Jakoś to idzie.
W pracy dziś była burza wywołana zmianami kadrowymi. Ogólnie jak zwykle zmiany na minus, zabierają pracowników, ale praca ma być zrobiona... Eh, jakoś to będzie, byle nie myśleć o tym w weekend.
Martwię się córą, kaszle coraz gorzej. Nie ma gorączki, a w poniedziałek lekarz nic niepokojącego nie słyszał. Ale prawie całą noc mamy nieprzespaną... Budziła się co chwilę, rzucała na łóżku, zatkany nos nie pozwalał oddychać. Trwa to już drugi tydzień, kiedy koniec? Panicznie boję się mykoplazmy, która wystąpiła w jej grupie przedszkolnej i u dzieci powodowała zapalenie płuc.
Póki co umówiłam lekarza na poniedziałek, chcę jeszcze chwilę ją poobserwować.
________
Dietkę trzymam, wczorajszy dzień na wielki +
Nie byłam jedynie na spacerze, ale z uwagi na ilość zajęć i tak wyrobiłam normę kroków.
Dzisiejsze jadło:
Śniadanie: 2 kromki chleba żytniego, szczypiorek, sałata, serek śmietankowy, pomidor.
II śniadanie: 1 naleśnik domowy z twarogiem.
Obiad (w planie): jajka sadzone, kalafior z zasmażką i ziemniaki gotowane.
Kolacja (w planie): szklanka mleka z odżywką białkową, kanapki z serkiem i warzywami.
Zimno dziś i nieprzyjemnie na zewnątrz. Brrr, odpuszczę spacer, ale w zamian za to albo pochodzę na bieżni, albo pojeżdżę na rowerku.
Miłego weekendowania! :)