od prawie półtorej tygodnia trzymam się i napady są rzadsze. tylko dobiłam się kilkoma rzeczami a to najczęściej doprowadza do przerwania diety i powrocie do nawyków.
bo człowiek jest tak głupi że po pierwsze wszystko chciałby na już i na teraz. po drugie nasłuchał się i naczytał o tym jak to jedna pani schudła 5 kg w tydzień druga trzy kg i tak się wierzy w głupoty to się potem głupolem zostaje.
miałam w niedzielę zobaczyć 80,9 chociażby. zobaczyłam 81,2 niby to tylko 0,3 kg tak ciut ciut ale jednak dobiło. po drugie od 4 dni trzymam się tego 81,2 jakby waga się zawiesiła!! wczoraj zjadłam śniadanie przekąskę i obiad myślałam że dziś coś ruszy ok ruszyło....81,1. pogratulować naprawdę.
pojeździłam wczoraj na rowerku stacjonarnym ale tak mnie dupsko boli od tego siodełka że wysiedziałam tylko 20 min. nawet małą poduszkę dałam sobie pod zad ale nie pomogło. ale co się dziwić rowerek za 150 zł nie wymagam za dużo.
dziś jestem w pracy jest 14.40 a ja do tej pory zjadłam 2 kanapki z serem szynką i ogórkiem. rano o 6 w domu ćwiartkę bułki z ćwiartką kotleta z obiadu. i przed chwilą kromkę z masłem orzechowym. zaraz idę sobie kupić mleko i na koację płatki z mlekiem i to wszystko. dużo mało nie mam pojęcia mi z tym dobrze że tyle że nie ma drożdżówek kebabów hamburgerów. że jest na razie ok choć wiem że muszę do menu dodać więcej warzyw i owoców. może kiedyś. :)
trzymajcie się :)