Pieczona kaczka to tradycyjne danie polskie, ale u mnie w domu rodzinnym nie jadłam jej nigdy, pierwszy raz pieczoną kaczkę zjadłam w ubiegłym tygodniu.
Myślę, że to mięso nie jest zbyt powszechne, nie kupimy go od ręki w spożywczym i pewnie dlatego nie króluje w polskich domach.
Kilka lat temu miałam pierwszy raz okazję zjeść rosół z kaczki w domu mojej koleżanki, a że jestem bardzo rosołową dziewczyną to zakochałam się od pierwszego chapnięcia. Chodził za mną latami, ale u mnie w domu mama gotowała tylko rosół z kury no i powiedzmy sobie szczerze, nie należał o najlepszych, moja mama bowiem gotować nie lubi. Ostatnio pod wpływem jednego z odcinków Kuchennych Rewolucji udałam się do sklepu z wędliną i mięskiem i zamówiłam swoją pierwszą w życiu kaczuchę. Dziś ją rozmroziłam, oczy miałam jak pięciozłotówki, bo kompletnie nie wiedziałam z której strony zacząć no to call to mama.
No i udało się, wycięłam 2 piękne piersi bez skóry i schowałam na później, może przygotuję z nich jakiś obiadek w przyszłym tygodniu. Mam też 2 piękne udka bez skóry, a resztę - korpus i skrzydełka wykorzystałam do rosołu. Tzn. 1 korpus i 1 skrzydełko, resztę odłożyłam na następny raz. Efekt mojej pracy możecie zobaczyć poniżej:
Niestety nie jestem w stanie wyliczyć kaloryczności mojego rosołu, ale tłusty nie był z całą pewnością, bo nie dodałam dużo skóry z kaczki do wywaru. Za to muszę przyznać, że jak na debiut rosołowy to rosół kaczkowy udał mi się bardzo. Jestem zadowolona z barwy rosołu, nie dodawałam żadnej kostki ani nic, a barwę ma piękną dzięki cebuli. Wszystko naturalne! A z przypraw wykorzystałam tylko:
sól
lubczyk
goździki
ziele angielskie
liść laurowy.
Zero gotowych warzywek itp.
Rosół został podany z kluskami lanymi na mące pszennej typ. 2000.
Ponieważ na Vitalii tego nie znajdziecie podaję kaloryczność piersi i udka z kaczki bez skóry.
Pierś z kaczki
kalorie: 140kcal
białko: 28g
tłuszcz: 2,5g
węglowodany: 0g
Udko z kaczki
kalorie: 178kcal
białko: 29,1g
tłuszcz: 6g
węglowodany: 0g
Podobno kaczka jest tłusta, ale od czasu do czasu przecież trzeba trochę zmienić smaki w kuchni
DYNIA
Jesień przyszła, a wraz z nią na straganach pojawiły się dynie, dynie większe, mniejsze, czasem o dziwnych kształtach. Dynia to kolejna rzecz, która u mnie w domu nie była popularna, pierwszy raz dynię zjadłam na studiach i do dziś był to jedyny raz.
Jakiś czas temu skusiłam się na dynię w pobliskim spożywczaku i czekała na mnie cierpliwe na parapecie w kuchni. W ten weekend wybieram się do cioci na obiad i w związku z tym mój Pączek poprosił abym coś upiekła. Początkowo myślałam o serniku dyniowym, ale sporo z nim roboty i skuszę się na pumpkin pie z Kwestii Smaku. (Kocham ten blog).
Do ciasta najpierw trzeba przygotować puree dyniowe, tak więc dziś skupiliśmy się z Pączkiem właśnie na tym składniku.
Moja dynia ważyła 3,5g. Otrzymałam z niej 450g puree dyniowego. Zaskakująco mało prawda? Mam też sporo świeżych pestek, które są o niebo smaczniejsze niż gotowce kupowane w sklepie. Mają również zasadniczą zaletę w postaci łupinki. Ponieważ trzeba się namęczyć by dostać się do pestki to człowiek zje ich mniej niż by zjadł, gdyby były wyłuskane.
Oto rezultat - moje 450g puree dyniowego, trzeba przyznać, że Pączek spisał się na medal.
Pestki Dyni
Dynia to owoc, który może pomóc nam zwalczyć niektóre problemy zdrowotne.
Dynia zawiera wiele witamin z grupy B - B1, B2, PP, a także witaminę C. Dynia bogata jest w błonnik, wapń, żelazo, fosfor i magnez. Pestki dyni zawierają dobroczynny olej z fitosterolami i nienasyconymi kwasami tłuszczowymi. To dlatego są zalecane osobom z miażdżycą i zbyt wysokim złym cholesterolem. Im ciemniejszy miąższ owocu tym więcej ma witamin, a także karotenu, który poprawia koloryt skóry. Dynia wspomaga pracę serca i układu trawiennego, poprawia też wzrok.
Dynia jest owocem niskokalorycznym, 100 g to ok. 30 kcal. Ma także właściwości moczopędne, korzystnie działa na nerki oraz pęcherz.
EDIT: Spadeczek dziś 700g po spinningu wczorajszym i spalaniu, ale pewnie wiekszosc to woda i jutro bedzie przyrost wagi więc nie zmieniam paska.