Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Magdzior1985

kobieta, 39 lat, Swiss

165 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: cel 1: 65 kg, cel 2: 60 kg, cel 3: 55kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 grudnia 2012 , Komentarze (8)

Zainspirowana dzisiejszą dyskusją na forum na temat marnej skuteczności pływania stwierdziłam, że dziś na basenie użyję pulsometru. Jak wymyśliłam, tak zrobiłam

Na basen polazłam, ponieważ kilka dni temu tak mnie strzeliło w kręgosłupie, że ledwo się ruszałam, a na to jest jedno skuteczne lekarstwo - pływanie!

Wg Vitalii, 60 min pływania to jakies 354 spalonych kalorii.

Ja przy mojej wadze spaliłam:

215kcal w 30 min - czyli 430kcal w 60 min.

Po 40 min pulsometr pokazał 300 spalonych kalorii - przy takim tempie spaliłabym 450kcal w 60 min.

Tak więc basen nie jest taki kiepski, można się namachać. Tętno podczas pływania żabą miałam w okolicach 140, a przy szybszym pływaniu kraulem ponad 160.

Odnośnie mojego tempa pływania, to chyba jest przeciętne. W minutę przepływam około 1,5 długości. Co daje 60 długości w przeciągu 40 min pływania = 300 spalonych kalorii

Ogólnie basen jest jak wiemy dość czasochłonny, ale ja powinnam pływać co najmniej raz w tygodniu, ze względu na problemy z odcinkiem szyjnym.
Ten rodzaj wysiłku jest dla mnie dość monotonny, chociaż pływam różnymi stylami. Dziś było ciekawiej, bo obserwowałam licznik. Fajna sprawa, bo człowiek się może sam ze sobą ścigać.
Chyba w końcu oddam bratu pulsometr i kupię sobie własny, ten gadżet to dla mnie super zabawka
Ze swojej strony wszystkim pływanie polecam.



Podstawowe zalety pływania:

1. Pływanie, bez względu na styl pływacki, zmusza do działanie praktycznie wszystkie grupy mięśni, a przy tym nie obciąża nadmiernie ani mięśni ani stawów, a ryzyko kontuzji jest naprawdę niewielkie.
2. Pływanie poprawia także odporność organizmu. Udowodniono, że systematyczne pływanie zwiększa gęstość tkanki kostnej, co może w pewnym stopniu chronić przed osteoporozą.
3. Dla osób, które przebyły uraz pleców lub cierpią na chorobę zwyrodnieniową kręgosłupa, [ja mam uwypukliny międzykręgowe] pływanie jest najlepszym sportem. Nie tylko wzmacnia ono mięśnie pleców, ale również brzucha, które mają swój udział w utrzymaniu kręgosłupa we właściwej pozycji. Pływanie pomaga zarówno zniwelować ból, jak i poprawić sprawność fizyczną. [POTWIERDZAM! Po tzw. postrzale, kiedy nie mogę się ruszać, 2 wizyty na basenie i jestem jak nowo narodzona, dwa tygodnie rehabilitacji - naswietlan, pradów itp. absolutnie nic nie pomogło - w przeszłości] Ułatwia także utrzymanie właściwej postawy ciała.


5 grudnia 2012 , Komentarze (5)

Od piątku mam bunt. Wkurzyłam się na wagę no i żyję własnym trybem, trochę sobie poluzowałam.
W sobotę zrobiłam lasagne , moje pierwsze w życiu gołąbki do tego upiekłam odwrócone ciasto ananasowe, które nie do końca wyszło, ale je naprawiłam, tzn. było brzydkie, ale smaczne. Mieliśmy istne urwanie głowy w domu, mały remont, tak więc musiałam nakarmić moich mężczyzn.
Poza tym były jakieś krówki, bardzo lubię krówki... mniam.
Ale tak to się nie objadałam, jem racjonalnie i chodzę na moje fitnessy więc nie spodziewam się wzrostu.
Na wagę profilaktycznie nie wchodzę, obraziłam się na nią na cacy.

Wczoraj zrobiłam swój pierwszy w życiu chleb. Kupiłam wypiekasz na allegro i testowałam.

Nie był to jakiś super wypasiony chlebek, ale wyszedł całkiem całkiem.
Pszenno-orkiszowy, bez dodatków. No i oczywiście wiem co tak naprawdę w nim jest.
Mój chlebek ma w 100g:
Kalorie: 191
Białko: 5,8g
Tłuszcz: 1g
Węglowodany: 39,5g

Przepisów na chlebarki znalazłam w necie mnóstwo, nawet trafiłam na rewelacyjny blog, nie pamiętam teraz nazwy. Trochę z tym roboty jest, jak się nie wie co się robi, ale jeśli chodzi o chleb, który upiekłam wczoraj to musiałam do maszyny nalać wody, wsypać mąkę i drożdże i tyle było z tym pracy. Po 3h i 20 minutach był gotowy. z razowym chlebem będzie więcej roboty

Ostatnio jem mało warzyw, muszę zasmakować w sałatkach, poszukuję w necie przepisów, kilka już znalazłam, lekkie sałatki na kolację będą jak znalazł.

Dodatkowo zamierzam do diety wprowadzić porcję orzechów. Bo za mało jem tłuszczy. Jakieś 40g orzechów na podwieczorek będzie dobrą przekąską dostarczająca mi dużo witamin.

Codziennie coś dobrego odkrywam. Np. w weekend, w Biedronce mleko sojowe kosztuje niecałe 4zł. W dużych marketach alpro soja to koszt koło 8 zł. Przerzucam się na to z biedronki, bo 4zł na litrze piechotą nie chodzi

29 listopada 2012 , Komentarze (13)

Wczoraj na spróbowanie kupiłam pistacje, tak na początek 100g (ale to chyba oszukane 100gr, bo już się prawie skończyły, a odliczam orzeszki). I zakochalam sie, pistacje są rewelacyjne. Pychotka, no niestety droga ta przekąska, ale kupię chyba wielką pakę

 

Pistacje:

Bogate źródło składników mineralnych: miedzi, fosforu, manganu, potasu i magnezu.

Bogate źródło witaminy B6 i innych witamin z grupy B

Wysoka zawartość fenoli oraz właściwości przeciwutleniając.

Jedyny orzech, który zawiera znaczne ilości luteiny i zeaksantyny

Jeden z orzechów o najwyższej zawartości błonnika

Ciekawostki na temat kalifornijskich pistacji

Historia pistacji
Drzewo pistacjowe należy do jednych z najstarszych kwitnących drzew orzechowych, a ludzie jedzą orzechy pistacjowe od co najmniej 9000 lat. Pistacje są jednym z  dwóch rodzajów orzechów, o których wspomina się w Biblii (Księga Rodzaju 43:11).
Pistacje zostały sprowadzone do Rzymu przez cesarza Witeliusza w I wieku n.e. i już wtedy Apicius ? rzymski odpowiednik Julii Child (cenionej autorki książek kulinarnych w USA) napisał o nich w swojej książce kucharskiej.
Pistacje można określić prawdziwie królewską przekąską. Królowa Saby tak je uwielbiała, że zażądała, aby wszystkie pistacje zebrane w jej królestwie, były przeznaczone wyłącznie dla niej.

Gatunek
Pistacje są spokrewnione z mango oraz przyprawą o nazwie sumak.
Etymologia słowa ?pistacja? jest dość skomplikowana: pochodzi ono od włoskiego pistacchio, łacińskiego pistacium i greckiego pistakion.
To, co my nazywamy po prostu pistacją, Chińczycy nazywają ?orzechem szczęścia?. Pistacje są również znane jako ?zielone migdały?.
 
Uzdrawiające właściwości
Pistacje są od dawna stosowane w medycynie ludowej. Wierzono, że ich właściwości są pomocne w zwalczaniu takich dolegliwości, jak ból zębów czy stwardnienie wątroby.
Według tabeli stosowanej przez Departament Rolnictwa USA, 28-gramowa porcja pistacji ma wyższy potencjał antyoksydacyjny niż filiżanka zielonej herbaty.
Zielony kolor pistacji pochodzi ze związku zwanego luteiną, który zapobiega najczęstszej przyczynie utraty wzroku: zwyrodnieniu plamki żółtej związanemu z wiekiem.

Popularność
Uważa się, że pistacje znalazły się w amerykańskim menu głównie dzięki lodom pistacjowym, których receptura została opracowana przez Jamesa W. Parkinsona w latach 40. w Filadelfii.
Te historyczne orzechy doczekały się nawet swojego święta! 26 lutego każdego roku miłośnicy orzeszków pistacjowych na całym świecie obchodzą Międzynarodowy Dzień Pistacji!

Cykl wegetacyjny
Drzewa pistacjowe są zapylane przez wiatr. Jedno drzewo męskie produkuje wystarczającą ilość pyłku do zapylenia 25 drzew żeńskich, które rodzą orzechy. Drzewa żeńskie produkują pierwsze orzechy w wieku około pięciu lat i owocują nawet przez 200 lat.
Pistacje rosną w ciężkich kiściach, przypominających kiście winogron i są pokryte mięsistą łupinką. Dojrzewają późnym latem lub na początku jesieni, kiedy to ich łupinki stają się różowe. O tym, że pistacje są już dojrzałe i gotowe do spożycia mówią nam ich pęknięte skorupki.
W czasie zbiorów mechaniczne wstrząsarki potrząsają drzewami, strącając pistacje na specjalną ramę, z której są dalej zbierane do pojemników i niezwłocznie przewożone do przetwórni. Aby pistacje zachowały swój delikatny smak, należy je natychmiast obrać z łupinek i wysuszyć.

23 listopada 2012 , Komentarze (23)

Chcę sobie kupić jakąś biznesową sukienkę, zdatną na rozmowy kwalifikacyjne, przymierzałam dzisiaj w ZARA taką. Przy wadze około 58kg wyglądam tak. Nie sądzę, żebym była za chuda jak twierdzą koleżanki. Sukienka rozmiar S i źle się w niej czułam, konsultantka w sklepie mówiła, że jest dobra, ale ja się czułam spięta jak baleron, zwłaszcza w biuście. Trzeba jeszcze troszkę schudnąć.

No i co myślicie?


23 listopada 2012 , Komentarze (19)

Dziś na dzień dobry dostałam zjebkę od koleżanek z pracy - w sumie 3. że jestem za chuda.

No ja tak nie uważam, bo ważę 58kg +/- ileś tam gram no i faktycznie żebra mi zaczynają wystawać, ale tłuszczu pod ubraniem sporo jeszcze jest, na brzuchu, nad krotym najbardziej ubolewam.

Do osiągnięcia celu brakuje mi 3 kg, a sądzę, że nawet przy wadze 55kg będę jeszcze obtłuszczona tu czy tam. A nawet jak osiągnę cel to i tak zamierzam rzeźbić, bo zależy mi na ładnym brzuchu, którego nigdy nie miałam.

Widziałyście ostatnio moje foty w miarę aktualne no i chyba do chudości to mi jeszcze trochę brakuje.

Jeść lubię i jem lepiej od większości z nich, bo codziennie przynoszę sobie domowe jedzenie, jem regularnie i ćwiczę. Jedna z koleżanek w ogóle nie je w pracy za to w domu na potęgę, druga je jest fanką jedzenia, ale się nie rusza, ostatnia też je, całkiem dobrze w moim odczuciu ale na ruch te nie ma czasu, bo ma rodzinę. W sumie wiem swoje, ale tak jakoś nie spodziewałam się, że ktoś kiedykolwiek będzie mnie opieprzał o to, że jestem zbyt chuda. Wszystko przez za dużą bluzkę, wywalę ją!

Do tego stanu sporo mi jeszcze brakuje

22 listopada 2012 , Komentarze (6)

Dziś były urodziny kolegi w pracy i załapałam się na ciacho, ale wiecie co? Żałowałam i nie przez puste kalorie, ale przez coś zupełnie innego.

Kiedyś mi lekarz powiedział, że słodycze powodują gazy no i się dziś wkurzyłam, po zjedzeniu kawałka sernika na murzynku i odrobiny tiramisu tak mnie wzdęło, że masakra.
Nosz kurna drugie dno. Nie jemy ciast, zwłaszcza niewiadomego pochodzenia! Po moim ostatnim cieście dyniowym tak mi się nie działo, pewnie to co przyniósł, kupne było...

Nevermind...

Zjedzenie ciacha pokrzyżowało mi resztę planów.
Przed wyjściem z pracy zjadłam jeszcze zupkę na ciepło, od mamusi, no i wróciłam do domu, i nie byłam głodna, a o 19:30 TBC, o 20:30 step, i co?

Kurna nic w domu nie zjadłam i na TBC to było ok, ale na stepie, po 15 minutach byłam taka głodna, że w ogóle sie nie mogłam skupić, myślałam tylko o pizzy... ech.

Wróciłam, no musiałam zjeść jabłko. Zjadłam, lepiej jest.



Kurna powinnam jeszcze 10kg zrzucić, hahahaha



20 listopada 2012 , Komentarze (12)

Jak w tytule. Przeszło 2 tygodnie nie jadłam słodyczy, trzymałam się diety ściśle przez 1,5 tygodnia, nawet w ten weekend dałam radę, okres przetrwałam bez wpadek (Jadłam coś koło 1500/1600kcal) aż do dziś, ćwiczę, a waga stała jak zaklęta, no i wnerw. Dziś wróciłam do domu i byłam głodna, a w lodówce dużo dobrych rzeczy, a jak głodna to się najadłam, zjadłam kolację - jakieś 400kcal (makrelka i trochę razowca) ale było mi mało, więc doprawiłam jeszcze:
6 pierogami
pomidorówka z domowym makaronem
no i na deser ptasie mleczko - ten batonik Pierwszy słodycz od chyba 16 dni. Wcale nie było takie dobre.

No i chyba tego potrzebowałam, do jutra będzie zalegać, ale trudno. Mam to gdzieś, nażreć się czasem trzeba.

Bilans? Myślę, że koło 2700kcal. I tak nie jest źle, jutro pewnie spalę koło 1000, wczoraj spaliłam 600, w sumie mogłabym dziś poćwiczyć w domu, ale mi się nie chce! Więc co mi tam, jeść trzeba. Może metabolizm pobudzę! O! Tak więc wszystkim życzę smacznego.

https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRoghKzoZ8BtxNW94UNQgVxV5zrg2AyR6Zde4tbWO_GY39qMrxdsg

16 listopada 2012 , Komentarze (10)

Zaobserwowałam ciekawą rzecz. Jak wielokrotnie wspominałam, w tygodniu ładnie trzymam się diety, a weekend jakby wstępował we mnie świrek i jem... no może nie jakoś strasznie dużo, ale więcej.
W tym tygodniu jestem na urlopie, relaksuje się i ćwiczę, załatwiam różne sprawy, na które nie miałam wcześniej czasu.
Generalnie jestem w domu, no i jestem grzeczna. Jem regularnie, racjonalnie itp. Trzymam się grzecznie, codziennie chodzę na zajęcia zorganizowane. A przecież to tak jakby przedłużony weekend, a funkcjonuję na tej samej zasadzie co normalnie w tygodniu. Tak więc, zastanawiam jak to jest z weekendami, to chyba podświadomość, zbliża się weekend a moja podświadomość mówi, teraz możesz jeść.

Waga stoi jak zaklęta. Codziennie spalam, jem regularnie i racjonalnie, a nic się nie zmienia. Może mam zastój wody, bo wczoraj dostałam @. W ogóle jestem dziś zrypana na maksa. Ogólne zmęczenie materiału. Padam na pysk, podnieść się z łóżka dziś nie mogłam. Idę do fryzjera, a potem zamierzam jechać do fotografa zrobić sobie nowe foty do CV, mam nadzieję, że dobrze wyjdą mimo @.

Wczoraj było piwo, oczywiście z sokiem, alkoholu nie pijam za wiele, ale po piwie miałam taka ochotę na kiełbasę... o masakra, dobrze, że w domu kiełbasy nie mam wygrałam.

15 listopada 2012 , Komentarze (11)

Witam czwartkowo, ostatnimi czasy zrobiłam kilka smacznych rzeczy dlatego stwierdziłam, że się nimi podzielę, a nuż ktoś się skusi.

ZUPA DYNIOWO POMIDOROWA
Przepis z Kwestii Smaku - KLIK

Lekko zmodyfikowałam proporcje, poniżej składniki, których ja użyłam.
500g dyni
400g pomidorów w kawałkach - pudliszek
1 główka czosnku
1 łyżka masła (najlepiej klarowanego) - wyszło mi 17g.
2 łyżeczki czerwonej papryki w proszku

1 łyżeczka cukru

1/2 łyżeczki startej gałki muszkatołowej (+ do podania)

Do tego zamiast bulionu stosowałam wodę i mleko.

Do podania użyłam ryżu białego (35g) oraz posiekanych migdałów (20g).
Taka porcja zupy ma:
349 kcal
11g białka pochodzenia roślinnego (głównie)
13g tłuszczy (z czego 6,24g to tłuszcze z migdałów)
55g węglowodanów




PASZTET SOJOWY (pomidorowy)

Przepis znalazłam w książce Jedz pysznie, chudnij cudnie. Jednakże po ostatnich aferach związanych z autorką zawsze sprawdzam to co robię no i znalazlam go również na fajnym blogu kulinarnym. KLIK

Pasztetu, a raczej pasty wychodzi całkiem sporo więc proponuję zrobić sobie mniejszą porcyjkę. Na zdjęciu 2/3 tego co przygotowałam. 1/3 zamroziłam na gorsze czasy hehe Całkiem smaczna ta pasta, chociaż nie jestem przyzwyczajona do takich smaków. Wydaje mi się doskonała na kolację, ze względu na dużą ilość białka. Zastanawiam się co jeszcze dodać do tej kanapki, bo wiecie, ja mięsożercą jestem.

Kaloryczność:
100,7kcal
7,63g białek
5,78g tłuszczy
5,85g węgli

(skład: 250g soji, 330g wody, która wsiąkła w soję, 500ml wrzątku, 56g marchwi, 150g cebuli - kaloryczność jest w przybliżeniu, nie uwzględniłam przypraw)



PLACUSZKI Z PŁATKÓW OWSIANYCH - przepis Vitalijki Alex156 KLIK

Pod tym przepisem wywiązała się ostra dyskusja, że jest niesmaczny i źle skomponowany. Ja chciałabym zanegować te oskarżenia. W kuchni trzeba mieć trochę wyczucia, doświadczenia i swojego zdrowego rozsądku.
Zrobiłam je dziś pierwszy raz i wyszły całkiem nieźle, mam kilka uwag, które zamieściłam pod przepisem, ale z czystym sumieniem mogę przepis polecić jako bardzo smaczny.
Ja osobiście dodałam więcej płatków owsianych - 50g a nie 40g, oraz mniej wody - niepełną szklankę. Jedząc pomyślałam, że zamiast wody można użyć mleka, albo mleka sojowego, ale wówczas zwiększy się kaloryczność potrawy.
Polecam smażyć je na małym ogniu, pod przykryciem, na dobrej teflonowej patelni. Jabłka należy pokroić drobno, ale nie ucierać, bo wówczas puszczą soczek i będzie papka.
Moje placki ze względu na zmianę proporcji składników miały:
358kcal
16g białka
11g tłuszczu
55g węglowodanów





A po 13 zrzuconych kg wyglądam tak:


14 listopada 2012 , Komentarze (15)



Sharon Kaki - owoc Hurmy. (inne nazwy: hurma wschodnia, jabłko orientu, persymona)
Ciekawa propozycja dla wielbicieli owoców. Wyglądem może nie zachęca, taki sobie pomidor, ale jest bardzo słodki, więc jeśli mamy ochotę zgrzeszyć to może Kaki nas uratuje?
Co w nim dobrego? Zawiera witaminę C i A, betakaroten (korzystnie wpływa na wzrok oraz system immunologiczny) i wapń.
Ma o dziwo sporo błonnika - aż 3,6g w 100g. Na owoc to chyba dużo.
Jest dość kaloryczne, ale taka porcja 1sz - ok. 180g, na drugie śniadanie jest w sam raz, w 100g ma:
70kcal
0,6g białka
0,2 g tłuszczów
18,6g węglowodanów

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.