Pożegnałam kolejne 0,5 kg
Niby mało, ale zawsze.
To tyle samo co pół worka cukru lub dwa masła :)
Uuu, jak obrazowo :P
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (73)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 90514 |
Komentarzy: | 654 |
Założony: | 1 kwietnia 2009 |
Ostatni wpis: | 27 lipca 2019 |
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Pożegnałam kolejne 0,5 kg
Niby mało, ale zawsze.
To tyle samo co pół worka cukru lub dwa masła :)
Uuu, jak obrazowo :P
ach, jakie to lato przyjemne...
Przejażdżka rowerowa nadmorskim szlakiem zaliczona. Wrócilam tak mokra jakbym się przy okazji w morzu wykapala... ach ten upał...
Patrzałam na te wszystkie budki z lodami i tak sobie pomyślałam- co mnie skusiło, aby odmawiac sobie lodyczy własnie w lipcu? Kiedy mam oddawać się przyjemności czekoladowych lodów jak nie teraz? W listopadzie? No ale nie skusiłam się, do sierpnia kilka dni i wtedy nowe postanowienie będzie brzmialo- zero slodyczy z wyjatkiem lodów :)
Ludzi dzis nad morzem peeełno, samochodów peeełno, półgłówków którzy parkują gdzie popadnie (nawet na trawniku w parku!!!!!!!) peeeeełno!!! Uroki lata :)
Po tym jak odkryłam (niczym Scherlock), że jestem uzależniona od ważenia się- staram sie nie ważyć. Tylko czasem, tak mimochodem wejde na wagę w pełnym ekwipunku (koszulka, bluza , spodnie) i z utęsknieniem spojrzę na pokazujące sie liczby- jak w magiczna kulę. I tak wydedukowałam, że waga nie spada. ale też nie rośnie :)
Dziś przede mną "Poradnik pozytywnego myślenia", garść ( a moze dwie :P ) popcornu i wino. Pyszne, hiszpańskie, różowe :)
Głowa do góry, pierś do przodu!
PS. Jaka lekka ksiażka byłaby dobra na wakacje?
W tym roku korzystam z uroków lata jak nigdy. Nie dość, że po 15 letniej przerwie pogodziłam się z plażą i morzem i zaszczyciełam je swoją obecnością :P to także zaliczyłam pierwszy w życiu spływ kajakowy, wdycham nadmorskie powietrze szusując na rowerze, jeżdżę nad jezioro i spaceruję po lesie ciesząc oczy soczystą zielenią...
Od tygodnia nie ruszyłam czekolady ani innych przedstawicieli rzeczy zakazanych i okazuję się- że można :)
Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.
Pasuje? Pasuje!
Ech, też tak macie, że w Waszym życiu jest "zawsze coś"? Że nie można sobie normalnie żyć, tylko zawsze jest jakiś kłopot, smutek, problem, który nie pozwala Wam poczuć się zupełnie wyluzowanym? Wesołym? Szczęśliwym? I że przy tym kwestia kilku kilogramów ponad miarę to nic takiego? Że niby wszytsko jest ok, ale jak tylko związana z tym myśl wpadnie Wam do głowy to aż przechodzi Was taki przerażający dreszcz ? I że jak jedna kwestia sie w miarę rozwiąże to nagle nie wiadomo skąd wyskakuje cos innego? I tak ciągle i ciagle, Bez ustanku. Bez spokoju. Z drżeniem serca. I ze strachem. I że wciąż sa jakieś przeszkody do pokonania. Wciąz trzeba z czymś walczyć. I że to serce w piersi sie takie ciężkie wydaje? I że czasem tak ciezko wziąć oddech...?
Ok, nie zamulam.
Jeszcze tydzień detoksu od słodyczy i od wagi :)
Nie znoszę tej piekielnej maszyny.
do końca lipca równe 14 dni :(
A więc postanowione:
Do końca lipca nie tknę nic słodkiego, ani żadnych "podgryzaczy".
Dam radę :)
Kto ze mną?
(a kto przeciw :P )
PLAŻA,PIASEK MORZE- ŻYĆ NIE UMIERAĆ :)
Po kilkunastu latach przerwy wykapałam sie w morzu. Utopiłam przy okazji wszystkie swoje kompleksy i wylegiwałam sie na kocyku opalając swoje wielorybkowe ciało. Opalenizna cudownie brązowa (pierszy raz od lat!!!!!), piasek w zębach i usmiech na twarzy :)
Dziesiejszy aerobic zaliczony, wczoraj zaś 2,5 godziny grania w badminton :) Gdzie się da łażę pieszo, ba- nawet siedząc zaciskam pośladki wierząc, że dzieki temu będą jędrne, ale niestety- waga nie rusza z miejsca :( A miało być tak pieknie! I na dodatek waga wskazuje 77! Jak to możliwe? A może lepiej się nie ważyć? Ale mam wrażenie, że to jakąś obsesja się staje! Na wagę wchodzę co drugi dzień, więc odczuwam permanentny czas niezadowolenia, zniechęcenia i na koniec załamki!
Poza tym dalej nie palę. Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że papierochy tak śmierdzą???!!!
HELP ME!
Dzielnie trzymam sie swojego planu. Jak na razie ze wzgledu na niezbyt ciekawą pogodę zarzuciłam rower na rzecz aerobiku. Więcej mieśni idzie w ruch wiec i wiekszy usmiech gości na mojej twarzy.
Ponadto staram sie trzymać godziny 19.00 jako granicy kiedy staram się już nic nie jeść. No oprócz jakiegoś warzywka lub owocu. Wprowadzam także w swoje życie postanowienie jedzenia świadomie i powoli. Dziś na obiad wtrząsnęłam osiem przepysznych pierogów ruskich. Delektowałam sie ich smakiem, zapachem, pysznością. Żułam, gryzłam, mieliłam... Cięzko mi jako osobie, która zwykle pochłaniala wszystko lotem błyskawicy. Jadlam bez zastanowienia. Bezmyślnie. Bez skrupułów. Bez umiaru. Bez , bez, bez, bez....
Postanowiłam ten czas lata przeznaczyć dla siebie pod wzgledem rozwoju osobistego. Chciałabym poćwiczyć angielski, przypomnieć sobie conieco. Chciałabym znaleźć pasję, coś czemu będe mogła poświęcić czas po pracy. Kiedys pisałam opowiadania, takie dla siebie, do szuflady... Może znów zacznę? Wzbogacę slownictwo, rozruszam umysl, zacznę mysleć o czymś innym niż praca. Zawsze coś. Coś dla mnie. Coś innego.
Zmykam na ćwiczenia o wdzięcznej nazwie "power pump". Lecę wylać siódme poty. Zdobyć kondycję.
Yes,yes,yes.
(ćwiczenia z angielskiego również czas zacząć :P )
filozofia smaku, filozofia jedzenia- od czego
zacząć?
wielka miłosniczka planowania i białe spodnie na
wrzesień :P
lato, laaaaaaaatoooo wszędzie ...:)