Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jaka jestem. Mocno zakompleksiona z niską samooceną choć nie zwasze to widać na pierwszy rzut oka. Nigdy nie byłam super szczupła należę do tych bardziej przy kości. Raz w życiu ważyłam mniej niż 60 kilo i nigdy już się to nie powtórzyło. A bardzo o tym marzę. Mam dwójkę cudnych dzieci i wspaniałego męża. Do odchudzania zmobilizował mnie widok kumpla który schudł prawie 30 kilo. Pomyślałam wówczas skoro jemu się udało to dlaczego nie mnie. Aktualnie tj stan na 8.02.2010 - jemu się udało a mnie nie hmmm... Jest rok 2020 - dwa razy się udało dosięgnąć celu, ale nie ustabilizowałam go. Po ponad 10 latach jestem w tym samym miejscu. Kiepsko, ale się nie poddaję. Co tym razem mnie zmotywowało. Moja niemoc fizyczna, zadyszka przy wejściu na drugie piętro i niechęć do wszystkiego.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 38485
Komentarzy: 178
Założony: 12 maja 2009
Ostatni wpis: 20 sierpnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MoniqueB

kobieta, 49 lat, Mała Wieś

168 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 grudnia 2010 , Komentarze (2)

prawie dwa tygodnie minęły od mojego ostatniego wpisu. Ale prawdą jest, że jakoś ostatnio nie mam weny do pisania. I nie za bardzo mam o czym pisać. Nie znaczy to, że w moim zyciu nic się nie dzieje i wieje nudą z każdej strony, ale po paru pamiętnikach widzę, że takie wywnętrzanie się może być niestety użyte przeciwko nam. Szkoda. Bo osoba taka jak ja, tzn mieszkająca w małej miejscowości nie zawsze ma szanse na jakieś towarzyskie kontakty i rozmowy o różnych problemach. Wiem, że najwierniejsi znajomi z internetu nie zastąpią nawet rzadkich spotkań z psiapsiółką ale była to zawsze jakaś alternatywa. A teraz po tej ilości jadu jaka wylewa się nawet na naszym portalu zaczynam szczerze wątpić (choć wcale tego nie chcę) w szczerość w necie. Te moje obawy nie dotyczą wszystkich, bo jednak poznałam tutaj wiele wartościowych osób, z którymi mogę wymienić swoje poglądy, na szczęście.

Dobra dość ględzenia. Nawet nie wiem kiedy minęły te dwa tygodnie. I uff nareszcie piątek. Od kilku dni kompletnie zeszła ze mnie para do jakiegolwiek działania. Nic mi się nie chce. Już dwa dni z rzędu walczę ze sobą o wcześniejsze wstawanie rano i narazie ćwiczonka wygrywają  Jakoś udaje mi się rano zedrzeć z siebie tą cieplusią kołdrę i zacząc wymachiwać swoimi zesztywniałymi po błogim śnie kończynami. Powinnam chyba siebie nagrac podczas tych porannych ćwiczeń. Wyglądam pewnie dość zabawnie z fryzurą jak wkurzony Szopen i z non stop rozdziawioną ziewaniem buzią.  Hi, hi, hi. Ale najważnejsze jest, że ćwiczę bo gdyby nie to, to już bym chyba załamki zaliczyła, bo niestety czasami nie udaje mi się trzymać nowych zasad odżywiania tak jak to sobie wymysliłam. Największym moim problemem jest to, że nie za bardzo lubię gotować, nie sprawia mi to żadnej przyjemności i najchetniej, podobnie jak mój mąż, obchodziłabym kuchnię szerokim łukiem. No ale jak wiadomo tak się nie da bo, żeby schudnąć trzeba jeść!!!   Na dodatek urozmaicone posiłki. Hmm ciekawe jaki jest sposób na to, ażeby zacząć celebrować posiłki zarówno podczas ich konsumowania jak i tworzenia. A może ktoś ma jakiś pomysł na tego typu przypadłość? Hę?

 

28 listopada 2010 , Komentarze (4)

To prawda, jest coś magicznego w padającym z nieba białym puchu. Świat wydaje się piękniejszy, bardziej radosny. Poza tym taki biały śnieg to zapowiedź czegoś wyjątkowego. Bo dla mnie właśnie zbliżające się Święta są równie magiczne jak ten padający biały pyłek.


Pamiętam z dzieciństwa jak sama radośnie witałam leżący za oknem pierwszy śnieg. Dziś sama jestem mamą i taką samą roześmianą buźkę i radosny błysk w oczach ujrzałam dziś rano na twarzy mojego synka. I czy to nie jest magiczne, Że od tylu lat ta biała kołderka ziemi wzbudza takie same radosne uczucia.? A i oczywiście padło standardowe pytanie; " Kiey przyjdzie Mikołaj", które jeszcze dziś usłyszę pewnie kilkanaście razy. 





23 listopada 2010 , Komentarze (1)

Co prawda tutaj miałam zapisywac codziennie swoje osiągnięcia ale niestety nie zawsze mi się to udaje. Znaczy się zapisać bo osiągnięcia mam codziennie i to nie małe. Natomiast teraz mam problem w domku z moi synkiem. Od kilku dni skarży się na bóle brzuszka, któremu nie towarzyszą żadne inne objawy typu gorączka, wymioty itp. Wczoraj nawet skończylo się przyjazdem pogotowia a dziś od rana wizytą w przychodni. Jutro będą wyniki z badania krwi i moczu zobaczymy czy już coś będą wiedziec lekarze bo jak narazie nikt nic nie wie skad te bóle brzuszka.

A ja na szczęście wszystkie swoje osiągnięcia zapisuję w kalendarzyku. I przyznam się, że przez te wszystkie dnie niepisania nie próżnowałam. Dwa razy w tym tygodniu udało mi się nawet pokręcić hula hop przez 60 min non stop. Mój mąż nie mógł wyjść z podziwu. Żałuję, że poraz kolejny nie zmierzyłam się i nie obfotografowałam na początku drogi do zmiany swojego ja. Ale tych kg zostało mi trochę i jak teraz to zrobię to efekt za kilka kilo tez będzie widoczny.


Osiągnięcia

22 dni bez słodyczy

dziś gimnastyka 20 min

+8 min legs

+8 min abs (oj dały mi w kość bo mam słabiutkie mięśnie brzucha)

30/105

18 listopada 2010 , Komentarze (2)

Ależ ten czas zasuwa. Dopiero co byl poniedziałek a dziś już czwartek a ja żadnego wpisu od 3 dni nie zrobiłam.Oj stanowczo muszę się poprawić. Moja aktywność fizyczna jest godna podziwu. Sama sobie się dziwię, że wstaję przed 6.00 i się 20 min gimnastykuję. Ale pierwsze efekty już są. Jestem odrobinę sprawniejsza a to już jest coś. W mysl zasad nie katowania się, nie odchudzania się na siłę itp rzeczy pozwalam sobie co jakiś czas na drobne grzeszki a kolejnym osiągnięciem jest to, że staram się nie dopuszczczać do siebie mysli, że powinnam z ich powodu mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia. Dam radę i nie dlatego, żeby komuś coś udowodnić dam radę dla siebie. Udowodnię samej sobie, że jestem wbrew pozorom wartościową osobą. Tak to zaskakujące jak ogromny wpływ na nasze życie ma to jak o sobie myślimy. Ostatnio słyszałam gdzieś w radiu fajną historię. Mianowicie przy okazji wizyty Dalajlamy zadano mu pytanie jak sprawić aby ludzie zaczęli bardziej pozytywnie myśleć o sobie? A Dalajlama na to, że " nie rozumie pytania, bo jak można być z siebie niezadowolonym, przecież każdy z nas jest kimś wyjątkowym, pięknym niepowtarzalnym. I każda istota zasługuje na szacunek i podziw". No i tego się dziewczyny trzymajmy.

19 dni bez słodyczy

20 min gimnastyki rano

50 min hula hop


15 listopada 2010 , Komentarze (2)

No tak minął kolejny tydzień. I całkiem nieźle mi w nim poszło.Nieźle to mało powiedziane, poszło mi super. Z gimnastyki porannej nie zrezygnowałam ( z tego jestem najbardziej dumna) mimo, że byłam na wyjeździe. Jedynie hula hop nie wzięłam i z kręciołami jestem do tyłu. Myślenie nadal bardzo pozytywne i mocno nakręcone na sukces. Ale taki sukces osiągnięty w sposób powolny, cierpliwie do celu. Prawdą jest, że cierpliwości człowiek uczy się z wiekiem a jeszcze bardziej jak się ma dzieciaczki w domu. Teraz ciesze się z każdych 100 g. Bo dla mnie samej np 40 dkg mniej, po całym tygodniu przebywania u Mamy do tego dorzucic jeszcze trzeba dwie imprezy urodzinowe z tortami i chrzciny, to mega osiągnięcie

Uzbierałam już 16 dni bez słodyczy


a dziś jeszcze było:

20 min gimnastyki rano

30 min hula hop

22/105



5 listopada 2010 , Komentarze (2)

9 klejnot do szkatuły bezsłodyczowej ( a do skarbonki wpadły kolejne 2 złocisze)

55 min hula hop

25 min gimnastyka poranna

60 brzuszków

12/105

4 listopada 2010 , Komentarze (2)

dziś króciutko, bez przemyśleń, znaczy się one dalej w mojej głowie krążą i starają się urzeczywistniać, ale nie mam dziś ochoty na jakieś filozoficzne wynurzenia. Jestem w świetnym humorze i mam niemałe powody do tego:

8 klejnot do szkatuły bezsłodyczowej ( a do skarbonki wpadły kolejne 2 złocisze)

50 min hula hop

20 min gimnastyka poranna

70 brzuszków

11/105

3 listopada 2010 , Komentarze (2)

Plan w mojej głowie, którego zamierzam się trzymać. Postanowiłam sobie nic na siłę, wszystkie zmiany wprowadzać stopniowo nie zarzynać się, bo to tylko zniechęca. Bynajmniej u mnie tak to działało. Drastyczne zmiany w diecie owszem zawsze u mnie czyniły cuda, w dośc szybki sposób gubiłam kilogramy ale nie da się w przeciągu miesiąca zmienić dotychczasowego życia i sposobu odżywiania, co za tym idzie po miesiącu wyrzeczeń wracałam do punktu wyjścia. Teraz będzie inaczej, bo zaczęłam jednocześnie zmiany wprowadzać w swoje myślenie i podejście do siebie samej. Z dumą patrzę na zapiski z poprzednich dni szczególnie na bilansy dnia i moje osobiste sukcesy. Nie myślę: " łeeeeeee co to jest 15 min gimnastyki", ale "super Ci idzie!!!  Rób to codziennie a efekty same Cię zaskoczą". Tak gadam ze sobą w myślach. Każdego dnia próbuję w ten sposób wyprzeć z siebie te zatwardziałe pokłady niewiary  w swoje możliwości. 

Moje sukcesy:

7 klejnot do szkatuły bezsłodyczowej ( a do skarbonki wpadły kolejne 2 złocisze)

50 min hula hop

15 min gimnastyka poranna

8 min legs

10/105

2 listopada 2010 , Komentarze (3)

ale wielkie szczęście. Jak się okazuje smakować szczęście, celebrować małe sukcesy to jest właśnie to czego w moim życiu brakowało. Wiecznie gdzieś tam daleko był jakiś cel i nic poza nim się nie liczyło. Traciło wartość to co już osiągnęłam bo zupełnie tego nie dostrzegałam. Wystarczyło małe potknięcie a ja kompletnie się gubiłam. Mój cel znikał mi z oczu, a z powodu marazmu, który mnie ogarniał, wręcz się oddalał. Tym razem mój cel osiągam codziennie bo codziennie walczę o swoje lepsze ja. Doceniam swoje wysiłki, nawet inaczej piszę posty. Nie piszę, że "nie wiem czy mi się uda" zamiast tego piszę "wierzę, że mi się uda.  Niby niewielka różnica a jakże jednak wielka zmiana. 

Moje dzisiejsze powody do dumy:

6 dzień dorzucam do bezsłodyczowej kolekcji

50 min hula hop

15 min gimnastyki porannej

i na dokładkę 90 brzuszków. 

9/105

1 listopada 2010 , Komentarze (2)

Wręcz tip topami ale ciągle do przodu. Marsz do lżejszej i zdrowszej samej siebie to nie lada wyzwanie. Najtrudniejszy jest pierwszy etap miedzy mózgiem a resztą ciała, między wypaczonym przez centrum myślenia obrazem samej siebie a wiarą w to, że się uda. Codziennie przestawiam mój sceptycznie do mnie nastawiony mózg na pozytywne myślenie i szukanie małych sukcesów codziennego dnia. Dzisiaj też już ich parę znalazłam. 

Bilans :

 5 dzień do bezsłodyczowej  kolekcji (to mega piąty dzień bo mężulo przy mnie zajadał kasztanki z Wawelu)

50 min hula hop

20 min gimnastyka poranna 

8/105 

I jeszcze jeden mój osobisty dzisiejszy sukces -  zrezygnowałam z kolacji


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.