Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chcę sobie udowodnić że potrafię schudnąć.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 53797
Komentarzy: 173
Założony: 8 czerwca 2011
Ostatni wpis: 25 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
marti301984

kobieta, 40 lat,

160 cm, 80.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 marca 2014 , Komentarze (4)

Dawno nie pisałam ale przed porodem chiałam wyzałatwiać możliwe jak najwięcej spraw.

Dokładnie trzy tygodnie temu o 07;45 na świat przyszła moja córcia.

Pod koniec ciąży ( chyba prze hormony) miałam obawy czy zdołam pokochać moją kruszynke. Nawet po raz pierwszy na forum się wżyaliłam i dowiedziałam się od większości, że nie nadaję się na matkę. Na szczęście gdy tylko ją zobaczyłam poczułam niesamowitą więź i zarazem może to dziwne odpowiedzialność.

Poród niestety nie odbył się tak jak planowałam termin miałam na 25.02.2014 po terminie w sobote miałam pewne obawy i pojechałam do mojego lekarza- zauważyłam, że moja dzidzia coraz mniej się rusza. Lekarz od razu skierował mnie do szpitala. ( Dobrze, że wcześniej wziełam ze sobą cały moj ekwipune) W szpitalu badania i leżałam tak do poniedziałku. W poniedziałek znowu badanie i lekarz stwierdził, że trzeba poród wywołać. Chociaż po badaniu zapytał się czy chce cesarkę- nie chciałam i to był chyba błąd. Bo ja jak zwykle lubię mieć wszystko zaplanowane i działać zgodnie z planem. Na idukcje czekałam prawie 12 godzin- trafiłam na ogormny wysyp porodów. O godzinie 21 zostałam zaproszona na sale porodowę gdzie podpięto mnie do kroplówki z oksytocyną. Poród miałam wywoływany od zera. Półożna stwierdziła, że będę rodzić do 11 popołudniu i że muszę być silniejsza bo przy porodzie wywoływanym skurcze bardziej bolą. Jeżeli chodzi o skurcze to jest to moim zdaniem do wytrzymania i nie boli aż tak strasznie jak wszyscy mówią. Prawie cały czas był przy mnie mój kochany mąż- który trochę sę wynudził. Śmiał się, że obok mnie w sali kobieta wydziera się w niebogłosy a ja albo sobie mruczę albo zamykam oczy i leżę jakgdyby nigdy nic. Planował znieczulenie ale Położna powiedziedziała, że przy znieczuleniu urodzę jeszcze później. Gdzieś koło godziny siódmej poczułam niesamowity ból przy skurczu myślałam, że zemdleję tak mnie zabolało ( mąż mi powiedział, że spadło mi ciśnienie), poprosiłam wtedy o znieczulenie, stwierdziałm, że nie wytrzymam. ( później okazało się co mnie tak zabolało). Podczas zakładania znieczulenia poczułam tzw. bóle parte anestozjolog zażartował, że zmarnowane znieczulenie bo za późno podane. Przybiegła położna i najpier kazała mi przeć, a później w sumie to trudno mi powiedzieć co się działo. Pamiętam tylko, że nagle kazała mi przestać przeć przybiegło 3 lekarzy ( popatrzylam na męża i zobaczyłam panikę na jego twarzy). Lekarze rozpoczeli badanie i w wielkich mękach bo chęć parcia miałam ogormną a tu niewolno lekarz mówi, że tniemy i czy się zgadzam. Ja jak ja powiedziałam, że nie, że dam radę urodzić wtedy lekarz powiedział, że spróbuje przekręcić i wtedy do mnie dotarło, że coś jest nie tak. Moja położna podeszła do mnie i zapytała czy chce urodzić zdrowe dziecko czy przy dużym szczęściu ze zlamanym obojczykiem lub nie daj boże flaka. Jestem jej niezmierie wdzięczna, że wzieła mnie w obroty. Bo pewnie gdyby nie ona dalej upierałabym się, że chce rodzić naturalnie. Dotarło do mnie, że nie zawsze da się wszystko zaplanować i muszę się zgodzić. Zaraz po mojej zgodzie zobaczyłam ulgę na twarzy jednego z lekarzy który to skwitował, że dobra decyzja. W ciągu 3 minut byłam na innej sali kolejne wkłucie w kręgosłup i za 3 minuty usułyszałm krzyk mojej kruszynki. Całą cesarkę przepłakałam, że nie wyszło tak jak planowałam ( nie wiem czy to z nerwów czy z czego). Cieszę się niezmiernie, że wszystko dobrze się skończyło. A wysłano do mnie psychologa który wypytywał się, czy aby na pewno czuję się ok, że urodziłam przez cesarkę. Czy może nie czuję się kobietą, że nie urodziłam naturalnie. Uświadomiłam Panią, że ja poprostu planowałam poród naturalny i chciałam urodzić tak bo tak planowałam :). 

Kocham moją Nadie anjmocniej na świecie nie zmieniłabym nic. Dla mnie jest idealna.

.

23 czerwca 2013 , Komentarze (7)

Dzisiaj zrobiłam test wreszcie pokazał dwie kreski:).
Jestem w ciąży. Ze szczęścia dzisiaj się popłakałam. 

14 kwietnia 2013 , Komentarze (14)



Tak tak to przerażony król Julian zobaczył mnie w kostiumie kąpielowym:)
Wydaje mi się, że zaczyna być widać efekty. W zeszłym roku o tej porze przerwałam dietę bo rozpoczęłam starania się o dzidziusia. Niestety dzidziusia do dzisiaj nie ma. Po przerwaniu diety na początku nie tyłam, zaczęłam tyć dopiero pod koniec wakacji mam pełną świadomość, że to moja wina i że to ja sama  doprowadziłam się do tego stanu. Jak? Prosto za każdym razem jak widziałam negatywny test zjadałam z kilogramy niezdrowej żywności. Słodycze, pizze i to nie przez jeden dzień tylko do następnego testu  i tak zamknięte koło. Ogarnęłam się początkiem grudnia gdy  zobaczyłam moje zdjęcie i nie mogłam wejść w dżinsy rozmiar 44. Stanęłam przed wagą i patrzyłam (ba nawet się popłakałam) ale nie odważyłam się na niej stanąć. Diety nie wprowadziłam zaczęłam zapisywać to co jem i w miarę liczyć kalorie (marnie mi to wychodziło), ale zaczęłam ćwiczyć z płytami Ewy. Schudłam zapięłam się w spodnie, czułam się lżejsza, widziałam że chudnę. Co tydzień stawałam przed wagą ale nie miałam odwagi wejść (paranoja). Odważyłam się dopiero w lutym czyli po 2 miesiącach regularnych ćwiczeń waga pokazała 89 kg nigdy tyle nie ważyłam. Ile musiałam ważyć wcześniej? Pierwsze zdjęcia są z dnia gdy odważyłam się wejść na wagę. Ćwiczenia zaczęły mi się już nudzić znalazłam P90 X i rozpoczęłam męczące na początku ćwiczenia. Po 1,5 miesiąca poszłam do dietetyka. Pewnie połowa z was mnie wyśmieje, bo co dietetyk może powiedzieć ale ja nie wiedziałam co jeść jak jeść czy mogę być na diecie jak się staram o dziecko. Dostałam pełny wydruk z informacjami nie mam jak nigdy nadwagi tylko jestem otyła. tak OTYŁA. Po miesiącu byłam na ważeniu spaliłam 8 kg tłuszczu schudłam tylko 4 kg ponieważ wyrobiłam 4 kg mięśni. Naprawdę czuje wyrobione mięśnie tylko co z tego jak są pod zwałami tłuszczu.:P i ich nie widać. Teraz ćwiczę insanity i p 90 x codziennie. Co doradzicie zamiast p 90 x myślałam o tonique?

17 maja 2012 , Komentarze (2)

Dawno dawno nie pisałam.
Ale niestety stres z winnikami badań miałam duży.
Na szczęście lekarz powiedział, że guz na jajniku nie jest złośliwy:)W ogóle to ten rok dla mnie niezbyt udany ale głowa do góry co nas nie zabije to nas wzmocni. 
 Jutro cięcie trzymajcie kciuki:) żeby wszystko poszło ok.
Na marginesie dzisiaj jadłam tylko śniadanie i jestem pierońsko głodna :) ale jak trzeba to trzeba po pościć. 
Mam duże obawy pierwszy raz w życiu będę operowana i boję się, że będzie strasznie bolało jak się z narkozy obudzę.

25 marca 2012 , Komentarze (7)

Witam was,
postanowiłam wrócić mam nadzieję, że w roku 2012 wszystko co złe to już za mną. Przede mną już tylko lepsze dni. Wracając  i do poprzedniego postu dziękuję wam za wsparcie, operację będę mieć w maju:P i na pewno będzie ok:) będę mieć długi weekend majowy (jak to lekarz powiedział) i będę mogła się pouczyć na spokojnie do aplikacji.

Wracając do tematu, poniżej przesyłam zdjęcie prezentu dla męża jest to jedna wielka gigantyczna masa kalorii.
Tort z wszystkim co mój mąż uwielbia najbardziej:
m&m
kit kat
i batoniki ww
wszystko w jednym
Teraz czekam na męża ma przyjechać za chwilę kilku znajomych i zrobimy mu niespodziankę (na razie myśli chyba że wszyscy zapomnieli) :)
Czy zjem kawałek toru sama nie wiem bo to trochę za dużo słodyczy jak dla mnie :) 
Buziaki pa

27 lutego 2012 , Komentarze (5)

Dawno nie pisałam,
ale niestety miałam troszkę problemów.
Dziękuję za meile to  naprawdę miłe, że pytacie się co się dzieje, że mnie nie ma:)
Jeżeli o mnie chodzi to ten rok zaczyna się jakoś dla mnie tragicznie. W skrócie napiszę co się działo.
najpierw ja wylądowałam w szpitalu - przeziębione nerki, no cóż nie dziwne jak w zimie w biurze miałam u siebie -2 na oknie, a w pokoju jak wchodziłam to może z 3 stopnie było. Grzałam na dwa grzejniki ale na noc tak nie zostawię.
Poleżałam wynudziłam się jak mops dwa tygodnie z życia wzięte.
Wyzdrowiałam, chodzę do pracy, a tu w nocy junkers się zepsuł słyszę jak woda się przelewa wstaję szybko krzyczę do męża, zakręcam wodę, a tu mąż fiknął mi obok drzwi na buzię i ma drgawki.  Za chwilkę się przebudził, ale wiecie jak to do szpitala nie chce jechać, niby mu nic nie jest, mówi, że czuje się dobrze idzie spać. Jedna z gorszych nocy w moim życiu bo z sercem w krtani leżałam i patrzyłam czy nic mu się nie dzieje. Rano wymusiłam, żeby poszedł do lekarza, ale za nim poszedł to gdzieś koło 10 rano zemdlał jeszcze raz. Na szczęście tym razem zgodził się już jechać do szpitala. 
W szpitalu przeleżał tydzień, porobili mu badania i stwierdzili, że to  na  nic neurologicznego tylko nerwy, stres ( za dużo papierosów) i obniżona odporność. 
Jak mąż był w szpitalu to w ciągu tygodnia przytyłam 4 kg, więc mogę powiedzieć, że zajadam stres. Jedyną zaletą tego wszystkiego jest to, że wreszcie uwaga mój mąż najdroższy rzucił palenie i nie pali już prawie 3 tygodnie (chociaż już twierdzi, że mu coraz ciężej).

Jakby tego wszystkiego było mało w zeszłym tygodniu w czwartek, dzwoni do mnie kosmetyczka mojej siostry i mówi, że siostra wypadła od niej z woskiem na nogach, zapomniała telefonu bo dzowoniła jej niania, że spadła z dzieckiem ze schodów.
Pierwszy raz wstałam podczas zebrania , powiedziałam, że muszę pilnie wyjść. Nie poczekałam na zgodę tylko wyszłam. Ledwo do jej domu dojechałam tak mi łzy leciały ( byłam wcześniej niż karetka). Na szczęście niania jak się poślizgnęła to wzięła ją na siebie, lecz mimo wszystko malutka uderzyła główką o dwie beleczki balustrady.
Byliśmy na pogotowiu, następnie wysłali nas do rzeszowa ( dobrze, że mam wujka lekarza, bo wszystko załatwił, zabronił tomografi bo dziecko za małe, tylko rentgen) i kazał wziąć mała do domu na własne żądanie bo jest tylko potłuczona,a w szpitalu może się jeszcze czymś zarazić bo jest za mała (ma 8 miesięcy). Odpukać na szczęście skończyło się na guzach. 
Iskierka już o tym nie pamięta.
To nie wszystko dzisiaj byłam u ginekologa na badaniach kontrolnych i co dostałam skierowanie do szpitala. Zrobiła mi się jakaś torbiel, lekarz powiedział, że już dawno takiego okazu nie widział. I znowu do szpitala. Mam dość naprawdę.
Przepraszam, że was tak zamęczam dzisiaj, ale naprawdę jak słyszę słowo zpital to wymiotować mi się chce.






23 grudnia 2011 , Skomentuj

Taki piękny wpis przedtem zrobiłam i niestety mi wcięło.Wiem, że dawno nie pisałam ale niestety po urlopie praca mnie wciągnęła totalnie, tyle zaległości, że tragedia. Na szczęście w tym tygodniu się już trochę odkopałam ale przygotowania do świat same wiecie jak to jest:)
Musze się przyznać, ze jak przyjechałam z urlopu unikałam wagi jak ognia, no ale musiałam się zważyć po przyjeździe ważyłam 73,6 kg(wiem trochę). No ale czego głupia się spodziewałam jak obżerałam się jak ostatnia świnka:P. Na szczęście dzisiaj weszłam na wagę nie jest już tak źle mam 71,3 kg. osiągnęłam to bez diety wróciłam tylko do moich nawyków żywieniowych z przed wyjazdu czyli 5 posiłków w miarę dietetyczne jedzenie.  Mężowi na gwiazdkę wykupiłam naukę pływania. w tym roku ja kupuje prezent rodzicom i tez wykupiłam im naukę pływanie (ostatnio chodzili dosyć często na basen, a tata mówił, że podziwia te osoby które tak pływają, a on tylko jacuzzi).

Jutro już nie dam rady zaglądnąć więc już teraz składam wam życzenia:
Zdrowych, pogodnych pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia.


9 grudnia 2011 , Komentarze (1)

Wycieczka bardzo fajna. chociaż moja wątroba na pewno na tym ucierpiała. Przytyć czuje że przytyłam jeszcze się nie ważyłam jestem dzisiaj w Anglii dopiero jutro wracam do polski.
Będę musiała wstać o 3 w nocy jechać na lotnisko bo lot mam o 6 rano. Wycieczka się udała starałam się dużo chodzić ale niestety jedzenia był dużo i było pyszne co pisać więcej.
A nie tylko jedzenie było bo było jeszcze dużo picia. No ale czego się spodziewałam ja z mężem jego brat z żona, 1 dziewczyna i 4 kawalerów. Bawiłam się super naprawdę tak się śmiałam, że aż zakwasy na brzuchu miałam. Dużo pływania i piłka w wodzie prawie codziennie. Przepraszam, że pisze tak nie chaotycznie ale jeszcze jakaś roztargniona jestem. Dzisiaj jedynie co sprawdziłam to czy mieszczę się w rzeczy zostawione w Anglii, na szczęście zapinam się bez większych problemów. Czuje się strasznie ociężała, jeszcze w poniedziałek mam audyt w niedziele będę musiała pójść do pracy. Miałam straszne wyrzuty sumienia jak pojechałam na wycieczkę, teraz trochę se boje co mnie czeka w pracy. Mimo nakazów szefa nie zabrałam telefonu komórkowego. No cóż wszystko wyjdzie w poniedziałek.:)
Strasznie jakaś roztargniona jestem i przygnębiona tym wszystkim jestem. Postaram się odezwać jutro jak się zważę ile mi przybyło. dietkowo trzymam się od dzisiaj

24 listopada 2011 , Komentarze (3)

Moje drogie w dniu jutrzejszym jadę wreszcie na urlop. Podroż poślubna rok po ślubie:)
Jeszcze w pracy jestem ale ogólnie tak dziwnie się czuje mąż się śmieje że jestem pracoholikiem(on nie lepszy), bo mi tak dziwnie opuszczać prace na 2 tygodnie.
Nigdy tego nie robiłam mimo wszystko i tak biorę firmowego laptopa (wojna straszna z mężem o to była) i tel komórkowy bo szef prosił żebym cały czas w kontakcie byłą. Straszny nawał pracy teraz mamy i ogólnie wyrzuty sumienia mam, że jadę szef sobie zapomniała trochę zły był ale z drugiej strony to chyba dobrze wreszcie odpocznę. Urlop planowałam od lipca :) i termin znałam. Z jednej strony się cieszę a z drugiej tak jakoś dziwnie, że jadę.
No nic wracam za dwa tygodnie mam nadzieję, że nie przytyje



15 listopada 2011 , Komentarze (2)

Niestety jak zobaczyłam tę nieszczęsną 6 to poszłam na imprezę w sobotę  trochę wypiłam, trochę w sumie za dużo i w niedziele zobaczyłam 71 kg.
W dniu wczorajszym miałam 70 kg i dzisiaj tak samo 70 mam karę. kare za grzech pijaństwo.
A tak się cieszyłam, że zobaczyłam wreszcie 6 pierwszy raz od 5 lat. Należy wziąć  odpowiedzialność za swoje czyny muszę męczyć się dalej pewnie gdyby nie sobota to miałabym już 67 kg. Bo o dziwo w sobotę dosyć ze zobaczyłam 6 z przodu to waga wynosiła 67,6 kg:)
Z milszych rzeczy to może napisze tyle, że cały czas w portfelu noszę zdjęcie moje  które robiłam ponad rok temu do paszportu waga 90 coś kg i teraz zrobione przy wadze 70 kg. naprawdę widać ogromną różnicę. Znowu zmiana rozmiaru mam rozmiar 10czyli mogę nosić rozmiar 40. wreszcie nareszcie mam rozmiar 40. Nawet nie wiecie jak się cieszę.
Darowałam sobie wchodzenie na wagę do soboty bo znowu zaczęłam wchodzić rano po przyjściu z pracy i kilka razy wieczorem. nie nerwowo na pewno zobaczę ta 6 może trochę wolniej ale zobaczę.Jak maż zobaczył to moje wcześniejsze zdjęcie to śmiał, że on nawet nie wiedział, że ja taki kochany poczuś byłam, a teraz, że przy nim laska się robię.
Szukam stroju kąpielowego chciałam wziąć bikini ale za bardzo się wstydzę bo mi brzuch dalej odstaje. Za dużo jeszcze fałdek jest. A tak w ogóle to główkuje co zabrać ze sobą na tę wycieczkę.
 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.