Hej Laseczki.
Dzisiaj waga w górę a samopoczucie w dół (myślę, że nadszedł okres stabilizacji ale i tak mnie to dołuje). Ale mówię Wam- wczoraj jak zaliczyłam spadek to latałam na skrzydłach- czułam się pięknie i - odbiło się to na tym, że wszyscy mi mówili, że wyglądam pięknie :D Aż się zdziwiłam. Nawet widziałam, że chłopaki w biurze inaczej patrzą na mnie.
A dzisiaj znowu szara rzeczywistość i 'jednodniowe' włosy i wszystko nie tak.
A wszystko wina tych pierdzielonych knedlików. Poszliśmy na obiad do bufetu no i były jako dodatek do sosu wieprzowego :/ Nie zjadłam dużo- może 2-3 malutkie. Ale czuję się przytkana i wiem na pewno, że to ich wina, bo poza tym było grzecznie.
No prawie grzecznie... bo w pracy świętowaliśmy narodziny kolegi synka i on przywiózł z Moravy wino- duuuuuużooooo wina ;) Trzeba było się napić za zdrowie maluszka- ale spokojnie- tylko jedna mała lampeczka- 120 kcal, które wliczyłam do swojego raportu.
Zrobiłam sobie też swoją 'dietetyczną' granolę. Dietetyczna dlatego, że nie dodałam ani grama cukru, ani żadnego syropu ani oleju. Słodyczy nadaje miód, i suszone owoce.
Dzisiaj na śniadanie zjadłam- mniamniuśnia :)
Nie ćwiczyłam bo nie miałam kiedy. Może dzisiaj po sprzątaniu się uda- oby!
Buziaki na miły dzień. Trzymajcie się.