Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jakiś czas temu przytyłam 7 kg, potem dorzuciłam jeszcze ze 4kg i ta waga cały czas wacha się góra dół, nie chce zejść poniżej 60 kilo - głównie przez tryb pracy, nieregularne jedzenie i mało czasu dla siebie. Czas wrócić do zwykłej figury. Odchudzam się razem z Moim Ukochanym, w tandemie raźniej :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25701
Komentarzy: 156
Założony: 14 maja 2012
Ostatni wpis: 17 marca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
pullinek

kobieta, 42 lat, Warszawa

170 cm, 60.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Moja waga od długiego czasu oscyluje w okolicach 61,5 - 59 kilo. Poniżej magicznego 59 nie mogę zejść. A moja naturalna i wymarzona waga (powrót do niej to 56 - 55 kilo) i chciałabym narescie to osiągnąć!

W czerwcowej "Urodzie" znalazłam fajna dietę z rozpisanymi posiłkami na 7 dni. Można schudnąć 5 kg - to by było idealnie. Zaczęłam od dziś. Dieta ułożona przez Mistrzynię Świata w fitness sylwetkowym - na pewno zna się na rzeczy! Ważne by pić rano i wieczorem herbatę z pokrzywy (pomaga pozbyć się nadmiaru wody z organizmu) i ok. 3 litry wody niegazowanej. Żadnych soków i słodzonych napojów, kawa ograniczona do 2 dziennie (tu mogę nie dać rady :p). Alko unikamy, widomo, jeśli nadarzy się okazja to max. 2 filiżanki wytrawnego wina.

Menu na dziś:

1. Omlet z białek i otrębów owsianych  z szynką i pieczarkami. (z 5 białek jaj i łyżki otrębów - objadłam się jak dzika)

2.Cynamonowy twarożek z jabłkiem (u mnie osobno lekki serek wiejski i jabłko, tak łatwiej mi to zjeść w pracy)

3. Pierś z kurczaka w ziołach z sałatką z pomidorów (czyli pomidory, cebula i jogurt naturalny)

3. Ryba (losos) z warzywami (Proponują brokuły lub kalafiora, ja wybieram zielonego ogórka. Z rybki upiekłam w folii suma nilowego)

Ciekawa jestem jak będzie i jaki będzie wynik końcowy. Startuje z 61.5 kg. Co będzie za tydzień - zobaczymy 8)

24 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Kurka, dopadł mnie taki zastój, że szok! Zawsze jak waga zbliża się do "piątki z przodu" robi się lipa. I Stoi. STOIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!!!!!!!!!!!!!!!

Bezczelna.

Fakt, czasem jakiś grzeszek popełnię - np. grzane wino (ale jak tu nie pić skoro taki mróz?). Kubek takiego grzańca - jakie 300kcal - masakra! Można by w to miejsce objeść się czymś dobrym - ale grzaniec pychota.

No generalnie staram się nie przekraczać 1200kcal dziennie. Jak dotąd wsunęłam kanapkę z kurakiem - warta jakieś 300 kcal, sałatkę z Mc'a z grillowanym kurakiem - ma ok. 236 kcal. Czyli nie jest źle jak na 15:00...

Oby nie było wieczornych pokus....

10 stycznia 2014 , Skomentuj

Kupiłam w końcu te baterie do wagi i się zwarzyłam - jest 62,5... hmmm szału bez...

No dobra ale dramatu tez nie ma :) To 7,5 kg do zgubienia do końca kwietnia. Jeśli nie będzie jakiś turbulencji po drodze to z palcem w nosie. 2 kg na miesiąc to i tak żółwie tempo, może uda się szybciej. Byle tylko nie było zatrzymania wagi (anty - motywacja) i akcji pt.: przeprowadzka, natłok pracy, wyjazdy - bo to równa się śmieciowe żarcie. Po drodze święta ale to zaledwie 1 dzień dyspensy i (o ile się uda) wyjazd na urlop. Na szczęście jak jest ciepło dookoła, to nie chce się jeść - tylko alko . Ale jakby coś, będę leciała na każdy aerobic w wodzie z hotelowym animatorem  czyli to, czego nigdy zawsze unikałam, bo nie znoszę jak dorośli ludzie organizują dziecinne zabawy innym dorosłym...

Dziś Kot gotuje, ma być niespodzianka, oczywiście dietetyczna. No bardzo jestem ciekawa, bo pogoda jest strasznie podła i wiem, że nie będzie miał ochoty iść piechotą po zakupy (a chwilowo mamy 1 samochód, który zabrałam ). W sklepie pod domem wybór nijaki.... mam nadzieję, że nie będzie to szpinak, bo ten lubie tylko jak sama zrobię, a lodówka niestety szpinakiem wypchana...

Jak jutro napiszę, znaczy, że przeżyłam  oczywiście żartuję, bo Kot nawet sobie w kuchni radzi...

Jak na razie dziś zjedzone:

3 kromki Wasa z błonnikiem - 60 kcal

+ lekko Almette - 60 kcal

+ 20g łososia wędzonego - 32 kcal

+ pół jajka - 40 kcal

+ gruszka - 80kcal

+ 4 suszone śliwki - 100kcal

+ 2 paluszki surimi - 80 kcal

.... serio? tylko 412 kcal do 16:30????? a jakoś z głodu nie umieram... oczywiście nie liczę kawy z mlekiem (0,5%), bo na ilościami picia kawy nie panuję i słodze słodzikiem.

Ciekawe ile obiado-kolacja niespodzianka. No ale przy tej ilości do teraz nawet można poszaleć...

8 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Właśnie obejrzałam film dokumentalny:

http://www.telemagazyn.pl/program-tv/1000014770127,schudnij_ameryko,id,t.html

Robi wrażenie, szczególnie te biedne otyłe dzieciaki, od dziecka karmione fast foodem. Niestety u nas na ulicy coraz więcej takich klusek. Gdy ja była nastolatką, większość z nas była mega szczupła, choć Mc Donaldy już były (sama pamiętam otwarcie 1go w Polsce, w Warszawie, gdzieś około 1991r. i pierwszego Big Maca w życiu). Teraz nastolatki - co trzecia tłuszczyk się wylewa z jeansów (prawdę mówiąc ubiór jaki do tego dobierają woła o pomstę do nieba), młodsze dzieci jeszcze gorzej. U mojej córy w 4 klasie, jest z 5 otyłych dzieciaków, na 25 dzieci.... Mało optymistyczna statystyka. Gdy ja chodziłam do podstawówki, w roczniku, na 5 klas, było 1-2 otyłe dziecko. To jakiś koszmar!

Polecam program - daje motywację by nie być jak Amerykanie  ani nawet nak Brytyjczycy czy Niemcy. Hehhheee, sam się nasuwa teledysk do piosenki "My Słowianie" .

Z mojej diety - wczoraj około 1100 kcal - dziś około 1200 kcal. Miło budzić się z płaskim brzuszkiem nie napompowanym gazowanymi napojami i kłaść się spać z wystarczająco płaskim

Uważaj! Nie bądź jak Amerykański ideał piękna:

Bądź jak Słowiański ideał piękna:

5 stycznia 2014 , Skomentuj

Jestem!

Wróciłam!

Moja aktualna waga, hmmm ciężko powiedzieć, bo baterie w wadze siadły... ale coś przybrało, pewnie jest 62 - 63kg. Jak się zwarze to dam znać.

Tłumaczyć się nie ma co ale był to okres śmieciowego żarcia: Przeprowadzka, Otwarcie własnego biznesu, Remont. Dopiero teraz, po 3 mcach wychodzimy na prostą i mieszkamy w miarę jak ludzie. No i jest gdzie gotować - bo ostatnio żyliśmy w syfie. pyle i na kartonach.

Oczywiście znów odchudzamy się we dwoje - z Kotkiem.

Motywacje są 3:

- po pierwsze około 1go marca planujemy wyjazd gdzieś w ciepłe rejony świata

- po drugie 26 kwietnia jest ślub Kotka siostry, jedynej i rodzonej, wiec musi być szyk, błysk i musze się zmieścić w kieckę Simple, rozm. 34, którą szczerze kocham, a dawno już nie wchodzę :)

- po trzecie, jeśli do tego wesela będę ważyła 56 - 55 kg, to Kotek, kupi mi nowa kieckę Simple :D

Więc dziś zjadłam jakieś 1200 kcal, było by bliżej 1000 ale chwycił mnie głód nocny i dobiłam się puree ziemniaczanym zalewanym do kubka - grzeszek!

Następnym razem opowiem o moim biznesie! No na razie idzie nie najgorzej! 

3mać kciuki!

 

7 października 2013 , Komentarze (2)

Wraz z poniedziałkiem zaczynamy tydzień ZUP. Akurat sporo wolnego więc będzie czas na gotowanie.

Dziś w menu:

pieczarkowa (była na śniadanie)

kapuśniak (do końca dnia)

Piekę tez ciasto fasolowe, porcja 80 kcal więc będzie ok.

Moje fasolowe wygląda po upieczeniu tak. A smakuje bosko!

[edit]

Kapuśniak wyszedł jak ta lala. Gęsty, aromatyczny i kwaskowy - tak jak lubię. Jedna porcja tej zupy to ok. 100 kcal (250 ml) także jest dietetyczna. No i jak na pewno wiecie kiszona kapusta jest super na odchudzanie. Oczywiście zero zasmażki, jedyny tłuszcz pochodzi z boczku (kupiłam jak najchudszy) więc na zupie nie ma nawet oczka tłuszczu.

Ciasto fasolowe też już w piekarniku, wieczorem będzie idealne do herbatki.

3 października 2013 , Komentarze (2)

No dobra, trochę poleciałam. Nie napiszę ile ważę i nie zmienię paska wagi, jak wrócę do tej która tam widnieje to dam znaka. Pojadłam trochę i stres zajadałam również. Na szczęście nie jest tak źle, tragedii nie ma. Mogło być gorzej.

Ale ciiiiiiiiichooooo. Moja waga, na razie moja słodka tajemnica  To tyle ze słodyczy, nie....

Cos dla uśmiechu:

Kotek jutro wraca, czas jakąś fajną sałatkę wykombinować.

Zaraz lecę do Gina, bo jakieś ostatnio problemy mam. Czas coś z tym zrobić, mam nadzieję, ze nic poważnego.

C U Girls, jutro coś więcej skrobnę.

1 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Smutno Mi...

Mój Kotek pojechał dziś rano z kolegami nad morze, na tak zwany "męski wyjazd". A mi głupiej smutno samej w domu i już się martwię jak ja przeżyję sama ten weekend  Stara baba ze mnie, a zachowuję się jak dziecko.... A tak mi przykro, że nie wiem... Bo mogliśmy zamiast tego jechać razem. Bo już im zazdroszczę pogody. Bo chciałabym znów popluskać się w morzu. Bo jestem pozytywnie uzależniona od mojego faceta i jego dotyku... Bo nienawidzę spać sama.

Na pocieszenie chociaż waga pokazał 58,2 kg i to jest super! Ostatnio dieta jest albo jej nie ma, robimy sobie małe dyspensy. Ważne, że waga spada, fakt nieco wolniej. Natomiast chyba odkryłam złoty żywieniowy środek jak nie dopuścić do efektu jojo i tą wagę utrzymać jak najdłużej.

W sumie do celu zostało ok. 3 kg. Efekty są widoczne gołym okiem, wczoraj znajoma na mój widok zakrzyczała: o kurcze jak ty schudłaś! Nie ma nic przyjemniejszego i nie ma lepszego podsumowania!

Najgorsze, ze weekend mam mieć dość leniwy, mało pracy, a szkoda, bo bym nie miała czasu myśleć o Kocie z kolegami nad morzem.

Buuuuuuu  cholerni faceci, cholerne męskie wyjazdy! No dobra, i tak wiem, ze jakoś mi to wynagrodzi!

13 lipca 2013 , Komentarze (3)

Hejka,

Byłam kilka dni z nad morzem. Pogodę trafiliśmy świetną, właściwie przedwczoraj, w dniu wyjazdu się zepsuła ale dopóki my jeszcze tam byliśmy, nie można było narzekać. Niezły fart jak na polskie morze.

Troszkę folgowaliśmy z jedzeniem. Oczywiście założenie miało być - żadnych wyskoków i pifffka ale plaża bez piwa? Eeeeeeee.....

Do największych grzeszków moich należał placek po węgiersku i spaghetti bolognese, no i te browarki, dlatego po powrocie do domu ciekawa byłam co pokaże waga... A tam 59,6 kg, czyli na prawdę nic nic nic.....

Fakt, że poza tym jedliśmy mnóstwo ryb w każdej postaci i zieleninki, grillowany drób i warzywa. No i sporo ruchu. Wypoczynek krótki ale intensywny....

Hehhheee: moje ulubione miejsce na polskim wybrzeżu:

Z resztą fajny ośrodek z dokładnie takim widokiem z klifu... bajeczka. A kolacja we dwoje na klifie, ze świeczkami i lampionami...

Prawda jest taka, ze marzę o dłuższym urlopie. Po szalonym zeszłym roku nie miałam go wcale, za dużo burzy w szklance wody... Szykujemy się na listopad, może grudzień. Palny są ambitne:

Con Dao

albo Mui Ne

Do tej pory na pewno będzie bikini forma 55 kg

2 lipca 2013 , Komentarze (3)

No i wróciłam.

Wesele.... kiepściusieńkie ale nie mówcie Mojemu Lubemu, bo to w jego rodzinie, nota bene bardzo sympatyczni ludzie. Szału tanecznego nie było, troszkę sztywno przy Jego rodzicach, no nie byłam do końca sobą, bo zazwyczaj bardziej szleję... Więc obyło się bez śpiewów i tańców na stołach.... a i tak już bywało  No ale dobra, traktuję to jako obowiązek, więc ok.

Co do jedzenia - nastawiałam się na dyspensę spożywczą i odpoczynek 2-dniowy od diety. I jak ja się zawiodłam... Jedzenie było, lekko mówiąc kiepskie, więc jakoś strasznie się nie obżarłam, większość kalorii pochodziła z wódki. Na razie się nie ważę bo mam @ i nie będzie to miarodajne... Od wczoraj, w każdym razie, powrót do diety...

Śniadanie zjedliśmy wczoraj o 17ej bo nie mogliśmy wygrzebać się z łóżka... Masakra... Śniadaniem były papryki nadziewane tuńczykiem ze śmietaną 10%, oliwkami i cebulką, a potem już same owoce. Zaraz uciekam do pracy, więc spakuję grillowane bakłażany, cukinię i paprykę pod tatziki z jogurtu 0% i do roboty... Pracowite dni przede mną ale potem 4 dni nad morzem...

Najważniejsze, że mniej będę mewy straszyć figurą  na plaży... 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.