Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

muzyka, gra na pianinie, podróżowanie. moja motywacja - zbliżające się wielkimi krokami własne wesele. wesele już za mną. okazało się, że motywacją do schudnięcia będzie następny krok w związku czyli dziecko. no i okazało się skąd wzięły się w ogóle problemy z wagą... wredny PCOS

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3879
Komentarzy: 18
Założony: 5 września 2012
Ostatni wpis: 3 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Katie1987

kobieta, 37 lat, Warszawa

163 cm, 90.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: powrót do wagi sprzed ciąży

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 października 2013 , Skomentuj

Mój Mąż uwielbia gotować. Ostatnio zaserwował mi takie oto danie, którego dokładnej receptury niestety nie chciał mi zdradzić. Jedyne, czego się dowiedziałam to że do przyrządzenia tego obiadu niezbędna była wizyta w sklepie z produktami sprowadzanymi z zagranicy (chwała za warszawską Arkadię i znajdujący się w niej sklep Kuchnie Świata, ponieważ tylko tam udało się znaleźć japońskie wino mirin). Składnik ten sprawił, że całe danie miało słodki smak, ale drobne szaleństwo żywieniowe raz na jakiś czas jest, wydaje mi się, jak najbardziej wskazane.

Na więcej zapraszam na: https://840805.siukjm.asia/

16 października 2013 , Skomentuj

Największą bolączką diety cukrzycowej, na której jestem już miesiąc, jest zakaz jedzenia słodyczy i wszelkiego rodzaju przegryzaków typu chipsy czy nachosy. Niby do słodkości mnie nie ciągnęło - bynajmniej tak myślałam, niemniej po miesiącu odwyku od wszelkiego rodzaju czekolad itp. zwykły sezamek jest dla mnie czymś, za czym wodzę tęsknym wzrokiem, nie wspominając już o, cieknącej na widok różnych ciast, ślince...


Jak na razie czekolady o wyższej zawartości kakao - 90% omijam szerokim łukiem. Nawet mimo ogromnej tęsknoty za słodkościami nie mogłam zjeść więcej niż kostkę tej czekolady. Chyba na chwilę obecną jeszcze nie dojrzałam do specyficznego smaku owej czekolady. Także tym większa chwała za wyrób, którym się teraz zajadam.


Jaki wyrób? Po więcej zapraszam na https://840805.siukjm.asia/



11 października 2013 , Skomentuj

Po dłuższej nieobecności na blogu, spowodowanej urlopem, czas na jakiś post. Z racji tego, że mamy jesień i okres zbiorów te kilka dni wolnego, które teraz miałam nie zostało zmarnowanych. Wolne wypełnione zostało bowiem grzybobraniami tudzież innymi owoco- lub warzywozbiorami. Efekt jest taki, że półki uginają się pod ciężarem nowych przetworów, a jeszcze większa ilość owoców i warzyw dopiero czeka na przetworzenie.


A jeśli zbiory były udane to oczywiście nie mogło zabraknąć obiadów z tego, co się nazbierało :) W dniu dzisiejszym zatem na stole znalazł się kurczak z podsmażanymi na złoto plastrami cukinii oraz podduszonymi grzybami - w tym przypadku Cortinarius caperatus zwanymi w moich stronach po prostu "niemkami".


Po zdjęcia i większą ilość informacji zapraszam na bloga: https://840805.siukjm.asia/

3 października 2013 , Komentarze (2)

W ramach stosowanej diety przyszedł czas na produkty sezonowe - w tym przypadku grzyby. Wprawdzie całą wyprawę po te składniki można skomentować słowem wstyd, ale obiad ze zdobyczy ugotować się dało, a i samopoczucie jest o wiele lepsze po kilku godzinach spędzonych na (w końcu) świeżym powietrzu.


Co zatem na obiad w dzisiejszym menu?

Cielęcina duszona z grzybami leśnymi z podsmażaną cukinią i brązowym ryżem

Nazwa może i długa, ale wcale nie skomplikowana. Jedyny wysiłek to zdobyć świeże grzyby :) Bo potem to jest już z górki - podsmażyć cielęcinę, potem poddusić razem z grzybami. Pokrojoną w talarki cukinię lekko osolić i podsmażyć, aż się zarumieni no i na samym końcu ugotować ryż - w moim przypadku brązowy, bo ma niższy wskaźnik IG. Skomplikowane? Wcale :) A za to jakie pyszne :)


https://840805.siukjm.asia/

26 września 2013 , Skomentuj

Dowiedziałam się w końcu skąd wzięły się moje problemy. I to nie tylko te związane z wagą. Winowajcą jest PCOS... 

Od trzech tygodni jestem na zaleconej mi przez gina i dietetyka diecie cukrzycowej. Efekty widać. Waga spadła o prawie 3 kg, także dużo w porównaniu do wcześniejszych bezowocnych prób. Teraz jest to dla mnie tym bardziej sukces, gdyż chcemy z mężem (tak, tak - już po ślubie) zacząć starać się o upragnione maleństwo. Jedyne na co czekamy to zielone światło od gina, a utrata wagi to na pewno duży krok w tym kierunku.

Dla zainteresowanych - założyłam bloga pod adresem https://840805.siukjm.asia/, który ma być swoistym pamiętnikiem z leczenia. Mam nadzieję, że dzięki niemu będę bardziej systematyczna w działaniach, ale i prędzej zauważę efekty prób. No i mam nadzieję, że może w jakimś stopniu pomoże tym, którzy są w podobnym położeniu jak ja :)

25 września 2012 , Komentarze (1)

Z racji tego, że sama zmiana odżywiania nie wystarczy do zrzucenia zbędnych kilogramów (w sumie to może i starczy, ale nie poprawi sylwetki, a o to też mi chodzi) podjęłam decyzję o rozpoczęciu ćwiczeń. Tryb pracy mam niezbyt regularny, więc z góry odpadają wszelkiego typu siłownie i centra fitness. Basen także ze względu na mój chorobliwy lęk przed wodą. Pozostało mi chyba jedno z najprostszych i najtańszych rozwiązań - bieganie. 

Wycieczka do sklepu sportowego po obuwie do biegania już za mną. Odzież także zakupiona.

No i w sumie nie pozostało mi nic innego jak wyjść na dwór i biegać... Pierwszy dzień biegania wypadł w środę w ubiegłym tygodniu i wtedy odkryłam że ten sport wcale nie jest taki prosty na jaki wygląda - przebiec kilka minut bez przystawania jest naprawdę ciężko. No i że mojej kondycji daleko do doskonałości... Chociaż w sumie tego ostatniego byłam świadoma. 

W każdym razie do biegania jak na razie się nie zraziłam. Za mną jest już kilka kilkunastominutowych sesji biegowych. Na chwilę obecną staram się biegać średnio co drugi dzień. I mogę powiedzieć, że postępy są już widoczne, bo mogę przebiec znacznie dłuższy dystans - chociaż lepiej powiedzieć, że mogę biec znacznie dłużej niż na początku  :) Jak z wagą? Nie wiem, bo się nie ważyłam. Zdaję sobie sprawę z tego, że może być nieco niższa, ale to głównie ze względu na ubytek płynów, więc odczekam jakiś czas zanim znów stanę i spojrzę na wagową wskazówkę :)

16 września 2012 , Skomentuj

Jak na razie nie jest różowo. Wprawdzie zawartość lodówki zmieniła się całkowicie - wypełnia ją teraz m.in. dużo jogurtów i mleko. Poranne słodkie płatki odstawione zostały na korzyść musli. Obiady w zasadzie nie zmieniły się zbytnio - określić je można jednym słowem - domowe. Najważniejsza zmiana - dużo płynów, a dokładniej zwykłej wody. Wcześniej pita w raczej niewielkich ilościach - teraz ok. 1-1,5 l dziennie. 

A waga jak na razie stoi nieubłaganie w miejscu...

5 września 2012 , Komentarze (1)

Ostatnio wskazówka łazienkowej wagi poszybowała baaardzo daleko. I może przymknęłabym na to oko, gdyby nie fakt, że za niecały rok mam grać pierwsze skrzypce na weselu :/ Pierwsza myśl jaka przyszła mi zatem do głowy to "czas wziąć się za siebie" no i zrzucić trochę ciałka. 11 miesięcy to dużo czasu, mam więc nadzieję, że cel, jakim jest osiągnięcie wagi 59 kg wcale nie jest nierealny :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.