- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (6)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 3908 |
Komentarzy: | 18 |
Założony: | 5 września 2012 |
Ostatni wpis: | 3 marca 2014 |
kobieta, 37 lat, Warszawa
163 cm, 90.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Czytaj na: http://z-wyrzeczeniami.blogspot.com/
Witajcie!
Dzisiaj wybrałam się na zakupy. Z racji tego, że w pobliskim Carrefourze panowała promocja typu "Kup jeden, weź drugi za grosz", stwierdziłam, że ów sklep będzie odpowiednim miejscem na zrobienie weekendowych zakupów. Czasu zbyt wiele nie miałam, ale lawirując pomiędzy kolejnymi półkami w poszukiwaniu potrzebnych mi produktów zauważyłam, że dział z przyprawami oznaczony jest nalepkami wspomnianej wyżej promocji (dokładniej rzecz biorąc chodzi o przyprawy Kamis). Błyskawicznie podjęłam w związku z tym decyzję o uzupełnieniu domowego zapasu przypraw. Do koszyka powędrowała zatem spora ilość Kamisowych paczuszek (oczywiście z racji panującej promocji każda przyprawa w dwóch egzemplarzach).
Złapałam jeszcze kilka rzeczy potrzebnych na obiad i ustawiłam się w kolejce do kasy z myślą, że po raz pierwszy na zakupy w Carrefourze nie wydam majątku (tak się składa, że sklep ten jest chyba najdroższym marketem, w jakim kiedykolwiek robiłam zakupy - standardowy koszyk zakupów potrafi czasem kosztować o ponad 150 zł więcej niż taki sam zestaw zakupów zrobionych w Realu!). W kasie okazało się jednak, że wcale nie jest tak różowo, jak się mi początkowo wydawało. Za zakupy znów zapłaciłam absurdalną ilość pieniędzy. Ale co tym razem było nie tak? Przecież była promocja i w związku z tym powinno wyjść taniej, bo drugi produkt za grosz... A tymczasem na moim paragonie nie zgadza się nic. Niby drugi produkt za grosz, a tu w zasadzie nic nie kosztuje tego obiecanego grosza.
Pomyślałam sobie - pewnie błąd kasjerki, pewnie coś źle naliczyła. Pewna swego powędrowałam zatem z tą sprawą do carrefourowego Punktu Obsługi Klienta. A tam co? Olbrzymie oburzenie, że zawracam głowę, pobieżne wyjaśnienie bez spoglądania na paragon, że wszystko jest w porządku bo to tylko JEDNA rzecz na paragon może być wzięta za grosz i że panie ciągle o tym informują. Uprzejmie poinformowałam panią, że w trakcie moich kilkuminutowych zakupów żaden komunikat tego rodzaju nie został nadany, że sklep wprowadził mnie jako klienta w błąd i w związku z tym chciałabym zwrócić część zakupionych w ramach pseudo-promocji produktów. W tym momencie oburzenie siedzących za ladą pań stało się jeszcze większe. No bo zwrotów to one nie będą przyjmowały.
Z racji tego, że i tak już przekroczyłam czas, jaki miałam przeznaczony na zakupy i że wcale nie uśmiechało mi się bieganie po kierownikach sklepu, zostałam z niezbyt potrzebnymi przyprawami (produkty te kupiłabym, ale w innym terminie i na pewno w innym sklepie po dużo niższych cenach jednostkowych) i popsutym humorem. A sklep zarobił na mnie w ten jakże nieuczciwy sposób prawie 20 zł.
Dlatego przestrzegam: STRZEŻCIE SIĘ CARREFOURA I ICHNIEJSZEJ PSEUDO-PROMOCJI!
USG, zły humor i łosoś ku pokrzepieniu serc
Dobrowolnie zrzekam się władzy w kuchni
http://z-wyrzeczeniami.blogspot.com/
Witajcie!
Nadwyżka wagowa związana ze Świętami pojawiła się szybko, jednak równie szybko udało mi się jej pozbyć. W dniu dzisiejszym wskazówki mojej wagi znów pokazały liczbę, którą wskazywały jakieś 3 tygodnie temu. W tym momencie do głowy nasunęła mi się jedna myśl - czapki z głów dla autorów diety, którą teraz stosuję. Jeszcze nigdy żadna dieta nie pomagała mi tak błyskawicznie jak jedzenie według tabel z indeksem glikemicznym.
http://z-wyrzeczeniami.blogspot.com/
Były życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia, a więc nie może dzisiaj zabraknąć życzeń z okazji nadchodzącego coraz większymi krokami Nowego Roku. Dzisiejszy wieczór jest ostatnim dniem mojej dyspensy żywieniowej, także życzę sobie oraz Wam wszystkim zwracającym uwagę na styl odżywiania, abyśmy po żywieniowych szaleństwach tej sylwestrowej nocy (oraz wcześniejszych - tych Świątecznych) w Nowym Roku mogli z łatwością pożegnać zbędne kilogramy. Życzę także (oczywiście sobie też) motywacji (która do tej pory wiecznie się przede mną chowała) w kolejnych godzinach uciążliwych ćwiczeń. No i przede wszystkim życzę wszystkim tym, którzy starają się o maleńkie istotki (oczywiście tutaj nie może zabraknąć mnie) wytrwałości i wielu (wiążącym się z realizacją tego celu) przyjemności w dążeniu do upragnionego dnia, w którym będziemy sobie mogły drogie Panie: "Jestem w ciąży!".
Szczęśliwego Nowego Roku!