Oj długi by ten wczorajszy dzień. Wstałam o 6 by się ze wszystkim na czas wyrobić. O 8 ruszyliśmy i dojechaliśmy pięknie przed czasem (Mąż cisnął na gaz!). Nie dość, że mieliśmy świetne miejsce parkingowe, to i w kościele mieliśmy miejsce siedzące! Potem do restauracji! Była bardzo gustowna i piękna. Jeśli chodzi o jedzenie to myślę, że nie było tak źle! Zjadłam: -kubek rosołu (wywar z marchewką), -2 lub3 łyżki ryżu, -gotowana pierś z kurczaka, -kotlet (nie wiem jaki, ale podchodził pod mielony), -zraz drobiowy z ogórkiem, -2 malutkie bułeczki, -2 kawy zabielone - surówki (4 różne rodzaje spróbowałam), - łyżka sałatki jarzynowej, -kiść winogron, -dużo wody z cytryną... Proponowanych :tortu, ciast wszelakich, małych pizzuni, lodów, lizaków, ziemniaków, frytek, słodkich napojów i tego typu frykasów NIE RUSZYŁAM WCALE!!! Jestem z tego powodu bardzo dumna. Rano zjadłam tylko moje śniadanie, potem to co tu napisałam, a na koniec pojechaliśmy do Babci na chwilę i zjadłam małą miseczkę galarciku z piersią kurczaka, jeden chrupki chlebek i spróbowałam zaledwie pasztetu ze śliwką. Ogólnie było bardzo przyjemnie i sympatycznie. Miło się tak wyrwać z domu na cały dzień. .... Ale najmilsze było to, że mój ukochany Kuzyn powiedział, że widać, że schudłam i to bardzo!!! Widział mnie ostatni raz dokładnie w dniu w którym zaczynałam odchudzanie. Tak mi poprawił wówczas humor, że hej! Sam jest przy kości i wie jak trudno pozbyć się zbędnego balastu. Nie obyło się bez przykrych incydentów: A. włożyła rączkę między drzwi wyjściowe i mogłoby się skończyć tragicznie, gdyby nie jeden pan, który wszystko widział i przyszedł Jej z pomocą. Ślad na rączce był bardzo mocny i A. równie mocno płakała! Jednak wszystkie paluszki zginała od razu normalnie a i ręka nie spuchła, więc można powiedzieć, że teraz jest już ok. Po śladzie nie pozostał żaden ślad:) ... A na koniec już w domu A. zwymiotowała - myślę, że wytrzęsiona przez auto nie wytrzymała:( Bidulka moja:*
A dziś od rana miałam takiego lenia, że szok! Potem zabrałam Dziewczynki i pojechałyśmy do banku potem do urzędu, do sklepu i na plac zabaw - długo nam zeszło, ale w końcu nic nas nie goniło! Gorzej, że zachowałam przez to godzin ani ilości jedzenia - na pewno nie przekroczyłam założonych limitów... No i jeszcze ćwiczenia przede mną, chociaż nie wiem czy coś mi z tego dzisiaj wyjdzie - patrz początek akapitu!
Buziawka:*
PS Dziękuję za wczorajsze komentarze - wiem, że nikt tak jak Wy mnie nie zrozumie!!!