Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Sceptyczna i racjonalna blondynka bez grama pewności siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24880
Komentarzy: 962
Założony: 2 lipca 2014
Ostatni wpis: 21 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Vivien.J

kobieta, 28 lat, Wrocław

173 cm, 60.30 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 września 2014 , Komentarze (11)

Tak, dokładnie tak się czuję... 

Dawno mnie tu nie było z powodu wielu obowiązków i braku dostępu do internetu. I ta moje nieobecność dała się we znaki. O co dokładnie chodzi? Ano o to, że porzuciłam dietę i bezpośrednio aktywność fizyczną. Przez tydzień bywało tak, że nie jadłam pewnego dnia prawie nic, a następnego - co popadnie. Czasem wpadło trochę słodkiego, czasem węglowodany z białkiem. Aktywność miałam taką, że wiele spacerowałam, wręcz szybko maszerowałam. Musiałam pobiegać trochę po Wrocławiu, by pozałatwiać milion różnych spraw. Do tego przyszła @, więc czułam się ociężała i oczywiście podjadałam. Dzisiaj już miałam się wziąć w garść, więc poćwiczyłam 30 minut, tak na dobry początek, zjadłam wzorowe śniadanie, ale na tym się skończyło... Wpadłam podczas gotowania obiadu i robienia dżemu - ciągle musiałam próbować, czy jest już smaczne, a następnie zagryzać, by zneutralizować smaki. Więc tak dociągnęłam aż do teraz i jestem objedzona po brzegi. Na dzisiaj już koniec, mam nadzieję ;) Tj. przegryzę coś pod wieczór, ale będzie to coś lekkiego :)

Mało też piłam wody przez ten tydzień... Eh, nic dobrego. A przyznam, że gdy zaczęłam, to odczuwałam taki sprzeciw. Że ja nie chcę! Że jadam inaczej! Ale sytuacja mnie często zmuszała i po prostu MUSIAŁAM. No a potem już z górki...

Nie chcę czuć się taka napchana, nie mam wtedy w ogóle ochoty do funkcjonowania i generalnego życia... Więc zbieram tyłek i do dzieła! Bo efekty już były, zanim porzuciłam mój zdrowy trans ;) Stopniowo porzuciłam też masaże i peelingi, ale dzisiaj ogłaszam powrót i wrócę do bańki chińskiej :)

Co miłego się wydarzyło przez ten czas? Między innymi to, że zdałam na prawo jazdy :) Za pierwszym razem! I nadal nie mogę w to uwierzyć... Chciałoby się skakać i biegnąć aż do nieba, ale to moje dzisiejsze obżarstwo póki co mi na to nie pozwala. Może pod wieczór coś jeszcze porobię ;)

Jestem też pełna obaw. Niedługo studia... Wczoraj dostałam maile dotyczące przydzielenia mnie automatycznie na wykłady i ćwiczenia na 1. semestr. Wszystko, co otrzymuje, to maile i komunikaty na stronach internetowych! A ja tego tak bardzo nie lubię... Ciężko mi jakoś poruszać się w internecie. Wolę pójść, popytać, podpisać, a nie akceptować, odczytywać i wyświetlać. Jestem starej daty.

Kolejną moją obawą jest to, że mama wraca do domu. Nie wszystko jest skończone i porobione, więc nie wiem, jak będzie tu funkcjonować... A odkąd jest chora, zrobiła się bardzo drażliwa, nerwowa i uszczypliwa. Dla mnie nawet mało życzliwa... Nie powinnam tak myśleć, ale czasem uważam, że to dobrze, że się wyprowadzę. Egoistycznie zapewne, prawda? Cóż... czasem mam takie dni.

Przepraszam Was najmocniej, ale pewnie nie nadrobię swoich zaległości w Waszych pamiętnikach... Ale od dzisiaj, ewentualnie jutra, postaram się być już na bieżąco. Obiecuję! :)

9 września 2014 , Komentarze (10)

Wstałam dziś wcześniej, by poćwiczyć. I jak? Ano siedzę z Waszymi pamiętnikami, a tyłka ruszyć mi się nie chce ;) Motywujące są efekty, ale dzisiaj mam perfidnego lenia. Ostatnio coraz częściej taki len się wkrada... Może to wina niewyspania? Machnę zaraz chociaż Mel b na pośladki i przede wszystkim a6w - dziś 4. dzień.

Pomimo mojego lenistwa regularnie się masuję, robię peelingi, nie wymiękam! Zrezygnowałam na jakiś czas z drożdży i octu jabłkowego. Podejrzewam, że któryś z tych produktów mógł zaszkodzić mojemu organizmowi. Jak się domyślacie, na morfologię w końcu nie poszłam. Dlaczego ?No bo mi się nie chciało... :D Wstawać wcześniej, iść tam wygłodzona, bez treningu...

Dieta jest. Wciskam więcej białka i powiem Wam, że czuję się bardzo najedzona pomimo tego, że moje posiłki nie są duże. Dzisiaj będę musiała jakoś zmniejszyć porcje, albo zrezygnować trochę z białka, bo czuję się zbyt syta.

Miałam dodać jakiś tekst na temat krzemionki, o której wspomniałam w ostatnim wpisie ;)

Więc jak wiecie, krzemionka to nic innego, o czym zakuwało się na chemii ;) Zwykły tlenek krzemu - SiO2. Jak pamiętacie (albo i nie?) jest to zazwyczaj biała, stała substancja. W kosmetyce ma szerokie zastosowanie. Jest przydatna w procesie mineralizacji kości, regeneracji paznokci, włosów, dotlenia skórę i ją uelastycznia, a przede wszystkim przyspiesza gojenie się skaleczeń i ran. Pomaga również w walce z próchnicą, czy parodontozą. Na rynku jest wiele dostępnych produktów, które zawierałyby krzem. Od żeli, przez peelingi, maseczki, kremy, aż do past do zębów. Wybór zależy od potrzeb ;) Jeśli nie chcemy zażywać preparatów z apteki, warto postawić na naturalne źródła krzemionki, a jest ich wiele: herbatka ze skrzypu polnego i pokrzywy (z czego skrzyp zawiera więcej krzemu), ziarna zbóż, ryż, owoce (truskawki, rabarbar, gruszki, jabłka, winogrona, agrest - tylko ze skórką!), warzywa (botwinka, cebula, kalafior, kapusta, ogórek, pasternak, por, sałata, szparagi), a także nasiona słonecznika

Znalazłam tez przepis na wykonanie własnej wody krzemionkowej: "pół kilograma suszonego skrzypu pokruszyć, wsypać do emaliowanego garnka, zalać przefiltrowaną wodą, zostawić na noc. Rano pogotować 20 minut, odstawić. Kiedy ustoi się, przecedzić przez niezbyt gęste sitko, wlać do kamiennego wyziębionego garnka. Garnek paruje i nie pozwoli, by woda się nagrzała i w ten sposób pozyskujemy krzemionkę." - fragment z książki zakonnika, ojca Grande (moja mama lubi czytać o ziołolecznictwie i tego typu rzeczach).

Pomocne mogą też być inne ciekawostki o krzemionce, link zamieszczam poniżej ;)

http://www.kosmetyki-mineralne.eu/wypelniacze-krze...

Miłej lektury, mam nadzieję, że troszkę przybliżyłam Wam właściwości krzemionki i chętnie o niej poczytacie w książkach, czy internecie ;)

6 września 2014 , Komentarze (13)

Dzisiaj pozwoliłam sobie na naprawdę wiele. A konkretnie 2 kawałki babki marmurkowej, ot takiej sobie zwykłej ;) zjadłam też więcej chleba, a zazwyczaj ograniczam się do max. 1 kromki dziennie. Ale to nic, był pełnoziarnisty ;)

Generalnie zjadłam dziś dużo, ale na pewno nie tyle, by przekroczyć granicę zdrowego rozsądku. Poza tym, było aktywnie. Sprzątanie, szorowanie, mycie, gotowanie, pieczenie itd... Więc podejrzewam, że większość energii, którą dysponowałam, pochodziła właśnie z tego jedzenia ;)

Rano ćwiczenia były (przysiady, 3x Mel B i od dzisiaj A6W). Jestem ciekawa, jak będzie z tą 6 Weidera, bo efekty podobno są zadowalające, a ja akurat ostatnio cierpię na ciągłe porzucanie filmików z ćwiczeniami :D Zobaczymy, jak będzie u mnie ;) ale na pewno, by coś dostrzec, to muszę jeść w nieco inny sposób niż dzisiaj, o tak :D ale jeden taki dzień w tygodniu nikomu nie zaszkodzi ;)

Był też body wrapping, balsam ujędrniający, masaże... Zaraz jeszcze się wykąpię, by następnie wykonać masaż bańką chińską :) Ostatnio tak mocno się przyssałam do swojego uda, że aż są ślady :O Muszę być delikatniejsza następnym razem, bo moje nogi wyglądają teraz tragicznie! Oprócz śladów po bańce są też siniaki, które nawet nie wiem, gdzie sobie nabiłam :P

Co do tych siniaków, to podejrzewam, że może to wina octu, który piłam? Może mnie osłabił i wywołał jakąś anemię? Przyznam, że nigdy nie miałam problemów z niedokrwistością, ale też i wcześniej nie pijałam octu. Co prawda wypijałam zdrowe minimum, czyli 1 łyżkę octu jabłkowego z 1 szklanką wody, ale nie wiem dokładnie, przez jaki czas. A ta terapia nie powinna trwać długo... Max. chyba przez 1 miesiąc. Zauważyłam też u siebie sińce pod oczami, a siostra dodała, że wyglądam, jakbym ciągle się czymś martwiła. Ok, myślę ciągle o jednym facecie, ale to chyba nie przez niego raczej. Odżywiam się zdrowo, więc wszystko wskazuje na ocet... Dobrze, że już go nie piję ;) pewnie na pozytywne efekty będę musiała czekać z tydzień...

W jednej z książek wyczytałam, że dobrze tez oczyszcza krzemionka. Pił ktoś kiedyś takie roztwory? :) Brzmi ciekawie, ale wystraszyła mnie notka pod spodem, że jest to też dobry preparat na porost włosów :D

4 września 2014 , Komentarze (12)

... I lepszy humor :)

Nie mówię, że jest doskonale, bo wciąż muszę czekać i powinnam być cierpliwa, ale na pewno jest lepiej ;) Kolejny dzień mam coś w rodzaju ADHD, że nie umiem usiedzieć w miejscu. Ciągle mam ochotę coś robić. A gdy dana praca nie jest tym, co lubię, to od razu to rzucam i się nudzę. Dawno tak nie miałam :D Aż już nie mam pomysłu, co tu robić...

Dziś dietetycznie i aktywnie :) Rano była woda z sokiem z cytryny, potem ćwiczenia (zestaw Mel b -pośladki, nogi i brzuch), a następnie, już po śniadaniu oczywiście, spacerek ;) 2 km - przerwa. 3 km - przerwa i 3 km - koniec :) Trochę stopy mnie bolały od niewygodnego obuwia, ale nieważne ;)

Wcieranie balsamu ujędrniającego też było, 2 razy dziennie, jak przystało. Z masażem szorstką rękawicą. Zaraz po kąpieli zrobię też masaż bańką chińską i peeling kawowy, a może jutro body wrapping :)

Podchodzę do tego z ogromnym entuzjazmem, jak nigdy i bardzo jestem z tego powodu zadowolona ;) Generalnie, ostatnio bardziej o siebie dbam. Od ponad tygodnia piję drożdże z mlekiem, wodę z sokiem z cytryny, a przede wszystkim regularnie wykonuję peelingi, masaże i wcieram balsamy nawilżające. I powiem Wam, że efekt jest - delikatna skóra :) Na ładne włosy pewnie będę musiała poczekać, ale i tak nie są złe. Nawet gdy nie piłam drożdży. Ale chcę je wzmocnić na jesień i zimę, tym bardziej że są długie i wiele wymagają.

Ostatnio też gdzieś wyczytałam, że to węglowodany nas tuczą i aby schudnąć, powinno się je ograniczyć do minimum. Stawiać jedynie na białko i warzywa. Ciekawe... Ale ja chyba bym nie umiała tak się przestawić :D

Gdy wróciłam dziś do domu spotkała mnie bardzo miła rzecz, a mianowicie przyszedł zamówiony przez mnie pas do pończoch! Zakochałam się od pierwszego wejrzenia :D Nie mogę się doczekać, kiedy będę miała okazję go założyć ;) Pończochy już są, więc teraz tylko trzeba czekać na okazję...

3 września 2014 , Komentarze (18)

Krótko i na temat, bo padam...

Dzisiaj zupełny chill out. Jedynie 3 km szybkiego marszu i 60 przysiadów. Dieta raczej była, ale czułam głód między posiłkami, więc ratowałam się bakaliami. Jutro już będzie lepiej... I nawet przejdę więcej ;) w sumie... z 8 do 12 km.

Zabiegi anty-cellulitowe są. Dzisiaj odpuściłam jedynie bańkę chińską. Ale balsam ujędrniający był i peeling kawowy też.

Tylko humor słaby... Przygnębiona jestem. Nieciekawa atmosfera w domu, nieciekawa relacja z bliskimi i ważnymi dla mnie osobami. Chociaż to bardziej pod znakiem "?". Zobaczymy, co przyniesie czas... Cierpliwość, to teraz to, czego najbardziej mi potrzeba

1 września 2014 , Komentarze (24)

Dziękuję Wam za liczne komentarze i rady, które przeczytałam pod ostatnim wpisem. Wiele mi pomogły, bo z nieco innej perspektywy patrzę teraz na ten problem. Ale przejdźmy do rzeczy...

Może i faktycznie cellulit stał się ostatnio bardziej widoczny, ponieważ częściej też do mojego menu wpadały niezdrowe, słodkie przekąski. Ale od momentu mojego zatrucia sałatką, bacznie obserwuję co jem, a przede wszystkim nie rzucam się na jedzenie, jak to czasami bywało wcześniej. Nie mam ochoty jeść po prostu... Wczoraj nawet na kolację wypiłam tylko szklankę mleka z drożdżami i ... tyle! Wiem, mało, ale jakoś nie chciało mi się jeść.

Podam swoje dzisiejsze menu:

1) ŚNIADANIE: 3 jajka na miękko, jabłko, nektarynka, mały jogurt naturalny (150g)

2) ii ŚNIADANIE:: jogurt Jogobella w wersji Light, z suszoną śliwką oraz 3 ciastka BelVita

3) OBIAD: ryż brązowy z pomidorami, cebulą  i przyprawami; kapusta duszona z warzywami, jabłko

4) KOLACJA: jeszcze nie wiem, ale na pewno szklanka mleka z drożdżami

+ 2 L wody (mam czas do 21, póki co został 1 litr), szklanka herbaty owocowej, szklanka wody z octem jabłkowym na czczo.

Z tymi ciastkami to było tak, że siostra kupiła i dała mi jedną paczuszkę (4 ciastka). Z tego co wyczytałam, to każdy zawiera 55 kcal, gdzie są to raczej zdrowe kalorie. Zjadłam 2 i powiem Wam, że już miałam dość. Są smaczne, ale nie miałam ochoty po prostu. Na ciastka! :O Zawsze mogłam je jeść i jeść... Do trzeciego właściwie się zmusiłam, by nie być głodną. Tyle.

Rano, tak jak sobie obiecałam były ćwiczenia z Mel b. 5 minut rozgrzewki, 10 minut na pośladki, 10 na nogi i 40 przysiadów z niewielkim obciążeniem (dwie, szklane lampki nocne, może z 2 kg - akurat były pod ręką :D). Po śniadaniu poszłam do miasta, więc był to szybki marsz ok. 3 km. Samo chodzenie po sklepach etc. przyczyniło się do przejścia ok. 5 km. Zaraz jeszcze wykonam body wrapping i gdy ciało będzie rozgrzane, to pójdę pobiegać. Chociaż troszeczkę... Rower już nie wypali chyba :D Cały czas pada mżawka i "napaliłam" się bardziej na bieg.

Po ćwiczeniach wykonałam masaż ud  i pośladków szorstką gąbką, następnie wtarłam serum ujędrniające. Z Avonu, nie Eveline. Specyfik gwarantujący wyszczuplenie 5D :) Ciekawe... Póki co stosuję to co mogę i ćwiczę. Wieczorem wykonam peeling kawowy i jeśli będę miała siłę, to dodam masaż bańką chińską. Chcę też kupić tabletki na cellulit - kiedyś brałam DetoCell i przy prowadzeniu zdrowego trybu życia, z ruchem - widziałam efekty.

Na koniec: Nie czepiajcie się, że dziś mało warzyw w menu, ale gdy tylko wstałam rano, patrzę - pusto. Nawet pomidorów nie było. Nie miałam wyjścia, stąd do jajek dorzuciłam owoce. Dodam, że jestem na diecie rozdzielnej, więc NIE MOGĘ jadać jajecznicy, jaj, czy tam parówek z pieczywem ;) Nie łączę białka z węglowodanami i odwrotnie. Jedynie jadam je z produktami neutralnymi. Ciężko jest się przyzwyczaić na początku i gubiłam się, co jest co, ale z czasem dałam radę ;)

Wreszcie się też zważyłam i jest tak jak czułam. Jest 55 kg, także - zawsze do przodu :D Już nie zależy mi tak bardzo na spadkach. Byle zrzucić ten zbędny tłuszczyk i cellulit... By mieć jędrne, piękne nogi! No i tyłeczek ;)

31 sierpnia 2014 , Komentarze (11)

Ratunku, dziewczyny!

Ze mną jest chyba coś nie tak... Jadam raczej zdrowo, rzadko pozwalam sobie na jakieś małe, słodkie grzeszki, staram się być w ruchu, a tu cellulit nie znika... I wiecie co? To cholerstwo tak mnie męczy i drażni, że już nawet nie chcę zrzucać kilogramów, tylko chcę się pozbyć tego na zawsze! Mam dość tego widoku w lustrze i krępowania się. Zawsze tylko myślę o tym, by zakrywać uda przed światem... Zabawne jest to, że zarys mięśni na nogach jest, ale cellulit też.... Gdy ćwiczę, to mam wrażenie, że skóra faktycznie się napina i ujędrnia. Ale gdy przestaję, to natychmiast efekt niejędrnych nóg powraca :( Nie chcę tak... Jeszcze przed całą moją przygodą z Vitalią i świadomym prowadzeniu zdrowego trybu życia cellulit był na pośladkach i z tyłu na udach. Gdzieś tak do ich połowy. Potem pojawił się też z przodu, nad kolanami. Zaczęłam ćwiczyć - został tylko przy pośladkach. I w końcu zostało tak, że jest na całych udach i pośladkach! :( Ratuuunku, nie chcę tak. Jestem załamana. Ale może skoro moja skóra tak szybko wcześniej reagowała, to istnieje dla mnie ratunek? Polecicie coś? Miała któraś z Was podobny problem?

By zacząć walkę z tym obrzydliwym cellulitem już dzisiaj zaczęłam wykonywać peeling z fusów z kawy (wcześniej robiłam jakoś tak w kratkę, nieregularnie). W planach mam też nacieranie balsamem ujędrniającym z Eveline oraz masaże. Bańką chińską i szorstką gąbką. Mogę też wykonywać body wrapping. Właściwie powrócić do tego. Tylko nie mam pojęcia, jak rozsądnie to rozłożyć... Wrócę też do Mel b na nogi, choć w pierwszych 6 minutach już nieźle się męczę... Postaram się biegać. Chociaż co drugi dzień. Przeraża mnie trochę ten mój plan, bo będzie wymagać ode mnie ogromnej siły, systematyczności i cierpliwości...

Już nawet odpuściłam sobie dzisiejsze oglądanie filmu, by pójść zaraz spać, wcześnie wstać, poćwiczyć i pójść do miasta (ok. 3 km). A czuję w sobie taką melancholię! Cóż... Walka o uda i pośladki musi się zacząć.

O talię i brzuch zadbam potem. Chyba, że przyjdzie mi nagła ochota na ćwiczenia również Mel B na tę partię ciała. Dieta, którą będę trzymać, też pewnie przyczyni się do płaskiego brzucha. Póki co, to ćwiczę pośladki i nogi + może cardio? A może istnieją jakieś skuteczniejsze ćwiczenia? Słyszałam też o zbawiennych przysiadach... 

Pomóżcie proszę, bo od tego rozmyślania już mnie głowa rozbolała :(

28 sierpnia 2014 , Komentarze (13)

Witam wszystkich po dłuższej przerwie :)

Z góry piszę, że ostatnio w ogóle się tu nie logowałam, więc moje zaległości w Waszych pamiętnikach są ogromne. Nawet nie wiem, kiedy to nadrobię, najwyżej będę komentować na bieżąco, od jutra :)

Co u mnie słychać? Cóż, od poniedziałku dieta była, ruchu niewiele, ale już we wtorek poszłam na spacer 3 km, wczoraj też, dzisiaj na ok. 1,5 km z przewagą chodzenia po schodach. We wtorek zjadłam okropną sałatkę w restauracji i chyba się nią zatrułam... Także, gdy wróciłam do domu nawet nie mogłam zasnąć z powodu bólu brzucha (a spałam i tak niewiele). Miałam jadłowstręt, bóle brzucha i żołądka, więc odpuściłam sobie większość zasad dobrego odżywiania i od wczoraj lecę na biszkoptach, herbatkach miętowych, suchych białych bułkach i ... tylko tyle... Zjadam mało, ale po prostu nie mogę niczego przełknąć. Dziś już jest lepiej, ale z powodu żołądka nadal utrzymuję tę dietę. 2 dzień. Myślę, że jutro postaram się jeść trochę bardziej normalnie, może nic mi nie zaszkodzi. Muszę, bo już dzisiaj przed oczami latały mi tzw sreberka. A żołądek, to ja mam wrażliwy, muszę przyznać :/ Już teraz wypiłam sobie mleko 2,0% tłuszczu na pół zmieszane z wodą i drożdżami (trwa moja kuracja), ale coś już mi w brzuchu dziwnie burczy. Wczoraj i przedwczoraj odpuściłam sobie te drożdże... Mam nadzieję, że mimo to włosy się wzmocnią.

Z racji, że lekko mówiąc "zdychałam", to ani nie biegałam, ani nie ćwiczyłam z Mel B. Dzisiaj już wariuję, muszę coś porobić :D Zaraz machnę mięśnie brzucha i pośladki- chociaż tyle na dziś. Jutro, jeśli będzie lepiej i znajdę czas, to pójdę pobiegać ;)

Tak sobie myślę, że skoro mam teraz tą dietę, to może i dobrze. Bo w weekend troszkę sobie pojadłam, więc teraz organizm się oczyści. Nawet tamtego dnia, by zagryźć sałatkę zjadłam jednego batona "Danusia" (ok. 180 kcal) i połowę jednego Twixa. Zmuliło mnie na potęgę! Tak to już jest, jak odstawia się cukier i słodycze :) Jeszcze teraz muszę wkręcić więcej wody, bo gdy choruję na tego typu zatrucia, to nie mam ochoty na nic chłodnego i w tak dużych ilościach.

Motywacja raczej jest, dziękuję za wszystkie Wasze komentarze pod ostatnimi zdjęciami :) Dzięki temu mam nadal ochotę walczyć! Poza tym, nawet pewien Ktoś zauważył efekt i mi o tym powiedział. Dlatego było i jest miło, dziękuję :)

Trzymajcie się wytrwale! :)

25 sierpnia 2014 , Komentarze (21)

Jednak w weekend umilkłam ;) Wszystko za sprawą wielu obowiązków...

Ostatnio pozwoliłam sobie na kawałki ciasta drożdżowego z jagodami i serem :/ źle, źle! Ale nic na to nie poradzę, bo tak mi smakowało, że po prostu po jednym kawałku nie umiałam przestać... Kończyło się na 3. Tragedii nie ma, ale ostatnio niemalże codziennie pozwalałam sobie na tego rodzaju przyjemności. Ale dziś jest poniedziałek, także motywujące jest to, że mogę zacząć lekko ten tydzień od nowa ;) Szkoda marnować wcześniejszego wysiłku, choć pewnie i tak zrobiłam już krok w tył... Ważne, by się tym nie przejmować i iść naprzód z podniesioną głową :)

Przyznam szczerze i bez bicia, że ostatnio nie chce mi się ćwiczyć. Owszem, biegać tak, ale ćwiczyć jak do tej pory ćwiczyłam z Mel b, to już mi się nie chce. Chociaż ćwiczenia na mięśnie brzucha można by wkręcić... Chociaż jakieś lekkie, typu skłony, skrętoskłony, brzuszki. Pewnie efekty nie będą szybkie, ale to tez kwestia diety... Ktoś już przekonał się, czy z dietą i z samym bieganiem można zobaczyć dość szybko jakieś efekty? :) Bardzo chcę wymodelować i ujędrnić nogi :) Zależy mi na tym bardzo, bardzo! Niby nieco się ujędrniły, bo uda są twardsze, ale ja wciąż widzę cellulit :D może i mniejszy, ale jest :( dorzucam też teraz peeling z fusów kawy i muszę zabrać się za masaże. Tylko mi tak bardzo brakuje wytrwałości! Bo szybko się nudzę, gdy nie widzę efektów...

Gdy się zmierzyłam jakoś w piątek albo sobotę, to ujrzałam 1 cm mniej w talii i chyba tyle :D może jeszcze -1 cm z bioder, ale nie jestem pewna, czy miałam ostatnio 90 cm, czy 89. Powinnam zapisywać... Wrzucam tez zdjęcia swoich nóg. Może nie ma jakiejś zmiany, ale podobają mi się moje mięśnie :D Muszę je bardziej dopracować, ale pomalutku powinnam dać radę :D (przepraszam standardowo za jakość). I tez przez tą jakość nie widać tu wszystkich zarysów mięśni...

Manu na dziś:

1) ŚNIADANIE: bardzo obfite. Mały jogurt naturalny z płatkami owsianymi i kukurydzianymi, rodzynkami, otrębami, lnem, cynamonem, wiórkami kokosowymi + 1/3 szkl. kaszy jaglanej z jabłkiem, cynamonem i rodzynkami

2) II ŚNIADANIE: grejfrut, albo kawałki papryki 

3) OBIAD: ziemniaki z koperkiem, kefir i ogórki małosolne

4) KOLACJA: nie mam jeszcze pojęcia, ale coś białkowego, może jajo na miękko z warzywami

+ szklanka wody z octem jabłkowym, szklanka mleka z drożdżami i 2 L wody mineralnej.

Zauważyłam, że spożywam stanowczo za mało warzyw. Ale nie mam jakoś na nie pomysłu. Bardzo źle! Mają mnóstwo błonnika i generalnie są zdrowe... Częściej sięgam po owoce, bo jest po prostu szybciej. Muszę to zmienić...

Chciałam tez zapytać, jak sobie radzicie, gdy pojawia się ochota na słodkie? :D

I jutro mam egzamin z teorii... Boję się! Rozwiązuje te testy i zawsze brakuje mi kilku pkt, by zdać. Obym trafiła na łatwiejsze pytania...

22 sierpnia 2014 , Komentarze (8)

Małymi kroczkami zbliża się jesień :) Tak myślę. Temperatury wieczorami i o poranku są bardzo niskie, że niemal każdego dnia z rana jeszcze bardziej naciągam kołdrę na nos :D I skoro jest już tak jesiennie, to ciągle marznę. Tak, jestem zmarzluchem (mimo wszystko kocham tę porę roku), ale to dobry pretekst by się poruszać :) Tutaj jakaś gimnastyka, tu jogging, tam koszenie trawy, sprzątanie etc.

Wczoraj nie biegałam drugi dzień, bo czekałam na tatę (mieliśmy biec razem) a dłużej mu zeszło w pracy. Gdy już wyjrzałam przez okno było ciemno... Ale dzisiaj to nadrobię ;) Przebiegnę te 4 km, potem porozciągam się i wieczorem obejrzę może jakiś film :) Wreszcie trochę czasu dla siebie! Kurs już zakończyłam, więc nie muszę wstawać po 6. Będę wstawać wcześniej, ale tylko po to, by poćwiczyć. Rano wrócę do Mel b, dorzucę może jeszcze rower, oczywiście bieganie co drugi dzień i powinno być ok :)

Z dietą też jest jak najbardziej w porządku, ale dziś nie miałam obiadu... Zjadłam bułkę pełnoziarnistą zamiast tego i jeszcze dwie małe kromki chleba również pełnoziarnistego. Dość dużo pieczywa, ale na kolację już tylko zjem lekką sałatkę owocową ;) Generalnie staram się mniej jeść chleba i bułek, ale nie unikam tego jak ognia. Pozwalam sobie na około jedną kromkę chleba pełnoziarnistego dziennie. Dzisiaj tylko trochę więcej... ;)

Co do kursu na prawo jazdy :D Przejechałam 35 godzin w sumie, zostałam pochwalona za wczorajszy dzień, zapłaciłam za 4 godziny jazdy, a 1 miałam gratis ;> Dzisiaj jeździło mi się też dobrze, ale nie byłam z siebie w sumie zadowolona w 100%. Nie szkodzi - poćwiczę jeszcze przed samym egzaminem ;) Na razie, to powinnam się przejmować teorią! Egzamin państwowy z teorii mam już we wtorek, a pytania potrafią być naprawdę chamskie... Ćwiczę w domu, rozwiązuję testy elektroniczne i jeszcze nawet nie myślę  o całym tym stresie. Bo nie można zaraz panikować, prawda? ;) No i w zdrowym ciele zdrowy duch! 

Dzisiaj też wydawało mi się, że chyba moje spodnie zrobiły się nieco luźniejsze.. Niewiele, ale chyba jednak troszkę :D Nie mogę porównać za bardzo, bo ani się nie mierzę, ani też nie warzę. Wyznacznikiem u mnie jest moje samopoczucie i generalny wygląd w lustrze ;P Ale chwycę jutro rano za centymetr i mniej więcej porównam wymiary (pamiętam ostatnie, gdy się mierzyłam, ale kiedy to było, to nie pamiętam dokładnie :D).

Lecę kosić trawę, żeby troszkę tego pieczywa już spalić ;) Życzę Wam wszystkim udanego weekendu i powodzenia! :) 

... choć i tak odezwę się zapewne jutro ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.