Aż dziwię się, że wytrwałam w całym kawałku do wieczora dnia dzisiejszego... Jest niesamowicie duszno i gorąco, a jestem jedną z tych osób, które uważają 25 stopni za maksymalnie znośną temperaturę. Sukces osiągnięty - żyję! :D
Poza tym nadal towarzyszy mi niezachwiany optymizm. Zaciskając zęby zrobiłam wszystko to, co zaplanowałam poprzedniego dnia: dżem z przesłodkich papierówek, zebranie warzyw z ogrodu, obiad, sprzątanie całego domu, krótki trening (30 minut), trzymanie diety. I mogę rzec, że jestem z siebie dumna! Non stop podkładam pod usta domowników słodkości, a sama ich nie ruszam. Potrafiłam już się oprzec drożdżówkom z jabłkami i imbirową kruszonką, drożdżówkami z morelami, budyniem i kruszonką oraz kokosankom. Ciąg dalszy słodkiej abstynencji już jutro, a wyzwaniem będzie posłanie dumnego "nie" pieczonemu batonowi kokosowemu w czekoladzie. Amatorów tych smaków jest pod dostatkiem, więc mam nadzieję, że nie będę nim kuszona przez cały dzień ;)
Mój dzisiejszy jadłospis:
1. Śniadanie: 5 łyżek płatków owsianych górskich, 200 ml mleka owsianego, łyżka wiórków kokosowych, łyżka orzechów włoskich, łyżka suszonej żurawiny, łyżeczka nasion chia, pokrojone małe jabłko i przemycony na czczo pomidorek z ogrodu;
2. Śniadanie: kromka chleba żytniego z lnem, oliwa, 2 plasterki rolady z kurczaka, pomidor, i upragnione kakao (kopiasta łyżeczka gorzkiego kakao, płaska łyżeczka miodu, 250 ml mleka owsianego);
Obiad: fasolka szparagowa (mała miseczka), pieczona i nadziewana ćwiartka cukinii (z oliwą, papryką, fasolką i pomidorem), 4 śliwki;
Podwieczorek: lody (skusiłam się na mały, proponowany przez Vitalię eksperyment) bananowo - szpinakowe. Pycha! Muszę robić częściej ;)
Kolacja: 3 małe kiełbaski z indyka, pomidor, 2 plasterki pieczonego pasztetu drobiowego, i 1/6 cukinii z obiadu;
Jak pewnie zauważyłyście, uwielbiam pomidory ;) Mam też alergię na nabiał, stąd pojawienie się mleka owsianego, które musiałam już dziś skończyć (może stać w lodówce do 4 dni). Teraz kolej na mleko ryżowe, bądź znów owsiane (domowej roboty oczywiście).
Nie mam zielonego pojęcia ile kalorii zjadam, ale mam nadzieję, że w połączeniu z ćwiczeniami coś w końcu w moim ciele ruszy ;) Dziś nawet stwierdziłam, że brzuch jest jakby bardziej płaski i talia szczuplejsza.
Lecę zaraz pod zimny prysznic, peeling kawowy (mówię stanowcze NIE cellulitowi, a uwierzcie - obrosłam w niego), z potem zrelaksuję się przy filmie, bądź książce. A propos, polecam marzycielkom i myślicielkom film "Ona". Jest po prostu piękny! Jeśli nie widziałyście - obejrzyjcie koniecznie. Klimatyczny, z pięknymi kadrami, tekstami, nieco melancholijny, dla ludzi wrażliwych, bądź po prostu w odpowiednim nastroju.
I jedno pytanie do Was: co i jak ostatnio ćwiczycie? :) Szukam inspiracji.