Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po ostatnim przybraniu na wadze powiedziałam sobie-dość. Ode mnie zależy moje życie, w tym jak wyglądam.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 55749
Komentarzy: 3260
Założony: 18 grudnia 2014
Ostatni wpis: 18 czerwca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
EwaFit

kobieta, 52 lat, Bielsko-Biała

170 cm, 95.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 stycznia 2019 , Skomentuj

Osiągnęłam dno. Dno mojego odchudzania. Jeszcze nigdy nie ważyłam tyle co teraz.

Zastanawiam się, skąd się to bierze? Oglądając ostatnio programy w TV natknęłam się na program o otyłych osobach i ich chęci schudnięcia. Ich pierwsze dni podczas odchudzania były proste. Ale wraz z upływem czasu, u niektórych wcześniej bo nawet tego samego dnia a u niektórych trochę później,  wiele osób zaczyna zdawać sobie sprawę że nie mają kontroli nad sobą z powodu emocji. Emocji które siedzą w nich jak zatruta strzała. Emocje te są wynikiem ciężkiego dzieciństwa, problemów w domu, problemów z własną akceptacją siebie itd…

Ostatnie pół roku 2018 były mega ciężkie dla mnie. Ciągła walka w pracy. Udawadnianie czegoś. Mam tego dość. Powyżej uszu. Ta praca nie powoduje u mnie radości jak to miało miejsce kiedyś….pamiętam jak się cieszyłam, że idę do pracy…..a teraz…..czekam na piątek wieczór. To mnie wypala.

Nie robię postanowień noworocznych…..ale tym razem postanowiłam sobie, że:

- poszukam innych możliwości zawodowych. Zmienię to paskudne środowisko ludzi, gdzie zespołowość jest tylko na papierze. A tak naprawdę każdy manager szuka tylko okazji, aby znaleźć jelenia, aby wrzucić przysłowiowy kamyczek do cudzego ogródka. I tak dzień w dzień. Pod koniec roku PĘKŁAM. Wieczorem chipsy i piwo. No i poleciało! DLATEGO:

- wracam do zmiany siebie. Dzisiaj dzień 1. Poćwiczone, dobra dieta.

Jeszcze mam urlop. Wracam 7 stycznia.

Lubię ten mój czas w domu. Rodzinne święta, Nowy Rok. Córka musiała już jechać do Krakowa. Syna odbiorę za chwilę ze szkoły. Oczywiście uroniłam łzy za córką, ale tego nie zmienię. Czas leci i zostaje tylko zaakceptowanie faktu, że dzieci są już dorosłe….

Taki wolny czas pozwala mi się też zdystansować do niektórych tematów. Czasem myślę, że jestem może za bardzo przewrażliwiona?

Wstyd mi , że pozwoliłam sobie na taki letarg. Ale jak na spowiedzi przyznaję się do obecnej sytuacji . Ode mnie zależy, co dalej zrobię z tą kulą . Albo ją wyrzucę albo spadnie na mnie. Dzisiaj Dzień 1. 

26 września 2018 , Komentarze (34)

Długo mnie nie było…wiem…w zasadzie to jakieś ciągle wymówki i wymówki.

Prawda jest taka, że rok zaczęłam dobrze. Mega dobrze z fajnymi wynikami dot. spadków wagi. Ale się odmieniło…. mimo mojej silnej osobowości ……problemy w pracy mnie rozwaliły…...

Nie da się…nie da się akceptować braku zespołowości a przerzucania brudów do cudzego ogródka, ciągle zmieniających się celów stawianych tak, aby nie dało się ich osiągnąć . Podkręcania atmosfery niezrozumienia, stawiania granic tu ja a tu Wy. Ot praca w niezdrowym korpo.

Wykoleiłam się. To trwało za długo. Musiałam przemyśleć. Na nowo siebie poukładać i swoje myśli. W ostatnią sobotę powiedziałam sobie, że dlużej nie mogę tak żyć z boku, jakby obok siebie.

Wychylam rogi jak ślimak ze swojej muszli. Staram się. Dzisiaj sąsiadka nominowała mnie do zebrania podpisów pod pismem do gminy…pobiegałam po sąsiadach. I wniosek, że nadaję się jak najbardziej do osiedlowej reprezentacji bo zebrałam więcej podpisów niż się spodziewałam :)

Będzie dobrze

Pzdr!

24 marca 2018 , Komentarze (42)

Lubię takie myśli jak poniżej.,...prowokujące do przemyśleń i sposobu patrzenia na życie i siebie samych...a zarazem myśli które są w swojej istocie pozytywne

Ale wiem, że nie wszyscy lubią ... rozumiem i nie zmuszam do komentarzy 

16 marca 2018 , Komentarze (44)

Waga spadła ;) idzie wolno w dół teraz, z przestojami, nieraz wiele dni nic się nie zmienia....ale najważniejsze od kilku dni widzę stabilnie 7 z przodu ;)  wreszcie! Całościowo do dzisiaj 7,4 kg mniej co odpowiada np. 7 ,4 kg cukru jak mawia Baja :)

Ćwiczę 3 razy w tyg dalej. W weekendy robie nadal marsze. Nie mam siły i czasu na wiecej. 

Czasem włącza się głód... taki zdrowy. Ale mam mniejszą pojemność żołądka więc śniadanie i obiad zjeść to nie problem. Najgorzej jak po kolacji włącza się glodek.... staram się nie jeść...ale jak tak laze po kuchni to zjadłam wtedy max 2 kostki gorzkiej czekolady albo garść orzechów bez soli. Bo mam swój cel i nie odpuszczę!;) Zostały 2 tyg do świąt i chciałabym z 1,5kg zejść;) cel realny ;) zobaczymy:)

Dzisiaj miała być siłka ale idę na zaległe urodzinowe wyjście do SPA na 16.00 . Więc po pracy się będę relaksować :) Na siłkę pójdę więc jutro no chyba że w SPA da się popływać to zamiast silki popływam. 

Dzisiaj przyjedzie jeszcze córka na weekend ;) fajnie ....tak się cieszę jak przyjeżdża:)

Pa

3 marca 2018 , Komentarze (70)

Już marzec....już 9 tygodni minęło......od kiedy się odchudzam, ćwiczę, dbam o jedzenie....spadło 6,5kg.....jakoś liczylam na więcej, myślałam że zrzucę gdzieś z 8 kg ...no ale jest jak jest....najważniejsze że mi się chce, że niezmiennie chodzę na siłkę i patrzę co jem. Już mniej się zmuszam do aktywności, wypracowałam u siebie metodę, że chodzę na siłkę po pracy od razu, w związku z tym wożę torbę z ciuchami i ręcznikami w samochodzie, i zamiast po pracy jechać do domu, to jadę na siłkę. Wracam więc do domu nieraz koło 20.00...tak jak w tym tygodniu, bo wyszłam z pracy w poniedziałek po 18.00 (szloch)    Chodzę na siłkę w poniedziałki, środy i piątki. We wtorki jeżdzę na korepetycje z synem do pobliskiej wsi więc "wolniejszy" dzień to u mnie jedynie czwartek......Mam wypracowany sposób na siłce co robię, do tego zwiększam sobie obciążenia albo czas na bieżni czy orbiteku. To, z czego się cieszę, to że widze poprawę kondycji :) No i ciało robi się takie, jak chcę :) Cwiczenia na siłce, nie są dalej moim ulubionym zajęciem,, ale jakoś już wpasowałam je sobie do harmonogramu dnia i nie narzekam :)No nie wiem tylko co z ta wagą jest? Szkoda ze się na początku nie opomiarowałam, ale widze, że bedę musiała kupić za chwile nowe dzinsy, bo te obecne zaczęły się marszczyć, wiec na pewno schodzą centymetry, ale pewnie coś u mnie się rebuduje ..... albo musze zwiększyć kaloryczność? Może jem za mało? Coś musze pozmieniać. Myslalam też, aby na siłce pogadać z trenerem, może mi coś doradzi . 

Niezmiennie, do Swiąt chce zrzucić jeszcze kolejne 4 kg i będzie prawie ok :) 

Miłego weekendu :)

20 lutego 2018 , Komentarze (65)

Szybki poranny donosik z domu---->w ciągu jednego dnia waga spadła o 900g :):):) Czyli to w sumie prawie 6 kg spadku wagi :) 

Wreszcie ten zastój minął, a trwał nie bagatela 17 dni...... :?

Paska nie zmieniam. Zmienię w piątek :)

No i walczę dalej :)

pzdr!

17 lutego 2018 , Komentarze (26)

Nareszcie weekend :) Czas kiedy mogę pospać dłużej, kiedy spokojnie moge napić się rano kawy :)

Córka nadal w domu. Wspaniały czas. Mam poczucie, że muszę łapać i wykorzystywać te chwile maksymalnie, bo za chwilę córka wyjedzie do Krakowa a za parę lat? wyjedzie może nawet na dłużej.....Póki co, jest z nami do wtorku. Póki co nadrabia zaległości towarzyskie, uczy się jeszcze-został jej jeden przedmiot do zdania, resztę pozdawała :)

Troszczę się o nią. Nie tylko jedzeniowo :) Córka byla na zabiegu z kwasami w salonie  kosmetycznym (bo chciała) , dzisiaj jedziemy do fryzjera (bo chce) , potem pojdę z nią do sklepu, żeby sobie kupiła bluzkę i coś mówiła o spodniach. A po południu pojdziemy coś zjeść do naszej ostatnio jednej z ulubionych knajp na rynku :)

Jako że piękny dzisiaj dzień się zapowiada, to jak wrócimy, to mam zamiar przejść się po okolicy marszem. Nałykac się świeżego powietrza (taki mam zamiar, bo ostatnio czuję więcej dymu  :?z powodu smogu), ale też nacieszyć się jasnym dniem i słońcem , po chwilach kiedy się siedzi w sztucznie oświetlanych i  klimatyzowanych pomieszczeniach......

Dla tych co do mnie zaglądają.....

1. Piec jest naprawiony a piekarnik.....nie....dramat. Zero telefonu. Dzwonię do servisanta  a koleś mówi, ze nastąpiły zmiany w firmie i mój temat został przejęty przez innego kolesia i ze jak przyjadą częsci to ten koleś zadzwoni. Albo mogę sobie zadzwonić na siedziby w servisie, aby sparwdzić status mojego zgłoszenia. Poki co zero telefonu od tego nowego kolesia. Więc będę musiała zadzwonic do servisu...nie mam wyjścia. Dobrze że chociaż firma ubezp juz dawno uznała roszczenia i mam wypłaconą kasę na poczet tej naprawy..........która niestety nie wiem kiedy nastąpi!!!....więc dalej nic nie piekę :(

2. Z sunią ok....nie zapeszam ale jest ok....porobilam badania , wszystko wyszło w normie, RTG kregoslupa też. Zmieniliśmy tabletki i widzę ze te na nią zadziałały. Nadal je mojemu futrzakowi podaję, ale juz w mniejszych dawkach aż do odstawienia .

3. Co do wagi--mam zastój.....od 13 dni kręcę się wokół ostatniego wskazania wagi....zaczyna mnie to irytować...ale wiem, że to etap w odchudzaniu po takim dużym dla organizmu spadku wagi. Jem dobrze, ćwiczę nadal (chociaż nieraz mi się tak nie chce !!!) ale mam swoje oczekiwania w głowie, nie związane z tym, co organizm mówi :) Dobrze że chociaż czuję, że kolejne luzy robią się w spodniach :). Tak, tak - wiem, że centymentry spadają, wiem, że tłuszcz w mięśnie się może przeradzać też....ale ja tez chcę niższej wagi :):) :)No nic, póki co zaciskam zęby, walczę dalej, bo na koniec lutego chce osiągnąć założony przeze mnie cel :) 

Pzdr!

9 lutego 2018 , Komentarze (47)

Wpis na szybko....Niestety dzisiaj idę do pracy....bo wolę iść do pracy dzisiaj, niż spędzić cały urlop na tłumaczeniu przez telefon pewnych tematów....szkoda urlopu.....W planie na dzisiaj miałam przywitanie córki będąc w domu, dać jej od razu coś ciepłego do zjedzenia...No ale cóż.....

Córka chyba jest wygłodniała, bo od paru dni mi wysyła, co chciałaby, abym jej zrobiła do jedzenia :) W tym upiekła ciasto brownie :) -co jest ewenementem, bo ona nie lubi słodkich rzeczy. Wiem, że jest zmęczona po sesji, więc zaopiekuję się nią na maxa :) Poza tym strasznie sie  za nią stęskniliśmy, nie widzieliśmy się ponad 4 tygodnie....Córka też stęskniona, chociaż nie mówi o tym, ale ja widzę po słowach i zachowaniu ....moje dziecię :)

Spadek 0,7kg w ciągu tygodnia, więc od pocz. stycznia mniej o 4,8kg. Jestem na etapie nr 2 z poniższego zdjecia :) A na koniec lutego chcę wejść w etap 3 :) Walczę dalej!

pzdr!

6 lutego 2018 , Komentarze (40)

Więc urlopikuje się....i jest mi z tym bardzo dobrze :) Te osoby co już mnie troszkę poznały, wiedzą, że uwielbiam ten stan spowolnienia :) Ja, mój domek, rano kawusia, wieczorkiem ciepełko przy kominku. Caly dzień bez pośpiechu :)

Wczoraj byłam na siłce, w miedzy czasie miałam telefon z pracy :<:((szloch) Nie odebrałam telefonu (akurat byłam na bieżni) więc dostałam sms--"prosze zadzwoń" . Odpisałam że "na siłce jestem". Przyjechałam do domu, prysznic, zjadłam i znów telefon......No i dowiedziałam się, że pliczek jest do zrobienia dla gości z US. Ok  troche się powściekałam, ale powiedziałam ze zrobię ten pliczek  ale dzisiaj rano...

Dzisiaj więc kawusia, przy kawusi praca nad pliczkiem, zrobiłam go , wysłałam i pojechałam po mamę, Posiedziałyśmy u mnie w domciu. Pogadałyśmy, powspominałysmy tatę.....Potem wyszłam aby pouprawiać marsz  po okolicy. Słońce świeciło więc ubrałam okulary przeciwsłoneczne :) Mrozik był, więc policzki mi się zaczerwieniły. No superrrrrr :) 

Teraz sobie piję ziółka, jest ciepło. Za chwilę pojadę z synem na korki z fizyki, No i tak mi minie dzień.

Zmieniając temat, po huraganowych wiartach jakie nawiedziły Polskę pod koniec grudnia, wyłączeniach prądu kilka razy, zepsuł nam się piec CO i piekarnik. Siadła elektronika. Dobrze ze jestesmy ubiezpieczeni, więc naprawę pokryło ubezpieczenie (wycena naprawy to ponad 2000zł) . Zajęło to trochę czasu...ale ubezpieczyciel uznał naprawę. Facet od pieca już CO był, naprawił ale dzisiaj znów błąd na kontrolce...tym razem bład był inny. Dzwonimy do faceta a facet od pieca mówi aby zrobic reset...ok zaskoczyło, ale co to za naprawiony piec? Mam nadzieje, że to tylko raz błąd...A piekarnik---czekam na części i serwisanta...Wyobrażacie sobie, że od miesiąca nic nie upieklam? Nic nie zrobiłam w piekarniku? Ale mąż znalazł pozytyw---nizszy rachunek za prąd  :)

Pzdr!

4 lutego 2018 , Komentarze (35)

Na południu zagościła zima. Jeszcze wczoraj uprawiałam marsz po okolicy po suchym asfalcie i prawie w słońcu (slonce), za to dzisiaj zgoła odmienna aura...od rana zaczął padać śnieg. Zrobiło się biało....No ładnie jest, nie powiem...ale dla mnie śnieg powinien padać tylko w grudniu i do 2 stycznia :D 

No nic, dzisiaj poprasowałam, ugotowała, coś pooglądałam, wyskoczyłam z domu żeby trochę strząsnąć ciężki śnieg z drzew, mąż odkopał auta  i podjazd. Potem wyskoczyłam na marsz. Lubię je. Dzisiaj było trochę wolniej, bo ślisko, ale ten lekki mrozek, mozliwość oglądania świata w dzień są dla mnie czymś innym niż pobyt w pracy w klimatyzowanych salach konf i powrót nocą ....Takie marsze poza zdrowiem, mozliwością przyspieszenia tempa serca i spoceniem się (pot)na czym mi zależy, to rozkosz dla moich oczu :)

Wróciłam, zapaliłam w kominku  i postanowiłam zrobić wpis przy lampce czerwonego wytrawnego wina (alkohol) Fajnie jest, zwłaszcza że jutro nie musze iść do pracy ;)

Zima dzisiaj u nas...

Sarenki za moim płotem, przybliżyłam je:)

Martwię się moją sunią....w poniedziałek była jakaś smutna, mało ruchliwa, jak skoczyła z sofy to zapiszczała. Głowę miała spuszczoną. Wieczorem po pracy pojechałam z nią do weterynarza. Weterynarz ja obadał, zmierzył temperaturę i nic nie znalazł. Dał jej zastrzyk przecibólowo-zapalny. Wieczorem już było z nią lepiej ale rano to samo plus  z kolejnych objawów bylo to, że nie byla w stanie podnieść łapek-czyli nie była w stanie wskoczyć ani na sofę ani wejść po schodach. Pojechałam znów z nią do weterynarza. Tym razem weterynarz powiedział, ze to prawdopodobnie przechłodzenie mieśni karku--tzw. zastrzał. Byłam w szoku. W życiu bym nie pomyślała, że pies moze miec taką chorobę......Ale ucieszyłam się, ze to tylko to a nie jakaś inna choroba czy rak. Dostala silniejszy zastrzyk. I jak by pomogło, to miała dostać tabletki. A jak nie, to trzebaby zrobić badania w tym krwi. Ale pomogło. No i nastepnego dnia mąż pojechał z sunią i zamiast wrócic z tabletkami, przyjechał i mówi ze dostała kolejny zastrzyk. No ok. Wiec w czwratek znow ja pojechałam i dostała tym razem zastrzyk i juz tabletki. Było ok do soboty, kiedy wyszlam z nią na spacer. Do połowy spaceru było ok. Ale wracała z trudem. Wolno, znów głowa spuszczona. dałam jej pół tabletki o 4 godz wcześniej. Przeszło jej. Pomyslałam sobie, ze może musze jej dawać ubranko do wyjścia zimą wiec dzisiaj wyszłam na spacer z ubraną sunią, co widac na zdjeciach. Ale, znów to samo-wracała z trudem. Musze znów jechać  do weterynarza, ale myślę, że może jednak to nie zastrzał mięsni karku ale jakieś zwyrodnienie ? Te jej objawy wyraźnie dot, przednich łapek i widzę ze reagują tak na zimno. Moja sunia ma juz prawie 8 lat, więc kto wie? Jutro może się dowiem....

Poki co waga nadal mi spada, ale pochwalę się za tydzień :)

Zmykam i życzę miłego wieczoru 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.