Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Żona. Matka. Kobieta, która w tym roku postanowiła zrobić w swoim życiu rewolucję

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 701
Komentarzy: 9
Założony: 8 lutego 2015
Ostatni wpis: 18 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
#zperspektywymamy

kobieta, 48 lat, Warszawa

160 cm, 82.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

18 lutego 2015 , Komentarze (4)

Jest wpół do trzeciej, a ja właśnie skończyłam pisać. Dziecko choruje, mąż a to do pracy, a to na kurs, a to próba zespołu. Ja w domu, pracuję na okrągło. W niedziele cały dzień z dzieckiem w domu, bo chore. W poniedziałek, jakiż luz, poszłam do sklepu po zakupy. Dziś znów w domu z dzieckiem - bez powietrza. Urwanie głowy - tyle mam pracy.

Syf w domu, bo mój mąż palcem nie kiwnie jak go nie pogonię. Nie widzi. Sprzątam wieczorem kuchnię, wchodzę rano jest bajzel - M. robił sobie kanapki po pracy. Deska, nóż, łupinki po cebulce, talerze, okruszki, wszystko rozwalone. Czy tak ciężko po sobie ogarnąć? Siedem lat tłumacze. Jak grochem o ścianę.

Czy wyłażące z łazienki pranie nie jest dostatecznym powodem by nastawić pralkę? Koniecznie muszę paluchem pokazać.

Czasu dla siebie nie mam. Ani chwili. Jedzenie - nawet nie myślę o diecie, bo nie wiem, co na tej diecie jeść powinnam. Siłownia - wybieram się wiele dni. Martwię się, że jak wyjdę z domu, to zawale pracę. Pracować nie mam siły, bo ileż można tak w czterech ścianach.

Jak to wszystko zorganizować? Jakieś rady? jak tak dalej pójdzie, to zeświruję. O tyciu nie wspomnę.

16 lutego 2015 , Skomentuj

Ósemki mnie prześladują. Moje mieszkanie ma 48 metrów. Sporo, jak na trzy osoby. Cholernie mało jak na matkę pracującą w domu i chore dziecko.

Mały w niedziele zaczął gorączkować. Ale tylko 38 stopni więc uznałam, że nie ma powodu do paniki. Spokój skończył się wieczorem, kiedy pojawiła się wysypka. Rano lekarz - szkarlatyna.

Ja wiem, że wiele mam mi zazdrości pracy w domu. Nie chodzi o zawiść, ale o to, że jak dziecko chore, to zawsze nie muszę się szefowi tłumaczyć z nieobecności. Nie muszę się bać, że mnie wywalą.

Ale... praca z dzieckiem to horror. Już nie chodzi o to, że podczas rozmowy z Bardzo Ważną Panią mały cały czas krzyczy: Kupę zrobiłem, kupę...wytrzyj mi tyłek. To mnie mało obchodzi, ale sam fakt, że nie mogę skupić się na rozmowie merytorycznej to problem.

Do środy mam oddać osiem analiz. Inaczej nie zarobię na życie. Freelance to nie bajka. I co z tego, że mnie nie wywalą.

BTW - nie rozumiem, dlaczego cała Polska dziś emocjonuje się tym, jakie dmuchane lale lubi redaktor z TVN. Nic do roboty nie mają czy co?

11 lutego 2015 , Komentarze (4)

Takie niusy to ja rozumiem. Na stronie internetowej "Rzeczpospolitej" jest dziś informacja o tym, że zespół naukowców z uniwersytetów Florydy i Nebraski oraz Uniwersytetu Stanowego Oregonu (OSU) przeprowadził eksperyment, w którym ludzkie komórki wątroby i tłuszczowe hodowane w laboratorium były poddawane działaniu czterech naturalnych związków chemicznych występujących w winogronach. Ich zdaniem zawarty w winogronach kwas elagowy zwiększa spalanie tłuszczu.

10 lutego 2015 , Skomentuj

A nawet nie mam siły się cieszyć. Pisałam do drugiej w nocy analizę przepisów prawnych o pochówkach dzieci z ronionych ciąż. Masakra. To przerażające, że tyle szpitali robi matkom problemy z pochowaniem ich dzieci. Urzędnicy w USC – to samo. Bo niby nie dało się określić płci. Nie musi być określona płeć – mówią przepisy. 

Polska - kraj, w którym życie chronione jest nie tylko od poczęcia, ale wręcz od komórki jajowej, bo antykoncepcja też jest przecież zła. I kraj, w którym ochrona kończy się w chwili narodzenia. Kraj absurdów.     

10 lutego 2015 , Komentarze (1)

Powinnam chodzić na siłownię. I na fitness. i pływać. Mam nawet karnet - najdroższy na świecie biorąc pod uwagę to, ile razy w miesiącu z niego korzystam. Na siłowni mam nawet mini plac zabaw, więc mogę tam chodzić z dzieckiem. Nigdy jeszcze tam nie dotarliśmy. Trochę mi się nie chce, trochę się boję, czy Młody nie będzie tam płakać. Matka - kwoka bo synuś ma już skończone cztery lata. 

Ale dziś mnie pogonił. - Mama poćwiczymy zumbe? Plosze, plosze - wołał całą drogę do domu z przedszkola. 

Weź człowieku odmów. Była zumba. Potem ćwiczenia z dzieckiem, potem na koniec jakieś na macie, bo przyciągnął "dywan". 45 minut zapierdzielania. Padłam na pysk. 

Zumba kids jest w porzo :D:D:D

8 lutego 2015 , Skomentuj

Zajmując się od lat opisywaniem rzeczywistości zrozumiałam jedno – nigdy człowiek nie jest w stanie wymyślić takich historii, jakie pisze życie. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że:

....porzucę stałą pracę na rzecz dorywczej,

....pozycje zawodową odsunę w cień po to, by więcej czasu mieć dla syna, 

.... będę myśleć jak mieszkanie w centrum stolicy zamienić na dom na wsi,

....i będę ważyć przeszło 80 kg,

to zabiłabym go smiechem. Albo dałabym sobie rękę uciąć twierdząc, że to niemożliwe scenariusze. I co? I dziś byłabym bez ręki!!!! Rany, jak ja bym pisała??? 

Pomyślałam sobie, że skoro w tym roku zmieniłam już formę pracy, ruszam z budową domu i w dodatku wracam do miasta, w którym się urodziłam i w którym nie mieszkam już 16 lat, to rzutem na taśmę wypadałoby zabrać się za siebie. 

Tylko, że za cholerę nie wiem, jak połączyć to z koniecznością zarobienia paru tysięcy na zleceniach, przy małym dziecku, wiecznie nieobecnym mężu i DOMU. Jak się prowadzi dom? Jak inne kobiety to robią? Ja wiem tylko, jak się siedzi od rana do nocy w robocie  

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.