Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Świeżo obroniona pani magister filologii polskiej. Zakochana w książkach, filmach, serialach, mitologii skandynawskiej oraz w swoich dwóch kotach i psie. Fanka ciężkiego grania i ponurych elektronicznych dźwięków. Słaba silna wola, którą staram się wyleczyć.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6557
Komentarzy: 88
Założony: 4 maja 2015
Ostatni wpis: 25 czerwca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
AlexSteiner

kobieta, 33 lat, Zgierz

167 cm, 76.50 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

14 maja 2015 , Skomentuj

IV rozdział oddany. Uff. Czyli jestem już na finiszu pracy magisterskiej. Umówiłam się z promotorem, że we wtorek odbiorę ten rozdział, dołączę go do reszty, dopiszę wstęp, zakończenie oraz bibliografię i całość oddam do ostatecznego zatwierdzenia w czwartek. Potem tylko ostatnie zaliczenia, załatwianie papierowych spraw i obrona.

Jestem zmęczona tymi studiami, ale dzisiejsze zajęcia z najnowszych zjawisk kulturowych były całkiem ciekawe. Rozmawialiśmy o geopoetyce, o tym, jak przestrzeń kształtuje twórców. Intrygujące. Rozważaliśmy, np. co o tożsamości Łodzi i jej historii mówią pomniki postawione w mieście. Cholernie dużo można się dowiedzieć. Tego będzie mi brakować po studiach, dowiadywania się czegoś nowego, przyswajanie różnych prądów czy technik, które można wykorzystać we własnej twórczości.

Jeśli chodzi o bilans, to tak sobie, nie jestem zadowolona. Może dlatego, że miałam dziś sporo papierologii do załatwienia.

Śniadanie (8.30) Pół szklanki owsianki z jogurtem nat., bananem, cynamonem

IIśniadanie (12.30): jabłko i marchewka

obiad (16.30): talerz barszczu białego z małym kawałkiem gotowanej kiełbasy z musztardą

kolacja (19.15): dwie kromki chleba z ziarnami, pasta oliwkowa, zielone oliwki + trzy ogórki kiszone

Trening: 1h rowerka stacjonarnego

13 maja 2015 , Skomentuj

Buty przeszły test. Nie ma porównania do poprzednich. Ta amortyzacja, ta stabilność, ten przewiew! Nie bolą mnie kostki i nie mam poobcieranych palców. Biegało się bardzo przyjemnie.

Endomondo też przetestowane. Znacznie więcej danych niż Sport tracker i nie fałszuje wyników, tzn. nie łapię prędkości przejeżdżających samochodów. 

Teraz mogę z czystym sumieniem skończyć IV rozdział mgr. Jutro planuję wręczyć go promotorowi. Zostanie mi tylko wstęp, zakończenie, bibliografia i już. Koniec męki!

Bilans:

śniadanie (8.30): pół szklanki owsianki z bananem, jogurtem naturalnym i cynamonem

IIśniadanie (10.40 - po bieganiu): Oshee różowy + małe jabłko

obiad (13.15): kilka młodych ziemniaków z koperkiem, jajko w koszulce, szklanka maślanki, sałatka (zielona sałata, rzodkiewka, pomidor, por, ogórek kiszony, cebula, papryka czerwona, koperek, odrobina jogurtu)

podwieczorek (w planie 16.00): małe jabłko, marchewka, pomarańcza

kolacja (w planie 19.00): sałatka z wędzonego łososia, sałaty, koperku, pomidorów cherry, zielonych oliwek, rzodkiewki

trening: https://www.endomondo.com/workouts/521567892/22258...

12 maja 2015 , Skomentuj

Wreszcie! Rodzice kupili mi wczoraj buty do biegania. Jak ich nie kochać? W ogóle ojciec bardzo angażuje się w to moje bieganie. Wczoraj objeżdżał ze mną miasto i pokazywał dobre trasy, na których trenował razem ze swoim bratem (bardzo, bardzo dawno temu obaj uprawiali zapasy, bieganie było częścią treningu). Jutro buty będą miały swój test. Testować będę także Endomondo, bo Sport Tracker zaczął mnie irytować, nie publikuje informacji na fb (a niech ludzie wiedzą, że jestem aktywna, a co! nie jestem skromna, a co!). 

Umówiłam się z G. na piątek na burgery. W knajpie jest wyzwanie, kto zje olbrzymiego burgera (0, 5kg mięsa! prawdziwe bydlę!), ten może wygrać m.in. karnet na siłownię i skrzynkę piwa. G. kusi ta skrzynka. Ja nie zamierzam mierzyć się, wiem, że to ponad moje siły. Chyba zamówię coś wege. Ostatnio w Polsce był D., no i specjalnie dla niego szykowaliśmy dania wegańskie. Niezłe były, zasmakowały mi. Dziś na kolację zrobię sobie takiego wege burgera, a co. 

W ogóle z D. to śmieszna sprawa. To dość bliski znajomy G.... nie chcę użyć słowa "chłopak", bo ja o status ich związku nie pytałam. Na początku chyba za mną nie przepadał i był zazdrosny... Bo ja i G. jesteśmy dość specyficzni, ktoś z boku mógłby nas uznać za parę. Bardzo zboczona parę. Mamy specyficzne żarty i rzeczywiście,  D. mógł się czuć trochę zdezorientowany. I zagrożony. Szybko jednak podłapał nasz humor i zrozumiał, że mnie i G. łączy tylko jakaś dziwna, wynaturzona przyjaźni ;). Nie mogę się doczekać, kiedy znowu przyleci do Polski. Będzie wesoło.

Dobra, gadu-gadu, a tu bilans:

śniadanie (10:00): pół szklanki owsianki z bananem, jogurtem naturalnym, cynamonem

przekąska (12:30): małe jabłko

obiad (15:00): półtorej talerza zupy ogórkowej

kolacja (w planie: 19:00): wege burger z bułki pełnoziarnistej,  z domowej roboty falafelem i warzywami)

trening: będzie rowerek podczas oglądania trzeciego sezonu "Kości" na FOXie ;)

11 maja 2015 , Skomentuj

Poniedziałek, czyli uczelnia. Kolejny powód, aby nie znosić poniedziałków. Ostatni semestr ostatniego roku, na uczelni pojawiam się tylko w poniedziałki i czwartki. O dwa dni za dużo. Jestem już zmęczona tymi studiami, dojazdami, wykładowcami, innymi studentami. Odliczam czas do obrony. Ja wiem, studia piękny okres, ale ja mam po prostu dość. 

Dzisiaj bieganie - około 7km. Wciąż brak odpowiedniego obuwia. Na szczęście ojciec zapowiedział, że dostanę pieniądze na buty. To dobrze, po zaczynają mi wysiadać stopy, boli mnie wewnętrzna część lewej stopy. Nie jest to ból tragiczny, nie powoduje dyskomfortu, ale może się przekształcić w coś gorszego. 

Bilans:

śniadanie (8:30): pół szklanki owsianki z bananem, jogurtem naturalnym, odrobiną mleka 1,5%  cynamonem

obiad (12:00): 10 małych pierogów ruskich, małe jabłko

podwieczorek ( w planie: 16:45): jogurt naturalny, kilka pomidorków cherry, małe jabłko

kolacja (w planie 20:00): 2x grzanki z wędzonym łososiem, kilka rzodkiewek

Trening: http://www.sports-tracker.com/workout/aleksandrast...

10 maja 2015 , Skomentuj

Rest day. Dzisiaj nic nie robię, nie ćwiczę, nie męczę się, pozwalam, aby mięśnie się zregenerowały.Rano, po śniadaniu (omlet z dwóch jaj z papryką, kukurydzą i zielonymi oliwkami), poszłam z babcią na wybory, obywatelski obowiązek spełniony. Zjadłam obiad: młode ziemniaki z lekkim sosem grzybowym + sałatka z zielonej sałaty, szczypiorka, pora, zielonego ogórka, rzodkiewki z odrobiną jogurtu; zabrałam się za pisanie mgr. Już 3/4 rozdziału. Nieźle mi idzie, aż się zdziwiłam. Na pierwszy rzut oka tekst, którym się zajmuje teraz ("Kobieta bez skazy" Zapolskiej), wydawał się średnio interesujący i wątły w informacje, a teraz piszę i piszę, wyciągając coraz to nowe wnioski i stawiając kolejne tezy. Znowu wyjdzie jak przy moim licencjacie, ze ostatni rozdział okaże się najlepszy. Teraz chwila przerwy na notatkę i podwieczorek (banan i jabłko), a potem znów praca. Na kolacje zaplanowałam serek wiejski z pomidorem i zielonymi oliwkami, tym zamknę bilans.  A jutro jogging. Muszę opracować nową trasę do biegania.

9 maja 2015 , Komentarze (2)

Chata wolna, bo rodzice wyjechali na weekend na działkę na wieś. Spokój i cisza. Ale zamiast robić coś konstruktywnego (czytaj: pisać mgr), robię to, co umiem najlepiej:  marnuję czas. Ale w planach mam jednak coś konstruktywnego. Obiad właśnie się robi: papryka faszerowana kaszą kuskus z kawałkami gotowanego mięsa, kukurydzą, cebulą, plasterkiem żółtego sera. Na ostro. Do tego lekka sałatka z pomidorów, oliwek, zielonej sałaty i łyżki  oleju lnianego. Po obiedzie trochę popiszę, a potem trening. Dziś rowerek, ćwiczenia na nogi i brzuch oraz skakanka.

Ważyłam się i zmierzyłam. Waga może kłamać, bo jeszcze jestem w trakcie okresu i czuję się napuchnięta jak balon. Na dodatek startowa waga (80) mogła być przekłamana, bo tak ważyłam, zanim zaczął się weekend majowy, w którym nie szczędziłam sobie dużo jedzenia, dużo alkoholu i dużo przekąsek. Naprawdę dużo. Tak więc nie ma co się spinać. 

8 maja 2015 , Komentarze (1)

http://www.sports-tracker.com/workout/aleksandrast...

10 kilometrów! Przekroczyłam magiczną barierę w nieco ponad godzinę. Taka dumna z siebie! A jeszcze dwa tygodnie temu ledwo przebiegałam 3 kilometry. Dorobiłam się jednak kilku odparzeń na stopach, co jest jednoznacznym sygnałem, że następną wypłatę przeznaczam na profesjonalne buty do biegania. 

Spaliłam niemal tysiąc kalorii. O borze szumiący, to oznacza, że muszę wchłonąć w siebie dziś powyżej 2,5 tyś. kalorii. Ciekawe, jak to zrobię. Na razie mam za sobą syte śniadanie: pół szklanki płatków owsianych z koktajlem bananowym (banan, cynamon, kilka łyżek jogurtu naturalnego i pół szklanki mleka 1,5%) + jabłko, po bieganiu wypiłam Oshee, teraz przekąsiłam jabłkiem. W planie mam dziś domowej roboty pizzę na razowym spodzie. Nad podwieczorkiem i kolacją jeszcze pogłówkuję. 

Ale się naładowałam endorfinami. Teraz mogę z czystą głową i pieśnią na ustach zasiąść do pisania mgr. 

7 maja 2015 , Skomentuj

Jest progres! Z magisterką, nie wagą. Wczoraj powstały w bólach i mękach kolejne strony, dzięki czemu mogę bezpośrednio zacząć analizować tekst. Czyli czas na najgorszy fragment rozdziału. Ale przy odpowiedniej motywacji skończę czwarty rozdział w tym tygodniu. 

A dietowanie? Mały grzeszek, bo skubnęłam nieco bakaliowych lodów, ale opamiętałam się, nie zjadłam całego opakowania. Tylko trochę. Więc się rozgrzeszam. Tym bardziej, że trening na rowerku zaliczony, a planuję jeszcze chwilę pojeździć. A jutro jogging, tym razem celuję w 7km. 

6 maja 2015 , Komentarze (3)

Ha, jednak mam silną wolę! Wczoraj napisał mój przyjaciel G., żebym wpadała na bilard, bo jego kumpel D. jutro wraca do Norwegii. Bilard bilardem, ale próbowali mi wcisnąć piwo i nachosy. Nie dałam się, zostałam przy wodzie z lodem i cytryną. Potem poszliśmy do kolejnego kumpla, pożegnać go, bo leci do Anglii układać sobie tam życie. Tym razem też nie wypiłam ani kropli alkoholu. Brawa dla mnie!

Dzień trzeci zaczął się pozytywnie, sycącą owsianką z jogurtem i czerwonym winogronem. Potem, pomimo deszczu, poszłam pobiegać, pobiłam swój rekord, na dodatek w lepszym czasie. Kondycha się poprawia. Może dziś uda mi się popisać mgr. 

5 maja 2015 , Komentarze (1)

Sen to zdrowie. To musiałam być bardzo chora, skoro spałam prawie do południa. Ponad dwanaście godzin. Z tego powodu śniadanie było raczej skromne, jabłko i czarna kawa. Nie miałam ochoty na coś innego, na dodatek lodówka wionęła pustką. Ale zakupy już poczynione, więc nie jest źle. 

Dzisiaj dzień bez biegania, za to ćwiczeniami na nogi oraz rowerkiem stacjonarnym. Zaliczone. Teraz podwieczorek, jabłko i winogrono, kawa z mlekiem i cynamonem słuchawki na uszach i relaks z muzyką. Kumuluję czakrę, by zabrać się za pisanie magisterki. Kiepsko mi idzie z motywacją.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.