Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kobieta z przeszłością...doświad
czona
przez życie wieloma nieprzyjemnościami i problemami zdrowotnymi. Jedzenie zawsze poprawia mi humor, nim wynagradzam sobie całe zło jaki mnie spotyka i to największy mój problem. Myśl od jutra...... która towarzyszy mi każdego dnia - nienawidzę tego. Brak mi silnej woli, brak mi przyjaciela który wesprze i zmotywuje.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1853
Komentarzy: 9
Założony: 3 listopada 2019
Ostatni wpis: 4 grudnia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Mrs.Justyna

kobieta, 38 lat, tychy

182 cm, 83.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 grudnia 2019 , Skomentuj

Nie wiem kiedy minęły kolejne 2 tygodnie, także z rana przywitałam się z wagą i metrem. Nie ukrywam że z jednej strony jestem lekko rozczarowana, ale z drugiej postęp jest mały bo mały ale chyba to się liczy.

Wagowo spadło mi tylko 0,5 kg, a centymetrowo w sumie tylko -4 cm w talii i -1 cm w brzuchu. Cała reszta stoi w miejscu! Chociaż chyba i tak niż jakby poszło gdzieś w górę (smiech)

Wczoraj jak co wtorek zaliczyłam zajęcia fitness "Brzuch i pupa",a  dziś mam nadzieję że uda mi się skoczyć na godzinkę na orbitrek, bo jutro chciałabym z rana na 6.00 zrobić trening siłowy. To chyba na tyle.

Miłego dnia J.

29 listopada 2019 , Skomentuj

Ciężki tydzień miałam. Tzn jestem z niego bardzo zadowolona ale mało czasu miałam na odpoczynek i podładowanie baterii. Pracy dużo, zajęcia popołudniowe z dziećmi plus codziennie siłownia wplatana raz o 6.00 rano raz o 21:00, raz zaraz po pracy jak się dało. Ale odwiedzałam siłownie każdego dnia. Wczoraj zrobiłam sobie przerwę bp poczułam że moje ciało chce mieć wolne, no przecież nie mogę się zajechać :) 

Dziś na szybko bo czasu mało, mąż na wyjeździe służbowym, a ja mam trochę do załatwienia i w pracy i po pracy. 

Miłego dnia J.

21 listopada 2019 , Komentarze (1)

Wstałam dziś rano i stwierdziłam że nie ma się co bać. Miałam się mierzyć co 2 tygodnie... bałam się tego odwlekłam 3 dni no ale przecież nie ma przed czym uciekać. Stanęłam na wagę i pomyślałam "Szału nie ma tylko 0,6 kg"... mina mi zrzedła, ale wzięłam centymetr i zaczęłam po kolei się mierzyć... No i niespodzianka!!! Naprawdę nie spodziewałam się takich ubytków w centymetrach :D

Pomijając biust z którego zleciało mi 3 cm (tu akurat mogło by być + 3), to:

talia -2 cm, brzuch -5 cm, biodra -4 cm, udo -3 cm, łydka -2 cm. No normalnie rewelacja!!

Dziś rano co prawda na siłownie się nie zwlekłam bo młoda mała kiepską nockę, ale zaraz po pracy spakowałam torbę i mimo zmęczenia i lekkiego bólu głowy pognałam na siłownie, zmobilizowana porannymi wynikami. 

Jedzeniowo dziś super chociaż czułam kilka razy "ssanie" w żołądku, ale dałam rady. Teraz tylko opijam się wodą by czasem w nocy nie wybudził mnie głód. Byle do rana i do śniadania :)

Dobrej nocy wszystkim życzę i efektów :)

20 listopada 2019 , Komentarze (1)

Ja naprawdę podziwiam dziewczyny które potrafią regularnie codziennie streścić swoje dni... Jak ja bym tak chciała. Codziennie obiecuje sobie, ze jak tylko zrobię daną rzecz to usiądę i wrzucę wpis. I co? I jakoś mam niekończącą się listę rzeczy do zrobienia :)

Tydzień zaczął się rewelacyjnie.

Poniedziałek pobudka 5:20 i na siłownie od 6:00 do 7:10 machnęłam fajny treningi mimo wczesnego wstania miałam moc energii :) Jedzeniowo się pilnuje, nie jem pieczywa, słodyczy, jednak co drugi dzień łamię się i wypiłam moją ukochana kawkę z łyżeczką brązowego cukru. No przecież nikt nie jest idealny ]:> 

Wtorek pełen zawirowań, to był dzień męża na siłownię z rana. Więc planowałam skoczyć popołudniem, niestety moja mała dostała temperatury więc zostałam w  domu bo nie ma jak z mamusią. 

I dziś środa, mój poranny dzień siłowni... niestety młodej skoczyła temperatura do 39 o 5 rano i nie chciała spaść do 8.30. Ale nic straconego ogarniam teraz dzieciaki i wybieram się na siłownie na 21:00. Późno ale cóż pójdę i zrobię swoje :)

Szybki skrót ostatnich 3 dni :) Podsumowując jestem z siebie zadowolona. Chciałabym się zważyć i mierzyć ale jakoś boję się że po tych 2 tygodniach okaże się że nie będzie efektu WOW. W głębi duszy wiem że nie będzie, bo to przecież tylko 2 tygodnie, a i ja staram się to robić z głową, a z głową + powoli.

Dobrych snów wszystkim J.

15 listopada 2019 , Komentarze (2)

Jak to w moim życiu bywa, jak coś sobie zaplanuje to zawsze moje plany są krzyżowane. Tyle co założyłam tu konto 2 dni super siły to spadają mi na głowę złe wyniki mojego M. Zero snu praktycznie z nerwów, aż do wczoraj. Jest po badaniu i najgorsze co podejrzewane było zostało wykluczone :)Płakałam wczoraj ze szczęścia.

Spałam tej nocy jak dziecko. Stres ze mnie zszedł i mogę wrócić do zajmowania się sobą.  Także mam czystą głowę i czas do ćwiczeń, przygotowywania jedzenia i bieżącego prowadzenia pamiętnika :)

Życzę Wam wszystkim dziś przede wszystkim ZDROWIA!!!

11 listopada 2019 , Skomentuj

Oj działo się przez te kilka dni. Każdego dnia chciałam napisać jednak doba za krótka. Dużo stresów w związku z badaniami męża, w pracy sajgon plus urodziny córci więc masę przygotowań. Ale dałam radę z wszystkim. Jedyne co muszę się przyznać poległam nerwy mi puszczają w związku ze zdrowiem mojego M. W czwartek najważniejsze badania, a do czwartku sporo czasu, wczoraj płakałam pod prysznicem - dziś piję drugiego drinka. Wiem drink samo zło trudno dziś inaczej nie dam rady....

J.

6 listopada 2019 , Komentarze (2)

Wczorajszy dzień zakończył się naprawdę dobrze. Nie obżarłam się, chociaż nie jest to jakiś super wyczynem ponieważ to dopiero początek odstawienia cukrów i nie jest to czas przed @ a to też istotne.

Ze względu na wczorajsze urodziny córci pojechaliśmy na lody, cała rodzinka zajadała się pysznościami a mnie nawet nie było ciężko sobie odmówić. Miałam w głowie jedną myśl - "Nie po to wstajesz o 5.20 na siłownie żeby teraz zeżreć loda".

A dziś cały dzień w biegu. Dzisiejszy poranek na siłowni należał do męża więc trochę się obawiam bo przy dzisiejszym harmonogramie angielskich, szczepień i dentystów dzieci obawiam się że wieczorem mogę być padnięta. Plan mam jednak o 21 skoczyć na siłownie na godzinkę orbitreka żeby ruszyć dupsko. Jeden dzień siłowe jeden dzień cardio. No ale zobaczymy czy zrealizuje swoje postanowienie, czy zmęczenie wygra.

Jedzeniowo się trzymam i nie mam zamiaru tej kwestii odpuszczać bo ćwiczenia ćwiczeniami, ale wiem że jak nie ujarzmie jedzenia to efektów żadnych nie będzie. Jedyne co mi zostaje to jeszcze 15 minut dziennie na masaż ud i pupy szczotką i bańką żeby troszkę ujędrnić i pobudzić.

Miłego dzionka wszystkim życzę.

J.

5 listopada 2019 , Skomentuj

Co mogę ze sobą zrobić? Podobno to zależy tylko ode mnie. 

Czy wystarczy mi motywacji? 

Czy wystarczy mi chęci?

Czy wystarczy mi siły?

Oby tak. Bo jak nie ja, to kto? Cel mam dosyć odległy, ale małymi kroczkami. Za 48 dni (20 grudnia) pierwsza ważniejsza impreza i zależy mi żeby do czasu tej imprezy coś się zmieniło. Ile jestem w stanie zmienić podczas pierwszego etapu przez te 48 dni wytrwałości - zobaczymy zdjęcia zrobiłam. Za 48 dni kolejna sesja zdjęciowa. Oby można było znaleźć różnice.

Czuję się dziś rewelacyjnie. Wczoraj jedzeniowo się pilnowałam, nawet prosto po pracy wskoczyłam na siłownie. Tylko 40 minut orbitreka, ale na więcej nie miałam czasu, obowiązki wzywały. Pranko, lekcje z dziećmi, obiadek na dziś + odrazu machnęłam 2 zupki i za pasteryzowałam na takie dni kiedy nie ma nic, są jak znalazł. Byłam padnięta ale i tak poszliśmy spać koło północy. 

Doszliśmy do wniosku z mężem że każdemu z nas najlepiej chodzi się an siłownie z samego rana. Kiedyś to była moja pora, kiedy wszyscy w domu jeszcze spali, ale cóż nie będę świnia podzielę się tym bardziej że mój M raczej jest śpiochem więc jak wstał razem z  budzikiem o 5:30 to wielki szacun i skrzydeł podcinać mu nie będę. Także wczoraj on dziś ja. 5:30 pobudka, myję tylko żeby i na siłownie. Zrobiłam dziś z rana trening siłowy, na górną partię ciała, plus brzuch i skończyłam na orbitreku. Zadowolona i pełna energii wróciłam do domku, pobudziłam wszystkich zapachem ciepłego pieczywa, szybki prysznic, śniadanie dla rodzinki i do pracy. Niestety po takiej siłowni z rana to potem muszę się bardzo gonić ale trudno to jest tego warte, poza tym popołudniem i an siłowni jest dużo ludzi i ja już nie mam takiej energii.

Dziś moja starsza córcia obchodzi 12 urodzinki. A ja obiecałam sobie bez słodkiego, bez mojej ukochanej kawki. Będę dziś tylko towarzyszem i nie mam zamiaru się łamać.

Trzymajcie się cieplutko i nie poddawajcie. Walczymy o lepsze wersje siebie.

J.

4 listopada 2019 , Komentarze (3)

Jestem pracującą żoną i mamą dwóch dziewczynek. Dom, praca obowiązki... każda z nas to zna. Doprowadza mnie do szału kiedy widzę chwalące się matki tym że mają idealnie posprzątane w domu, codziennie obiad, idealna fryzura makijaż i idealna figura. Obwiniam się dlaczego ja tak nie mogę... 

Ale My nie mamy do pomocy przy dzieciach nikogo. Sami radzimy sobie z wszystkimi obowiązkami, lekcjami, zajęciami dodatkowymi, chorobami. Nikt nam nie gotuje, nie sprząta, nie pracuje, nie robi zakupów. Sami radzimy sobie zawsze z wszystkim pracując na całe etaty. Czasem mnie to wkurza bo padamy na pysk, z drugiej strony patrze w lustro i jestem z Nas dumna że dajemy radę.

Niestety całe nasze życiowe obowiązki powodują jak u wielu brak czasu dla siebie, kiedy kończę pomagać w nauce córce o godzinie 21, to nawet już nie myślę o wyjściu na siłownie, chociaż i tak staram się ją odwiedzać 4 razy w tygodniu. Najgorsze to nie ulegać pokusom jedzenia. Najgorsze że jedzenie potrafi ukoić mój ból, kiedy spotykają mnie w życiu ciężkie chwile, jedzenie potrafi poprawić mi humor kiedy jest mi źle, jedzenie dodaje chwilo powera kiedy już nie mam siły, nagradzam się czymś dobrym. I mimo że wiem że wszystko co powyżej daje mi jedzenie jest bez sensu i po chwili i tak czuje większe wyrzuty sumienia to niestety jedzenie cały czas wygrywa.

Brak mi wsparcia. Brak mi szczerych przyjaciółek które powiedziały by Justyna dasz radę, nie poprawiaj sobie humoru słodkim damy radę razem. Ja zawsze byłam taką przyjaciółką- mobilizowałam, niestety okazało się że kiedy ja ciągnęłam je w górę one cały czas zazdrościły mi różnych rzeczy i jeżeli chodzi o dietę to one ciągnęły mnie świadomie w dół. Cieszyła je świadomość "Ona zjadła a ja nie", "Będzie grubsza". Dlatego kolejny raz przekonałam się że zawsze najlepiej liczyć na siebie.  

Mam nadzieję że chociaż tutaj znajdę podobne do mnie kobiety, matki, które będą chciały dążyć do celu wspólnie.

J.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.