Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pracownik biurowy z pracą zdalną mieszkający na wsi. Niezmotywowany do zadbania o siebie. Moje aktualne marzenie i cel to wejść w trzydziestkę z ładnym ciałem i z najlepszą życiową formą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 28305
Komentarzy: 714
Założony: 28 maja 2021
Ostatni wpis: 25 marca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
iamcookie3

kobieta, 27 lat,

168 cm, 59.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

10 stycznia 2022 , Komentarze (35)

W sumie bardzo dawno nie wstawiałam rzeczy, które kupiłam. Zdjęcia nie są najlepszej jakości, bo robiłam je jeszcze w emocjonalnym szale bardzo późnym wieczorem :P

Ta koszula ma kolor zgniłej zieleni. Cudowny materiał, a kolor mnie powalil, ale tu praktycznie go nie widać ;)

Nad tym swetrem się zastanaiam. Niby w miarę elegancki, ale jednocześnie nizbyt. Niby mi się podoba, ale nie do końca czuję że będzie mi pasowal. Muszę przejrzeć szafe.

W ręce wpadła mi jeszcze spódnica plisowana ze skóry. W niewielu wyglądam dobrze, a w tej tak jest.

I bluzka bez rękawów, w której na żadnym zdjęciu nie mogłam uchwycić tego jak świetnie ona wygląda i leży. Bluzki w tym kroju na mnie wyglądają najlepiej i uwielbiam je. A ta ma jeszcze taki cudowny kolor ! 


Najlepszego zakupu i tak nie sfotografowalam, ale na zdjęciach robionych przeze mnie z bliska wyglądał beznadziejnie. Potrzebowałbym dobrego fotografa 😀 Prześliczna długa czerwona kurtka z materiału z połyskiem. Wyglądam na babeczkę do samego nieba w niej :D 

A to wszystko w rozmiarze 36. ! Nie spodziewałam się, że się wcisne w takie ubrania. Nigdy takich nie przymierzałam a tu proszę. No ale to wszystko były ostatnie rozmiary, więc siła wyższa zmusiła mnie do próby wciśniecia tyłka i jakoś poszlo.

I kupiłam sobie torbę na laptopa. Trochę szalona, ale w moich ulubionych kolorach. Khaki, brąz i czarny. Zobaczymy czy będzie mi pasować.

....

I nic się nie nauczyłam... Byłam ostatnio w Starbucks i obiecałam sobie, że już nigdy nie kupię tam kawy z kofeiną. I co? Właśnie do Was piszę z Costa Caffee. 😆 Migreno, wiem, że już pukasz do drzwi 🤕🤮

30 grudnia 2021 , Komentarze (20)

Przyjechał dzisiaj. Tyle miałam myśli, a nie wiem co napisać. Chciał żebysmy sie zeszli, ale wszystko robi nie tak. To znaczy... wszystko robi właśnie tak jak sie powinno i to mnie przeraża. Tak mi powywracało wszystkie flaki, że będę chorować chyba przez kolejne dwa dni albo bog wie ile.

Tak brzmiał jakby zaraz miał wyskoczyć z pierścionkiem, ale nie wyskoczył. Brzmiało to jak zapowiedzi oświadczyn. Flaki mi się wywróciły a przed oczyma wyskoczyli mi wszyscy chłopcy, w których się kochałam.

Trochę po nim pochorowałam, ale właściwie zaakceptowałam fakt rozstania i poszłam już do przodu.

Wczoraj spędziłam czas z przyjacielem, bo przyjechał na trochę z Belgii. Nie raduje mnie fakt, że wszyscy wogól mnie są na diecie... Nawet ten znajomy, nawet moja dobra kumpela z pracy, nawet mój tata! Nie ma z kim normalnie się najeść . co to się dzeje. czuje sie dziwnie wcinajac jak smieciarka

13 grudnia 2021 , Komentarze (18)

Brat prawie ujabał palca tasakiem, bo chciał mi zrobić jedzenie. Musiałam go eskortować do szpitala. Dzisiaj oprócz kubka gorącej czekolady kupionej w szpitalnym automacie - drogim jak cholera - po której zachciało mi się okropnie rzygać i malo brakowało sama nie zostalabym szpitalnym pacjentem, nie jadłam nic. Ani nie byłam głodna, ani nie było kiedy.

Rozstałam się z facetem i nie wiem czy to, że jedzenie przelatuje przeze mnie jak sito od ponad tygodnia to wina tego jakiegoś wirusa jelitowki, który wisi w powietrzu czy po prostu reakcja na sytuację. Ostatni raz ważylam tyle ile waze teraz mając 12 lat. Generalnie jem raz na dzień przed snem, bo jakos pracować trzeba a nie będę pracować z kibla, więc jem o porze, która jest najbezpieczniejsza.

Bodźcem do rozstania była zupełnie niepotrzebna sytuacja, ktora zapaliła mi lampkę Bezpieczeństwa. Sam poczuł lekką frustrację i napisał mi po alkoholu esa, który zamiast mnie otrząsnąć nakręcił spiralę wątpliwości.

Praktycznie od początku chcial popchnąć mnie do przodu, wysylal mi swoje zdjęcia z dziećmi niby mimochodem, gadał dużo o finansach (zasugerwac że podźwignie i generalnie mogę żyć przy nim jak królowa) - tyle że ja nic od niego nie chciałam- to chyba duma. Święta mieliśmy spędzić u jego rodziny w Hiszpanii i gdybym miala trochę oleju w głowie to bym się trzymała go rękami i nogami, bo jest jedynym wnukiem a dziadkowie od 30 lat mieszkają w Szwecji i zdążyli się tam doskonale urządzić i sam często podróżuje po Europie.

Rozstawaliśmy się tydzień. Lekko nie było. To bardzo cieply człowiek, zdecydowany, nastawiony, ale uwierzył, że mnie zmieni (a ostrzegałam od początku! - chciał ryzykowac). Od samego początku byłam z nim szczera i wyłożyłam mu wszystkie moje wady i wstydy na ławę, żeby aż tak mnie nie polubił. Ale chyba nie wyszło.

No i skończyło się 2 złamanymi serduchami.

Bardzo dużo obcych osób mi się zwierza. I zastanawiam się czy to przez obecna sytuację na swiecie ludzie poczuli się aż tak samotni i spragnieni innych, że potrzebują bylekogo do rozmowy i szukają bliskosci i wsparcia wśród obcych. Nie macie pojęcia ile razy w tym miesiącu rozmawiałam z kimś komu ktos właśnie umarł, i to rzadko z powodu wirusa, więc nie podciągam tego jako chęć wylania frustracji na stan w jakim jgesmh. Chociazby dzisiaj w sklepie zagrał do mnie Pan, któremu 2 dni temu umarła żona. Jechali do wnuków i nagle ponoć w 4 minuty ona po prostu umarła. Wracał wtedy z pogrzebu. Okropnie był roztrzesiony. Wszedł do sklepu kupić durszlak - właśnie taki jaki Ostatnio popsuł się jego żonie i na ktory ona polowała 

29 listopada 2021 , Komentarze (2)

Po nadzwyczaj wielu nader pogmatwanych i ciężkich dni mam nadzieję nieco przycumować i zwolnić tempa. 

Pierwsze zdjęcia z nowego mieszkania.

W nowym miejscu mam siłownię pod nosem. Dobrze mi zrobi, gdy podejmę znowu aktywność fizyczną. Jak nigdy potrzebuję energii, dynamiki, ponownego zapału, krzepy i nieco witalności.

Wielce sobie dogadzam od... bardzo dawna. I różnicy nie zauważam, a nawet pomyślniej i serdeczniej mi się żyje, a to zdecydowanie oddała mnie od Vitalii. Bardzo rzadko myślę by tu zaglądnąć. Odkąd całkowicie straciłam zainteresowanie jedzeniem, dietami, kaloriami moje życie stało się dużo bardziej przychylne, zuchwałe i butne. W głowie ponownie mam krnąbrne myśli jak z lat, gdy jeszcze nie miałam pojęcia o istnieniu  t a k i e g o  świata. Te myśli, pozwalają mi każdego dnia czerpać  j e s z c z e  r a z  niewiarygodną siłę do tego, by nie być tylko konsumentem życia, ale i twórcą, który nie dość, że kreuje swój świat to również angażuje się i odgrywa dużą rolę w budowaniu świata innych.

Znowu zaczęłam pisać. Jak ja się tym kiedyś pasjonowałam! Na nowo robię wszystko, co bezustannie odkładałam na później.

W ramach fundacji, której jestem członkiem, zostałam opiekunem chłopaka z dziecięcym porażeniem mózgowym i pomagam mu zaktywizować się zawodowo. Jest to dla mnie źródłem wielkiej satysfakcji, wielu nowych doświadczeń i nieznanych emocji.

29 listopada 2021 , Skomentuj

Siedzę sobie właśnie w nowym mieszkaniu na wygodnej kanapie z włączonym jakimś dramatem społecznym, popijam herbatę i piszę post. Dużo się dzieje. 

O mało co nie zatopiłam mieszkania już pierwszego dnia... Cała łazienka zalana. Zanim się przeprowadziłam nawiedziły mnie same kłopoty. Brat ledwo zaczął mi pomagać przewozić rzeczy zgubił kluczyki. Zapasowe musiały przejechać 100 km drogi zanim dotarły na miejsce. A ja wtedy miałam ledwo 2 i pół dnia na przeprowadzkę i zajęcia na studiach. Z pracy udało mi się wziąć wolne. Nie sądziłam, że aż tak mnie ta przeprowadzka wyczerpie. Spakowałam wszystko i wszystko przewiozłam w 3 i pół dnia. Tak przeciążyłam układ nerwowy, że każdego dnia było mi okropnie niedobrze a ręce to mi się trzęsły jakbym nic 3 dni nie jadła. Niestety brat tylko przez 2h rano i 2h wieczorem mógł mi pomagać, więc nadźwigałam się cholernie.

I jeszcze siora chorowała w tym czasie, więc musiałam się nią zająć. Masakra. Dobrze, że raz skręciłam do niej rano, bo by mieszkanie z dymem puściła. Zachciało się chorej gotować.

A później poprzedni właściciele chcieli mi oddać tylko namiastkę kaucji. Ale załatwiłam to. Mieszkanie było oddane w zdecydowanie lepszym stanie niż mi je wynajęli. I kiedy myślałam, że już gorzej być nie może, aptekarz tak sobie ze mnie zażartował, że mało co nie musiał mnie potem reanimować. Jego żarty poszły mi zdecydowanie w pięty. Oj, zdecydowanie. Serce mi stanęło na moment i gorąco się zrobiło jak pierun.

Kolejny dzień miał być taki spokojny... i oprócz tego, że wpłatomat zażarł mi kartę i pieniądze to był. Jakby to nieco moja wina, bo śmiałam przed tym wpłatomatem żartować, że "co by było jakby i to się popsuło". I się popsuło. A później mówiłam, że ta miniona sobota będzie dziwna i coś czuję, że coś się dziwnego stanie. I dzwoni mama podczas moich zajęć, gdzie pierwszego telefonu nie słyszałam, i mówi grobowym tonem: "jeszcze ja bym umarła i też byś nie odebrała". Już myślałam, że coś się siostrom stało albo tacie może, ale to babcia umarła. W urodziny siostry. Skąd mogłam wiedzieć, że to poważny telefon, skoro od rodziny otrzymuję codziennie sryliard wiadomości, bo coś ktoś ciągle ode mnie chce.

Nie zdążyłam dać babci prezentu na urodziny. Tak bardzo nie chciało mi się wracać do domu, bo ciągle jestem okropne zmęczona. Miałam jechać w piątek, ale uznałam, że pojadę w sobotę wieczorem. No i babcia umarła w sobotę z samego rana. Po telefonie dosłuchałam wykładu i poszłam do pracy. No bo co zrobić. Jestem szczęśliwa, żałuję tylko, że nie zdążyłam się pożegnać i dać tego prezentu. Powinnam była jechać, bo wiedziałam, że to już tuż, tuż i powiedziałam babci, że przyjadę do niej jeszcze raz. Obietnicy nie dotrzymałam.

Czuję ogromną lekkość i cieszę się, że babcia w końcu może odpocząć, bo żyła w ogromnym bólu i zupełnie inaczej widziała swoją starość. Pogrzeb w środę. 

Mama ma jutro badania, hematologa w czwartek. To zupełnie tak samo jak ja. Taki zbieg okoliczności, jeszcze się okaże, że spotkamy się w szpitalu.

Odwiedziłam dzisiaj bibliotekę miejską, którą mam pod nosem. I siłownię też mam tuż obok, może się wybiorę po nowym roku.

Wiecie co uświadomiła mi ta przeprowadzka?

To, jak dużo mam rzeczy i jednocześnie jak niewiele. 

1/3 kartonów to kartony z kuchni. Tylko przypraw miałam cały jeden duży karton! 

Kto wie czy za pół roku nie będę się znowu przeprowadzać?

11 listopada 2021 , Komentarze (3)

Wlasciciel mieszkania mnie wystawił do wiatru. Ciągle powtarzał, że jeszcze 2 lata mogę mieszkać w tym mieszkaniu i już ustawiliśmy notariusza na przedłużenie umowy na rano i dosłownie późnym wieczorem gościu mi mówi, że jednak notariusza rano nie będzie i mam się wyprowadzić, bo komuś tam to mieszkanie obiecał na już. A ja mu poszłam na rękę i nie spieszyło mi się jakoś bardzo z tym notariuszem, więc teraz mam tydzień na zalezienie mieszkania i wyprowadzkę. Miej dobre serce

Dzisiaj w pracy wisialam cały dzień na telefonie. Umówiłam 8 mieszkań, z dwójką ludzi tak dobrze mi się gadało przez telefon, że wcisnęli mnie przed innymi już dzisiaj późnym wieczorem po mojej pracy. Zjadłam tylko bułkę z Żabki i energetyka o godzinie 20! Nie wiem kiedy ten dzień mi błysnął.

Jestem podjarana, mieszkanie wybrałam naprawdę piękne i "jakby" luksusowe 😎🥰 Ale raz się żyje. Dobrze, że się wepchnęłam w kolejkę, bo na jutro na 9 rano miała też zdecydowanych oglądających. I na szczęście umowa na razie tylko na pół roku to zobaczymy jak się będzie tam mieszkać.

Najgorzej teraz z ogarnięciem wszystkiego, umowa, klucze, pakowanie, przeprowadzka, zdanie mieszkania itd. A ja sobie tam w końcu kupiłam zasłonki. Po roku mieszkania XD Zdążyłam powieści jedną, drugiej już nie bylo sensu, bo zaskoczył mnie gościu telefonem. xD


Co do tego mojego bel ami to nie wiem. Choroba jest poważna, nawet dwie, jeżeli ta diagnoza jest dobra, więc to była by chyba zbrodnia czekać aż się facet zaangażuje mocno. Wgląd w moją historię choroby on miał w momencie, gdy jeszcze nie wiedziałam co i jak, więc prawdopodobnie przypuszcza, że niefajne rzeczy sa już za mną. Niemówienie o tym w takiej sytuacji to już chyba jakby kłamstwo. W każdym razie dzieciów z tego nie będzie, a facet starszy i coś czuję, że on by chciał. Nie chce odbierać mu wyboru. Na razie jeszcze nic nie mówię, dam znać jak się przekonam co do tego pomysłu.

Przyjaciel odezwał się po roku! Ale się u niego pozmieniało. Pracuje teraz w Belgii i Niemczech na zmianę, zależy gdzie go wyślą w delegację. Ja też myślę o zmianie pracy i jak już ograne mieszkanie i mina święta to być może zabiorę się konkretnie za zmiany. Minusem jest to, że trochę jakby gasnę i nie wiem czy mam siłę na większe zmiany.


Myslalam, że będę mieć więcej czasu i energii, żeby poczytać co u Was słychać, ale musicie wybaczyć, wciąż nie udało mi się zajrzeć do Was. 

Zrezygnowałam z jednego szkolenia z mediacji społecznej, bo trwa aż 7 miesięcy + miesiąc praktyk + obowiązkowe warsztaty w soboty z bardzo interesującymi ludźmi, no ale ja miewam często wtedy zjazdy na studiach (po co ja podjęłam te kolejne to nie wiem, ale w grudniu dostanę informacje czy będę mieć to stypendium rektora czy nie), a jeszcze robię certyfikat z zarządzania zespołami. 

Ogolnie wymiękam, ale to mam nadzieję przez chorobę i liczę na to, że nie każdy czuje się tak jak ja, bo jak pomyślę, że każdy tak ma a jednak tyle robi a ja ciągle dętka i taki niewymoczek to czuję się... źle.



5 listopada 2021 , Komentarze (4)

Ale zostałam w pracy obsmarowana przez kontrahentkę, z którą właściwie miałam mało co wspólnego. Wiem, że moja aparycja jest czasem baaardzo młodziutka, bo wciąż bywam brana za licealistkę, ale bez przesady. "Jakimś dzieciakiem" nie jestem od dawna i wiem naprawdę dużo, a nawet więcej - umiem tą wiedzę stosować w praktyce. 

Zmieniajac temat - tak się cieszę! Odbierałam dzisiaj decyzję z komisji lekarskiej i jest po mojej myśli. Bałam się, że będzie nie tak jak tego oczekiwałam, bo ostatnio dzieją się dziwne rzeczy i moja mama też miała na tym polu problemy. 

Ostatnio zaczęłam się z kimś umawiać i mam wielki dylemat moralny czy informować gościa o mojej chorobie czy jednak nie. Póki nie wiedziałam co mi jest, to zawsze jakiś dystans większy trzymałam, ale o dolegliwościach nie mówiłam, bo po co jak sama nie wiem co jest grane. Teraz jak wiem, leki ustawione, no to dla mnie pikuś, a nawet szczesliwa jestem bardziej, bo zawsze czułam się jakaś bardzo leniwa i niewdzięczna. Bo przecież inni czują się tak samo jak ja a tyle w życiu robią, tyle osiągnęli, takie relacje mają a ja dupy ogarnąć nie mogę. Teraz mi dużo lzej i żyć się bardziej chce jak nie walczę już sama ze sobą. W końcu mam nowe demony do pokonania. Cieszę się, bo nie miałam już z kim walczyć. Wcześniej moim celem była ta moja noga niewdzięczna, ale jak kości zoperowałam to już celu nie było.

A przecież z samym sobą powinno się żyć w zgodzie, mieć w sobie oparcie, zaufanie a nie toczyć bitwy. Walczyć z samym sobą nie jest dobrze, bo skoro walczysz już z całym światem, to w którym miejscu jest dom? W którym miejscu możesz czuć się bezpiecznie, jeśli właśnie nie u siebie? Na pewno rozumiecie o co mi chodzi.

Nie chcę żeby ktoś myślał, że go oszukuję bądź zatajam prawdę, ale nie czuje potrzeby mówienia o tym. Ale z drugiej strony ja chyba chciałabym wiedzieć. No i nie wiem. Na razie zobaczę co czas przyniesie.


We wtorek mam notariusza, wszystko drożeje, czynsz też mi właściciele podwyższyli. Ostatnio biegam i biegam i chciałoby się na tyłku usiąść. Aż boję się na wagę wchodzić, bo się nie ważyłam... z 2 miesiące, od kiedy zamknęłam pamiętnik na jakiś czas. Zobaczyłam się dziś w lustrze u rodziców i chyba już wiem co mieli na myśli. Nie dość, że raczej niezbyt atrakcyjnie i zdrowo wyglądam to jeszcze wyjątkowo biała jak kreda jestem. Mama przyjechała w minioną środę do mnie te 50 km (bo do lekarza miała) to nagotowala mi rosołów na wołowinie, owoców nakupowala, warzyw, pączków (chyba 5! do dzisiaj je jadłam 🤪). Ale to miłe było :) I zasłonki czarne w takie sople mi dała w prezencie. 

Babcia średnio. Tata wypożyczył łóżko specjalistyczne, jutro trzeba ogarnąć tą sprawę. Odleżyny się babci porobiły a sama doskonale wiem jak bardzo to boli. Zabrzmi to może źle, ale wolałabym, żeby babcia miała już spokój.

1 listopada 2021 , Komentarze (4)

Jakie fatalne dni za mną. Kości mnie bolą jak cholera, spać nie można. Babcia w ciężkim stanie, leży, praktycznie się nie rusza. Boli ją mocno, ciągle płacze i jęczy, trzeba ją karmić, pampersy zmieniać. 

Dzisiaj też w nocy wstawałam dać jej przeciwbólowe.

Niebo jest przepiękne. Nasrane gwiazdami.

Mnie serducho tez naparza ostatnio, powinnam do kardiologa wyskoczyć, ale w sumie ciśnienie jest ok, nawet zaczęłam być niskocisnieniowcem (ja!).

Wczoraj 4 duże szafki złożyłam a wszystkich jest chyba 12 także roboty jeszcze mnóstwo. Ale nie złożyłam ich jeszcze idealnie. Drzwi trzeba zamontować, wyregulować nóżki i wszystko.

Kontakt rodzicom naprawilam, bo wyskoczyła faza z kostki i prąd stopił jedną plastikową część kostki i trochę oprawę. Kupię przy okazji nową to wymienię.

Jutro tylko wyczyścić filtry w pralce, babci materac za odleżyny zamontować szafki dopiescic i fiu bzdziu wolne !

Mozna szykować z orzechów włoskich karmelizowane pasty i kilka innych dobrych rzeczy.

27 października 2021 , Komentarze (5)

Sucha klata. Ciężko to idzie.

Żeby nie było tak goło zdjęcie śniadania. Pierwsze i drugie danie. Nie lubię, gdy wszystko mi się miesza w transporcie, dlatego cieszę się, że odkryłam silikonowe przykrywki, które można naciągnąć na naczynia (a tak nie cierpię plastiku!).

Najczęściej wszystkie posiłki jem poza domem, więc chociaż śniadanie chce mieć ciepłe, dwudaniowe i konkretne. 

Dawno mnie tu nie było!

Pewnie nadrabiania będę miała mnóstwo. Ciekawe co tam u Was zastanę? 🤔 Mam nadzieję, że Wam jesień mija przyjemnie. Na razie jeszcze mamy piękne pogody, warto więc z nich korzystać, gdy jeszcze nie jest tak źle.

Milego wieczoru !


17 października 2021 , Komentarze (2)

Mieliśmy się spotkać dzisiaj. 

3 raz w ciągu 3 dni odwołał 

przypomniało mi się czemu nam nie wychodziło 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.