Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Lubię - ksiązki, jazdę motocyklem i jeep'em :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 110052
Komentarzy: 2738
Założony: 3 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 30 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MartaJarek

kobieta, 43 lat, Kielce

173 cm, 69.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Cel I - 63 kg, cel II - 60

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 listopada 2013 , Komentarze (2)

Dziś mija miesiąc od operacji... Pierwszy dzień w pracy i jakoś tak "dziwnie" jest... Jeszcze nie mogę się odnaleźć...

Nie odzywałam się, bo uwierzcie nie miałam kiedy... Bardzo dużo przez ten miesiąc się u mnie wydarzyło... Po pierwsze moja córcia chodzi już do szkoły w Skarżysku (tam gdzie się przeprowadziliśmy...). Decyzja zapadła z dnia na dzień... W środę byłam na wywiadówce i znów się nasłuchałam jak to się Klaudia na lekcjach nie zachowuje.. Więc się pani wychowawczyni zapytałam co mam robić... na lekcjach w ławkach z nią siedzieć czy może pod salą i pilnować jej "dyscypliny"??? W domu problemów z nią nie mam, rozmawiam z nią co powinna, a czego nie w szkole, ale jak połowa klasy łazi po kątach, reszta się bawi, a może garstka słucha pani, bo dyscypliny w klasie pani zaprowadzić nie umie, to przecież nie moja wina! A w nowej szkole, Klaudia siedzi w ławce, nie chodzi po klasie, nie biega do toalety nie kręci się i ... pisze w zeszytach!!! W tamtej szkole nawet zeszytu do przyrody nie było, a tu już po 1 zeszycie (z pol, mat i przyrody) skończyli!!! W szoku jestem, bo ona pisze i nadąża z klasą! Da się - da! Także jestem b. zadowolona.

Po drugie zrobiłam badania i mam anemie więc mogę się pożegnać jak na razie z dietą, przytyłam nie miłosiernie (brak diety, ćwiczeń i jeszcze hormony!), więc hołduję teraz zasadzie - Najpierw masa potem rzeźba! To tak żeby się nie załamać... Ćwiczyć mogę zacząć powoli za dwa tygodnie, a jedzenie to i tak jem w rozsądnych granicach. Jak siedziałam w domu to mi było trudniej, a teraz wróciłam do pracy więc znów sobie "narzucę" granice.

I ostatnie byłam w sobotę na balu z pracy, było super. Nie mogę pić i z tańczeniem trzeba było uważać ale i tak było świetnie. A to moja fotka po balu, bo nie wzięłam aparatu i nie mam zdjęć przed ani w trakcie... jadłam kilka dań więc proszę się nie czepiać brzuszka i boczków

Będę kończyć, żeby nie przeginać tego pierwszego dnia w pracy. Teraz będę się częściej odzywać i będę bardziej zorganizowana. Ostatnie 2 tyg pomagałam mojej córeczce przystosować się do nowej szkoły i pomogłam jej przejść przez "najgorszy" okres, więc mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej...

Całuję Was mocno i gratuluję tym które dotarły do końca wpisu.

4 listopada 2013 , Komentarze (11)

Hej dziewczynki, sorki, że dopiero teraz, ale jakoś nie mogłam się zebrać do komputera.
Operacja się udała, torbiel czekoladowa wycięta laparoskopowo, jajniki zostały i jajowody drożne W trakcie operacji straciłam sporo krwi i najpierw nie mogli mnie uśpić, a później wybudzić, nieiwieke pamiętam. Po operacji byłam 7 godzin podłączona pod sprzęt bo ciśnienie mi spadało i musieli mnie kontrolować... Ale jazdy na sali -narkoza i po narkozie miałam niezłe ale to opiszę może jutro
Teraz tylko 3 miesiące (mam nadzieję, że tylko tyle...) hormonów - leczenie endometriozy - i będzie git. Nie wiem jak one będą na mnie wpływały, jak na razie wzięłam 6 pigułek i odczuwam ciągły głód!!! Masakra. Waga po szpitalu wynosiła 66,5 kg a teraz to nie wiem. Sprawdzę jutro i biorę się za siebie... Wraca MŻ.
O ćwiczeniach mogę jeszcze zapomnieć ale 12.11 idę do lekarza i dowiem się co dalej. Wczoraj pierwszy raz poszłam na spacer i się przeforsowałam, bo miałam zawroty głowy i bardzo źle się czułam później przez resztę dnia. Ale powoli zaczynam się "wypuszczać" na spacerki.
Zaczynam czuć oddech na plecach jeśli chodzi o dziecko... bo już kilka osób z otoczenia wspominało, że "powinniśmy" z P. mieć "swoje" dziecko... Tylko my tak naprawdę nie wiemy czy chcemy mieć więcej dzieci... Z dziewczynkami już mamy spore problemy, przez to, że ich ojciec miesza i musimy "jakoś" sobie z tym radzić!
Jutro napiszę Wam o moich"jazdach" przed i po narkozie to się pośmiejecie, a dziś zmykam, bo szwy ciągną
Później zajrzę zobaczyć co u Was, do kogo nie dotrę to przepraszam, do 22.11 mam zwolnienie to nadrobię

21 października 2013 , Komentarze (12)

Nie piszę bo nie mam o czym. Tyję w tępie zastraszającym. Nie ćwiczę, diety nie trzymam. Czuję się fatalnie, a w dodatku boję się operacjij ak cholera. Mój mąż wyjechał na szkolenie do Warszawie, wróci już po operacji (w piątek). W sumie sama go przekonałam żeby nie rezygnował z tego szkolenia. A teraz wolałabym żeby był przy mnie... ale nie powiedziałam mu tego, bo i tak się czuje fatalnie z tym, że go nie będzie. W środę przyjedzie moja mamusia wspierać mnie i zająć się dziewczynkami. Moja teściowa w tym samym czasie będzie leżała w szpitalu na badaniach. Tylko w innym niż ja, ale też w Kielcach. Pewnie już się nie będę do poperacji odzywała. Trzymajcie kciuki, odezwę się po wszystkim. Buziaki pa

8 października 2013 , Komentarze (5)

Wróciłam od braciszka z przedłużonego week i nie ma się czym chwalić. Na wadze 67,8 - masakra totalna, kuchnia prawie zrobiona, więc już nie długo wracam do gotowania i przygotowywania sobie jedzenia takiego jak lubię (dietetycznego). Znów właczę duuuużo warzyw i mało węglowodanów, zmniejszę porcje jedzeniowe i jakoś dam radę... Wraca motywacja. Dziś ostatni dzień laby - urodziny koleżanki z pracy (ciasto i sałatka gyros - ale z jogurtem greckim zamiast majonezu ) ale jutro lekko i dietetycznie, bo czuję się ociężała. A poza tym to cZuję się jak by to opisać - codziennie - jak na dzień przed dostaniem miesiączki - to sobie wyobraźcie co czuję... jestem jak balon wody i jeszcze boli mnie podbrzusze, a o szaleństwie hormonów to nie wspomnę...  

Kochane, dzięki, że mnie wspieracie i po prostu, że jesteście. Łatwiej się żyje jak się ma komu wyżalić  Czuję, że po operacji, to wyrwę jak z kopyta, bo bardzo chce mi się już ćwiczyć... Buziaki

4 października 2013 , Komentarze (8)

Dziś zrobiłam sobie wolny dzień i miałam urlop... u mojej młodej w przedszkolu są owsiki, więc się musieliśmy w tym tygodniu przeleczyć. Wczoraj był ostatni dzień leczenia, a dziś pranie i prasowanie całej pościeli, piżam, koców i ubrań... łącznie z majtkami. Wczoraj stolarz zrobił połowę kuchni, dziś miał skończyć, ale się nie zjawił... nawet nie dał znać, że go  nie będzie! Mój P. zadzwonił jak się okazało źle docieli blat i musieli dziś kupić nowy i jutro ma się zjawić... ale jutro... to nas w domu nie ma do poniedziałku, bo jedziemy do mojego brata na roczek jego synka. Tak tak - dla nie wtajemniczonych Patryś urodził się 5.10.2012r. wna początku 6 m-ca i ważył 1kg. Teraz super z niego chłopak i nadrabia czas, który nie było mu dane spędzić w brzuszku i urosnąć jak należy  
Kochane wreszcie się pozbierałam i czuję się lepiej... W środę po pracy wreszcie wyszłam na dwór po pracy z córeczkami, zmarzłam... później wróciłam pół godziny tańczyłyśmy i skakałyśmy i już jakoś odpuściła mnie deprecha! Jakoś załamało mnie to wszystko, najpierw przeprowadzka, wiadomo niby lepiej, ale jednak inaczej się mieszka z teściami a inaczej u "siebie". Ale i z tym jest coraz lepiej Jak mama P. próbuje się wtrącać (np. za moimi plecami ustala ze stolarzem, że np. nie będzie półki nad lodówką, mimo, że ja ją zamówiłam... to spokojnie tłumaczę, że ma zrobić tak jak ja zamawiałam bo to ja płacę i dla mnie pracuje i ona musi się z tym pogodzić...) powoli ustalam granicę do jakiej może się wtrącać a kiedy musi się wycofać. A tak poza tym to mieszka nam się ok. Takich sytuacji jak na razie dużo nie ma, tylko sporadycznie...
No i informacja o chorobie, też jakoś tak mnie powaliła, tym bardziej, że ja wcześniej rzadko chorowałam... A po operacji czeka mnie jeszcze jakiś rok na hormonach i prawdopodobnie nici z maleństwa... Może tak miało być, że mają być tylko dwie dziewczynki...
Ależ się rozpisałam, tak trochę musiałam się wygadać... Kto dotrwał do końca to gratuluję jak skończę kuchnię to wrzucę fotki mieszkanka

2 października 2013 , Komentarze (3)

Moje drogie... olśniło mnie! Zapomniałam zupełnie, że ja mam teraz 2 tydzień plasterek hormonalny przyklejony i zaburzyłam sobie gospodarkę hormonalną! Zatrzymuje mi się woda, czuję się napuchnięta i obolała, a jeszcze jakiś plamień dostałam. Za trzy tygodnie operacja i mam nadzieję, że wówczas wszystko wróci do normy... A poza tym to muszę przestać jeść obiadki teściowej. Jutro lub w piątek będą montować mi kuchnię i wreszcie zacznę sama pichcić

Nie lubie chodzić na zakupy, jakaś dziwna kobietka ze mnie  ale kupiłam sobie ostatnio buty - czarne szpileczki i takie płaskie za kostkę no i bluzeczkę kremową z kołnierzykiem.

Nastrój ostatnio mam straszny i chyba popadam w jakieś frustracje... doopa rośnie, a ja nie mogę się zmobilizować do trzymania diety...

Trzymajcie się ciepło rybki

30 września 2013 , Komentarze (6)

Stanęłam dziś na wadze, a tam ... 67,5! Normalnie załamka. Na plusie 1,5kg! To co ja mam do cholery jeść? jak żyć żeby nie tyć? Staram się jeść w miarę rozsądku (tak ja k do tej pory) nie objadać się i nie głodować. A tu nic tylko tycie. Ćwiczyć do operacji nie mogę... to się później z rozumem nie pozbieram jak dojdzie do ćwiczeń i odchudzania po operacji. Się załamałam! To co całe życie na porcjach głodowych, bo jak jem w miarę normalnie to tyję! Muszę to jakoś przetrwać i nie złapać deprechy! Strasznie mnie boli podbrzusze i kręgosłup. Jeszcze 3 tygodnie i szpital...

Sorki za te "wynurzenia" ale mi się żółć przelała! Buziaki i życzę Wam milszego i bardziej optymistycznego dnia

26 września 2013 , Komentarze (4)

Właśnie kończy mi się @, wróciłam wczoraj ze szkolenia w Krakowie i boję się stanąc na wagę... Jadłam co popadnie i nadal nie ćwiczę... Operacja zbliża się wielkimi krokami, jeszcze 4 tygodnie, później rehabilitacja i wracam do ćwiczeń...  ale już się boję, że przez zimę przytyję tyle, że dojdę do tych 73 kg sprzed 1,5 roku! Boże jak ja mogłam przytyć te 4 kg... już było tak dobrze, a tu 66! mam nadzieję, że nie ma więcej, jutro się przekonam... Poza tym ciągle po przeprowadzce nie mam kuchni, więc jem co teściowa daje...

Szkolenie w Krakowie było super, dużo się nauczyłam i dużo się pobawiłam  jedzenie rewelacyjne... niestety

Pogoda do doopy i ja po szkoleniach dojść do siebie nie mogę... w pracy prawie drzemię... zajrzę co u Was bo długo mnie nie było (bo i chwalić czym się nie mama...) Buziaki pa

17 września 2013 , Komentarze (6)

Wybaczcie, że tak rzadko do Was zaglądam, ale przerastają mnie obowiązki i już na nic innego nie mam czasu. Ale nie zmienia to tego, że wciąż jesteście w mojej głowie i, że o Was pamiętam  U mnie nic nowego w domu jestem ok 16.30-17 a wyjeżdżam o 6.30. Tak więc zanim się ogarnę, coś posprzątam, coś z pudeł rozpakuję to jest 22! A w międzyczasie lekcje ze starszą i choć moment dla młodszej pociechy... Może za jakiś czas to się jakoś unormuje i ustabilizuje, jak na razie średnio to ogarniam... Heh

Jeśli zaś chodzi o wagę to bez zmian i reweleacji 65,7-66. Nie ćwiczę, bo nie mogę i nie mam kiedy. Dietę trzymam żeby do czasu powrotu do ćwiczeń nie przytyć... Ale wiecie jak to jest, jak nie ćwiczę to jestem "przybita" i ociężała, to i jakieś ciastko czasem wpadnie...

Zajrzę co u Was i wracam do pracy, bo do końca tygodnia jestem zawalona... A od niedzieli - KRAKÓW i szkolenie 3-dniowe, więc odpoczne i wrócę do domku z nowymi siłami  buziaki dla Wasi i miłego, słonecznego (pomimo deszczu) dzionka  

12 września 2013 , Komentarze (6)

Wpadłam na pomysł jak nie ćwiczyc (nie przemęczać się) ale się ruszać... otóż jakiś czas temu pożyczyłam koleżance mój stary steper, a że ona i tak na nim nie ćwiczy, (a ja jak wiecie nie mogę przed operacją ćwiczyć) to dziś go  odbiorę i będęna nim spacerowała i maszerowała  genialne nie? Niby ćwiczyć nie będę, przemęczać się też nie, a ruszę trochę ciałem, bo mnie szlag trafi za moment... Chyba cała wiotczeję! Dieta trzymana na tyle, że bez ćwiczeń waha się od 65,7 do 66. Teraz jestem przed @ i puchnę i dodatkowo mnie wszystko boli, ale już przynajmniej wiem dlaczego...

Zajrzę jeszcze co u Was i zmyakm dalej pracować

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.