Zaczynam drugi tydzień...
Tydzień wytrzymałam,a właściwie 6 dni,bo wczoraj mieliśmy gości no i oczywiście jakoś tak wpadło trochę śmieci do mojego brzuchola,ale to nic - od dziś znów ma być grzecznie,a przynajmniej postaram się,żeby było tak grzecznie jak w minionym tygodniu.Jak się okazuje to wcale nie jest trudne,wymaga tylko trochę więcej czasu i chęci,bo muszę szykować coś innego dla siebie.Głodna nie chodzę,bo jem co 3 godziny i staram się nie przekraczać 1600 kalorii - dla mnie zdrowo i bez większych wyrzeczeń,a co najważniejsze waga spada (pochwalę się dopiero jak dokonam większych cudów ) Ćwiczę 3 razy w tygodniu na stepperze po 40 minut i wystarczy mi to,bo co za dużo to nie zdrowo.Miałam też ćwiczyć co drugi dzień brzuszki,ale do tego rodzaju ćwiczeń jakoś trudniej mi się zebrać.Będą chęci - będą i ćwiczenia.
Nadchodzi weekend...
Tydzień prawie przeleciał i nadchodzi weekend,z dietą i ćwiczeniami dotrwałam do dziś,a co dalej???Ciężko!!!Już mi po głowie chodzi jakieś ciasto i sałateczka,że niby dla gości,ale wiadomo jak to się skończy i dlatego mam dylemat.
Wczoraj byłam z małą na badaniu krwi i dziś już miałam wszystko wiedzieć,ale pani doktor zrobiła mnie w konia i poszła sobie na urlop,a mnie tydzień temu mówiła,że dopiero od drugiego idzie.Jeszcze jak na złość dziś i w poniedziałek przyjmuje inna pani doktor,którą ja już bym dawno posłała na emeryturę - ta kobieta się już nawet zapomina,więc idę dopiero we wtorek.Dziś tylko zadzwonię o wyniki,może mi łaskawie powiedzą,czy wyszły dobrze czy źle?
Znów na diecie???
W poniedziałek udało mi się zebrać i dietka jest,ćwiczenia tez tylko jak długo???Do soboty i od nowa???Na wagę jednak postanowiłam nie wchodzić.Wiem ile ważyłam i póki co nie będę sprawdzać czy coś się zmienia.Skoro obżerając się potrafię żyć bez ważenia to spróbuję i teraz się powstrzymać - może będzie mniej rozczarowań?
Mała nadal chora,wczoraj skończyłam jej podawać antybiotyk i według pani doktor ma on jeszcze działać przez kolejne 5 dni,ile w tym prawdy nie wiem.W ulotce nic takiego nie jest napisane,próbuję coś znaleźć i też nic,a mała jak kaszlała tak kaszle,no może mniej ale jednak.W nocy już nie ma takich napadów kaszlu,ale w dzień się zdarzają.Jutro ponowne badanie krwi i to jakieś dokładniejsze i w piątek mam nadzieję będę wiedzieć coś więcej czy mam się bardziej martwić,czy już przestać.
Uciekam na stepper.
Dół,dół i jeszcze raz dół......
Od początku października nic się nie zmieniło,chyba tylko to,że jestem bardziej nerwowa i mam coraz większego doła.Waga nie spada,wręcz żrę na okrągło i zdaję sobie sprawę z tego do czego to prowadzi,dziś zmusiłam się do lżejszego śniadania i niby sobie obiecuję,że od dziś koniec,ale wiecie jak to ze mną jest.
Moje dziecko znów jest chore.Wybrała przez 10 dni antybiotyk i poszła do przedszkola,po 4 dniach znów zaczęła kaszleć i znów lekarz.Kolejny antybiotyk tym razem o wiele silniejszy i zobaczymy.Miała robioną krew i wyniki wyszły niestety złe.W czwartek kolejne badanie krwi.WRRR.......... W piątek będąc u lekarza z małą poczułam się strasznie wyrodną matką,bo pani pyta czy potrzebuję L4 a ja mówię,że nie pracuję i usłyszałam głupie pytanie to dlaczego to dziecko chodzi do przedszkola??? Miałam ochotę jej powiedzieć,że chociażby po to żeby matka całkowicie nie zwariowała w tym domu.Od trzech lat nie robię nic innego jak tylko siedzę w domu z małą,już mam tego dość!!!Chcę do pracy,chcę do ludzi,chcę normalnie funkcjonować a nie być przez 24 godziny na dobę na każde zawołanie córki.Kocham ją najbardziej na świecie,ale naprawdę można zwariować w domu z dzieckiem nie mając żadnych rozrywek.Można policzyć na palcach dwóch rąk moje wyjścia z kimś bez niej - było ich naprawdę kilka od jej urodzenia.Nawet jak mąż wraca z pracy to ona i tak łazi tylko za mną.
Dostałam przykaz od pani doktor,że mam ją wyleczyć do końca a potem przez kilka tygodni potrzymać w domu i wzmocnić.Do przedszkola może iść pod koniec listopada,tzn. w zależności kiedy na dobre będzie zdrowa.Po wyjściu z przychodni oczywiście wzięłam winę na siebie i się rozryczałam i już do końca dnia miałam ochotę tylko ryczeć.
Wczoraj wyrodna matka zabrała swoje chore dziecko na wieś i mam nadzieję,że jej ten wyjazd nie zaszkodzi,ale musiałam juz tam jechać bo nie było mnie 2 miesiące.W sumie przebywała tylko kilka chwil na dworze w drodze do auta i z powrotem.Już mam dość siedzenia w domu i patrzenia na swojego wrednego teścia,który jak na złość wraca o 15 z pracy.On nigdzie nie wychodzi i tylko łazi po tym domu i pieprzy głupoty do mojego dziecka,już mam alergię na niego,która objawia się podniesionym ciśnieniem.Nawet nie mogę spokojnie pogadać z mężem,bo stary cap wszystko podsłuchuje,a potem rozpowiada wszystkim poza naszymi plecami.Udaje dobrego tatusia,teścia,dziadziusia,a jest tylko wrednym chamem.I jak tu człowiek ma nieżreć???
Od momentu kiedy moje dziecko wyprowadziło się do swojego pokoju,ja wyprowadziłam się razem z nią,bo zaczęła wstawać przed 5 razem z dziadkiem do pracy,bo on nie potrafi się cicho szykować do pracy.Nie mogę też zamknąć jej drzwi,bo mała się budzi w nocy sikać i sama czasami nie wie co jej się chce,więc bym jej nie słyszała,a nie będę w wieku 3 lat kupować dziecku elektronicznej niani. W zasadzie lepiej mi się z nią śpi niż z mężem,ale stosunki między nami stają się coraz gorsze.Mając osobne pokoje z dzieckiem mam większego stresa niż do tej pory kiedy mieliśmy ją w sypialni,a bierze się to tylko z obawy,że zapłacze i będę musiała iść do niej a w domu przecież jeszcze teść,tak więc moja ochota na męża prawie całkiem wygasła.
Wszystko jest do bani :-( No wyżaliłam się i może będzie mi lżej .........
8 październik
Jest coraz gorzej ze mną,nie potrafię znaleźć odpowiedniej siły aby utrzymać się przy diecie wytrzymałam całe 5 dni,a w sobotę poległam.W poniedziałek waga pokazała 75 kg i w sumie to nie był najgorszy wynik bo wskazywał,że mimo sobotniego i niedzielnego opychania zgubiłam kilogram.W poniedziałek mieliśmy gości i niestety musiałam uszykować dużo pyszności,goście przyszli i poszli a my do dziś jeszcze wyjadamy te pyszne rzeczy.Na wagę wolę nie wchodzić!!! Na domiar złego moja córa się rozchorowała,biegam jak wariatka po lekarzach,bo w poniedziałek pani doktor raczyła przepisać tylko jakieś zwykłe syropki bez antybiotyku,a we wtorek mała zaczęła gorączkować i tak strasznie kaszleć,że całą wtorkową noc prawie w ogóle nie spałam.Wczoraj dopisała jej antybiotyk,a wieczorem zorientowałam się,że mała ma uczulenie na poprzedni syrop,po którym zaczęły jej się robić dziwne pręgi i plamy na nogach no i w sumie powinnam iść dziś ponownie do lekarza,ale wynalazłam u siebie podobny syrop i postanowiłam na własną rękę jej podawać,jak się pogorszy będę musiała znów iść.
Wszystko mnie już denerwuje,dotarło do mnie,że pójście mojego dziecka do przedszkola wcale nie rozwiązuje moich problemów wręcz je nasila.Miałam nadzieję,że w niedługim czasie będę mogła szukać spokojnie pracy,a tymczasem pojawiają się same problemy:opór małej przed przedszkolem,teraz choroby,a po drodze problemy z sikaniem,bo kilka razy zdarzyło się,że mała się posikała a później okazuje się,że mała wstrzymywała sikanie do momentu kiedy nie wróciła do domu (oczywiście do niczego dobrego to nie prowadzi).Jeszcze inny problem to jedzenie,mała zjada tylko to co lubi - innych rzeczy nie ruszy.A i jeszcze problem komunikacji,pani pod koniec tygodnia wymyśliła teorię,że moje dziecko dlatego płacze,że nie potrafi słownie wyrazić swoich potrzeb.Coś chce ale one nie rozumieją co ona mówi.Chodzę z małą do logopedy i staram się z nią ćwiczyć codziennie,ale co mam poradzić na to,że moje dziecko jest cholernie uparte i w momencie kiedy orientuje się,że ja chcę żeby ona coś powtarzała - zamyka buzię i nie powie już nic,a jak ja próbuję wymusić po prostu ucieka z pokoju.Logopeda mówi - nie zmuszać,nic na siłę,a pani w przedszkolu mówi tak być nie może,proszę ćwiczyć na zasadzie:ty wymagasz ode mnie tego ja wymagam od ciebie tego.Bądź tu człowieku mądry.Stosując się do metody przedszkolanki efekt był taki,że mała siedziała na kanapie i w końcu po pół godzinie płaczu i różnych innych kombinacji raczyła powtórzyć 2 słowa.Kosztowało mnie i małą to tylko więcej nerwów,bo efektu nie przyniosło żadnego.Udaję nawet,że jej nie rozumiem i jeśli coś chce to karzę jej powtarzać dane słowo do momentu aż powie dobrze,ale często jest tak,że córcia szybciej rezygnuje z tego co chciała.Nie mam już pomysłów i nie mam już sił :-(
1 październik
W tym tygodniu dużo czasu poświęcam samej sobie,dietka jest,ruch jest i nawet dzisiaj się przeprosiłam ze stepperkiem.W 42 minuty udało mi się zrobić 3000 kroczków.Wszystko byłoby pięknie gdyby nie moje dziecko,które od poniedziałku nie jest sobą,zaczęła płakać (mało powiedziane) w przedszkolu a i w domu próbuje na nowo wszystko wymuszać płaczem i krzykiem,podczas takich akcji w ogóle nie słucha co ja do niej mówię tylko wydziera się jeszcze głośniej a ludzie patrzą na mnie jak na idiotkę,która nie umie sobie poradzić z własnym dzieckiem.Wiem,że nie mogę jej pozwolić na takie wymuszanie i jestem twarda i nieugięta na jej zachowanie,ale dziś serce mi się krajało,bo jak ją zaprowadziłam do przedszkola to zaczęła krzyczeć,że ona chce do domu,oczywiście zostawiłam ją ale w domku musiałam sobie poryczeć i odreagować.Po ćwiczeniach czuję się lepiej,ale myślami jestem w przedszkolu.Panie przedszkolanki myślały wczoraj,że ona jest chora i nawet jej temperaturę mierzyły,więc wyobrażam sobie co tam się działo :-( Przez 3 tygodnie chodziła chętnie i nie płakała,a teraz? Mam nadzieję,że ten kryzys szybko jej minie i na nowo będzie wesołą dziewczynką.Najgorsze jest to,że mała ma problemy z mową i jak na swój wiek mówi jeszcze po swojemu,dlatego też panie nie potrafią nawet zrozumieć o co ona tak naprawdę płacze.
29 wrzesień
Malowanie pokoi zostało zakończone,oczywiście podczas remontu nie miałam ani ochoty na dietę ani czasu.Jadłam w biegu i dużo,dlatego też waga nie była łaskawa.Wskazuje paskudne 76 kg.
Znów zaczynam od zera i do 70 muszę dojść choćby nie wiem co.Wczorajszy dzień udany - pozostaje dalej się ciężko starać.
Wczoraj dla polepszenia nastroju zaliczyłam fryzjera,a dziś ufarbowałam włosy i od razu się lepiej czuję,jeszcze tylko muszę wrócić do stepperka.
8 wrzesień...
Małej dalej przedszkole odpowiada,chodzi chętnie i nie płacze,jedynym powodem do płaczu jest sikanie,sama nie wiem co mam o tym myśleć:boi się czy wstydzi,wczoraj dała plamę i posikała się do majtek,pani twierdzi,że się ładnie bawiła i mogła zapomnieć,fakt mogła zapomnieć i dzieciom się to zdarza,ale boję się,że mała zaczyna kombinować - zobaczymy jak to będzie.Wczoraj po przyjściu bardzo mnie zdenerwowała,porysowała całą ścianę w dużym pokoju podczas kiedy ja szykowałam obiad.Mieliśmy w planach malowanie dwóch pokoi,a chyba jeszcze dojdzie i trzeci - wrrr.... Na stepper nie mam czasu,bo szukam mebli do pokoju małej,wczoraj biegałam od 9:00 do 12:30 po mieście,bez korzystania ze środków komunikacji miejskiej,więc troszkę kilometrów zrobiłam,dziś będzie powtórka.
Waga nie spada,bo nadeszła @@@ a mnie się taka ssawa załączyła,że wciągałam wszystko co się dało,wczoraj do południa było ok. a po przyjściu męża znów apetyt mi dopisał,chyba muszę zamieszkać zupełnie sama i posiadać ciągle pustą lodówkę.
4 wrzesień...
Plan wykonany:mała w przedszkolu,stepper zaliczony dziś w 40 min. 2900 kroków i to mój nowy rekord,zupka nastawiona,a ja teraz siedzę sobie przy kawce - no żyć nie umierać.O 13:00 śmigam po małą i jadę do gieni po receptę (strzeż się Anetko - hihihih),a potem odwiedzę moją siostrunię i dzionek pięknie zleci :-) Wczoraj było zebranie w przedszkolu i okazuje się,że jak mała będzie przebywać w przedszkolu od 9:00 do 14:00 co na razie bardzo mi odpowiada - to będę płacić tylko za obiadki ponad 40 zł,a gdyby chodziła w innych godzinach to oprócz opłaty za posiłki musiałabym płacić 153 zł - no jak dla mnie w tym momencie to rewelacja.
Jeszcze jedna dobra rzecz - waga pokazała ciut mniej :-)
Ha i jutro teść wyjeżdża na 3 tygodnie urlopu,ciekawe jak długo ta dobra passa będzie trwać???
3 wrzesień...
Mała wczoraj też nie płakała w przedszkolu,ale były już momenty kiedy było jej smutno i szła sobie sama do salki obok i nie chciała wracać do dzieci.O dziwo zjadła tam obiad składający się z barszczu czerwonego(którego do tej pory jeść nie chciała) i pierożków.Teraz mała będzie chodzić od 9:00 do 14:00 choć pewnie będę ją zabierać zaraz po obiadku.Dziwna jest polityka w tym naszym kraju i dziwne opłaty w przedszkolach-zapisałam dziecko od 8:00 do 13:00 i pani dyrektor poinformowała mnie,że jeśli będzie chodzić w takich godzinach to opłata będzie 153 zł chyba plus posiłki,a jeśli będzie chodzić od 9:00 do 14:00 to opłata będzie znacznie niższa ale tego dowiem się dopiero po południu,bo pani nie miała czasu na wyjaśnienia.
Męczy mnie jeszcze inna rzecz,mała w domu sika do nocnika,a jeśli korzysta gdzieś z ubikacji to ja ją sadzam.W przedszkolu nie chce sikać,choć te kibelki są małe.Wczoraj nie sikała przez 5 godzin,bo tyle była i nawet wychodząc z przedszkola pytałam ją czy chce siku to powiedziała,że nie,a zaraz po wyjściu się trzymała.Dzisiaj zaprowadziłam ją do ubikacji i próbowałam ją zachęcić,żeby tylko usiadła i prawie się popłakała więc dałam jej spokój,powiedziałam o tym pani i poprosiłam,żeby jej pomogła,ale wiadomo,że jak nie będzie chciała to pani jej siłą nie posadzi.Dobra tyle o przedszkolu.
Rano pranie,potem mała do przedszkola a ja na stepper 40 min. (2750 kroków) i potem prysznic,a teraz delektuję się kawką,potem sama nie wiem co mam robić.Mniej jem już od tygodnia,a waga nic nie chce spaść,mam nadzieję,że to tylko tak przed @@@ a potem ruszy :-) mam nadzieję,że stepper też jakoś pomoże.Nawet wczoraj udało mi się wypić około litra wody i pomyśleć,że wcześniej bez problemu wchodziło mi znacznie więcej.