Jeszcze raz huraaaa!
Ku mojej radości spadek wagi! W sumie od wtorku 1,9 kg! Huraaa!!! Masaaakra... Sama nie mogłam zgubić nawet grama, a tu proszę. Wystarczyło tylko troszkę zmienić żywienie. Choć i tak tego nie odczuwam bo jem to co lubię. Jem tylko częściej i więcej.
Tym samym weszłam w następną fazę odchudzania. Wiem, że waga nie będzie spadać zaniedługo już tak szybko, ale i tak jestem bardzo zadowolona z początkowych wyników.
Nabrałam nowej chęci do pracy. Jeszcze raz huuuuraaaaaa!
Jak to się dzieje, że chudnę?
Zjadałam 3 posiłki dziennie, to za mało w ciągu dnia. Poza tym nie znałam warzyw i owoców, pełnoziarnistego pieczywa i tak dalej. W związku z tym miałam wilcze głody. Jadłam co miałam pod ręką i na szybko, czyli batoniki, cukierki itp., coś co od razu zaspokoi głód.
Powoli mój organizm się przestawia i przyzwyczaja do nowego żywienia, więc z dnia na dzień jest coraz lepiej. Cieszę się, że wykupiłam tą dietę. Sama nie umiałabym dobrać tak zbilansowanej diety. Mam nadzieję, że teraz się tego nauczę.
4 dzień diety - postępy: super.
Dzisiaj dopiero 4 dzień, a waga pokazuje już ponad 1,5 kg mniej. Wiem, że na początku diety tak jest, więc na razie bez euforii, ale dodaje mi to motywacji, zwłaszcza , że to dopiero początek. Powoli przestawiam się na zdrowe jedzenie. Dzisiaj nie skusiłam się na żadnego słodycza i generalnie aż tak bardzo mnie do nich nie ciągło (dzisiaj). Wczoraj przechodziłam masakrę. Nie myślałam o niczym innym jak tylko o słodyczach. Powodzenia i wytrwałości wszystkim dietkującym.
3 dzień diety.
Z dietą w porządku. Trzymam się jadłospisu. Choć często chodzą za mną słodkości, ale nie zgłodu, raczej z przyzwyczajenia. Dzisiaj szczególnie mam ochotę na słodkie bo córcia ma zapalenie oskrzeli, więc zmartwień i nerwów nie mało. Dzisiaj mam trening. Poczekam z tym do wieczora. Pozdrawiam wszystkich dietkowych.
1 dzień diety.
Generalnie pierwszy dzień przeszedł. Najbardziej bałam się, że te posiłki będą niesmaczne, ale zostałam miło zaskoczona. Moja dieta teraz naprawdę obfituje w warzywa i owoce. Bardzo podoba mi się zmiana posiłków. Jak coś w jadłospisie mi nie pasuje to mogę wybrać zamiennik. Fitness narazie na łatwym poziomie, zobaczymy jak będzie dalej.
Wykupiłam +program.
I stało się. Mąż mnie pzeklnął, że marnuję pieniądze bo wykupiłam dietę vitalii. Tylko, że ja naprawdę nie mam pojęcia o zdrowym odżywianiu. Dodatkowo wzięłam plan fitnes. Teraz to już muszę schudnąć. Przede wszystkim dlatego żeby udowodnić, że dam radę. Generalnie moim zdaniem powinno się zawsze odchudzać pod okiem dietetyka.
Diety vitalii.
Zastanawiam się bardzo poważnie nad dietą vitalii + program, czyli diea + ćwiczenia. Jednak mam obiekcje, jak to nie poskutkuje to mąż mnie zabije, że wydałam kasę na głupoty, no bo przecież mi to odradzał. Nie wiem co mam robić.
Brak pomysłu na skuteczną dietę.
Zaczęłam od planu, teraz czas go wykonać. Jeździłam dzisiaj 20 minut na orbiteku i zaczęłam 1 dzień A6W. Zadanie wykonane. Gorzej jest z moim planem na dietę. Wciąż wacham się między Dukanem a South Beach. Już jakiś czas nie mogę zrzucić nawet grama, więc coraz częściej myślę o tych dietach. Boję się tylko, że nie dam rady i jak mnie przyciśnie to się poddam. Są bardzo restrykcyjne jak dla nnie. Cieszę się natomiast, że rozpoczełam jazdę na orbiteku, zawsze to jakiś początek.
Następny tydzień bez sensu.
Przeleciał tydzień jak z bicza strzelił i zero postępu w moim odchudzaniu. Dzisiaj piękne postanowienia, a jutro brak czasu. Dołuję się strasznie bo chciałabym się odchudzić, ale zupełnie nie mam do tego głowy. Nie mam czasu zastanowić się co zjeść, mam straszną ochotę na węglowodany. Taką, że nie mogę wytrzymać. Nie wiem co się ze mną dzieje.
No i jestem z powrotem.
Od jutra zaczynam kolejny etap odchudzania. Przyzyczaiłam się już do swojej wagi, która cały czas stoi w miejscu (ku mojemu zadowoleniu). Racjonalne żywienie, zero słodyczy, napoi gazowanych. Co drugi dzień orbitek. Zaczynam od nowa A6W. To jest dosłownie kilka minut ćwiczeń, a efekty zawsze jakieś są. Moje nowe postanowienie to do świąt 6 kilo mniej. Wierze, że i tym razem także dam radę. W końcu schudłam już 7 kilo co było dla mnie zupełną abstrakcją jak zaczynałam się odchudzać. Za tydzień bilans. Buziaki dla wszystkich.
Nareszcie...
po remoncie. Facet przedwczoraj wyszedł z łazienki. Nareszcie jest ładnie, aż miło wejść. Na razie moja dieta to mż. Poprostu na nic nie mam czasu. Waga zleciała kilo, ku mojemu zaskoczeniu. Niestety nie mam czasu na ćwiczenia, ale jak już dojdę z wszystkim do ładu to postaram się coś z tym zrobić. Zapomniałam dodać, że kupiłam ostatnio nowe jeansy, rozmiar mniejsze :) radości mojej więc nie ma końca. Także dalej do celu, bo niestety wciąż wyglądam jak mały hipcio :)