Czego chcieć więcej? Mam i czekoladę i spadek wagi!!!
Zobaczymy jak będzie dalej. Na razie dalej ograniczam weglowodany. Chociaz jest mi bardzo ciężko!
Ale jakoś się trzymam!
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (24)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 91686 |
Komentarzy: | 809 |
Założony: | 13 marca 2009 |
Ostatni wpis: | 10 lipca 2014 |
kobieta, 41 lat, Szczecin
165 cm, 63.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Piszę szeptem żeby nie zapeszać, ale..... Chyba coś drgnęło!!! Dziś rano z ciekawości wskoczyłma na wagę!!! I co?
Cudowne, nieziemskie, wspaniałe , rewelacyjne i mam nadzieję zapowiadające dalszy ciąg 60,4 kg!!!!!!
Nie wiem co jest przyczyna tego spadku? Bieganie? Ograniczenie węglowodanów? Może obie te rzeczy...
Warto się męczyć, biegać, tyrzymac dietę(ok nie trzymam zwłaszcza jak jadę do rodziców czy teściów), pic ok 3 l dziennie. Warto mocno zacisnąć zęby i na zastój wagi odpowiedzieć aktywnością fizyczną. Warto było wyrzec się grahamek i innych bułeczek zaiarnistych na które stesknionym wzrokiem spoglądam codziennie rano idąc do pracy! Dla takiegoo widoku naprawdę warto.
Jak wrócę do domu to dokładnie się zmierzę..
Jedynym co zakłóca mi radość jest.... wczorajsza kłótnia z facetem w czasie biegu. Niby o nic, bo - wstd sie przyznać ale nie pamietam, wiem że jakaś pierdoła, ale trzyma nas do dziś...A już tęsknię za wtuleniem się w jego silne ramiona. Może coś się zmieni jak spotakmy się w domu... Trzymajcie kciuki- najgorsze jest to że jestem strasznie uparta. Gdyby wina była moja może rano podeszłabym do niego i humor były zdecydownie lepszy.... ale była nasza...I tu niestety mój upór nie pozwala mi pierwszej wyciągnąć ręki. Trzeba nad tym popracować......
Miłego weekendu!!!!!!!
...w naszej tradycji mamy! Niestety inaczej imienin nie da sie nazwać!!!!! Pojawienie sie na nich bliskich jest jak najbardziej wskazane, ale czy musi być tyle dobrego jedzenia?
Rodzinka najwyraźniej przejeta moim "chudym:- oczywiście tylko dla nich wyglądem- postanowiła:
1) zrobić grilla- podwójne imieniny, pogadamy o weselu itd
2) obdarować nas samymi słodkościami- zaczęło sie jak tylko przekroczyliśmy próg domu- K dostał czekoladki, którym Ja oprzeć sie nie mogę :) , a później było tylko gorzej, babcia przyniosła faworki- najlepsze na świecie , a znajoma sernik- normalnie mistrzostwo świata w pieczeniu serników :)
Wcześniej zaliczyłam obiad w nadmorskiej miejscowości. Taki typowy frytki, kurczak pieczony i sórówki- ale tu mała niespodzianka. Nie smakowały mi i frytki i ten kurczak. Więc mimo wszystko jakiś sukces. I oczywiście jak tylko zajechaliśmy nad morze zaczął za mną chodzić smak gofrów. Chodził, chodził aż wychodził. Apetyt na niego skończył się po 3 gryzach, smak zaliczony, oczy najedzone i K szczęśliwy bo mógł go za mnie skończyć.
Tak czy inaczej weekend to kolejna żywieniowa porażka. Pociesza mnie tylko fakt że kolejny spędzamy wreszcie sami. Zaproszenia rozwiezione, integarcaja rodziców kiełkuje i nie jesteśmy już im potrzebni. Mamy wolne. Pierwszy raz od 5 weekendów.
Oznacza to że mam 14 dni na pozbycie się przynajmniej 1 kg! Który nie będzie miał szans powrotu!
Prawie jak Wisła w ostatnim meczu...
Prawie. Bo ja zawiodłam tylko siebie, a oni tysiące kibiców. Nie wiem czy dali z siebie wszytsko w tym meczu, ja napewno, ale nie dałam rady! Wczoraj przebiegłam tylko 3 km.Nie wiem co sie stało ale nagle zalał mnie pot, nie mogłam złapać oddechu, łydki zrobiły się jak ze stali, zaczęło mi się kręcić w głowie, a serce niesamowice mocno walić. Chyba jakieś zawirowania z ciśnieniem bo pierwszy raz tak miałam.
Ogólnie to wczoraj nie był najlepszy dzień. Waga pokazała 1,5 kg więcej. Dlaczego? Pojęcia nie mam. Jem tak samo- a przez ostatnie dwa dni nawet mniej. więco co chodzi? Może chce mnie zniechęcić? Nie dam się!
Podjęłam kolejne wyzwanie. Nie jem pieczywa! Tylko kromkę razowca na śniadanie. Może jak ograniczę węglowodany coś ruszy? Już sama ta deklaracja wpędza mnie w depresje. Jakoś to będzie.
Na ten weekend rozworzenia zaproszeń ciąg dalszy. Dodatkowo czekas nas grill imieninowy. Nasz własny. K ma imieniny w sobotę , ja w niedzielę. Trzymajcie kciuki żebym dała radę i nie skusiła się na coś więcej niż sałatkę.
Miłego dnia!!
Ps. Nikt z Was nie widział mojego życia? Tego poprzedniego, które tak lubiłam i które było pełne radości, uśmiechu i zadowolenia? To obecne powoli mnie wykańcza....
Nawet nie ktoś tylko coś! Nie wiem jak to nazwać? dzieta? Aktywność fizyczna? Walka z gubieniem kilogramów i cm....
Moje życien kręci sie wokół : zdrowego jedzonka(ok wiem, jest ważne, ale tylu rzeczy mmi nie wolno....a na tyle mam chęć, że.....) codziennego rowerku(jedyny skuces że zmeczenia zaczynam odczuwać po pół godziny jechania) i biegania- to mnie męczy nietylko fizycznie ale też psychicznie!!!
I dodatkowo jak w któryś dzień nie mogę biegać czy jechać mam wyrzuty sumienia!
Myślałam ze jak już skończę szkołę będe miała czas dla siebie. A tu co? Nic. Nie pamietam kiedy poszłam spać przed 23.00 To chyba jeszcze w maju było :( Odpoczynek ograniczyłam do 30 min po pracy- jem obiad i 20-40 min po bieganiu- bo padam na twarz i nawet pod groźbą utraty życia nikt by mnie nie zmusił do zrobienia czegokolwiek.
Jedyne co mnie trzyma przy nie porzuceniu tego -napewno nie mojego życia- są luźne spodnie i sukienki. Wiem ze warto. Że to tylko prze kilka mc i póżniej odzyskam swoje życie(chyba że pójdę zdobyć kolejny dyplom , co mi chodzi ostatnio po głowie dość często) Że dzień nie bedzie podzielony na prace, obida, jazdę, bieg i namiastke naormalnego życia.
Ok już się nie żalę. Przecież inni mają gorzej!
Ale gdyby ktoś znalazł moje wcześniejsze życie to niech da mi znać!
Exspresowooooooooooo............
...... rozdaliśmy zaproszenia najbliższej rodzinie. Normalnie mistrzostwo swiata. POzostało resztę wysłać, czekać na potwierdzenie i odchudzić się o 7 kg!!!!
Zaczynam wątpić ze to wogóle możliwe. Weekendowe wyjazdy do domu wykończą mnie. Tu kawka, ciasteczko, tam grill.... Jeszcze tylko jeden wyjazd i spokój!!!!
Od dziś poważnie zaczynam się brać za siebie. Nie będę słuchac wywodów ciotek, kuzynek, sąsiadek, babci i mamy o mojej bulimi i anoreksji, które mi wmawiają. Muszę zobaczyć 58 kg! Muszę!!!!!!!! i zobaczę :)
Plan na ten tydzień? Rowerek- codziennie godzinka(do piątku bo w piątek znowu wyjazd) na obiad warzywka, po obiadku i rowerku bieg. Minimum godzinka, i minimum 4 km! Dziś zrobię pomiar swojego ciałka i zobaczę co się zmieni po 2 tyg, w ciągu których za każdą niedozwoloną rzecz i jedzenie np godzinkę przed snem ukaram sie dodaktkowym 20 min biegiem i 20 minutami roweku. Oj, odechce mi sie podjadania :)
Silnie zmotywowana witam Was serdecznie!!
Mogłoby być lepiej, ale nie jest źle...
....z moją dietką! Tzn. wczoraj miałam potężny grzech żywieniowy- zjadłam cebulaka z żółtym serem. Był pyszny,nie jadłam ich od prawie 2 mc więc wielkodusznie postanowiłam sobie to wybaczyć.
Gorzej jest z ćwiczeniami. Bieg był tylko w środę(wczoraj też miał być ale K ma dziś 20 km wymarsz z całym oporządzeniem , więc wielkodusznie wykreśliłam bieganie w wczorajszego grafiku. Rower był ale tylko 40 min.
Nie wiem jak się to dziej ale ja dalej nie mam czasu. To to, to tamto i nagle robi się 22.00 a ja w proszku tzn. nie przygotowana na kolejny dzień. Może to dlatego ze przestałam sie śpieszyć i cieszę każdą wolną minutką tych letnich dni...
Weekend znowu imprezowy. Nasi rodzice postanowili się spotkać i mocniej zintegrować. Każdy wie jak wygląda intergacja po polsku :) - grill, piwko i doskonały humor! Tylko żeby mi ten grill za bardzo w boczki nie poszedł. Wszyscy wiedzą jak ciężko powsrzymać się od dobrego jedzonka. Zabieram ze sobą buty do biegania i mam nadzieję ze jak rodzinka będzie się integrować my pobiegamy(przynajmiej nie będę sie denerwować kolejnymi pomysłami weselnymi rodziców)
Słuchajcie ja nie wiem co sie dzieje, bo waga i wymiary bez zmian ale spódniczka - ta rozmiar 36 robi się za duża, odstaje w pasie i muszę nosić ja na biodrach(widać czasem się przydają ).
Nie żebym nie byłam zadowolona z tego faktu ale to trochę dziwne.... Może za tydzień, dwa coś się ruszy- jak nie będę tyle jadła.
Miłego odpoczywania od codziennych stresów!!!!
Szczęście mnie przepełnia!!!!!
Jakaś taka szczęśliwa jestem.
Sama nie wiem dlaczego. Ale fakt że jestem szczęśliwa , tak bez powodu jeszcze bardziej mnie uszczęśliwa.
Zupełnie nie przejmuję się tym że wczoraj zapomniałam o dietce. Tzn nie było nic zakazanego poza młodymi ziemniaczkami z cebulką(ale częstotliwość podjadania była dwa - trzy razy większa od "normalnego" dnia) Ćwiczenia zostały zamienione na zakupy. Przyznam szczerze że ta forma ruchu zdecydowanie bardziej mi odpowiada.
Może na mój doskonały humor wpływa fakt że po spódniczce roz. S kupiłam wczoraj spodenki roz. M!!!! W pasie idealne, ale w biodrach lekko przyciasne- 2-3 tyg biegania i będzie GIT.
Teraz troszke o weselnych sprawach, na które wreszcie mam czas. Odkryłam ze moje zniechęcenie do całych tych przygotowań wynikało z ograniczenia jakie nażuciła mi szkoła i egzaminy. Zaczynam sie tym cieszyć. Lubię takie przygotowania. Męczą mnie, ale je lubię. - taki mały masochizm.....
Nasi rodzice postanowili się spotakać. Jesteśmy ze sobą już 8 lat a ich spotkania można wyliczyć na palcach jednej ręki. Dlatego o mało z krzesła nie spadłam kiedy się dowiedziałam że moi planują spędzić noc u rodziców K. I się zaczęło planowanie: rybki, grill, imprezki, pływanie w i po jeziorze. Mam nadzieję ze jakoś to wytrzymają.(myślę o rodzicach K bo moi są... lekkko szaleni i ciągle rozpiera ich energia) Będzie dobrze. pewnie nie obejdzie się bez planowania ślubu i realizacji ich oczekiwan z nim związanych. Tu szczególnie muszę stopować moją mamę. Czasem wymyśla coś takiego że....
Ok. już wystarczy o tym. Najważniejsze że świat jest piękny, życie cudowne, a reszta jakoś się ułoży!
Miłego dzionka Wam życzę!
....wolna. Jeszcze do mnie nie dotarło to że mam wolne!!!!! Zdałam na 5!
Mam czas na wszytsko co zawsze musiało czekać bo egzaminy, bo nauka, bo praca, bo obrona. Mogę bezkarnie iśc na zakupy, biegać bez poczucia że zabieram czas nauce. Mogę iśc na długi spacer bez notatek pod ręką. Mogę przeczytać książkę, obejrzeć film, pomudzic się, spotkać z dawno niewidzianymi znajomymi.
Życie jest piekne!!!!
W piątek byłam tak zdenerwowana, że prawie nic nie jadłam(pierwszy posiłek zjadłam o 18.00) Jeśli obrona to nic w porównaniu ze ślubem, to przed ślubem jeść nie będę tydzień przed.
Zanim o tym że dietka uciekła na urlop(jak zawsaze kiedy jestem w domu, nie wiem dlaczego włącza mi się wtedy taki apetyt że wszystko mi smakuje) trochę o mojej "walce" z rodzinką. Otóż rodzinka dostała wsparcie. I to nie byle jakie. Murem za nia stanęli sąsiedzi! Jedni wmawiają mi ze mam anoreksję, inni że to bulimia. Nie mogłam spokojnie przejśc przez moja kochaną wioseczkę żebym czegoś nie usłyszała. jeszcze tylko 2 weekendy w domu! jakoś wytrzymam.
Dietkowo kiepsko. ale jak zwykle od dziś robie wszystko żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia(najlepsze w tym jest to że mam więcej czasu na bieganie i rower) Zastanawiam się na rolkami. Nie potrafię jeździć ale przeciez zawsze mogę się nauczyć. Pomyślę jeszcze o tym...i oczywiście przekonam K żeby jeździł ze mną.
Dziękuję Wam za wsparcie i trzmanie kciuków!