Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Trochę bardziej jestem rozgadana na moim blogu, który od jakiegoś czasu prowadzę. Jeżeli chcesz bliżej mnie poznać i moje zainteresowania, to serdecznie zapraszam na jego strony www.viollet.pl

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 14083
Komentarzy: 247
Założony: 4 października 2009
Ostatni wpis: 6 marca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Viollet

kobieta, 61 lat, Miasteczko

163 cm, 74.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 marca 2017 , Komentarze (1)

Jakiś czas temu na moim blogu umieściłam post zatytułowany dwanaście przykazań optymisty. W poście wyznaczyłam sobie 12 przykazań, które są warte przestrzegania.  Aby o nich nie zapomnieć, gdy minie okres noworocznych postanowień, to każdego miesiąca, poświęcam jeden post, jednemu z noworocznych przykazań..:))

W miesiącu marcu przypadła kolej na temat przyjaźni, który w jednym z przykazań mieści się pod postanowieniem o treści:

Postarajmy się aby każdy nasz przyjaciel poczuł się wyjątkowy!!

Prawdziwa przyjaźń, jest bezcennym darem i gdy będziemy mieli to szczęście, że zostaniemy nim obdarowani, to doceńmy to, że spotkało nas coś wyjątkowego!!!

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mojego Świata - www.viollet.pl

Ps.

Jeśli, ktoś ma ochotę na bieżąco śledzić co dzieje się w moim Świecie Kobiety 50plus, to serdecznie zapraszam do polubienia strony na Facebook -  https://www.facebook.com/blogviollet/

,

18 lutego 2017 , Komentarze (4)

Mówią, że mężczyźni strasznie się nad sobą rozczulają, gdy choć w znikomym stopniu poczują się chorzy... Ale dziś, to wcale się im nie dziwię i sama dołączam do grupy rozczulającej się nad sobą..:))

Od kilku dni, moje samopoczucie było takie sobie, ale dziś jest chyba kumulacja wszystkich możliwych objawów: kichanie, kaszel, ból głowy, no i ten okropny katar... okropność..:((

Próbuję sobie pomóc jak mogę, staram się unikać wszelkich farmaceutyków, gdyż jestem zwolenniczką wykorzystywania naturalnych metod przy radzeniu sobie z przeziębieniem.

Na chwilę obecną, wypróbowałam już chyba wszystkie znane mi sposoby, poczynając od herbat lipowych z imbirem i miodem, a kończąc na naturalnych maściach, które wykorzystuję do smarowania skroni przy bólach głowy. W tym celu idealnie sprawdza mi się maść bursztynowa. Ale jakoś nie chce mi to przeziębienie odpuścić... na przekór moim staraniom, chce mi udowodnić, że  leczone, czy też nie, i tak będzie gościło u mnie siedem dni.

Może ktoś z Was ma jakieś sprawdzone naturalne metody, które szybciej pogonią tego intruza... i chciałby się ze mną podzielić?? 

A teraz wracam do mojego kartonika z chusteczkami..:)) a Wam życzę zdrowia i udanego weekendu.:)).

17 lutego 2017 , Komentarze (5)

Witajcie, dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Kota, stworzenia, które potrafi całkowicie nas sobą oczarować..:) Ma niezwykle wiele cudownych cech, o których nawet nie zdajemy sobie sprawy, gdy przebywamy w jego towarzystwie każdego dnia. 

Dlatego pokusiłam się aby zebrać te najważniejsze cechy w jednym miejscu i opisałam je na moim blogu w wpisie  Mruczek dobry na wszystko . Natomiast jeśli komuś będzie łatwiej dotrzeć do tego artykuły przez Facebook, to zapraszam do na stronę Blog Viollet gdzie bez problemu można przekierować się na wpis o ukrytej mocy naszych mruczków oraz  obejrzeć zabawny filmik z ich psotami..:))

Na blogu możecie również przeczytać o moim kolejnym podejściu do odchudzania i sprawdzić jak sobie z tym nowym wyzwaniem radzę..:)) W dziesięć dni 1,5 kg mniej


A powyżej moja kotka psotka, rasy Maine Coon o imieniu Nella, która akurat słodziutko śpi i nic sobie nie robi z tego, że dziś jest jej święto..:))

30 stycznia 2017 , Skomentuj

       Od ostatniego wpisu bardzo dużo się u mnie zmieniło.Dzisiaj mija równo dwa lata, jak mój świat stanął na głowie. Był to piątek 30 stycznia o godzinie 14.56. Zaszło coś czego się nie spodziewałam i właśnie wtedy myślałam, że świat mi się na głowę zawalił.

    Ale gdy teraz patrzę wstecz, to dochodzę do wniosku, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Długo użalałam się nad sobą, nawet obawiałam się, że popadnę w depresje... ale nie dałam się.

     Zaczęłam powoli zmieniać swoje życie, stopniowo dojrzałam do tego aby pozbyć się żalu. W tym trudnym okresie przekonałam się, która z osób otaczających mnie jest prawdziwym przyjacielem. Tych ludzi została garstka, lecz lepiej mieć przy sobie kilkoro, a nie cała masę obłudników, którzy przez lata za plecami źle Ci życzą, a gdy są twarzą w twarz, udają najlepszych kumpli.

    Jak się trochę otrząsnęłam i ogarnęłam, to postawiłam na kolejne studia podyplomowe. Teraz jestem na końcówce, zostało mi jeszcze napisanie pracy podyplomowej oraz jej obrona.

    Efektem moich studiów była chęć założenia własnego bloga.Przymierzałam się do niego  kilka miesięcy, aż w połowie lipca 2016 wreszcie go założyłam..:))

     Co ciekawe dopiero dziś zauważyłam, iż nazwa mojego bloga jest identyczna jak mój nick na Vitalii..:)) Nie planowałam tego, jakoś tak wyszło..:))

   W trakcie prac przy zakładaniu bloga, przewinęło mi się przez głowę wiele pomysłów na nazwę, ale ostatecznie pozostałam przy nazwie Viollet.

    Ciągle się uczę jego prowadzenia. Eksperymentuję z szatą graficzną i tematyką. Poruszam w nim wszystko, co się wokoło mnie dzieje. Moje wpisy przypominają bardziej pamiętnik niż bloga. Dodatkowo eksperymentuje ze stylizacjami, dzielę się swoimi przepisami kulinarnymi, batalią o powrót do szczupłej sylwetki czy też książkami, które przeczytałam i chciałabym polecić.

    Właśnie tam, w jednym z pierwszych wpisów, opisuję co sprawiło, że mój świat się zawalił, przynajmniej wtedy, tak mi się wydawało. Opisuję różne sytuacje, które bezpośrednio mnie dotyczą, a do których raczej by nie doszło, gdyby nie diametralna zmiana, jaka zaszła u mnie równe dwa lata temu. 

   Dlatego też, jak ktoś z mojego nielicznego grona  "Vitaliowych" znajomych, chciałby wiedzieć, co u mnie się działo od czasu mojego przedostatniego wpisu, to bardzo serdecznie zapraszam do mojego bloga www.viollet.pl 

   Zastanawiałam się czy czasem nie zamknąć Vitalie, ale nie mam serca, w sumie jestem na tym portalu od 2007 roku, z małą przerwą w 2009 gdzie ponownie do portalu wróciłam.

Pozdrawiam Wszystkich bardzo cieplutko i jeszcze raz zapraszam na bloga..:))

Ps.

Przez święta trochę, a raczej więcej niż trochę, mi się przyparło, dlatego też z ciężkim sercem muszę zmienić wyniki na pasku wagi... a było już tak blisko celu..



23 lipca 2015 , Skomentuj

Na razie trwam w postanowieniu przy aktywności..:) Tak jak pisałam trochę ćwiczę ale więcej jeżdżę na rowerze razem z córką. Muszę się tą moją Małą nacieszyć, bo w niedziele wylatuje do Kanady...najwcześniej zobaczymy się w przyszłym roku w  czerwcu....

Smutno mi, że jedzie na koniec świata.....ale tu nie ma przyszłości dla młodych....tam, mam nadzieję,  że będzie miała lepsze możliwości....od września zaczyna szkolę...( Tutaj skończyła amerykanistykę) a tam to żadne wykształcenie, więc chce coś zrobić aby było jej w przyszłości łatwiej z ciekawą pracą.....zobaczymy co z tego będzie...:) 

W  sumie to nie jedzie tak całkiem w nieznane, bo już była tam przez pół roku i właśnie wtedy zrodził się pomysł aby iść do szkoły i spróbować pomieszkać na trochę dłużej....

Dziś kolejny dzień pięknego lata ale przed nami dzień bieganiny, bo musimy sporo spraw pozałatwiać przed wyjazdem....

Pozdrawiam i udanego dnia dla Wszystkich...:))


20 lipca 2015 , Skomentuj

    Nie było mnie tu całe wieki....bo i też sporo się działo...w tym czasie zdążyłam stracić wiarę w ludzi, poznać ich zakłamanie, głupotę i bezwzględność....a "pseudo" przyjaciele okazali się dwulicowi i obłudni... to chyba boli najbardziej..:(

Ja wieczna optymistka dostałam popalić....musiałam przewartościować mój świat ale....ale optymizmu nie da się  wyplenić....dalej staram się patrzyć pozytywnie, chociaż nie zawsze mi to wychodzi...

Muszę opaczności podziękować za cudowną rodzinę, która jest ze mną na dobre i na złe....w takich chwilach poznajesz jak wiele dla Ciebie znaczą...a jak Ty czasami nie miałeś dla nich czasu i teraz jest Ci wstyd...

No i przysłowie "Przyjaciół poznajesz w biedzie..." nie jest tylko pustym sloganem...

Ważne, że teraz już trochę okrzepłam i chce mi się chcieć...... a na sprawy, które zapoczątkował 30 styczeń, patrzę już bardziej pobłażliwie i stwierdzam, że widocznie tak miało być....Mam nadzieję, że i tym razem  sprawdzi się moje odwieczne kredo ...nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło......

Cały wstęp brzmi trochę dziwnie ale przyjdzie pora i napisze więcej.... 


Dziś podjęłam kolejny krok ku zmianie.....wróciłam do ćwiczeń....zmobilizowała mnie córka, która zawsze była chudzinką a po półrocznym pobycie w Kanadzie przywiozła dobrych kilka kilogramów więcej...od marca systematycznie ćwiczy z Chodakowską...ale nie stosuje diety.... teraz gdy widzę jak znowu wróciła do formy  i ma piękną sylwetkę postanowiłam, że zaczynam też..:)  Z czasem córa do ćwiczeń dołączyła bieganie i rower. Obecnie biega po 9 km..:)) jestem z niej bardzo dumna .... 

Córa już mnie w marcu namawiała abym zaczęła z nią...ale wtedy jeszcze za bardzo absorbowały mnie moje sprawy...ciągle znajdowałam wymówki.......a teraz już powiedziałam dość rozczulania się na sobą...i trzeba wziąć się za aktywność, która chroni przed depresją....a nie ukrywam byłam od niej o krok..:(

Więc dzisiejszy poranek zaczęłam od pomiarów...masakra..:((....a potem wybrałam jeden z programów Chodakowskiej "Secret" i pierwszy trening mam za sobą...trochę ciężko było ale pierwsze koty za płoty...:)) 

Pozdrawiam i mam nadzieję, że moja wizyta tu nie jest chwilowa....buźka..:))


2 sierpnia 2014 , Skomentuj

Mało bywam na Vitali ale sporo się u mnie dzieje, nie chcę o tym pisać...ale dla uspokojenia nie dzieje się nic złego ...lecz zanosi się na sporo zmian....ale o tym może kiedyś..

Waga wolniutko idzie w dół, nie przestrzegam dietki w stu procentach ale najważniejsze, że ta wskazówka, która w szalonym tempie szła w górę powoli spada albo się zatrzymuje lecz nie ma na razie tendencji ku górze...:))

Pozdrawiam i spokojnego weekendu....jest upalnie ale ja bardzo lubię taką pogodę...:))

Trzymajcie się papa..:))

26 maja 2014 , Komentarze (1)

...Kochane jestem wykończona....wróciłam do domu nad ranem...mimo, że w pracy mam wolne i tak mam zabiegany dzień...opisze później co mi dało tak popalić..:))

Miłego dnia, buziaczki..:))

24 maja 2014 , Komentarze (2)

trzymam się dietki i ćwiczeń..:))

A dziś to nam całkiem z mężem odbiło... obudziliśmy się po 3 w nocy ale za oknem już lekko świtało i byliśmy wyspani więc stwierdziliśmy, że nie ma co się męczyć w łóżku tylko wstajemy i idziemy do ogrodu na kawę i też tak zrobiliśmy..:)) Mina naszego psiaka była bezcenna gdy nas zobaczył jak wychodzimy z domu, był mocno zaspany a na nas patrzył jakbyśmy z choinki spadli...:) Ale jak został wypuszczony, to już minka mu się całkowicie zmieniła..:))

Tak wyglądał jak był malutki ( równy rok temu) teraz jest kopią swojego poprzednika...:)) Bardzo kochana psina ale jeszcze dziecinna..:))

Jutro o 5 rano do pracy...bo zaczyna mi się akcja wybory...jak dobrze pójdzie, to następnego dnia nad ranem dotrę do domu, więc dziś będzie trzeba szybciutko wybrać się do łóżka..:))

Znikam i miłego weekendu wam życzę..:))

22 maja 2014 , Komentarze (1)

...muszę się przyznać ale dziś nie ćwiczyłam, wczoraj tak dałam sobie w kość, że dziś potrzebowałam regeneracji.  Wczoraj rano zaliczyłam 35 min ćwiczeń, po pracy wpadłam w wir koszenia i zajęło mi to przeszło godzinę...było strasznie upalnie i byłam cała zlana potem, szyki prysznic i na tańce...a tam sala bez klimatyzacji i było niczym w saunie... Po powrocie znowu prysznic i padłam do łóżka jak kawka..:)) A dziś rano budzik sobie a ja sobie..:) 

Ale dzisiejsza moja aktywność, to koszenie znowu prawie godzinę. Zostało mi jeszcze trochę koszenia, powinnam się jutro uwinąć z całością..mamy tego terenu dość sporo. Ja zawsze rozkładam sobie to na kilka dni, a mój małżonek zawsze poradzi sobie w jeden dzień lecz jak wyjdzie rano, to kończy wieczorem. A na drugi dzień kosi skarpy...a mamy ich dwie...na dole jedna z nich...jest to stare zdjęcie, teraz te nasadzone krzaczki są dużo większe, a i sama skarpa jest jeszcze przed koszeniem .:)

A to tylko część naszego ogrodu..:)) jak te mlecze kwitły to aż żal było kosić.

A podsumowując  dietkę, to posiłki są bardzo smaczne, nie chodzę głodna, na razie nie ciągnie mnie do słodkiego i mimo dużej ilości jedzeni a w tym chleb, powolutku waga spada. Dziś była łaskawa i pokazała 77,05 a zaczęłam od 78,40...oby tak dalej..:).

Znikam, muszę iść jeszcze popodlewać moje nowe nasadzenia..:))

Buziaczki papa..:))

Ps

Tu jeszcze jedno zdjęcie z jesieni jak był wysyp grzybów..:))

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.