Kochane dopiero co chwaliłam się, że trzymam sie dzielnie diety, a tu wczoraj...
Rano, ku wielkiej uciesze i po 9 dniach spóźnienia i zamartwiania sie przyszedł O... na przemian wkurzona i szczesliwa i znow wsciekla na faceta, z napadami na potrzebę słodyczy poszłam do castelari po gałkę nutelli.. ich punkt jest zaraz za wyspą mojej cukierni.
A później niestety z górki leciało. . A to 1 bitka z makiem bo właśnie takie świeże wykładam, a to świeże mini rogaliki z serem przyszły na popołudnie. ...
A na sam wieczór jeszcze sie doprawilam. Znajomi przyszli, wiec wiecie jak jest..."z nami sie nie napijesz?" wiec jakieś 3 piwka i jedno smakowe...
Dzis mam humor taki przedni i nie ukrywam wyrzuty sumienia, po co mi to wszystko bylo.. Staram sie jednak nie odpuścić , dzisiaj zdrowe śniadanko z przepisu Ewy i 3 inne przygotowane posilki do pracy, jednak mam takie przeczucie jakby i tak to wszystko robila na próżno, jakby moje wewnetrzne ja przekonywalo mnie, ze i tak prędzej czy później sie poddam. Nie wiem czy to brak motywacji czy to uczucie.., ja nie wiem czuje się tak ciężko, przecietnie, zaniedbanie...
tez macie czasem takie odczucia? Nie wiem skad to przychodzi, skoro o siebie dbam, makijaż, wlosy itd, nie chodze zaniedbana.. idzie wiosna a mnie doły łapią ; (
Poradźcie co robicie w takich momentach?