Wczorajsze ważenie pokazało o 1kg mniej niż w zeszły poniedziałek. Nie czaruję, że samo spada i tak łatwo jest. Nie jest. Jak się wszystko waży, pilnuje makr i tego aby codziennie był deficyt nie mniejszy niż 1000 kcal to łatwo nie jest. Ruch też musi być bo bez tego, to po pierwsze byłaby głodówka, a po drugie zapobiega spowolnieniu metabolizmu. Chociaż wiadomo, że on do "orłów" nie należy, ten matabolizm. Jak by tak było to bym nie miała problemów jakie mam, z wagą i zdrowiem.
Człowiek na bezludnej wyspie nie mieszka i obowiązków ma sporo, dzieci, ćwiczenia, dom i jeszcze parę innych. Trudno to czasem ogarnąć.
Zimno mi jest ostatnio. Fakt w domu upału nie ma ale marznąć przy 20 - 21 stopniach, w polarze, skarpetkach i papciach, gdzie dzieci porozbierane biegają to mało przyjemne. Raz deficyt dwa za mało ciepłych posiłków.
Nadal odrzuca mnie od ukochanej kawy. Przy moim niskim ciśnieniu, można wyobrazić sobie efekt 😴
Dzisiaj rano wstałam robię dzieciom śniadanie i myślę nad swoim. Naszła mnie ochota na płatki owsiane z bananem na mleku. Latami to jadałam w pracy. Szklanka mleka 30 g płatków, pół banana do mikrofali i pychota. I wzięłam banana do ręki. Spojrzałam na niego - same węgle, płatki - węgle, mleko jako jedyne węgle/tłuszcz i białko - w odpowiednich proporcjach. Nie tędy droga. Spożycie białka na śniadanie powoduje zmniejszenie apetytu w ciągu dnia, zapobiega nadmiernemu wyrzutowi insuliny i napadowi głodu za dwie godziny. Wzięłam te płatki (20g), wymieszałam z 1 jajkiem i łyżeczką erytrolu, odstawiłam, ugrzałam 250 ml mleka. Zjadłam kluski jajeczno-owsiane na mleku. Nawet dobre wyszły. Ciepłe i dzięki jajku makra też ok są. Tak to u mnie wygląda. Nie korzystam z ułożonego menu. Jem to co mam w lodówce ;) i na co mam ochotę. I pilnuję.
Nie dla każdego węgle to zło. Dużo tu dziewczyn, które jedzą na śniadanie płatki owsiane lub kaszę manną na obiad makaron z warzywami a na kolacje grzanki z miodem i orzechami. Jako przekąski owoce. I chudną. One mogą.
Z drugiej strony jeszcze więcej jest takich które tak jedzą, maja deficyt kaloryczny, czasem znaczny i nie mogą nic zrzucić. TO TAK JAK U MNIE.
Zaczęło się od guzów tarczycy i procesu zaniku jednego płata. Potem lata niedoczynności, teraz początki Hashimoto. Kortyzol skakał mi okropnie. Cukier w normie - koń by się uśmiał, więc przez lata nikt w nim problemu nie widział. A tu Isnulinooporność i hiperinsulimia. Plus jeszcze zamieszanie z jednym czy dwoma hormonami. I to bez udziału hormonów zewnętrzych w całym moim życiu pigułki hormonalne brałam 2 lata w związku z trądzikiem i jeszcze jedną przypadłością.
Endokrynolog powiedział, że z takim zestawem to ja mogę ćwiczyć, jeść normalnie i będę tyć a organizm będzie głodzony. Stąd wypadanie włosów, apatyczność, słabe paznokcie, zanik kostny. Mogę jeść samą marchewkę i sałatę i będę tyć. Nadal nie pojmuję jak to jest ale jest. Co zjadłam było odkładane zamiast odżywiać ciało.
Więc czytam kolejny wpis, kolejnej dziewczyny, gdzie widzę prawdopodobnie ten sam problem, chudnie ale o wiele za mało przy tym deficycie, ewidentnie tu już nie chodzi o same kcal ale jeszcze o makra. Ktoś tam nawet komentuje, żeby się temu przyjrzeć. Ale to chyba jeszcze nie czas dla niej. Nie widzi tego, nie czuje, nie wierzy.
A szkoda bo im wcześniej odkryjemy w czym problem, tym wcześniej zaczniemy z min walczyć i tym większą mamy szansę na sukces w tej walce.
Oprócz jednej czy dwóch osób lekko nawiedzonych tutaj, chcących aby każdy robiła tak jak one, bo tylko ich droga jest dobra, reszta to normalni ludzie będący tu od lat, którzy na sobie wypróbowali dużo rzeczy i wiedzą co u nich zadziałało a co nie i jeśli zwracają na coś uwagę to raczej z sympatią i chęcią pomocy a nie jako przytyk czy szpila.
Z mojej strony jedna sugestia, jeśli macie deficyt i nie chudniecie to zróbcie badania. Nawet jeśli macie cukier w normie przekonajcie lekarza na zlecenie wykonania krzywej insulinowej i cukrowej. Nie samej cukrowej, insulinowej koniecznie też. Szczególnie jeśli jesteście na pograniczu otyłości albo to otyłość.
Bo to hormony często nami żądzą. Nadmiar insuliny przyśpiesza procesy starzenia i partycypuje w rozwijaniu się nowotworów. To już nie chodzi o wygląd. Tu chodzi o nas i nasze zdrowie a czasem i życie.