Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nieznajoma52

kobieta, 67 lat, Cieszyńskie

158 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Zmieścić się w letnie ubrania z 2011

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lutego 2020 , Komentarze (7)

Mistra założona została w 1249 roku, przez Franków. W czasach bizantyjskich rozrosła się i liczyła wówczas 20 tysięcy mieszkańców. Przez pewien czas, po upadku Konstantynopola, Mistra (choć 60 razy mniejsza) stała stolicą cesarstwa bizantyjskiego. W XIV i XV wieku znajdowała się tu szkoła filozoficzna, która rozpowszechniała nauki Platona i Pitagorasa. 

W 1460 roku, została zdobyta przez Turków. Niestety pod rządami osmańskimi zaczął się upadek miasta. Było zdobywane i niszczone a to przez Turków, a to Albańczyków czy Rosjan. Mimo to historycy twierdzą, że jest najlepiej zachowanym przykładem bizantyjskiego miasta. Dzisiaj te opuszczone, romantyczne budowle na zboczu wzgórza należącego do pasma gór Tajget, stanowią wielką atrakcje dla turystów. Mistra razem z pałacem, klasztorami i kościołami została wpisana, w 1989 roku, na listę UNESCO. 

Oto klasztor Pantanassa z XIV wieku. Mieszka w nim kilka mniszek. Są to jedyne, poza stadami bezpańskich kotów, istoty żywe w antycznej części Mistry.

Mistrę zwiedzaliśmy przy nie najlepszej pogodzie, widoczności i wilgotności.

Przyplątał się do nas zmoknięty, mały kotek. Szedł za nami i płaczliwie domagał się uwagi i zapewne jedzonka. W pierwszej chwili myślałam, że to dziecko gdzieś płacze. Bardzo mnie wzruszył. Niestety nie miałam przy sobie nic dla niego. Gdyby to było w Polsce, to przybyłby mi kolejny kot w domu.

Więcej kotów schroniło się na dziedzińcu i w krużgankach dawnej katedry Agios Demetrios. Dzięki temu, cwaniaczki nie zmoczyły futerek ;)

Weszliśmy na dziedziniec Agios Demetrios.

A na dziedzińcu znajduje się starożytny rzymski sarkofag, przedstawiający sceny z obchodów święta Dionizosa.

Dziedziniec ma więcej urokliwych zakątków

i krużganków.

We wnętrzu też jest na co popatrzeć. Oto marmurowa płyta z dwugłowym orłem (symbolem Bizancjum), umieszczona na posadzce. To właśnie w tym miejscu koronowany został ostatni cesarz Bizancjum, Konstantyn XI.

 A nad naszymi głowami, piękne freski z XV wieku.

Jeszcze ostatni rzut oka na Agios Demetrios i idziemy dalej.

Pałac Despotów jest niedostępny do zwiedzania, bo trwa jego renowacja. Budowę pałacu rozpoczęli Frankowie, ale dokończyli już władcy bizantyjscy. Jest rzadkim przykładem bizantyjskiej architektury świeckiej.

Następny obiekt na trasie zwiedzania to cerkiew Agia Sofia. Mimo upływu wieków nadal wygląda imponująco.

Sprzed cerkwi rozciąga się fantastyczny (nawet przy tej pogodzie) widok na równinę Lakonii.

Nadszedł czas na pożegnanie z magiczną Mistrą i wyruszenie do Olimpii.

3 lutego 2020 , Komentarze (6)

Jaskinie Diros zamieszkane były przez tysiące lat, od epoki neolitu. Dopiero potężne trzęsienie ziemi, w IV w. p.n.e., spowodowało ich wyludnienie. Ponownie odkryte zostały pod koniec XIX w., ale dokładna ich eksploracja zaczęła się po II wojnie światowej. W Jaskiniach Diros głównym punktem programu miał być rejs łódkami, przez podziemne korytarze. Niestety, ulewne deszcze zalały korytarze i z rejsu wyszły nici. Do jaskiń doszliśmy plażą.

Dotarliśmy do wejścia. Dziwne, bo Grecy dość beztrosko podchodzą do zabezpieczenia właściwego klimatu dla zjawisk krasowych. Drzwi wejściowe były cały czas otwarte i ciepłe powietrze wnikało do wnętrza.

Oglądaliśmy takie piękne stalaktyty

i stalagnaty powstałe ze złączenia się stalaktytów i stalagmitów

Tego dnia, przez załamanie się pogody, program nam się posypał. Dlatego biuro podróży zaoferowało nam dodatkowe miejsce do obejrzenia - Areopolis.

Jest to stolica regionu Mani i jej nazwa pochodzi od imienia boga wojny - Aresa. Na głównym placu, Athanaton, zobaczyliśmy pomnik greckiego bohatera narodowego, Petrobeja Mavromichalisa, który zainicjował powstanie przeciw Imperium Osmańskiemu.

A to  kościół Agios Athanasios.

Areopolis jest znane z wież mieszkalnych. Oto Wieża Piloulakis, która po odrestaurowaniu zmieniona została w muzeum bizantyjskich arcydzieł, z okolicznych kościołów.

Następnym ciekawym obiektem jest kościół Agios loanis, w którym można obejrzeć dobrze zachowane freski opowiadające życie Chrystusa.

W końcu przyszedł czas na powrót do hotelu w Githion - uroczym, rybackim miasteczku. Mieszkaliśmy nad samą zatoką (zdjęcie znalezione w internecie).

Następnym punktem programu będzie bizantyjska Mistra :)

2 lutego 2020 , Komentarze (9)

Monemvasia znaczy jedno wejście. I rzeczywiście połączono ją ze stałym lądem kilometrową groblą. Wcześniej, podczas potężnego trzęsienia ziemi (w 375 r.n.e.), stała się wyspą. Miasto rozciąga się na wysokiej skale i nazywana jest Greckim Gibraltarem.

To tutaj wytwarzana jest słynna od wieków Małmazja. Trunek władców. Przyznaję, że szarpnęłam się na jedną butelkę, choć tanie to nie było. Smaczne, ale ja przecież nie jestem wielbicielką słodkich alkoholi. 

W Monemvasii mieszka na stałe dwanaście osób. Właściciele knajpek i sklepików. W okresie rozkwitu, Monemvasia zamieszkana była przez 50 tysięcy ludzi. Aż trudno teraz w to uwierzyć.

Monemvasia dzieli się na Górne i Dolne Miasto. Rozpoczęliśmy zwiedzanie od Górnego. W nim to już naprawdę nikt nie mieszka. Pozostały ruiny miasta i fortecy.

Z Górnego Miasta widać dachy, Dolnego.

 Dolne Miasto otaczają ogromne, weneckie mury.

Domy w Dolnym Mieście tworzą labirynty pasaży...

ślepych uliczek...

tuneli...

i zaułków.

W Monemvasii jest więcej kotów niż ludzi :)

Stoję na głównym placu, przed katedrą Elkomenos Christos, z XIII wieku.

Jestem pewna, że w Monemvasii chciałabym znaleźć się w słoneczny dzień, bo byłoby jeszcze przyjemniej. 

Wkrótce pora na jaskinie.

1 lutego 2020 , Komentarze (9)

Zawędrowałam do Epidauros. 

Na dzień dobry, spotkała mnie niemiła przygoda. Tak rzuciłam się do fotografowania bezpańskich psów, czekających na turystów, przed wejściem do zabytkowej części Epidaurusu, że rzuciłam też telefon i ekran uległ zniszczeniu. Zwierzęta czekały spokojnie, prędzej, czy później dostaną jakiś smaczny kąsek. Mój telefon ich nie zainteresował ;)

Epidauros, w czasach rzymskich był znany jako miejsce cudownych uzdrowień. Do Sanktuarium Asklepiosa przyjeżdżali więc starożytni, możni Rzymianie. Trochę mitologii. Asklepios był synem boga Apolla i nimfy Koronis. Gdy Koronis urodziła Asklepiosa, zazdrosny Apollo zabił nimfę, bo podejrzewał ją o niewierność. Syna oddał zaś na wychowanie centauronowi Chironowi. Chiron nauczył swego wychowanka sztuki uzdrawiania. I to tak dobrze, że Asklepios ożywił zmarłego. Za wtrącanie się do świata zmarłych, Hades zażądał od Zeusa uśmiercenia pyszałka. I Zeus zabił Asklepiosa, uderzeniem pioruna. Wtedy Apollo rozzłościł się nie na żarty. Aby obłaskawić Apolla, Zeus włączył Asklepiosa do panteonu bogów. 

W tamtych czasach w sanktuarium leczono świętymi wężami, które swoimi rozdwojonymi językami lizały rany i chore miejsca. Leczono tam również (teraz na pewno nikt w to nie uwierzy;)) dietą, ziołami  i zabiegami chirurgicznymi. 

Posąg Asklepiosa, ze świętym wężem (zdjęcie znalezione w internecie)

Podczas obchodzonego co cztery lata, święta Asklepiosa, odbywały się przedstawienia teatralne i konkursy sportowe. Na przykład na tym stadionie (ciekawe jak długo przetrwają nasze nowoczesne stadiony).

Tolos – świątynia otoczona, pierwotnie, podwójnym kręgiem kolumn doryckich i korynckich (aktualnie w renowacji).

Miałam też okazję, obejrzeć ruiny świątyni Asklepiosa. Kapłani, w owych czasach, wygłaszali do pacjentów wzniosłe mowy o mocy Asklepiosa. Układali ich do snu, by przyśnił się im bóg. Sen był kluczem do wyzdrowienia.

A oto pozostałości po starożytnym hotelu dla pacjentów i pielgrzymów.

Rzymianie przekształcili jadalnię owego hotelu w salę koncertową. To tutaj odbywały się przedstawienia ku czci Asklepiosa. Rzymianie nazywali go Eskulapem (pod tym imieniem przetrwał do czasów dzisiejszych jako patron lekarzy).

Po zwiedzeniu sanktuarium, przeszliśmy w kierunku teatru antycznego, z III w p.n.e. Zaprojektował go Poliklet Młodszy, słynny grecki architekt. Obecnie, teatr ten przyciąga rzesze turystów.

Mieści on 12 tysięcy widzów. Odbywają się tu przedstawienia Festiwalu Helleńskiego, które trwają od połowy czerwca do końca sierpnia. Można wtedy podziwiać dramaty klasyczne, współczesne i balet.

Teatr ma wspaniałą akustykę. Jeśli na środku sceny upuści się monetę, to słychać ją w najwyższych rzędach. Poszłam to sprawdzić i słyszałam nawet ciche kroki.

Dla władcy, przeznaczone było osobne siedzisko

Podczas naszego pobytu czasowo zajął je taki oto władca :D

Po intensywnym zwiedzaniu, przyszedł czas na nocleg. Hotel okazał się bardzo wygodny.

Jutro pospacerujemy po Monemvasii:)

31 stycznia 2020 , Komentarze (21)

Witam Was kochani, po dłuższej przerwie, w moich skromnych progach. Sporo się działo w ostatnim czasie. Ponownie odwiedziłam Portugalię, z rodziną i znajomymi. A z kolei z przyjaciółmi z Vitalii, byłam na Krecie. 

Miałam też zrywy odchudzania, częściowo udane. Zrobiłam post Dąbrowskiej. Uzyskałam poprawę wyników badań medycznych i spory spadek wagi. Wagowo coś niestety nadrobiłam, ale i tak mam dziesięć kilo mniej niż podczas pisania poprzedniej relacji :D.

No to wracam do wojaży po Grecji. Nauplion.

Był pierwszą stolicą nowożytnej Grecji. Długo się tym nie nacieszył, bo tylko jedenaście lat (1823-1834), ale zawsze to coś. Według mitologii miasto zostało założone przez syna Posejdona. Nauplios poślubił córkę króla Krety, Klemene, którą na polecenie bogów miał uśmiercić. Ich syn Palmidion, został stracony pod Troją, po fałszywym oskarżeniu o zdradę. Mszcząc się za śmierć syna, Nauplion namawiał do zdrady wszystkie żony bohaterów walczących pod Troją. Oparła się ponoć tylko żona Odyssa, Penelopa.

A to ja na Placu Phillenion, z kościołem św. Mikołaja i dawnym ratuszem w tle. Na odległym planie widać Twierdzę Palamidi wybudowaną przez Wenecjan, w latach 1711-1714, na wysokiej (216 m) skale.

Włóczyliśmy się po starych uliczkach

I po nieco młodszych uliczkach

oraz po pięknym nabrzeżu.

Za mną widoczna jest tu, mała twierdza Bourtzi wybudowana przez Wenecjan, w 1473 roku, na małej skalistej wysepce . Miała bronić wejścia do portu. Później twierdza ta pełniła różne role. A to więzienia, a to hotelu. Obecnie jest udostępniona do zwiedzania.

Podczas spaceru zobaczyłam z daleka fragment trzeciej z kolei twierdzy: Akronauplia

Nauplion chętnie odwiedzę w bardziej przyjaznych okolicznościach przyrody.

Tego dnia byłam też nad Kanałem Korynckim. Kanał ten liczy sobie 6 kilometrów długości, 23 metry szerokości i 90 m. wysokości, od lustra wody. Łączy Morze Jońskie z Morzem Egejskim. Koncepcja jego budowy powstała już w VII wieku p.n.e., ale ostatecznie zrealizowana została dopiero w XIX wieku n.e., przez Francuzów.

W programie wycieczki miał być rejs po tym kanale, ale okazało się to pomyłką, bo w środku zimy żadne rejsy się nie odbywają. Skończyło się na obejrzeniu i zrobieniu zdjęcia.

Zobaczymy się w starożytnym teatrze w Epidaurusie :)

25 maja 2019 , Komentarze (6)

Trzeci dzień wycieczki zaczęliśmy od wędrówki po starożytnych Mykenach. Homer stwierdził, a my się tego trzymamy, że Mykeny zostały założone przez Perseusza (syna Zeusa i królewny Danae) męża Andromedy. Jego dziadek, król Arkisjos, gdy dowiedział się od wyroczni Delfickiej, że wnuk go zabije, zamknął swoją córkę w wieży. Co to jednak za przeszkoda dla szefa wszystkich bogów. Zeus nawiedził Danae w postaci zapładniającego, złotego deszczu. Przepowiedni i tak stało się zadość - gdy Perseusz dorósł, przypadkiem zabił dziadka dyskiem, podczas zawodów na Igrzyskach Olimpijskich. Największym jednak wyczynem Perseusza, było zabicie wężowłosej Meduzy, której spojrzenie zamieniało ludzi w kamienne posągi. Tyle Homer. Według archeologów, Mykeny zostały założone w VI tysiącleciu p.n.e.. Ale zaawansowaną kulturę przyniosły miastu, najazdy ludów indoeuropejskich, 2 tys. lat p.n.e.

Starożytne Mykeny, odkryte zostały przez Schliemanna (słynnego, niemieckiego, archeologa-amatora) w XIX wieku.Tworzyły je: cytadela i otaczające ją osiedla. Mury miały 13 metrów wysokości i 7 metrów grubości.

Podchodzę do cytadeli:

Prowadzi do niej przepiękna Lwia Brama, składająca się z olbrzymich bloków kamiennych. Brama zwieńczona jest płaskorzeźbą, przedstawiającą dwie lwice.

Patrzę na krąg grobów odkopanych przez Schliemanna.

Spoglądam na pozostałości domów:

Przede mną duże fragmenty pałacu Agamemnona. Nie mogę nie wspomnieć czegoś więcej o słynnym królu Agamemnonie.  Znany z Iliady Homera. Historia jego i całej rodziny była tragiczna. Poślubił Klitajmestrę, a jego brat - Menelaos drugą księżniczkę spartańską, piękną Helenę. Gdy książę Troi, Parys - będący u nich w gościnie -  porwał Helenę, Agamemnon i Menealos zwołali greckie książęta i ich armie. Po czym ruszyli na wojnę trojańską. Natychmiast pojawiły się problemy. Wpierw obrażona przez Agamemnona, bogini Artemida (śmiał twierdzić, że jest lepszym myśliwym) wstrzymywała wyprawę w porcie, przeciwnymi wichurami. Dopiero, gdy Agamemnon ofiarował jej własną córkę Ifigenię (którą Artemida uczyniła swoją kapłanką) wyprawa mogła wyruszyć. Wojna Trojańska trwała 13 lat. W końcu Agamemnon wrócił zwycięski, z bogatymi łupami i trojańską księżniczką Kasandrą.

Jego tryumf nie trwał długo. Agamemnon został zamordowany przez żonę Klitajmestrę i jej kochanka Ajgistosa. Ponoć żona nie darowała mu chęci poświęcenia ich córki Ifigenii. Żeby tragedia była pełna, to sama została zamordowana przez dwójkę swoich dzieci: Elektrę i Orestesa. Działo się, oj działo w tych greckich rodzinach :)))

Podeszłam na szczyt cytadeli a stamtąd rozpościerał się piękny widok na okolicę:

Na odległym planie, widać parking z naszym autokarem. Tłumów tam wtedy nie było :)

Na pożegnanie cytadeli, zrobiłam sobie zdjęcie w Lwiej Bramie.

Podjechaliśmy do największego z mykeńskich grobowców - Grobowcem Agamemnona, zwanego. Archeologowie są jednak pewni, że to nie te czasy. Powstał on w 1300 roku p.n.e. (drobna różnica paru tysiącleci) i jest najwspanialszym przykładem tzw. grobowców tolosowych z kopułą (kamienne grobowce w kształcie ula). 

Kopuła wykonana została ze skały osadowej, zwanej okruchowcem. Użyto jej, aby łatwiej uzyskać gładkie ściany.

Gdy opuszczałam grobowiec, zostali już tylko pojedynczy maruderzy i dlatego zdecydowałam się poprosić koleżankę o zrobienie mi zdjęcia przy wejściu. Zdjęcia w tłumie nie wychodzą fajnie. 

A to inne ujęcie z dalszej perspektywy. Prawda, że na takim tle wyglądam młodziutko? ;)

A teraz autokar i do Nauplion. Ale będzie przerwa we wpisach, bo jutro wyjeżdżam na kolejną wycieczkę :)))

16 maja 2019 , Komentarze (18)

Ruszyliśmy na Akropol. Przyznaję, że 2500 lat historii wywarły na mnie olbrzymie wrażenie.

Oto Teatr Dionizosa leżący na południowym zboczu. W  VI wieku p.n.e., tyran Pizystrat zapoczątkował doroczny festiwal nazwany Wielkie Dionizje. W V wieku p.n.e., festiwal ten zaliczał się do najważniejszych wydarzeń państwowych.

A tu Odeon Herodesa Attyka. Zbudowany został w II wieku n.e., przez greckiego bogacza a zarazem rzymskiego senatora, dla uczczenia pamięci jego żony .

Młodość na tle starożytnych ruin. Czy to zestawienie nie jest frapujące?

Właściwie Akropol przypomina trochę plac budowy. I to plac budowy gęsto oblegany (czyżby przez przyszłych mieszkańców?;)).


Słynny Partenon, wzniesiony za czasów Peryklesa, w V wieku p.n.e., był świątynią Ateny patronki miasta. Do dzisiejszych czasów przetrwało 1600 oryginalnych, elementów marmurowych.

Widać jak jestem zadowolona, że się tutaj znalazłam.

Żłobienia kolumn są zmyślnie zakrzywione, a powierzchnie lekko wypukłe, co daje efekt prostych linii.

 A oto wspaniałe Kariatydy wzorowane na kobietach z Karyai. Dziewczyny, w jednej ręce trzymają naczynia biesiadne, a drugą poprawiają szaty. Ten portyk jest chyba najbardziej rozpoznawalnym elementem Akropolu.


Kariatydy tworzą południowy portyk Erechtejonu. Erechtejon jest najbardziej sakralnym miejscem. To tutaj Posejdon przegrał z Ateną konkurs o patronat nad Atenami. Posejdon uderzył trójzębem w ziemię, tworząc źródło (niestety z wodą morską) , a Atena sprawiła, że wyrosło drzewo oliwne.

A co, zrobiłam sobie zdjęcie z kariatydami w tle :D

Ponieważ niedziela była ciepła i słoneczna, a bilety wstępu za darmo, na Akropolu było bardzo dużo ludzi, jak na luty.

Za moimi plecami widać Świątynię Posejdona.

Poprosiłam też o zrobienie zdjęcia z olbrzymią grecką flagą w tle.

A to widoki na Ateny z Akropolu.

Zaczynamy schodzić z Akropolu w kierunku Rzymskiej Agory z  ośmiokątną Wieżą Wiatrów.

Wieża wzniesiona została przez syryjskiego astronoma Antronikusa. Pełniła funkcję zegara słonecznego, wiatrowskazu, zegara wodnego i kompasu. Ściany wieży przedstawia strony świata i kierunki wiatrów. Za czasów osmańskich mieszkali tutaj tajemniczy, tańczący derwisze (temat raczej turecki).

/Zdjęcie znalezione w internecie/
Znalezione obrazy dla zapytania wież wiatrów ateny

Ostatni rzut oka na Akropol.

Dotarłam do Antycznej Agory. Zwiedzanie zaczęliśmy od Stoa Attalosa (zrekonstruowanego współcześnie starożytnego portyku). Była to pierwsza galeria handlowa na świecie. Obecnie znajduje się tu Muzeum Agory. 

Najciekawszym dla mnie eksponatem były gliniane tabliczki, których używano podczas Sądów Skorupkowych. W trakcie odbywających się co cztery lata sądów, obywatele greccy na skorupkach pisali imię tego, kto według nich był największym zagrożeniem dla demokracji. Osoba, której imię powtarzało się najczęściej, była wyganiana z kraju. Szkoda, że my nie mamy takich negatywnych wyborów ;)

A oto ocalałe fragmenty Antycznej Agory:

W tle świątynia Hefajstosa

W czasie wolnym wpierw zjadłam pyszne sardynki w takiej oto klimatycznej restauracji. Na ścianach, niezliczone fotografie przedstawiające właściciela w towarzystwie słynnych gości restauracji.

Później powłóczyłam się po Placu Monastiraki. Pan obok, nie jest z naszej wycieczki. Przypadkowo zapozował razem ze mną :D W tle Katedra Metropolitalna.

Natknęłam się na taki piękny kościółek z XII wieku Zbudowany na planie krzyża, z marmuru pentelickiego, ozdobiony zewnętrznym fryzem, ilustrującym symboliczne bestie. Powstał na ruinach antycznej świątyni.

Jednym z punktów programu było obserwowanie uroczystej zmianie warty.

Przed greckim parlamentem.

Podjechaliśmy jeszcze na stadion ateński Panathinaiko (co znaczy wykonany z dobrego marmuru).

Przyszedł czas na pożegnanie się z Atenami. W drodze do hotelu mieliśmy jeszcze okazję rzucić okiem na słynny Kanał Koryncki. Kanał ten łączy Morze Egejskie z Morzem Jońskim. Nie jest dostępny dla dużych jednostek. Ale i tak pokonuje go co roku około 11 tysięcy różnych stateczków.

Na dzisiaj koniec. Czas na nocleg. Pa, pa.

14 maja 2019 , Komentarze (12)

Drugi dzień zaczęliśmy od pysznego śniadania, o 8 rano, więc pospać się nie dało. Potem wyruszyliśmy zwiedzać Ateny. Pierwszym punktem programu było Muzeum Archeologiczne. Jest niesamowite. Na powierzchni ośmiu tysięcy metrów kwadratowych znajduje się ponad 20.000 zabytkowych przedmiotów, z czego najstarsze pochodzą z szóstego tysiąclecia p.n.e.

Największe wrażenie wywarły na mnie: Maska Agamemnona, która tak naprawdę jest starsza niż panowanie słynnego króla Myken, bo pochodzi z 1500r p.n.e. Odnaleziona została przez słynnego Henricha Schilemanna (odkrywcę Troi, Myken i Tyrynsu) w jednym z grobowców w Mykenach.

W następnej gablocie znajdują się złote maski, dwójki królewskich dzieci.

A w kolejnej gablocie są złote, ozdobne dupersznyty, których przeznaczenia nie jestem pewna.

A teraz poznajcie Kurosa. To szczególny typ posągu. Zawsze przedstawia stojącego, nagiego, młodego mężczyznę z rozpuszczonymi, falistymi włosami, z rękoma luźno opuszczonymi wzdłuż ciała i lewą nogą wysuniętą lekko do przodu. Młodzieniec ma zagadkowy, tzw. archaiczny uśmiech. Ten konkretny posąg pochodzi z około 600 roku p.n.e. i znaleziony został w świątyni Posejdona, na przylądku Sunion.

Dżokej na koniu znaleziony we wraku statku, u wybrzeży wyspy Eubea, w latach dwudziestych XX wieku. Powstał około 140r  p.n.e. Brakuje wodzy i bata, ale rzeźba i bez nich jest wystarczająco dynamiczna.

Zeus, czy może Posejdon? Zależy, czego brakuje w jego prawej dłoni. Błyskawicy, czy trójzębu? Jedno jest pewne - jest to wspaniały, wykonany z brązu, posąg z wczesnego okresu klasycznego, około 460r p.n.e. Czyż nieznany rzeźbiarz nie wykonał mistrzowskiej roboty?

W osobnym pokoju znalazłam posąg patronki miasta, Ateny, z marmuru pendelickiego. Statuetka jest niezwykle podobna do słynnego posągu Ateny, dłuta Fiidiasza (najwybitniejszego przedstawiciela starożytnej greckiej rzeźby, z okresu klasycznego). Moje zdjęcie nie wyszło, a to jest zdjęcie znalezione w internecie:


Znalezione obrazy dla zapytania Ateny Partenos

Spodobał mi się też ten rzymski posąg Diany z Faunem. Wyglądają prawie jak żywi. Wydaję się, że zaraz Faun oberwie od Diany sandałem :D

Ta częściowo ocalona rzeźba z brązu przedstawia cesarza Hadriana (który po śmierci został zaliczony w poczet bogów).

Przeszłam do następnej sali, a tam ujrzałam wzruszające rzeźby nagrobne. Osoby odchodzące, przedstawiane są zawsze w pozycji siedzącej. Czy tylko mnie poruszają te sceny?

A oto słynny mechanizm z Antykithiry. Służył do obliczania pozycji ciał niebieskich. Znaleziony we wraku statku obok wyspy Antykithira. Nikt nie myślał o starożytnych Grekach jako o doskonałych technikach, a ten mechanizm świadczy o ich niesamowitych możliwościach technicznych. Został skonstruowany, prawdopodobnie przez uczniów Archimedesa, na wyspie Rodos około 200r p.n.e.

Składał się z 37 kół zębatych, z brązu, napędzanych korbą. Tarcza z przodu pokazywała ruch Słońca i Księżyca, na tle znaków Zodiaku oraz używanego wtedy w Grecji kalendarza egipskiego. Ukazywała też fazy księżyca. Tarcze z tyłu, poprzez synchronizację z kalendarzem słonecznym i księżycowym, pozwalały przewidywać zaćmienia Słońca i Księżyca. Samo urządzenie było zadziwiająco małe (33cm x 17cm x 9cm). Zawieszano je w drewnianej ramie. 


Fragmenty niesamowitego zegara:

Największy odnaleziony fragment:

Na koniec -  ja i Zeus ;)

Ciąg dalszy wędrówki po Atenach, w następnym wpisie. Bo coś Vitalia nie chce mi puszczać więcej zdjęć, za jednym podejściem :)

12 maja 2019 , Komentarze (23)

Znowu długo nie pisałam. Ale mam nareszcie więcej energii - bo jestem słońcolubna. No to zabrałam się za odchudzanie. Najpierw zrobiłam trzydniowy tzw. detoks, a dzisiaj zaczęłam dwutygodniową dietę. Teraz jem mało, ale smacznie i wypijam 4 litry wody i herbaty na dobę. Trzymajcie za mnie kciuki :) Za dwa tygodnie, 27 maja lecę do Portugalii - a tam odchudzać się na pewno nie będę.

Teraz podzielę się wrażeniami ze swego pobytu w Grecji. W lutym, skorzystałam z oferty "Starożytna Grecja dla 50+". Wybrałam się sama. Czemu: nikt ze znajomych w tym czasie nie miał czasu ;) 

O przelocie powiem tylko tyle: greckie linie lotnicze są hojne i wszyscy dostawali za darmo posiłek i dowolne napoje. Wybrałam oczywiście wino, wytrawne, smaczne :D Posiłek dostałam pierwsza, chyba linie nagrodziły mnie za to, że jestem wegetarianką ;)

 W Atenach wylądowaliśmy na tyle wcześnie, że po zakwaterowaniu zostało sporo czasu do kolacji. Hotel był niezły i właściwie w centrum Aten, ale wokół pełno było, chodzących grupami ciemnoskórych, młodych mężczyzn. Nie miałam ochoty na samotne zwiedzanie okolicy. Wjechałam windą na dach naszego hotelu, a tam kawiarnia, basen i całe Ateny u stóp,

Widok na gęstą zabudowę Aten z uwzględnieniem naszej slumsowej dzielnicy i wzgórza Filopapposa.

A poza tym na:

wzgórze Likavitos

i  Akropol.

Dwie panie z naszej wycieczki zaprosiły mnie na wspólny spacer i przy okazji zrobiły mi zdjęcie na dachu hotelu.

Ruszyłyśmy w Ateny. Dotarłyśmy do Placu Onomia i podziwiałyśmy trzy piękne budowle w stylu neoklasycystycznym, zaprojektowane przez duńskiego architekta Hansena. Są to: 

Grecka Biblioteka Narodowa

Uniwersytet Ateński,

i Akademia Ateńska

Poprosiłam o zdjęcie w tak ładnych okolicznościach :D

Nieopodal znajduje się Katedra św. Dionizego, jedyna katolicka świątynia w Atenach. Jest to kamienna budowla w stylu bazylikowym, z portykiem podtrzymywanym przez marmurowe kolumny.

Zajrzałyśmy do środka. Trzy nawy oddzielają od siebie kolumny z ateńskiego marmuru, a apsyda posiada ciekawe freski.

Wyruszyłyśmy w drogę powrotną, żeby mieć czas na przygotowanie się do uroczystej kolacji, z pokazem tańców greckich. Impreza była bardzo udana. Jedzenie lepsze od wina.

Występy podobały mi się bardzo. I żeby było ciekawiej, fajniejsze były dla mnie tańce młodzieży ze szkoły tańca, niż te wykonane przez zawodowych tancerzy.

Po północy rozbawieni wróciliśmy do hotelu. Pokój był ładny i bardzo wygodny.

Dobranoc. Do następnego razu:)

17 listopada 2018 , Komentarze (23)

Ponieważ właśnie Agnieszka mnie nominowała, zacznę od tego że:

1. Urodziłyśmy się z Agnes w tym samym szpitalu wojskowym w Lublinie (znajomość, rzec można od kołyski ;)).

2. Dzieckiem byłam spokojnym, ale upartym do sześcianu i odważnym. Długo krążyła w rodzinie opowieść, jak to wujek w czasie spaceru po lesie, dla kawału schował się za krzakami licząc być może, że zacznę płakać i go szukać. Nic podobnego. Poszłam szparkim kroczkiem przed siebie i jak wujek wyjrzał za krzaka, to już mnie nie było. No i to on się wystraszył i dostał opiernicz:D A mnie po dłuższych poszukiwaniach, znaleźli w leśniczówce, jak się zaprzyjaźniałam z nieco zdezorientowaną rodziną leśniczego. Z zaprzyjaźnianiem, się od dzieciństwa, kłopotów nie miałam :D

3. Byłam jednak bardzo wstydliwa. Szczyt osiągnęłam kiedy w cyrku tak się chowałam (żeby nikt nie dojrzał jak robię siku) że w półmroku między prętami, przecisnęłam się do klatki lwa. Lwa na szczęście nie było, ale i tak lubelska ciocia, jak zobaczyła gdzie kucam, to mało nie zeszła na zawał.

4. Inna historyjka z mojego wczesnego dzieciństwa. Mieszkaliśmy na terenie Państwowego Zakładu Unasieniania Zwierząt. W wielkiej oborze tuż obok naszego mieszkania, miało swoje lokum kilkadziesiąt byków rozpłodowych. Wśród nich najgroźniejszym był tysiąc-kilogramowy byk rasy charolaise - Rigolletto. Do niego to nawet najodważniejsi mężczyźni z  obsługi nie podchodzili. Byk gonił wszystkich z wyjątkiem jednej opiekunki. Bardzo lubiłam towarzyszyć jej przy codziennych obowiązkach. Pewnego razu wybrałam się do obory sama. I wtedy z kolei omal swojej mamy nie doprowadziłam do zawału. Bo szukając mnie, nagle zobaczyła taki widok: siedziałam przytulona do nogi Rigolletta i coś mu opowiadałam. A byk stał jak posąg i nawet ogonem nie machnął. Być może od dzieciństwa miałam właściwe podejście do groźnych facetów ;)

5. Przejdźmy może do lat nieco dojrzalszych. Z zakochiwaniem się zawsze miałam jakiś kłopot. Albo jako obiekty westchnień wybierałam panów nieosiągalnych na przykład Clarka Gabla z "Przeminęło z wiatrem",  albo Krzysztofa Chamca zmysłowo dubbingującego Retta Buttlera. Miałam też raczej wysokie wymagania - czekałam na rycerza na białym koniu ;) A przy tym nie bardzo chyba wierzyłam, że ktoś ekstra się we mnie zakocha. Pewnie dlatego jestem sama. Z wściekłym bykiem (choć mam do niego dużo sympatii) nie tak łatwo ułożyć sobie życie;)

6. Jeśli chodzi o książki, łykam wszystko jak leci. Bardzo lubię dobre kryminały i sensację. A Chmielewską się zaczytywałam. Zresztą zdawałam na prawo, żeby zostać oficerem śledczym i móc rozwiązywać najtrudniejsze zagadki kryminalne. Ale nie zdałam na prawo i przez to nie zostałam drugim Sherlockiem Holmesem (jak wszystkim wiadomo Sherlock Holmes też była kobietą ;))

7. Uwielbiam podróżowanie i to nie takie dla wypoczynku, ale żeby jak najwięcej zobaczyć i poznać. Kiedyś każdą wolną chwilkę na wycieczkach przeznaczałam na chodzenie po muzeach. Obecnie wolny czas przeznaczam na poznawanie kolorytu świata, czyli smakowanie miejscowych potraw i włóczenie się po miejskich zakamarkach. Najbardziej pociągają mnie cuda przyrody.

8. Wiecie zapewne, że oprócz ludzi kocham zwierzaki (czasami zwierzaki kochać łatwiej, bo i one kochają bezwarunkowo). Mam dwa koty i psa. Są cudne. Wolę je mieć i czasami tracić różne okazje spotkań i wyjazdów, niż żyć bez nich. Nie wiecie tylko jednego boję się szczurów (może stąd te koty :D)

9. Wolę żeby ktoś powiedział mi przykrą prawdę, niż obgadywał mnie za plecami. Zapytana - bez słodzenia, wyrażam swoje zdanie. Gdy plotkuję o kimś nieobecnym mówię to, co bez zażenowania mogłabym powtórzyć prosto w oczy. Zdarzyło się jednak, że wysypałam tajemnicę mojej siostry i później bardzo się tego wstydziłam.

10. Jestem leniwcem i przeciwieństwem perfekcyjnej pani domu. Jest tyle ciekawszych rzeczy od sprzątania :D Wolę gotowanie niż sprzątanie (a sprzątanie po gotowaniu to już dramat ;)). Najbardziej lubiłam piec, ale teraz znowu się odchudzam i pieczenia unikam jak ognia. Bo ja kocham jeść, co (niestety) po  mnie widać. Uwielbiam różne smakołyki. W gotowaniu miewam różne fazy. Czasem idę na łatwiznę (na przykład ziemniaki z kefirem), a czasem wynajduję różne przepisy i je testuję. Trzymam się jednak ich dokładnie, bo jak poszaleję, to na przykład coś, co miało być stałe bardziej nadaje się do wypicia, hihi. A już szczególnym moim osiągnięciem była szarlotka z dodatkiem soli kryształ zamiast cukru kryształ :DNależę też do Klubu Notorycznych Przypalaczek ( potrafię przypalić nawet wodę na herbatę).

Co do nominacji: Mada2307, Ulasia7, 123czarnula i ankakaper1967 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.