Kocham jeść i widoczne są tego rezultaty. Ale od poniedziałku postanowiłam nie płakać kiedy wchodzę na wagę. Na początek pożegnałam się ze słodkimi chwilami przy łakociach i winie. Spacerów jak najwięcej. Pustych kalorii jak najmniej. Efekty już widać, ale napiszę o nich w następnym poście.
Teraz o Chorwacji. Na początek trochę humoru. W drodze do Parku Narodowego Wodospadów Krka, pilot opowiadał nam zabawne rzeczy, między innymi o nieporozumieniach językowych. Na przykład gdy kobieta usłyszy od Chorwatów, że jest wredna, a mężczyzna że frajer, to absolutnie nie mamy się obrażać. Właśnie powiedziano nam duży komplement. Po chorwacku wredna to dobra gospodyni, żona i matka, a frajer to przystojny mężczyzna.
Zwiedzanie parku z wycieczką w październiku ma swoje plusy i minusy. Sprawy organizacyjne gładko załatwione, bilet o wiele tańszy, mało turystów. A minusy, mniej światła i mniej wody ( chyba, że tej z góry ). Ja skupiłam się na zwiedzaniu największego wodospadu Stradinski Buk, w skład którego wchodzi 17 pomniejszych wodospadów na długości ok. 800 metrów i o łącznym spadzie prawie 50 metrów. W sumie wysokość sporego wieżowca. Mapka przedstawia rozlewiska i wodospady rzeki Krka tworzące w tym miejscu Skradinski Buk. Żółta linia pokazuje trasę naszego spaceru:
Rozlewiska pokonywaliśmy po takich drewnianych kładkach:
A wodospady po takich drewnianych mostkach:
Tak wyglądają drzewiaste rozlewiska:
Z takimi na przykład zachwycającymi drzewami:
Na tym zdjęciu już widać spadek wody, który obserwujemy tam na każdym kroku:
Tworzą się najróżniejsze kaskady. Od najmniejszych:
przez większe:
aż po naprawdę duże:
Najpiękniejszy dla mnie punkt widokowy, to ten, bardzo przestrzenny, z którego zrobiłam zdjęcia wodospadu i zabudowań młynów wodnych z XIX wieku:
oraz pozostałości elektrowni wodnej:
I tutaj ciekawostka. Elektrownia Jaruga otwarta została w 1895 roku tylko dwa dni po elektrowni Nikola Tesli na wodospadach Niagara. Czyli była to jedna z pierwszych elektrowni wodnych na świecie.
Spacerując po ścieżkach dotarłam pod końcowy fragment wodospadu.
Tym razem nie było chętnych, żeby popływać w ogrodzonym basenie.
Ale w sezonie wygląda to imponująco (zdjęcie znalezione w internecie)
Ponieważ kąpiel w październiku nie była dobrym pomysłem, a czasu wolnego mieliśmy sporo, to wolno wracałam na parking. Nie miałam ochoty ani na korzystanie z drogich restauracji, ani na zakup pamiątek ( do kupienia w tym ciekawie zbudowanym kamiennym budynku}:
Zamiast wygodnej, asfaltowej drogi powrotnej wybrałam taką stromą ścieżkę:
Na sam koniec zaczęło padać. Więc pędem do autobusu i ruszyliśmy w drogę do ostatniego tego dnia punktu programu. Niestety degustacja pobliskim agro-gospodarstwie, miejscowych serów, nalewek, likierów i rozmaitych rodzajów rakiji upływała w ulewnym deszczu i dlatego nie zrobiłam zdjęć. Zamieszczam znalezione w internecie. Tak to wygląda w słoneczne dni:
Można powiedzieć, że dopadła nas barowa pogoda
Przed nami kolejne chorwackie miasto, Split