Ostatnio niezbyt często Was odwiedzam bo skupiłam się na pracy, niestety niepotrzebnie bo dostałam telefon że pracuję tylko do końca tygodnia. Boli mnie to że się tak starałam i wyniki miałam rewelacyjne (np. na zmianie potrafiłam zrobił niewiele mniej niż 4 - osobowa drużyna) no ale niestety w dzisiejszych czasach ważniejsze w pracy są znajomości i powiązania rodzinne niż wyniki czy zaangażowanie. Do końca tygodnia mam czas na znalezienie czegoś innego niestety trafiły się 2 zmiany i czas mam tylko do 12 . Plany życiowe też się zmieniają, czasami tak bywa że człowiek ma zaplanowane całe życie, wie kiedy co ma zrobić, jak będzie wyglądał cały dom i już się bierze za realizację a tu wpada durny pomysł i wszystko się zmienia o 180 stopni , w związku z tym jest szansa że nie pozostanę w mojej małej mieścince wśród rodziny i znanych miejsc tylko przeprowadzę się do jakiegoś Wrocławia czy coś, nigdy nie widziałam się w dużym mieście ale nie zakładam że będzie źle, wszystko ma swoje plusy a do ewentualnej przeprowadzki pozostało wiele czasu bo około 2 lata, jedynym minusem sytuacji jest właśnie 2 letnia rozłąka z mężem która może się rozpocząć za jakiś miesiąc, nawet nie wiem za co trzymać kciuki . Ale jeśli uda się z Wrocławiem to będę musiała sobie znaleźć jakąś bardzo ciężką pracę albo ze 2 lekkie żeby samemu w domu pierdolca nie dostać - no ale poczekamy i zobaczymy .
Z dietą jest tragedia - po otrzymaniu tej niezbyt fajnej wiadomości się lekko załamałam i przez 3 dni żarłam słodycze, pizze i zapijałam piwem... po co? pożarcie tego nie przyniosło mi zupełnie nic poza bólem brzucha ehh... muszę się ogarnąć, to że wszystko się zmienia nie znaczy że od razu muszę się na sobie wyżywać. Na szczęście dużo nie nadrobiłam więc czas się wziąć za siebie. Za 3 tygodnie wyjazd na majówkę i do tej pory muszę zgubić kolejne kg aż do 52 kg a jak się uda to do 51 kg . Oby wszystko wróciło do normy albo było jeszcze lepsze .