Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Siranel

kobieta, 38 lat, Lubin

159 cm, 58.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 51 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 lutego 2014 , Komentarze (2)

Wczoraj zrobiłam do końca wyzwanie z przysiadami, dodatkowo brzuszki i trening cardio, który polegał głównie na podskakiwaniu, w każdy możliwy sposób i tak przez 40 minut, lubię skakać więc było bardzo fajnie, ale jest 1 problem.... dzisiaj łyski odmówiły posłuszeństwa, nie mogę nawet wstać, chodzę jak dzwonnik x_x a dzisiaj znów trzeba się poruszać bo jutro wypada dzień 4- przerwa, i chciałam zrobić sobie długi spacer a tu co? a tu nogi nie działają . Na szczęście mąż dzisiaj rano wyjechał i wraca jutro wieczorem więc mogę ten trening zrobić nawet o 22, nie ma pośpiechu. 

Skończyło się jedno wyzwanie i czas na kolejne, zdecydowałam się na ścianę płaczu, tak się składa że przez 30 dni nie ma ani jednej przerwy a ja w dodatku wyzwanie wydłużyłam o kolejne 4 dni żeby skończyło się w niedzielę. Na szczęście zaczynam od 10 sekund i z każdym dniem będzie tylko kolejne 10 sekund więcej, a skoro już mam tyłek trochę wyćwiczony to nie powinno być problemu.

Na internecie znalazłam sposób na szybkie obniżenie sobie wagi, oto on:
w ten sposób okazało się że chyba mam niedowagę, nawet 2! 

W parze do nóg coś mi strzeliło w szyi w nocy jak spałam więc jestem dzisiaj typowym zgarbionym potworkiem ale tak czy siak idę zaraz się ubrać i wychodzę na spacer, może to rozchodzę trochę. Przy okazji postraszę swoje miasto . Na szczęście są autobusy i można się nimi karnąć do domu jak padnę, tylko nie wiem jak pokonam schody w autobusie bo w klatce to się jakoś wczołgam .

Miłego dnia.

3 lutego 2014 , Komentarze (3)

Dzisiaj jest ostatni dzień wyzwania przysiadowego, od jutra zaczynam ścianę płaczu. Podczas ćwiczeń czuć że w tym tyłku coś się dzieje. Wczoraj była godzina treningu i dzisiaj też zamierzam ją zrobić. Przerwa w treningu wypada mi w środę więc wtedy mięśnie będą miały okazję odpocząć. Myślę żeby na stałe zostawić sobie przysiady w treningu - może nie koniecznie aż tyle bo dzisiaj mam przewidziane 250 sztuk, ale 200 w seriach po 50 chyba pozwoli mi na dalsze budowanie tyłka. Muszę też większą uwagę zwrócić na dietę, jakoś wczoraj mi kiepsko poszło i dzisiaj na wadze znów o 1 kg więcej a tak nie może być, chyba za mało wody wypiłam. Jakoś dzisiaj mam mniej sił, spać mi się chce i w ogóle ale i tak zamierzam trening zrobić. 

Muszę się pochwalić że wczoraj całą noc nie spałam, bolał mnie brzuszek i robiło się niedobrze, musiałam rano wstać i był mąż w domu a mimo to i tak zrobiłam godzinę treningu. Wyglądałam jak mokry szczur próbując się wyginać jak pani z komputera, co chwile mąż się kręcił i wydawało mi się że patrzy jak na idiotkę i wiecie co po treningu powiedział? że jest dumny, że on nie dałby rady że by zrezygnował a ja dałam radę. Dzisiaj też nie mam siły ale mimo wszystko trening zrobię 

Muszę się trzymać planu, muszę schudnąć.

2 lutego 2014 , Komentarze (7)

W styczniu udało się schudnąć około 1,5 kg czyli odrobinę więcej niż zakładałam, w cm przekłada się to mniej więcej po -2 cm w biodrach i brzuchu, szkoda że nie w udzie no ale trudno. Przysiadowe wyzwanie kończy się jutro, zostały ostatnie 2 dni. Dzisiaj jeszcze wyzwania nie zrobiłam ani treningu ale wszystko przede mną. Wyzwanie książkowe też zostało zrealizowane i już rozpoczęłam czytać kolejną książkę, książkę na luty. Styczeń nie był rewelacyjny, nie był wykonany w 100%, ćwiczenia oraz dieta pozostawiły wiele do życzenia ale postaram się z lutym to uzupełnić tak żebym była zadowolona tak w około 90%, styczeń był na jakieś 60%.

Założenia na luty:
- schudnąć kolejny 1 kg,
- przeczytać książkę,
- wykonać wyzwanie, chyba zdecyduję się na ścianę płaczu,
- wprowadzić treningi zgodnie z zasadą czwórkową (czyli 3 dni trening 1 wolne),
- nie dać się złym dniom.

To tyle. Dzisiaj może mi być ciężko wykonać plan bo udało mi się usnąć dopiero koło 5:30 i ledwo żyję, ale nie poddaję się i zacznę trening, w najgorszym wypadku nie skończę go.

Miłej niedzieli.

31 stycznia 2014 , Komentarze (9)

Po wczorajszym treningu trochę bolą mnie mięśnie, ale przejściowe problemy nie są warte rezygnacji z celu więc dzisiaj też zamierzam trening zrobić. Jutro dzień bez treningu i w niedzielę znów z treningiem, o tak! mąż będzie w domu a ja mimo to zamierzam złapać za hantle i zniknąć na 1,5 h - czyli godzina treningu i pół na kąpiel i klepanie się balsamem. Wieczorem masażer i cały plan wypełniony. 

Już po pierwszym treningu ciało odwdzięczyło się spłaszczonym brzuchem i niższą wagą a przecież chcę żeby nadal waga spadała. Oczywiście nie zamierzam zginąć przy treningu - zdaję sobie sprawę z tego że czasami zdarzy się gorszy dzień kiedy padnę na dywan, ogarnie mnie smutek i nie będę mogła się podnieść więc dam sobie spokój ale po jednym takim dniu, po tych paru godzinach zwątpienia znów stanę na ringu i powalczę o lepszą mnie, bo jestem tego warta. Jestem warta każdej kropli potu, każdego bolącego i drżącego mięśnia, każdej minuty spędzonej na treningu i każdej godziny zwątpienia po którym się podniosłam gotowa do walki, każdej łzy wylanej na rzecz czegoś ważnego, jestem warta każdego burknięcia w brzuchu który zbliża mnie do celu i w końcu jestem warta mojej wymarzonej sylwetki, ale nie dlatego bo jestem kochana przez ludzi, nie dlatego że mam ładną buzie, nie dlatego że jestem czyjąś siostrą, córką czy przyjaciółką, nie dlatego że mam takie a nie inne wykształcenie czy doświadczenie, jestem tego warta bo jestem silna, bo jestem dobrym człowiekiem bo walczę o to i zasłużyłam na to by spełnić swoje marzenie. Jestem tego warta i to osiągnę, bo tego chcę, bo mogę. 

Miłego dnia.

30 stycznia 2014 , Komentarze (7)

Jutro koniec miesiąca. Trzeba pomyśleć nad aktualizacją paska a ze względu na to że nie mam jeszcze takiej wagi jak bym chciała to zaktualizuję 2 lutego w niedzielę. Dlaczego? bo w sobotę mi wypada dzień wolny od ćwiczeń więc po sobocie mięśnie nie powinny być opuchnięte i mam nadzieję że waga też do tej pory jeszcze trochę spadnie. Dzisiaj też już poćwiczyłam godzinkę i mam nadzieję że jutro też dam radę poćwiczyć godzinkę. Te ćwiczenia może nawet nie specjalnie muszą być ciężkie ale żeby były. Zrobiłam już też peeling kawowy i wklepałam ujędrniający balsam - muszę się pozbyć tego celulitu. Teraz nie jest straszny ale przy @ to jakby ktoś mi brajlem powieść na tyłku trzasnął.  Czas coś z tym zrobić. 
A dlaczego się obudziłam akurat teraz? no bo
1) za 2 tygodnie idę na ślub,
2) za 4 jest 30 rocznica ślubu rodziców,
3) człowiek którego nie lubię dał sobie 3 m-ce na ładnie ciałko a ja chcę mu zrobić na złość swoim 
4) ostatnio strasznie marznę i myślę że codzienny trening mógłby pozytywnie na to wpłynąć
5) chciałabym nie szukać wymówek dlaczego nie mogę jechać nad jezioro, nawet sama bym chciała namawiać do tego ludzi i bez wstydu tam przebywać,
6) tak długie odchudzanie jest męczące i myślę że samo utrzymanie wagi poszłoby mi łatwiej,
7) wyrzuciłam już za duże ciuchy a te co mam teraz są odrobinę zbyt opięte a nowych nie kupię bo nie 
8) mój słoik się zapełnia a jeśli schudnę poczuję że na niego zasłużyłam
i właśnie wczoraj o tym rozmyślałam, nadal trzymam się postanowienia 1 m-c = 1 kg, tym sposobem w lipcu powinnam ważyć już koło 50 kg a reszta zejdzie jakoś stopniowo i już 

29 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Waga skacze jak szalona. Śpi się lepiej. Wstaję wcześniej ale godzina 17-18 i kryzys, taka senność łapie że masakra. Kończę już wyzwanie przysiadowe lecz niestety nie zrobiłam zdjęć przed a było nad moim tyłkiem tak dużo pracy że jak pokaże tylko "po" to i tak szału nie będzie 
Książka się nadrabia. Nad nowym wyzywaniem muszę jeszcze popracować, zastanawiam się czy nie robić jednocześnie 2 wyzwań tylko że nie mogłabym zacząć ich w tym samym dniu bo padnę na zakwasy. 
Miesiąc się kończy więc trzeba większy nacisk postawić na dietę żeby było co zmieniać na pasku, czyli dzisiaj na kolację jakieś warzywka.

Miłego dnia

28 stycznia 2014 , Komentarze (4)

Ze spaniem już lepiej ale nadal jestem padnięta bo żeby zasypiać w ludzkich godzinach mam nastawiony budzik . Dzisiaj już zmieniam godzinę pobudki z 8 na 7. Ćwiczeń nadal jakoś brak, tylko te moje przysiady. Waga pomału wraca do normy i znów mam szansę na moje równe 55 kg na koniec stycznia, tylko przydałoby się coś poćwiczyć nooo i coś poczytać bo do końca miesiąca parę dni i pół książki. 

Wyzwanie przysiadowe idzie mi rewelacyjnie, ani jeden opuszczony dzień a dzisiaj już jest 24/30. Trzeba już myśleć o kolejnym wyzwaniu a nawet o 2 wyzwaniach. Tak sobie wymyśliłam żeby stworzyć takie własne wyzwanie, ułożyć na cały miesiąc treningi tzn. podzielić miesiąc na 4 i w kolejności 1 - trening na brzuch, 2 - trening na nogi, 3 - trening cardio, 4 - przerwa. Tak z grubsza najpierw myślałam, myślę też żeby nie było problemu z wykonaniem, bo w tym miesiącu jednak zdarzało się że musiałam przysiady robić na "szybko" to treningi wyzwaniowe nie będą mogły przekroczyć początkowo 10 minut, w 2 tygodniu np 15, później 20 i ostatni tydzień 25-30 minut, tak wstępnie póki co. Muszę poszukać co i jak zrobić a póki nie opracuję mojego wyzwania 1-2-3-4 zacznę deskę lub ścianę płaczu . Szkoda że wykonywanie planów nie idzie mi tak dobrze jak planowanie 

Do jutra!

27 stycznia 2014 , Komentarze (9)

Do końca pierwszego celu zostało mi tylko 125 dni. Waga znów wróciła do punktu wyjścia i wychodzi na to że nic nie schudłam. Oczywiście problemem jest bezsenność. Nie mogę zasnąć do 3-4 nad ranem, wstaję 8-10. Jestem niewyspana więc nie mam siły i ciągle by się jadło, niby trzymam się diety itd ale kurcze kiedy mam kolację o 19 powinnam o 22 już się kłaść spać a kiedy przewracam się z boku na bok do 4 to koło godziny 1 mój głód jest już nie do zniesienia i wtedy nie wiem czy coś zjeść czy nie zjeść a to bez sensu że połowę mojej dziennej "aktywności" głoduję. Mój organizm oszalał i nie wie jak się do tego ustosunkować. A czemu nie mogę spać? przez głupotę własną, bo wiecznie siedzą mi w głowie rzeczy które mnie denerwują, więc sama sobie robię kuku. Walkę z takim stanem rzeczy rozpoczęłam dzisiaj, budzik ustawiony na 8 rano, tylko 4h snu więc liczę na szybsze zaśnięcie dzisiaj, kiedy już się przyzwyczaję do wstawania o 8 to przestawię na 7 a w razie konieczności na 6. Od 2 lat mam rozplanowane posiłki w taki sposób że godzina 22 idę lulu i tak chcę znów o!

Już prawie koniec stycznia więc pora zdecydować też jak ma wyglądać mój plan chudnięcia. Rozpoczęłam rok z wagą około 56 kg więc 1 lutego chciałabym zobaczyć na wadze 55 kg (kiedy waga się wyrówna po niespaniu zostanie mi jakieś 200 g do zrzucenia więc powinno być ok) kolejno do 1 marca 54 kg, 1 kwietnia 53 kg, 1 maja 52 kg i 1 czerwca 51 kg. Na początku chciałam ważyć w czerwcu równe 50 kg ale o 1 kg nie będę się czepiać. Trzymając tendencję spadkową po 1 kg na miesiąc 1 stycznia 2015 roku powinnam być już po stabilizacji i kobietą wolną od szklanej wyroczni. Teraz tylko pozostaje wykonać plan .

Miłego!

24 stycznia 2014 , Komentarze (7)

Witam, po wczorajszych przysiadach czuję że coś się tam dzieje w tych nogach - nareszcie, pewnie to dzięki temu że dorzuciłam sobie ciężarki. Z dietą znów tak średnio bo znów chodzę spać koło 2-3 więc jak zjem sobie kolację o 19 to o 22 jestem głodna a mając pewność że długo jeszcze nie zasnę to coś tam jeszcze pożeram dzięki czemu moje posiłki są strasznie pomieszane  ty bardziej że nie zdążam zjeść 2 śniadania bo już trzeba jeść obiad . Ale jutro ustawię sobie na rano budzik, wstanę skoro świt i pójdę spać wcześniej i wszystko będzie cacy .

Ostatnio jak czytam pamiętniki, jakieś blogi czy artykuły natrafiam bardzo często na stwierdzenia że "nażarłam się bo to był kompuls", "zwymiotowałam bo był atak bulimii", "jestem chuda bo na pewno mam anoreksję i dlatego nie mogę przytyć", "przytyłam bo to przez tabletki anty" wychodzi na to że jesteśmy grubi, chudzi albo niewysportowani bo wszyscy jesteśmy chorzy na poważne i straszne choroby. Czytając non stop o tym jacy to jesteśmy chorzy stajemy się obojętni na takie rzeczy, bo skoro każdy jest chory (oczywiście większa część chorych ma choroby urojone) to nic strasznego bo wystarczy trochę samozaparcia i silnej woli, ale co jeśli trafi się osoba naprawdę chora potrzebująca pomocy to my już tego nie zauważymy bo "każdy ma kompulsy mam i ja". Wybaczcie mi krytykę ale zaburzenia odżywiania to poważny problem i powinno się z tym pójść do specjalisty i to nie jest nic czym można się chwalić a ostatnio mam wrażenie że w modzie jest bycie chorym. Jestem ciekawa ile osób chwalących się poważną chorobą ma ją zdiagnozowaną przez lekarza a nie internet, to smutne bo przez popularyzacje takiego myślenia robimy krzywdę osobą które cierpią naprawdę. Nie wiem jakie zdanie mają na ten temat inni ale np kiedy mam ochotę zjeść np czekoladę i zjem więcej niż planowałam bo mi smakowało to nie znaczy że mam z tym problem od którego zależy moje życie czy zdrowie, tak samo z tym tyciem po anty, oczywiście że niektórzy tak reagują po niektórych tabletkach ale kiedy słyszę np jestem gruba bo biorę anty to śmiać mi się chce bo nie ma na ulotce napisane że przed zażyciem trzeba zjeść 3 hamburgery czy frytki. Tak samo zdarzają się osoby które są bardzo szczupłe pomimo tego że naprawdę jedzą i to nie mało, znam takie osoby i nie wiem dlaczego społeczeństwo im wmawia że to anoreksja, wmawiają tym osobą że się głodzą kiedy wcale tak nie jest. Dzisiaj moda i internet zastępują lekarzy. Ale się naflilozofowałam, chyba powinnam się wyluzować .

Miłego dnia.

23 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Dzisiejsze przysiady zaliczone. Celulit poklepany, może sobie pójdzie. Jutro przerwa przysiadowa a za 8 dni mierzenie i aktualizacja paska. Mam nadzieję że jakieś cm zmienią się na lepsze. Muszę być dobrej myśli.

Miłego dnia.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.