Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 94093
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

wbrew pozorom i treningowi im. Lubego, jeszcze żyję. 


zaczęłam biegać! z Lubym, oczywiście. pierwszy bieg był tragedią. przebiegłam 700 m i myślałam, że umrę. ręce miałam w kolorze koszulki (żarówiasty róż) i oddechu złapać nie mogłam. spotkałam się z kryptokrytyką Lubego, że on to ten dystans przebiegłby kilka razy dwa razy szybciej. fajnie, fajnie. tyle, że ja ostatnio taki dystans przebiegłam w drugiej klasie gimnazjum, czyli ca. 12 lat temu.

kolejny bieg już był lepszy, pobiegłam jeszcze dalej.

a najlepiej było wczoraj, gdy przebiegłam 1,2 km (podaję tylko odległości, bo nie mam żadnego odpowiedniego czasomierza). czułam się nieźle. epicko wręcz. oczywiście łapki znów były żarówiasto różowe (to chyba przez to, że biegam na absolutnym wygwizdowie), ale nie dyszałam jak Darth Vader.


dzisiaj Luby w pracy, więc skorzystałam z okazji i wyszłam z domu na zakupy o przyzwoitej porze, dzięki czemu uniknęłam łażenia po upierdliwym słońcu (aluzja). śniadanie moje składało się z nabytych w Tesco: parówki w cieście francuskim i smoothie mango i marakuja (milion razy lepszy od biedronkowego). przeszłam prawie 6 km i po chwilce spędzonej z Niemodnymi Polkami, zabiorę się za jakieś sensowne zajęcia.


tak, dziś też pójdę biegać.


gdy wrócę do Krakowa, będę bardziej obecna na Vitalii. obiecuję. :*

19 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

pobyt u Lubego zaczęłam od nabycia notesika, coby notować sobie wyniki z krokomierza. tabelę wyników przedstawię po powrocie.

A. mnie rozbroił. chciałam zejść do kuchni, by przygotować obiad. poszedł za mną, żeby mnie pilnować, abym nie podjadała z lodówki.


tak sobie myślę, żeby kupić wagę, abym mogła kontrolować się na miejscu, bo świadomość, że najbliższe "hop" dopiero 12 maja, spędza mi sen z powiek.


jak na razie tyle informacji. trzymajcie się słodko, by nie objadać się słodkim. babki z lukrem to najpyszniejsze zło. :D

16 kwietnia 2014 , Komentarze (6)

ale mnie śmieszy ta konspiracja. do tej pory nie powiedziałam rodzinie, że jadę. wczoraj wybierałam ciuchy do spakowania, a babci, która się zainteresowała przyczyną wywalenia wszystkich ubrań z szafy, wyjaśniłam, że mam nową wizję artystyczną porządku w szafie.

mój wyjazd przed świętami to wyraz buntu (BUNT - ulubione słowo polonistki z liceum) przeciw wygórowanym oczekiwaniom rodziny wobec mojej osoby. co roku muszę się męczyć z kilkoma sałatkami (które później matka wyrzuca, bo skisły), pieczenią (znowu schab?), sprzątaniem nieswojego burdelu (dzieci nie mogą się przemęczać) i innymi problemami, które skutecznie obrzydzają mi radosny czas spędzany z rodziną.


ś. tosty razowe ze szynką i serem, do tego kawka.

II. surówka z marchewki z prażonymi ziarnami słonecznika.

o. druga porcja smażonego ryżu, szklanka zupy grysikowej.

pk. raczej nic nie zjem z nerwów, ale jeśli się na coś napalę, będzie to panna cotta z sosem malinowym.


trzymajcie się słodko.

15 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

zawsze przed wyjazdem odczuwam głupi ucisk w żołądku i nie mogę jeść. jakbym pierwszy raz jechała, to by było normalne, ale to już ósmy lub dziewiąty wyjazd, więc nie wiem, czemu się tak spinam.


ś. grahamka na bogato - jedna połówka z musztardą, szynką konserwową i ogórkiem kiszonym, druga z bieluchem, jajkiem na twardo i szczypiorkiem. do tego kawka z mleczkiem 1,5%.

II. Jogobella light malinowa.

o. "smażony ryż po chińsku" - oczywiście magiczna torebka. zmieniłam tylko proporcje. dałam mniej mięsa, a więcej warzyw.

pk. reszta bielucha.


życzę boskiego wtorku.

14 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

we czwartek wybieram się do Lubego na 18 dni. radocha jak cholera, ale i obawy. bo ani razu się nie zdarzyło, że wróciłam od niego lżejsza. podobno mamy zacząć biegać, dlatego do walizy włożyłam buty do biegania. podobno postawił przy lodówce krokodyla. akurat. więc wezmę się w garść i będę dietetycznie grzeczna. mam nadzieję, że pogoda będzie sprzyjała długim spacerom.


ś. rogal z kozim twarożkiem, kakao na mleku 3,2% (spienione mleczko... mniam).

II. szklanka soku wieloowocowego Tymbark Vita complex.

o. świderki razowe z sosem z papryki, cebuli i bakłażana.

pk. bieluch z ziołami.


boskiego poniedziałkowego popołudnia.

10 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Luby mnie wkurzył, babka mnie wkurzyła, matka mnie wkurzyła, gremliny mnie wkurzyły, @ mnie wkurza. płaczę.


dziś jem makaron z sosem brokułowym. cały dzień.


życzę miłego dnia... <3

9 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

marzę o puchatej drożdżówce z kruszonką. marzę o lodach czekoladowych. marzę o boczusiu z grilla. tak, to właśnie @.


ś. jedno jajko sadzone, dwa tosty razowe z parówką i dużą ilością zieleniny, kakao.

II. słodka pocieszajka w ilości detalicznej.

o. spaghetti pełnoziarniste w towarzystwie sosu brokułowego z torebki, surówka z pora. jednak frittata z makaronem pełnoziarnistym i papryką.

pk. serek wiejski light z przyprawami i rzeżuchą.


no to miłego dnia.

8 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

lodów wczoraj nie było, za to dziś zaczęłam dzień od dwóch lodów Big Milk Stracciatella, bo matka kazała rozmrozić lodówkę, a w zamrażarce spoczywały tylko dwa lody. odpedałuję je w tygodniu.


kiedy mam mieć @ we środę i zaplanuję na wtorek superkąpiel w olejkach i masaż, i inne bajery, to @ przychodzi w poniedziałek. zawsze.


ś. waham się między musli z mlekiem 1,5%, a kanapkami ze szynką konserwową i papryką.

II. podobnie jak przy śniadaniu. albo - albo. oczywiście w mniejszej skali.

o. szklanka torebkowej zupy z kurek, tost ze szynką, serem i masą szczypiorku.

pk. serek wiejski light z przyprawami.


dzień urodzin spędziłam niezwykle aktywnie, odbębniając kilka questów za godziwe XP i pieniądze. według mapki gógla zrobiłam 8 km. na rowerku na poziomie 8/8 upedałowałam 30 minut. i jeszcze tańczyłam bez ładu i składu, a wieczorkiem rozwiązywałam krzyżówki. liczę więc, że pozostałe dni z levelem 26. upłyną równie bogate w aktywność fizyczną i umysłową.


dziękuję Wam za życzenia, życzę udanego wtorku. i buziaczki. :*

7 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

jak zwykle czuję się staro, a dzisiaj jeszcze bardziej, choć jestem w "wieku kotnym" (copyright by Luby).


ś. bułka z pastą jajeczną i dwoma plasterkami szynki, kawka.

II. lody. (lody)

o. coś na pewno. (mysli)

pk. więcej lodów. (lody)(lody)(lody)


więc. pani rehabilitantka najpierw rozmasowała mi fałdkę, a ja kwiczałam jak potupana (łaskotki to zło). następnie chwyciła średnią bańkę i przyłożyła do najbardziej gładkiego miejsca na fałdce. potem zaczęła przesuwać, naciągając skórę, bo gdyby tego nie zrobiła, bańka by się odczepiała. i cały czas pytała, czy mnie nie boli. nie bolało. i po krótkiej prezentacji sama zaczęłam próbować wymasować fałdkę. nawet nieźle mi poszło. skóra była lekko zaczerwieniona i żadnych niespodzianek. jutro bańką zaatakuję uda.

dowiedziałam się, że najlepsza do masażu będzie oliwka z ciekłą parafiną, która się nie wchłania i dzięki temu poślizg będzie lepszy i bardziej długotrwały.


tak, jestem szalona. weszłam na wagę w dniu urodzin. w zeszłym roku przeszłam załamkę, w tym jest nieco lepiej, bo chciałam uczcić ten dzień siódemką z przodu. zabrakło minus dwóch kilogramów do pełni szczęścia. za to mogę uroczyście odtrąbić, że zeszła ze mnie przeciętna dziewczyna, bo  będąc z Wami na Vitalii schudłam już 60 kg. a od początku mej walki z kilogramami to już 80.


idę na spacer. internety, choć bogate, trochę mnie znudziły. mam nadzieję, że gdy wrócę, na yt będzie już czternasty odcinek szóstego sezonu Winx Club.

buziolki. :*

6 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

wczoraj trochę za dużo było. składam samokrytykę. dziś też nie najlepiej się zaczęło. dobra, to już za mną, wracam do normalnego wchłaniania pysznego i dietetycznego jedzonka. i pedałowania.


menu nieznane, bo oficjalny obiad dla mnie jest niejadalny.


ech, nie wyspałam się. beznadziejna noc.


no, to na tyle. jutro relacja z kursu obsługi bańki chińskiej, bo dziś mam pustkę w głowie. jak zwykle zresztą.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.