Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 92488
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 czerwca 2013 , Komentarze (3)

z jednej strony cieszę się, że pada, bo nie ma pyłków unoszących się w powietrzu, nie ma upału, a z drugiej strony smutno mi przez tę szarość. spacerki też nie dają przyjemności, bo ciągle muszę pilnować, by nie uszkodzić kogoś parasolem.

wczoraj dokonałam pierwszego i drugiego kroku w celu zmiany mego głupiego życia na lepsze. najpierw porozmawiałam z Lubym, jak się on zapatruje na naszą przyszłość. po długiej rozmowie doszliśmy do porozumienia. później zaczęłam szukać jakiejś szkoły policealnej, bo warto mieć konkretne wykształcenie. zaraz idę do tych szkół dowiedzieć się więcej na interesujące mnie tematy.

menu.
śniadanie: omlet z piekła rodem*.
drugie śniadanie: jogurt naturalny, pojemniczek musu owocowego dla małych dzieci.
obiad: kurczak w sosie curry z makaronem razowym, surówka z marchewki.
poko: pojemniczek musu owocowego, kanapka z plasterkiem żółtego sera.

*omlet z piekła rodem - dwa jajka, dwie łyżki wody, szczypta soli, pieprz i duuuużo chilli. oj dużo. do bazy dodałam dwa plasterki pokrojonej w paski szynki konserwowej.

buziolki. 

3 czerwca 2013 , Komentarze (5)

98,7 kg, czyli - 0,9 kg. powoli wracam do sensownej wagi. 

menu.
śniadanie: bułka żytnia z pastą z białek dwóch jajek i ogórka kiszonego.
drugie śniadanie: jogurt naturalny, jabłko.
obiad: naleśnik z szynką i serem, fura surówki z marchewki.
poko: kawałek ciasta*.

* idę po południu na ploteczki do cioteczki i wątpię, że tym razem odstąpi od rytualnego wmuszania we mnie choćby kawałka jej popisowej szarlotki lub placka ze śliwkami i bezą. na szczęście ciotka kroi ciasto na małe kawałki.

kurczę, ale ten czas leci. dopiero była 9:30, jak wróciłam z zakupami, a tu już 12:34. a przecież tylko umyłam naczynia, zamarynowałam kurczaka i włożyłam pranie do pralki.

ostatnio dopadłam dwa słoiczki pasty curry - zieloną i czerwoną. i dopiero w domu zaczęłam się zastanawiać, co z nimi zrobić. na pewno jutro będzie cycek kurczaka w sosie na bazie pasty czerwonej. tylko mam dylemat. podać z brązowym ryżem czy razowym makaronem?

kolejnym moim odkryciem dietetycznym jest sałata karbowana. ogólnie nie cierpię sałat. niechęć powstała po latach "uszczęśliwiania" mnie sałatą masłową. przyczyniły się do tego również gotowe mieszanki, które za kosmiczną cenę oferowały jedynie gorzkie głąby z kawałkami liści. jednak postanowiłam znaleźć "swoją" sałatę. lodowa jest niezła, ale już druga testowana - karbowana mnie urzekła i kształtem - na kanapce prezentuje się wyjątkowo elegancko, i smakiem. jest trochę gorzka, ale wystarczy oderwać zgrubiałe części liścia. no i do tego dressing koperkowy (może być z torebki, ja tam lubię) i jestem w raju. cena też przystępna, bo główka kosztuje około 3 zł. sałata wytrzyma spokojnie kilka dni w lodówce. wystarczy ją opłukać, strząsnąć nadmiar wody i owinąć wilgotnymi papierowymi ręczniczkami kuchennymi lub czystą i wilgotną ścierką materiałową (można też wilgotną gazetą, ale nie radzę, bo w farbie drukarskiej są metale ciężkie). i pamiętajcie, żeby dobrze opłukać i odwirować liście - między karbami kryje się dużo tfu, tfu piasku. oczywiście będę próbowała innych sałat, bo to idealny zapychacz - 100 g ma tylko 15 kcal.

pozdrawiam zielono.

2 czerwca 2013 , Komentarze (4)

miałam smęcić, ale oszczędzę Wam tego. za to zapoznacie się z moim dzisiejszym menu.

menu.
śniadanie: bułka z plastrem szynki konserwowej i ogórkiem kiszonym.
drugie śniadanie: jogurt Jogobella light malinowy, plasterek sera żółtego.
obiad: ziemniaczki, kawałek kotleta bez panierki, pomidorek. 
poko: trzy jabłka.

jutro napiszę coś sensowniejszego...
buziaczki.

1 czerwca 2013 , Komentarze (1)

menu.
śniadanie: kanapka z parówką, pomidor.
drugie śniadanie: kanapka z serem, pomidor.
obiad: młode ziemniaczki z masełkiem i koperkiem, szklanka zsiadłego mleka.
poko: trzy jabłka.

w ramach zabijania czasu odkryłam grę Na Ryby i w tydzień nieregularnego grania nakoksałam już piętnasty poziom, a moja największa ryba to plamiak o masie 8,047 kg. powinnam się zająć czymś sensowym, ale mam wielkiego doła po wyjeździe Lubego i nic mi nie pomaga. nawet lody czekoladowe, shopping i głupie komedie romantyczne na dvd.

pozdrawiam...

31 maja 2013 , Komentarze (1)

menu.
brunch: bułka żytnia z kolendrą, dwie parówki, 30 g chrupek kukurydzianych.
obiad: makaron razowy z kurczakiem w sosie "śmietanowo" - ziołowym (użyłam jogurtu naturalnego). 
poko: 250 ml zsiadłego mleka.

poszłam dzisiaj po dekoder dla babci. i wracałam przez Stary Kleparz. nie mogłam się oprzeć młodym ziemniaczkom i dlatego będą gwiazdą jutrzejszego obiadu. z masełkiem i koperkiem, a do tego zsiadłe mleko. niemalże ekstaza.

pozdrawiam.

29 maja 2013 , Komentarze (2)

zacznę od obiecanej foci spódnicy dla mej wiernej Fanki. przepraszam za jakość, ale mój aparat mnie nie lubi, zwłaszcza na zdjęciach z samowyzwalaczem. przy okazji spadł mi na podłogę. tło też nie jest zachwycające. uświadomiłam sobie, że nie mam w domu gołej ściany, żeby pozować. kurde. a jakie mam biodra... zło.
na żywo jest po prostu cudowna.

menu.
śniadanie: mała grahamka z pastą z chudego twarogu, ostrej pasty paprykowej i ogórka kiszonego (boskie połączenie).
drugie śniadanie: sałatka z sałaty karbowanej, jajka na półtwardo, do tego dressing z torebki.
obiad: ostatnia porcja megaostrego kurczaka po meksykańsku + mała grahamka.
poko: chudy twaróg z truskawkami + domowy krakers (jeśli wyjdzie).

28 maja 2013 , Komentarze (4)

znów na plusie. mści się na mnie dwutygodniowa dieta warzywna, na której schudłam cztery kilo. wróciłam do skrobi i mięsa i od razu waga zaczęła iść w górę. całe szczęście, że nie przekroczyłam setki. ale wyzwanie padło i już się nie podniesie.

pogoda mnie dołuje. ciągle mi zimno. i to ma być maj? składam ostry protest przeciwko pogodzie.

menu.
śniadanie: dwie parówki bla bla bla, kromka chleba, keczup ze szczypiorkiem.
drugie śniadanie: 250 ml koktajlu z maślanki i melona galia, tekturka.
obiad: megaostry kurczak po meksykańsku z brązowym ryżem, jakaś tam surówka. i dużo szczypiorku.
poko: jabłka. najprawdopodobniej trzy, w tym jedno Granny Smith (uwielbiam!).

z okazji dwucyfrowości Luby obiecał mi prezent. na początku miały to być buty, ale jakoś nie miałam ochoty wydawać Jego pieniędzy na szpilki, które założę raz w sklepie, a potem dopiero, gdy osiągnę docelowość absolutną, czyli za rok może dwa schodami na strych... dlatego też zdecydowaliśmy, że będzie to coś z odzieży. sukienka. w samym tylko C&A przymierzyłam 17 sukienek. 
ta ładna, ale dupy nie urywa. ta poszerza cię w biodrach. ładna, ale nie lubię cię w za dużych kwiatkach. drobnych zresztą też. no ta jest niezła... 350 zł? już mi się nie podoba. ta byłaby idealna, gdyby nie ten kolor... a ta? nie ma rozmiaru? ale przymierz 46. i tak pół dnia. w końcu, gdy znalazłam swój ideał i prawie Jego, dostrzegł spódnicę. przymierzyłam. i w ten sposób stałam się właścicielką długiej czarnej spódnicy. jest naprawdę boska.

pozdrawiam słodko.

24 maja 2013 , Komentarze (2)

menu:
śniadanie: trzy parówki drobiowe wysokiej jakości, mała kromka chleba.
drugie śniadanie: pół melona, szklanka kefiru.
obiad: zupa pomidorowa z łyżką ryżu, dwa jajka sadzone i babeczka z kaszy kukurydzianej.
poko: drugie pół melona, jabłko.

dziś tylko menu. czuję się przygaszona...

23 maja 2013 , Komentarze (2)

dzisiaj, o 9:24 Luby odjechał pociągiem w kierunku Poznania, machając smętnie łapką. i w ten sposób zakończył się siedmiodniowy pobyt A. w Krakowie. następne nasze spotkanie w lipcu u Niego.
dietetycznie było kiepsko. ciągle była pizza, bo nie miałam możliwości gotowania. zresztą i tak Luby marzył o pizzy i oprócz tego klasycznie obżerał się drożdżówkami i lodami.
powinnam się teraz umartwiać w towarzystwie wody i sucharków.

od południa wracam do nienormalności, czyli swojej dietki. całe szczęście, że mi zostało trochę kasy na normalne jedzenie.
ważenie w poniedziałek.

pozdrawiam.

15 maja 2013 , Komentarze (1)

jutro wieczorem przyjeżdża Luby. mam nadzieję, że pogoda będzie odpowiednia do długich spacerów, bo chcę się pozbyć tego nadprogramowego kilograma, co mi przybył po komunii Skwarka. zresztą wiedziałam, że się najem, więc dwukrotnie wracałam z działek na Dębnikach na nogach, co daje łącznie 14 km zapierniczania w deszczu.
miało być 26 osób, więc matka zrobiła komunię na bogato. przyszło 18. i teraz lodówka aż piszczy wypełniona żarciem, a ja nie mogę już patrzeć na te sałatki i wędliny. 

dziś w menu wyłącznie jabłka.

pozdrawiam.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.