Konsumując śniadanie, postanowiłam w końcu sprecyzować swoje plany dietetyczno-fitnessowe na czerwiec. Ale najpierw podsumowanie maja. Od kiedy śledzi mój pamiętnik, stosowałam zaawansowaną autocenzurę, ale ten wpis nasączę jadem, który kitrałam cały czas.
maj.
To był maj, pachniała Saska Kępa... Nie, to nie ta bajka. Więc. Ptysiek obiecywał, że podporządkuje się stałym godzinom posiłków pod moje dyktando. A gdzie tam. Śniadanie o dziewiątej, a obiad niech będzie na szesnastą (a miał być o drugiej najpóźniej). A po co drugie śniadanie? To są zbędne kalorie! - rzekł przeżuwając drugą parówkę podczas przygotowywania obiadu.
Mieliśmy ćwiczyć razem. No to poszliśmy raz na badmintona, a potem olewcze poćwicz sobie na gałach (PS Move). Nie tak się umawialiśmy. Zawsze tak jest. Najpierw obiecuje, że będzie mnie pilnował & motywował, a potem wciska mi kontrolery ruchu PS3 i każe machać, zadowolony, że się pozbył kłopotu. I jeszcze powtarza, że on nie musi tyle ćwiczyć, bo ma tylko mały brzuszek (jak baba w piątym miesiącu ciąży).
Więc od chłopa mam zero wsparcia, za to pretensje, że nie chudnę i z pewnością się nażeram czekoladą (zobaczył, że mam schowaną w pudełku), gdy on w robocie siedzi. Owszem, mam czekoladę gorzką 90%, ale codziennie jem jeden pasek i tabliczka wystarcza mi średnio na 6-7 dni.
Skoro już przelałam w edytorze swoją frustrację, pora na coś przyjemniejszego.
czerwiec.
W czerwcu chcę schudnąć trzy kilogramy. Chcę ćwiczyć w systemie trzydniowym (dwa dni ćwiczeń i dzień odpoczynku). Chcę nakłonić Ptyśka, żeby obiad jeść najpóźniej o trzeciej. Chcę jeść więcej warzyw. Chcę przyjmować więcej płynów. Chcę, żeby mi się chciało.
Chcę, mogę i zrobię to.
jem.
ś. bułka fitness z serem brie, kawka z mleczkiem
II. pasek czekolady gorzkiej
l.* sałatka z pęczaku, sera brie i kalafiora
ok.** gulasz z łopatki odtłuszczanej, jeszcze więcej pęczaku i gotowa surówka coleslaw
* lanczyk; ** obiadokolacja
Życzę Wam boskiego popołudnia. Nie przesadźcie z cudeńkami z grilla.
Karkóweczka... Przecież wiesz, że nie możesz!