Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co mnie skłoniło do odchudzania: głównie względy zdrowotne, a tak w ogóle to zaczynałam w 2009 roku ważąc 163 kg. Instagram: potatocourier

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 92462
Komentarzy: 1581
Założony: 5 września 2011
Ostatni wpis: 12 kwietnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
luumu

kobieta, 36 lat, Kraków

168 cm, 106.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 grudnia 2011 , Komentarze (2)

wczoraj zjadłam.
Ś: cztery kromki białego pieczywa z pomidorowym pesto.
DŚ: nic.
O: kubek zupy koperkowej bez niczego. miseczka ryżu z warzywami.
P: czekolada z bakaliami*.
K: dwie kajzerki.

*i powinnam spłonąć za to w dietetycznym piekle, ale usmażą mnie na głębokim tłuszczu. w ramach odpracowywania nadmiaru wchłoniętych kalorii (522 kcal) poszłam dziś na zakupy bardzo okrężną drogą (+3km).

idę na spacer numer dwa. pozdrawiam.

13 grudnia 2011 , Komentarze (4)

wczoraj zjadłam (wiem, że mało).
Ś: dwie małe kromki białego chleba z białkiem jajka na twardo.
DŚ: nic.
O: miseczka makaronu z suszonymi pomidorami.
P: czekoladka z paczki mikołajkowej.
K: nic.

uwielbiam podpiekać sobie chleb w piekarniku, ale szlag mnie trafia, gdy muszę wyjmować blachy i wszystko inne, bo mama zrobiła sobie tam schowek.

poszłam wczoraj na pocztę zrobić kilka przelewów. mając do wyboru trzy placówki, wybrałam pocztę dworcową. i to był błąd, gdyż o 16 były dwie długaśne kolejki. musiałam również stać w podkolejce po blankiety. gdy je zdobyłam, poprosiłam dziewczynę w białej kurtce, żeby zajęła mi kolejkę i poszłam wypełniać druczki. wróciłam do niej i drogę zastąpił mi mężczyzna w średnim wieku z tekstem "pani tu nie stała". mówię mu, że mam zajętą kolejkę i pukam dziewczynę w ramię. a ona na to, że wcale nie. niemiły pan kazał mi iść na koniec. w ogóle facet miał nierówno pod sufitem, bo cały czas latał po sali i ustawiał ludzi, jedną kobietę nawet brutalnie chwycił za ramię i popchnął na koniec ogonka. ale i tak w ostatecznym rozliczeniu triumfowałam, gdyż załatwiłam swą sprawę wcześniej od niego.

pozdrawiam serdecznie.

9 grudnia 2011 , Komentarze (3)

posiadając trójkę gremlinów (braci) w wieku szkolnym, jestem wielokrotnie skazywana na robienie projektów "na wczoraj".
właśnie wczoraj brat wcisnął mi ćwiczenia do papieroplastyki (ja w gimnazjum na plastyce uczyłam się jak odróżnić barok od renesansu i takie tam) i kazał zrobić kilka paskudztw origami na podstawie zamieszczonych tam schematów. niestety ja nie mam do tego drygu, nie potrafię zrobić najprostszego (podobno) żurawia, a on sobie jeszcze wybrał durnostójki modułowe. i to na wtorek.
drugi brat na szczęście przyznał się wcześniej, że na czwartego stycznia ma zrobić album o baśniach Andersena. i oczywiście kto zrobi ten album od początku do końca? no luumu.

co zjadłam wczoraj?
Ś: bułka grahamka z masełkiem, pomidorkiem i białko jajka na twardo.
DŚ: buteleczka świeżego soku jabłkowego.
O: kubek zupy pieczarkowej (bez makaronu) i kurczak po pseudochińsku z ryżem.
P: miseczka kiszonej kapusty.
K: pralinka z bombonierki od sabotażysty.

kurczak po pseudochińsku to nic innego jak paski z piersi kurczaka w sosie z torebki Fix Knorr. wiem, że to niezdrowe, ale od kilku dni tak koło godziny pierwszej po południu tracę siły i chęć do działania, a o dziewiętnastej najchętniej bym już poszła spać, ale kilka osób skutecznie mi to uniemożliwia. nie mogę doczekać się jutra, by wyspać się w końcu raz a dobrze.

8 grudnia 2011 , Komentarze (5)

ze wszystkich pokus najsilniej działa na mnie majonez. zawsze w domu jest słoik Majonezu Kieleckiego i tak mnie on kusi, gdy smętnie przeżuwam grahamkę z szynką konserwową z Biedronki. nawet czekolada mnie nie rusza tak jak majonez.

wczoraj zjadłam.
Ś: grahamka z masłem i pomidorkiem. pół parówki drobiowej.
DŚ: drugie pół parówki drobiowej i łyżka keczupu.
O: kubek zupy pieczarkowej z łyżką makaronu, dwa placki ziemniaczane z teflonowej patelni.
P: pralinka z paczki mikołajkowej.
K: mały jogurt naturalny 2%.

6 grudnia 2011 , Komentarze (1)

dzisiaj wczesnym popołudniem, gdy piekłam dla braci paszteciki, położyłam ręce na biodrach i... gdzie są moje biodra? przecież miałam takie dwie wystające poduszeczki, które mnie koszmarnie poszerzały! no w jeden dzień nie mogły zniknąć.
pamiętam, że kiedyś miałam podobną sytuację. położyłam rękę dekolcie i wyczułam wystające obojczyki (wcześniej czułam, że je mam pod warstwą tłuszczu).
- mamo, ja mam obojczyki!
- każdy człowiek ma.
- ale ja je czuję!
byłam wtedy przeszczęśliwa. teraz czuję się dość dziwnie, choć też powinnam, skoro nie ma znienawidzonych poduszek na biodrach.

dzisiaj zjadłam...
Ś: grahamka z 5g masła. do tego pomidorek, plasterek szynki konserwowej. i buteleczka soku warzywnego z chili.
DŚ: 4 czekoladki z bombonierki od św. Mikołaja (wstrętny sabotażysta).
O: miseczka ryżu curry z warzywami. zupa brokułowa z torebki.
P: surówka z wielkiego jabłka i równie wielkiej marchewki.
K: mały kubeczek jogurtu naturalnego 2% tłuszczu.

ostatnio odkryłam masło Lurpak pakowane po 10g. kosztuje 50gr, ale jest dla mnie zbawieniem, gdyż mogę kontrolować ilość zjadanego masła. i jedno takie opakowanie starcza mi na posmarowanie dwóch małych grahamek.
swoją drogą jeszcze miesiąc temu grahamką można mnie było torturować, teraz chodzę specjalnie po nie do najdalej położonej piekarni w okolicy.

idę oglądać Czarodziejkę z Księżyca.
pozdrawiam serdecznie.

5 grudnia 2011 , Skomentuj

dzisiejsze ważenie - 131kg. całkiem nieźle. choć szczerze mówiąc liczyłam na wynik z zerem przed przecinkiem. :D chodzi o komfort psychiczny.

2 grudnia 2011 , Skomentuj

magiczny napój opisywany w poprzedniej notce to moja wariacja na temat oczyszczającej diety cytrynowej, która tak naprawdę jest pięciodniową głodówką podczas której pije się tylko i wyłącznie ten napój z dodatkiem syropu palmowo-klonowego tudzież miodu.
głodówka ta ma na celu oczyścić wątrobę i oczywiście odchudzić. ale jestem wybitnie głodówkooporna, więc piję napój wyłącznie na śniadanie. poza tym i tak nie mam czasu na cokolwiek poza wypiciem napoju aż do godziny jedenastej (uroki zajmowania się cudzym domem).
pozdrawiam serdecznie.

15 listopada 2011 , Komentarze (4)

wczoraj zjadłam:
śniadanie: "magiczny napój"
drugie śniadanie: mały kubeczek jogurtu naturalnego.
obiad: kubek zupy pomidorowej z makaronem, kasza gryczana z pieczarkami i dwa małe jajka sadzone.
podwieczorek: jabłko.
kolacja: pół drożdżówki ze serem.

przepis na magiczny napój.
* 2 cytryny
* 0,5 l wody mineralnej niegazowanej
* płaska łyżeczka imbiru mielonego
cytryny sparzyć, wycisnąć z nich sok (bez pestek). dodać imbir i wodę mineralną, wymieszać, przelać do butelki i gotowe. przed użyciem wstrząsnąć.

17 października 2011 , Skomentuj

hura!

wróciłam do wagi sprzed załamania! jestem naprawdę szczęśliwa!

 

nadal mam problemy z laptopem i nie mam jak prowadzić tego pamiętniczka. :(

26 września 2011 , Komentarze (4)

weszłam dziś na wagę - 138,7kg (!!!). to +2,1kg od ostatniego ważenia!
nie wiem, co się dzieje. jem tyle samo, co zwykle (no dobra, włączyłam do planu lekką kolację, no ale dodatkowy mały kubeczek jogurtu naturalnego dziennie chyba nie sprawił, że przytyłam aż 2,1kg w ciągu dwóch tygodni!). 
poza tym mam straszne problemy z wypróżnianiem się. jem dużo błonnika, piję gluty z siemienia lnianego... oczywiście pamiętam o dużej ilości wody. a mimo to do ubikacji chodzę raz na trzy dni i "stolec nie poddaje się bez walki". znajoma poradziła mi, bym piła senes. po jednej szklance nie było żadnego efektu, po podwójnej dawce wywracało mi flakami (objaw przedawkowania), ale również nic.
a może po prostu spróbować tradycyjnej metody polegającej na wypiciu dwóch trzech łyżek stołowych oleju rycynowego? co prawda po tym oleju robi mi się niedobrze, ale jestem w desperacji.
co robić? poradźcie mi! błagam!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.