Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pozbawiona pewności siebie, kochająca obcasy i interesująca się zdrowym odżywianiem mgr ekonomii

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 46988
Komentarzy: 871
Założony: 19 lutego 2013
Ostatni wpis: 9 sierpnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Caandyy

kobieta, 34 lat, Nowa Sól

170 cm, 61.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Czuć się dobrze w swoim ciele ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 sierpnia 2016 , Komentarze (4)

Udało mi się jakimś cudem wytrwać ponad tydzień bez wchodzenia na wagę. Jak  weszłam w sobotę i zobaczyłam -0,5kg to uśmiech nie schodził mi z twarzy cały dzień.

Aktualna waga 61,7 kg. Cel na ten miesiąc to zejść poniżej 61 kg. Może uda się więcej ale po drodze wypada urlopowy wyjazd i z dieta może być różnie.

Samo jedzenie jest smaczne i przy sprawnej organizacji przygotowywanie idzie szybko. Grunt to dobrze przygotowana lista i dokładne zakupy. Jadłospis jest ułożony tak, że każde z nas może wymieniać sobie posiłki w zależności od tego na co ma ochotę. Sałatki na przekąskę i obiady robimy takie same z wygody, reszta jak tam kto chce. Produkty się nie marnują, bo jadłospis jest dobrze przemyślany, a produkty sezonowe. 

Nie powiem, że jest łatwo i nie obyło się bez żadnych wpadek. Wpadł kawałek ciasta, napoleonek i kilka drinków ale nie dajmy się zwariować.

Leniem jestem nadal i nie ćwiczę a pośladki opadają... a do urlopu tylko 15 dni i znów nie zostanę grecką boginią...

31 lipca 2016 , Komentarze (4)

Ogarniam się powoli i będę tutaj znów częściej. Ostatni tydzień wegetowałam. Katar, kaszel, ból gardła i wszelkie tego typu atrakcje znacznie umilały mi życie. Już na szczęście jest lepiej. Odebrałam też dietę i od wczoraj się jej trzymam.

Jem 4-5 posiłków dziennie co trzy godziny. Kolację jem o 19 i uważam, że to za wcześnie ale zobaczymy jak to wyjdzie w tygodniu. Muszę na nowo przywyknąć do jedzenia śniadania w domu a nie w pracy i do nowych pór. 

Samo jedzenie jest smaczne i różnorodne a porcje ogromne. Wpadło do menu kilka rzeczy, których nie lubię ale na szczęście mogę sobie wymieniać posiłki i omijać wszystko co mi nie pasuje :))

Jadłospis z wczoraj:

śniadanie : grahamka z masłem, 2 plastry wędliny z indyka (nie lubię wędlin ale jakoś się zmuszam), pół czerwonej papryki, 150 g serka ziarnistego, szklanka soku z buraka (fuuuuj!)

II śniadanie: brzoskwinia, jabłko, łyżka płatków migdałowych, 200 g jogurtu naturalnego 

obiad: makaron razowy z parmezanem i warzywami (papryka, cukinia, marchew, czosnek)

kolacja: sałatka z kurczakiem (duży talerz sałaty, pomidor, ogórek, filet z kurczaka, sos musztardowy).

Raczej z jej przestrzeganiem nie będzie problemu. Gorzej jest z ćwiczeniami. Ostatnio wcale się nie ruszam. Dopadł mnie leń okrutny. A do urlopu czasu coraz mniej :( 

15 lipca 2016 , Komentarze (4)

Od rana nie mogłam się doczekać kiedy wybije 16.00 i wreszcie pójdziemy na wizytę. Pani Dietetyk wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Młoda, zadbana i sympatyczna. Najbardziej mnie jednak cieszy, że mówiła krótko, zwięźle i na temat. Nie wciskała nam żadnych magicznych suplementów ani zwykłego kitu. Nie obiecała też diety cud ale dużo nowej wiedzy do przyswojenia. 

Przeanalizowała nasze wyniki badań, przeprowadziła obszerny wywiad na temat naszych chorób, alergii, nietolerancji, pracy i aktywności fizycznej. Później było ważenie i mierzenie. Moja waga domowa jednak nie kłamała - 62,00 to moja waga wyjściowa. Cel to około 57,5-58kg w zależności jak będę się ze sobą czuła. Zawartość tłuszczu ok. 28% ok. 4 kg za dużo. Woda i inne parametry w normie. Okazało się też, że urosłam o 170 cm. Byłam w szoku

Na koniec wypytała nas o własne preferencje dotyczące posiłków. Nasze ulubione rzeczy, czego wolelibyśmy unikać i co zjemy ale tylko z przymusu. 27 lipca mamy odebrać cały plan.

Na osiągnięcie celu potrzebuję około 8 tygodni i ogromnego wsparcia. Mam nadzieję, że pójdzie lekko i przyjemnie :)

Ćwiczyć oczywiście nadal będę i jak już mówiłam tym razem dam radę ;)

12 lipca 2016 , Komentarze (8)

Wytrwałam cały czerwiec. Rezygnowałam z wielu rzeczy dla regularnych treningów i powiem Wam jedno - miesiąc to za mało na zmiany. Waga waha się od 62,00 do 62,3. Obwody dalej nie drgnęły ale skóra jakby ładniejsza. Jestem silniejsza, bez problemu podnoszę ponad 5kg a zaczynałam od 3 kg i ledwo dawałam radę.

Cały poprzedni tydzień "podnosiłam się po porażce". Byłam załamana ale zdałam sobie sprawę, że jednak odniosłam sukces.Przecież wygrałam z własnym leniem i znalazłam aż 21 h na ćwiczenia (a przecież nie miałam na to wcześniej czasu). I dzięki temu w piątek zamiast lecieć na kolejnego grilla dałam wycisk swoim nogom i pośladkom (a potem poleciałam i zaliczyłam kilka tańców i solidny spacer).

Stał się cud! Razem z T. idziemy w czwartek do dietetyka. Sam mi to zaproponował więc kuję żelazo póki gorące. Badania już porobione, lista rzeczy, których nie lubimy także. Już się nie mogę doczekać :) To moja pierwsza przygoda z dietą ułożona przez specjalistę. Swoją drogą ciekawe jak ja dam radę się jej trzymać...

Miłego dnia !

20 czerwca 2016 , Komentarze (1)

  Paskudny humor odszedł w zapomnienie. Nadal nie widzę spektakularnych efektów swojej ciężkiej pracy ale jestem uparta bestia i ćwiczę. W sumie to nawet w dzień wolny brakuje mi treningów. Ciągle szukam sobie jakiś zajęć żeby tylko nie siedzieć bezczynnie na tyłku. Muszę dodać więcej kardio żeby się wyładować.

Do końca miesiąca zostało 10 dni, obiecałam sobie, że do tego czasu nie będę robić pomiarów i się ważyć ale nie wyszło. Na wadze minimalny wzrost (T. mówi, że to przyrost masy mięśniowej) i w spodniach jakby luźniej. W przyszłym tygodniu dodam zdjęcia dla porównania. A dziś? Dziś ulubiony trening pośladków ze zwiększonym obciążeniem! Już w pracy wysiedzieć nie mogę ;)

Do urlopu zostało 2 miesiące. Ahh już nie mogę się doczekać tych opadających szczęk wszystkich niedowiarków i kusicieli i zakupu nowego stroju:) (wiem, wredne babsko ze mnie!)

15 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Dopadł i mnie - brak motywacji. Ćwiczę, ćwiczę i brakuje mi endorfin po treningu. Nie wiem czym to jest spowodowane. Może tym, że w porównaniu do pracy jaką wkładam efekty wizualne są mierne. Humor przez to ez nie dopisuje.Ale się nie poddam. Wytrzymam do końca miesiąca i wtedy się okaże jak mi poszło.

Moje sztangielki stały się za lekkie. Jeszcze kilka tygodni temu ledwo dawałam radę zrobić kilka powtórzeń a teraz nawet ich nie czuję. Wczoraj w domu zagościły nowe. Od dziś zaczynam treningi z nimi.

Najgorzej, że na dziś planowałam cardio (rower albo bieganie) a u nas tak leje, że aż siwo się zrobiło. Trudno, najwyżej poleniuchuję i poszukam jakiś przepisów bo odnoszę wrażenie, że ciągle jem to samo. Jakieś nowe sałatki do pracy by się przydały i pomysły na domowe wędliny.

9 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Mijają 2 tygodnie od kiedy ćwiczę z porządnym planem treningowym stworzonym dla mnie przez osobę, która się na tym zna. Nie ukrywam, że jest ciężko, bo jest. Podczas pierwszego treningu tak mnie piekły uda, że płakać mi się chciało ale wytrzymałam - dla siebie. Zakwasy miałam chyba cały tydzień na każdym mięśniu (nawet na tych, o których istnieniu nie miałam pojęcia).

Ćwiczę 4 razy w tygodniu siłowo i 3 razy cardio (tzn. 4 razy siłowo jest zawsze z cardio już tak miło nie jest, bo ciut brakuje mi czasu w tym tygodniu ale się nadrobi).

Jem regularnie, wreszcie jem więcej białka, pije dużo wody i wiecie co? Widzę już efekty! mam wrażenie, że cellulit jakby się trochę schował (zwłaszcza nad kolanami), ręce są jędrniejsze (nawet jak mocno się zepnę widzę jakieś tam bicki), a brzuch - zaczynam go lubić! (mój facet nawet twierdzi, że 2-pak niedługo wyjdzie na światło dzienne). A co najzabawniejsze moje sztangelki ważą tylko (choć na początku to było aż) po 3 kg.W życiu nie sądziłam, że takim "ciężarem można cokolwiek osiągnąć.

Nie zakładam sztywnego celu, chociaż nie ukrywam,że w te wakacje chciałabym żeby tym wszystkim niewierzącym i szydzącym szczęki opadły! Do urlopu jeszcze ponad 2 miesiące więc spokojnie do celu nr 1 - Być grecka boginią tego lata!

24 maja 2016 , Komentarze (3)

Czytałam dzisiaj swój pamiętnik. Robiłyście to kiedyś? Polecam! Zobaczyłam jak wiele się u mnie zmieniło w temacie odchudzania. Odnoszę wrażenie, że niekiedy popadałam w obsesję, która nic dobrego nie przynosiła. Za to w okresach kiedy odpuszczałam wszystko wracało na dobre tory.

Za niektóre wpisy to z dzisiejszej perspektywy powinno mi być wstyd. Jak mała była moja wiedza, jakie głupie wyzwania sobie stawiałam. Pewne jest jedno, że od czegoś trzeba zacząć. A ja nie zaczynam znów od nowa a kontynuuję to co zaczęłam już dawno. Z jedną różnicą - wreszcie dojrzałam i wiele zrozumiałam, dużo się nauczyłam i jestem pewna, że osiągnę swój cel.

Za Was tez trzymam kciuki i polecam lekturę swoich pamiętników zwłaszcza takich kilka lat wstecz ;)

11 maja 2015 , Skomentuj

Dziś myślałam, że oszaleję. Chciałam kupić buty, zwykłe balerinki ale mam nogę niewymiarową i 38 są za małe a 39 za duże. No masakra! Nie pomagają wkładki, zapiętki itp (albo nikt nie umiał mi pomóc). Ale nie ma marudzenia.

Dziś bez treningu. Wczoraj daliśmy sobie w kość. Przejechałam 17,5 km w 1,18 h. Już zapomniałam ile frajdy daje jazda na rowerze po lesie, pagórkach i piaskach. Uśmialiśmy się, ubrudziliśmy i zmęczyliśmy jak dzieci, a buzie cieszyły nam się do późnej nocy. Spotkaliśmy też kilka zajęcy i koziołka :)

Wracając do domu czułam jak palą mnie mięśnie ale po rozciąganiu ulżyło. Motywacja jest. W sumie ciekawe czy uda mi się chociaż ciut zniwelować cellulit do lata...

Przez weekend trafiło się dużo pyszności. Robiliśmy sobie grillowane obiadki, dużo sałatek i owoców. Piekłam też pyszne muffiny z gorzką czekoladą - pyycha! Ale na świeżo bo na drugi dzień niestety ciut twarde. 

Moje dzisiejsze śniadania: jogurt naturalny z domowym musli i pomarańcza, rogalik maślany z dżemem i masłem, muffiny, banan 

Uciekam odpoczywać bo ciut dokuczają mi kobiece dolegliwości :(

Miłego wieczoru ;))

10 maja 2015 , Komentarze (2)

Od kiedy odchudzanie przestało być sensem mojego życia wreszcie są wyniki ;) Zaskakujące ale prawdziwe. Waga dziś 62,6 ale poczekam jeszcze trochę na zmianę paska. 

Siedząc w domu całe swoje życie podporządkowywałam odchudzaniu, jedzeniu i spinaniu się, bo nie było efektów. Pilnowałam pór posiłków co do minuty i katowałam się żeby tylko spalić wyznaczony limit kalorii. To była największa głupota.

Teraz jem kiedy jestem głodna. Czuję głód co dwie godziny to jem. Mam ochotę na pizzę? Też ją jem ale średnią na pół albo na więcej części. Jem słodycze i to bardzo często. Jednak tylko troszkę. Dwa cukiereczki, kawałek ciasta czy lody. Nie mam już wyrzutów sumienia. 

Biegam, jeżdżę rowerem i chudnę! 

Jestem zadowolona. Lecę piec czekoladowe muffiny ! A później wycieczka rowerowa ;)

Miłego dnia ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.