Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Poczuć się lepiej w swoim ciele! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 37885
Komentarzy: 677
Założony: 21 września 2015
Ostatni wpis: 7 września 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
_czarodziejka

kobieta, 35 lat, Gdańsk

168 cm, 86.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 września 2017 , Skomentuj

Cześć Dziewczęta!

Ostatnio tyle się dzieje w moim życiu, że nie mam czasu na wpisy. Ale tylko na wpisy - ćwiczę regularnie!!

Nie pisałam o tym wcześniej, ale z mężem jesteśmy na etapie końcowym kupna mieszkania. Dużo załatwiania, biegania, pilnowania terminów i oczywiście dużo nerwów. Poza tym praca, dom, w weekend przyjeżdża teściowa i do tego pracuję w sobotę ;/ Tydzień gości a następny weekend my jedziemy do teściów. Czuję, że padam już na nos, a będę musiała przecież jeszcze zapewnić gościom jakieś atrakcje w tygodniu, już po pracy.

W każdym razie ćwiczę co 2 dni (mniej więcej, czasem częściej). Efektów w lustrze na razie nie widzę, ale na pewno czuję się lepiej i lżej.

Ostatnio oglądałam dobry film dokumentalny. Niby wiele z tych oszustw jedzeniowych znałam, zaskoczyła mnie jednak stewia. Byłam przekonana, że to najzdrowszy sposób słodzenia, a tu niespodzianka. I to przykra. Za to pochwalę się, że od paru dni nie słodzę kawy ani herbaty - i mi smakują!

Oto film o którym pisałam, polecam :)

3 września 2017 , Komentarze (9)

Cześć Dziewczyny!

Wiecie co jest najtrudniejsze? Kiedy zaczynasz dietę i dużo ćwiczysz, ważysz się po tygodniu i widzisz kolejne + 2 kg. I weź się, kurde, nie złam w tym momencie.

Jak to zobaczyłam musiałam dać sobie chwilę na przemówienie samej sobie do rozsądku. Bo wiadomo, że dopiero startuję. Wiadomo, że jadłam wcześniej do oporu słodkości i pyszności i to pokłosie moich poczynań. Wiadomo, że organizm potrafi mocno zatrzymać wodę. Do tego zważyłam się na wieczór, co nie daje mi pełnego obrazu mojej wagi. Wiadomo, że początki są różne, często trudne. Wiadomo, że muszę dopiero rozkręcić metabolizm i nakręcić organizm na spalanie.

Niby wszystko wiadomo, ale nad emocjami ciężko mi było zapanować...

Na szczęście jak już ochłonęłam, nie załamałam się i idę dalej w dobrym kierunku. Trzymam dietę, nie zapycham się śmieciowym żarciem i regularnie ćwiczę.

Nie wiem czy też miałyście takie odczucia na początku odchudzania, ale ostatnio czuję się strasznie nieatrakcyjnie w swoim ciele... Masakra, wstydzę się swojej wielkości, brzucha, nóg, ramion. Do tego w życiu prywatnym mam nerwowy okres, wydaje mi się, że skłóciłam się już ze wszystkimi naokoło.

Na poprawienie humoru byłam wczoraj u fryzjera i efekt bardzo mi się podoba. Szkoda tylko, że mąż niespecjalnie skomentował moją zmianę...

No ale cóż, zrobiłam to dla siebie nie dla niego. A jemu jeszcze z czasem szczęka opadnie!

20 sierpnia 2017 , Komentarze (17)

Zacznę, jak wiele z Was, od słów...

Zaczynam kolejny raz.

Co mam na swoje usprawiedliwienie? Pewnie wiele, a zarazem nic. Co tu dużo mówić, waga mówi sama za siebie, czy jest sens jeszcze szukać jakiegoś tłumaczenia? Chyba tylko po to, żeby samą siebie okłamywać, a tego już mam dość, powiedziałam wreszcie stop.

Miałam fajną wagę rok temu, na własnym ślubie. Za rok znów będę w centrum, tuż za wspaniałą Panną Młodą, zostałam poproszona na jej świadka. Chciałabym tego dnia nie narobić wstydu jej ani sobie. Chciałabym stać dumnie w kościele i nie przejmować się, że z tyłu wyłażą mi wałki tłuszczu, że wszystko widać jak na tacy i wszyscy goście wpatrują się w sukienkę, która nie jest w stanie zatuszować kilogramów. 

Chciałabym pójść na imprezę karnawałową w firmie męża i dobrze się bawić. W tym roku nie poszłam, bo nie chciałam pokazywać jak bardzo się zapuściłam... Miałam ochotę się bawić, a wstyd i złe samopoczucie we własnym ciele mnie całkowicie zablokowały. To chore, wiem, nie chcę nigdy więcej na to pozwalać.

Mało tego, chciałabym tam zrobić furorę. Czuć się pięknie, tak, żeby mężowi świeciły się oczy na mój widok, żeby był dumny, że ma taką żonę.

Jest jeszcze jeden powód... Może niekoniecznie już w tej chwili, ale za jakiś czas... Chciałabym zostać zdrową mamą zdrowego małego cuda...

5 marca 2017 , Komentarze (4)

Cześć Vitalijki!

Dziś chciałabym podzielić się z Wami czymś, co mnie zachwyciło.

Ojca Adama i jego filmiki odkryłam stosunkowo niedawno, dzięki mojemu kuzynowi. Właśnie dziś wstawił kolejny film, tym razem wypowiedział się na temat obżarstwa. Podejście oczywiście trochę od strony katolickiej (jak na dominikanina przystało) - ale prócz aspektu religijnego jest w jego słowach ogromnie dużo samej prawdy życiowej.

Nagrane życiowo i z poczuciem humoru. Polecam, mi pomogło przemyśleć kilka spraw.

Pozdrawiam i miłego tydognia!

27 lutego 2017 , Komentarze (8)

Dawno się nie odzywałam, ale w moim życiu dzieje się sporo... i zwyczajnie nie miałam głowy.

W związku z brakami kadrowymi zostałam przeniesiona w pracy do innego działu... Nie miałam wyboru i nie mogę się z tym pogodzić. Wreszcie znalazłam pracę, która mnie wciągała, ludzi z którymi uwielbiałam pracować i raptem bum....

Popracowałam 3 dni... W związku z odwiedzinami gości wybraliśmy się na wycieczkę i skończyło się wypadkiem samochodowym. Staliśmy sobie zwyczajnie na skrzyżowaniu gdy z rozpędem wjechało w nas inne auto. Nasz samochód do kasacji, ja już 2 tydzień na zwolnieniu w związku z urazem szyi... Całe szczęście, że jak na takie szkody nam się nic więcej nie stało... Po prostu cud, patrząc na nasz samochodzik.

Jak dowiedziałam się, że nadaje się jedynie do kasacji, to nie mogłam powstrzymać łez. :((( Zresztą ostatnio dużo tego było, łez i nerwów. Teraz jeszcze czeka nas batalia z ubezpieczeniem o odszkodowanie, leczenie, szukanie nowego auta, do tego nowa praca gdzie zmuszają nieprawnie do nadgodzin (nie dam się, ale nerwów się najem). Nie mam sił już, nie mam humoru, tym bardziej nie mam teraz zdrowia do ćwiczeń i odchudzania. 

Czuję, że przybrałam na wadze jeszcze bardziej :(

Jakiś taki nieszczególnie fajny ten okres w naszym życiu... Mieliśmy już prawie cały wkład własny na kredyt mieszkaniowy, teraz kolejne pół roku będziemy odpracowywać to, co wydamy na auto :(

15 stycznia 2017 , Komentarze (6)

Zadanie wykonane, 3 razy w tygodniu poćwiczyłam na orbitreku. Co do diety to trzymałam do piątku, wczoraj pękłam i się objadłam. Ale wracam na dobre tory, jeden dzień to jeszcze nie tragedia... Byleby się nie poddać ;)

Ostatnio taka brzydka pogoda - zamiecie śnieżne, zawieje... No i załatwiłam się, przewiało mnie - najprawdopodobniej w drodze do pracy. Od piątku nie mogę obrócić głowy w lewo tak mi szyja narywa, do tego bolą mnie plecy. Ale dzielnie smaruję się maścią rozgrzewającą i grzeję pod pierzynką.

Trochę martwi mnie orbitrek, zrobił się ostatnio głośny, na tyle, że sąsiad z dołu przybiegł z pretensjami (o 4 po południu), że nie może wytrzymać hałasu. No fajnie, tylko, że co ja mam teraz zrobić, przecież to nie jest czas ciszy nocnej, a ja chciałabym pokorzystać ze sprzętu, który mam w domu :/ Obiecałam, że przestawię orbitreka na coś miękkiego, żeby wyciszyć, ale nie wiem czy to coś da. Zobaczymy...

Od jutra nowy tydzień, nowe wyzwania :)

Trzymajcie się ciepło! (slonce)

Mój brzuch pewnie wczoraj też tak wyglądał ;)

7 stycznia 2017 , Komentarze (10)

Cześć Dziewczyny!

Pierwszy tydzień za mną. Obyło się właściwie bez wpadek - raz wzięłam małą czekoladkę, bo mi na siłę wcisnęła ją koleżanka z pracy. Uparła się, że mam się poczęstować i nie docierało, że jestem na diecie. Ale poza tym można powiedzieć, że sukces :)

Jem ok 5 posiłków dziennie, co wymaga ode mnie wysiłku, szczególnie, że w pracy z wolnym czasem bywa różnie. 

W tym tygodniu zrobiłam już 2 dni treningu - poniedziałek i środę. Orbitrek czeka na mnie jeszcze dzisiaj.

Staram się podejść do chudnięcia zdroworozsądkowo. Nie głodzę się, nie biczuję za jakąś małą wpadkę, nie katuję codziennymi treningami. Zobaczymy jak mi pójdzie dalej, na razie czuję się lżej. Ale ważenie dopiero 1 lutego.


Poza tym na głowę walą mi się kolejne zmartwienia. Wczoraj dowiedziałam się, że moja ukochana Babcia ma raka. Nie wiadomo jeszcze, jakie stadium, czy jest bardzo źle, w środę ma badania. Jak się sypie, to zawsze na wszystkich możliwych frontach. 

Mimo wszystko jestem dobrej myśli i staram się iść do przodu.

2 stycznia 2017 , Komentarze (2)

A więc zacznę może od nowej pracy. Nie wiedzieć kiedy stuknęły mi już całe 3 tygodnie w pracy :D Oczywiście niepotrzebnie się tyle nadenerwowałam. 

Po pierwsze trafiłam na sympatycznych ludzi, to dla mnie niezwykle ważne. Po przykrych doświadczeniach z poprzedniej pracy jestem trochę przewrażliwiona. Ludzie są naprawdę w porządku, siedzę w pokoju z 15 babkami, jesteśmy przedzielone szklanymi boksami. W swojej "części" mam 2 kobietki - 1 tuż przed emeryturą, 2 gdzieś w wieku mojej mamy. I z tą 2 idealnie się dogaduję :)))) Pod jej opiekę trafiłam, ona ma mnie wdrożyć w obowiązki, a współpraca układa nam się idealnie. :)

Po drugie wyrabiam się z obowiązkami, wdrażam się, uczę - wszystko na spokojnie i z uśmiechem. Nikt mnie nie opiernicza jak popełnię błąd, cierpliwie mi tłumaczą, a że podoba mi się rodzaj pracy jaki teraz wykonuję, to myślę, że i nie jestem najgorszym pracownikiem-uczniem na świecie i dość szybko chwytam bluesa :)

Póki co jest to praca na zastępstwo, ale po cichu liczę, że będę miała szansę załapać etat, gdy ta kobietka z mojego boksu przejdzie na emeryturę. Oby, oby!

Jak odmienne jest to moje podejście od tego w poprzedniej pracy - tam co dzień powtarzałam sobie, że przecież nie muszę tam zostawać na stałe, że kiedyś rzucę tę robotę, byleby na razie przetrwać...


No z wagą na nowy rok już tak wesoło nie jest. Zajadanie nerwów i problemów odbiło mi się 10-kilogramową czkawką. Dawno tyle nie ważyłam. Ale też mam teraz ogromną motywację na popracowanie nad sobą. 


Moje tegoroczne postanowienia:

1. schudnąć do wymarzonych 59 kg,

2. rozwijać skrzydła w nowej pracy, pokazać, że stać mnie na wiele!,

3. kupić z mężem mieszkanie,

Może niedużo tych punktów, ale za to solidne :P 

A, no i pomniejsze postanowienie - częściej tu zaglądać (i to z samymi dobrymi informacjami o kolejnych spadających kilogramach) ;)

Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim życzę!! (alkohol)

24 listopada 2016 , Komentarze (16)

I boję się, jak cholera. W podatkach - jak nie mam pojęcia jak ja to ogarnę. Ale ogarnę, muszę.

Mam takie mieszane uczucia! Od radości po strach.

Tyle szukania... codzienne bieganie na testy, rozmowy. A teraz stres... obym tylko nie trafiła jak w poprzedniej robocie, na mobbing. Strasznie się tego boję. I tego, że sobie nie poradzę, nie nauczę się. Po poprzedniej robocie straciłam wiarę w siebie.

Ale muszę spróbować!

To takie dziwne, ostatnie tygodnie nie miałam czasu tu pisać, bo właściwie codziennie miałam kolejne rekrutacje. Codziennie wieczorem ślęczałam nad ustawami, żeby cały kolejny dzień poświęcać na kolejne etapy rekrutacji. Zwątpiłam już, bo w 80% przechodziłam do finału i... wybierali kogoś innego.

Ależ się denerwuję!


Z odchudzaniem lipa - wielka i rozległa. Stres związany z szukaniem roboty, z kłopotami rodzinnymi, chorobą, kłótniami - to wszystko sprawiło, że jedyną przyjemnością dla mnie było jedzenie czegoś smacznego i niezdrowego. Jakiś jeden wielki armagedon, wszystkie klęski na raz zwaliły się na mnie i moich bliskich. Dlatego też nie pisałam, głupio by było jedynie wylewać żale w pamiętniku, wręcz wstyd.

Dostałam pracę!! Hurraaaa!!!!?

17 października 2016 , Komentarze (7)

Hej Vitalijki :)

Ostatnio miałam długą przerwę od ćwiczeń spowodowaną kontuzją :(

Nie wiem co to było... przez ponad tydzień bolała mnie łydka. Lewa. Nie obie nogi, tylko jedna. Nie znam przyczyny bólu, ból wydawał się podobny do bólu po przetrenowaniu mięśni, tylko jakby podwojony. Problem w tym, że się nie przetrenowałam i nie powinnam mieć żadnych problemów.

W każdym razie ból się nasilał z dnia na dzień, do tego stopnia, że w nocy nie mogłam spać, nie mogłam tej nogi normalnie położyć na wznak, bo czułam jakbym kładła na jakimś "guzie". Chodzić normalnie też nie mogłam, kulałam. Oczywiście do lekarza nie dostałam się od razu, a kiedy już się zapisałam to ból zaczął mi przechodzić i w końcu sobie odpuściłam.

W tej chwili jest normalnie i chyba powoli wrócę do ćwiczeń. Ale 2 tygodnie wyłączone z treningów, bo bałam się, że jak od razu zacznę ćwiczyć, to ból wróci.


W poprzednim tygodniu miałam 4 testy i rozmowy o pracę. Czekam na wyniki, w 3 z nich od razu przeszłam wszystkie etapy - czyli test, zadania praktyczne i rozmowa. Wiem, że w przypadku 3 wypadłam dobrze, czasem nawet bardzo dobrze... :D a w 4 nie wiem bo nie było wyników od razu.

No i czekam, nienawidzę tego... nie wiadomo czy już kogoś wybrali i dlatego cisza, czy może mogę na coś liczyć... Jeśli te nabory nie były ustawione to powinnam mieć sporą szansę. No ale na razie cisza :(


A to moja Iskiereczka :) Ma się dobrze, skacze mi po plecach, włazi na grzejnik, gryzie po rękach i jest kochana :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.