Chyba pierwszy raz od początku odchudzania z zupełną premedytacją coś podjadłam! Najpierw 3 pieczone ziemniaczki z talerza Córki, a potem łyżkę sałatki, którą przygotowałam dla Męża - chociaż wiedziałam, że to wszystko na pewno jest pyszne!
A wiecie co działa? Jak mam ochotę na coś, bo mnie kusi to myślę prawie na głos (wyłączam dzisiejszy przypadek), "zjem to... zjem to... nieee, no co Ty, właśnie, że nie zjem, bo mnie zeżrą wyrzuty sumienia, że zawalam dietę, poza tym wcale tego nie chcę!". I?! Nie zjadam (wyłączając dzisiejszy przypadek oczywiście;)
Poza tym naczytałam się w Waszych pamiętnikach o Ewie Ch. i Mel B. i zaczęłam szperać w necie... i tak się skończyło, że prawie godzinę ćwiczyłam z Ewą i zahaczyłam o zumbę! ... A to co Ewa mówi, że podczas jej ćwiczeń wydzielają się endorfiny i chce się zaraz po skończeniu ćwiczenia zacząć je na nowo to PRAWDA! Gdyby nie Dziewczynki pałętające się pod nogami - to zrobiłabym to i trzeci raz! Są takie ćwiczenia, które się nie nudzą!
Swoją drogą to ciekawe - zaczynam odczuwać potrzebę ćwiczenia- mile mnie to zaskakuje. Dziś nie miałam zaplanowanego treningu, a mimo to chciało mi się - nie że musiałam ja CHCIAŁAM:) Możecie być ze mnie dumni! Ja jestem:)
Także myślę, że odrobinę się zrehabilitowałam jeśli chodzi o te ziemniaczki i sałatkę, co?!
I jeszcze jedno - odnoszę wrażenie, że mam za dużo w jadłospisie - czasami po prostu normalnie nie mogę zjeść wszystkiego co mogę. Np.: teraz - jest po 18ej, a ja jestem tak najedzona po obiedzie, że nawet przysługującego kiwi nie zjadłam, a już teraz powinnam być po przekąsce. Wychodzę z założenia, że po prostu żołądek zaczyna się kurczyć. I tego będę się trzymała!
Trzymajcie się! Buziawka:*