Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Piegotka

kobieta, 42 lat, Otwock

177 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 grudnia 2014 , Komentarze (6)

Witajcie(pa)

dziś pierwszy dzień bez (ziew)słodyczy.... i czułam się jakbym była na odwyku... straszne to było.... do południa było ok, ale po południu miałam taką chcicę na słodycze, że myślałam ze po ścianach będę łazić.... Zdrowy rozsądek ukrył się gdzies głęgoko a ja miałam ochotę zatopić zęby w czekoladzie..... Jestem jednak z siebie dumna, bo skończyło się na biszkoptach - kilku(dziewczyna) no ale to jednak jakiś postęp. Palacze w końcu też od razu nie rzucają palenia... małymi kroczkami osiągnę cel....

Jutro zamierzam rzucać się na jabłka 

dziś taki krótki wpis, może jutro coś więcej napiszę

Spokojnej nocki(pa)

1 grudnia 2014 , Komentarze (10)

Witajcie(pa)

Dawno nie pisałam ale to z braku czasu... Cały poprzedni tydzień realizowałam swoją rozpiskę, tj. każdego dnia sprzątałam tak fest jeden pokój. Zmieniałam co się dało, poprzestawiałam, pomyłam okna, pozmieniałam firanki i zasłonki, powycierałam kurze w miejscach gdzie co tydzień raczej nie zaglądam(dziewczyna), porobiłam porządki w szafkach, itd...

W tym czasie babcia zajmowała się maluchami, albo mąż w zależności kto akurat był pod ręką lub chętny do pomocy.... Została mi jeszcze do ogarnięcia łazienka ale to może w tym tygodniu uda mi się wygospodarować jakiś dzionek, bo trochę się zejdzie...

Cieszę się bardzo, bo jak wiadomo sprzątać i tak trzeba co tydzień, no ale zawsze to już do przodu - no i moja psychika spokojniejsza, bo w domu jest już inaczej :D(smiech)(pa)

Tak więc przygotowania do świąt ruszyły pełną parą. Zrobiłam też ciasto na pierniki, żeby sobie poleżakowało te 4 tygodnie - wtedy jest najlepsze 8) Zamierzam je piec i ozdabiać z moim 3 latkiem, mam nadzieję że mu się spodoba taka zabawa. Napaliłam się też na zrobienie domku z piernika, ale to zobaczymy jak z czasem będzie - taka smaczna ozdoba stołu....

Dietowo rozpusta na całego(szloch) nie mam czym się chwalić, jedyny plus to że waga jest łaskawa ... Zaczął się adwent, wiec chyba zrezygnuję z tego co dla mnie najtrudniejsze czyli słodyczy.... Niestety moja szafka słodyczowa znowu pełna, ale to nie ja ją zapełniłam:< Muszę się ogarnąć żeby w święta nie być wściekła na siebie!!!!!

Poza tym muszę pomyśleć o prezencie dla męża, dla dzieci i chrześniaków już zakupiłam zabawki, dokupię jeszcze jakieś łakocie... Został mi tylko jeszcze 17-sto letni chrześniak i mężuś.... 

Kończę kochane i przyjemnej nocki życzę(pa)

24 listopada 2014 , Komentarze (6)

Witajcie,(pa)

Nowy tydzień, nowe postanowienia i nowe plany!

Waga stoi jak zaczarowana 64,5 kg. Nie jest źle, ale mogłoby być lepiej!

Dziś postanowiłam:

* być bardziej cierpliwą mamą

* zawsze mieć czas dla chłopaków moich (liczę też męża)

* być bardziej elastyczna.... tzn. nie denerwować się gdy mam coś zaplanowane a nie udaje mi się tego zrealizować

* nie być perfekcyjna we wszystkim

* dać sobie więcej luzu i być bardziej wyrozumiała

* zastąpić słodkości suszonymi owocami

* zadbać o swój związek, by nie wiało nudą, chłodem i przewidywalnością

* kochać innych i pozwolić kochać siebie

To tak w skrócie. Dzien zleciał mi dziś jak co dzień za szybko. Byliśmy dziś z młodszym w ośrodku na wizycie kontrolnej - wszystko ok, choć mógłby więcej ważyć. Zaleciła nam też pani doktor morfologię. Starszy jak zawsze gwiazda - wszystkie panie pielęgniarki były jego:D już się boję co z niego wyrośnie....

Aha! zastanawiam się nad kupnem dobrego kremu do biustu, bo moja skóra po karmieniach nie jest elastyczna jak kiedyś... Czy ktoś może polecić coś sprawdzonego?

22 listopada 2014 , Komentarze (5)

Witajcie kochani(pa)

Sobota zleciała mi jak zwykle bardzo szybko, ale wreszcie znalazłam chwilę żeby tu zajrzeć i coś naskrobać:)

Ostatnio tyle zajęć miałam że czasu mi brakło na wpisy albo zwyczajnie padałam ze zmęczenia..... ja jestem teraz w szale porządkowania, a tak naprawde dopiero się rozkręcam:D

Wiadomo ze względu na dwójkę małych szkrabów, nie mogę poświęcić na porządki całego dnia, ba czasami nawet godzinkę ciężko wyrwać, dlatego też już zaczynam działać, powolutku, ale systematycznie więc do świąt się wyrobię.....

Już udało mi się pomyć szkło w szafkach, jutro planuję zrobić ciasto na pierniczki bo im dłużej dojrzewa tym jest lepsze.(zakochany)

A dziś postanowiłam byc dobrą żoną i zrobiłam kochanemu mężusiowi to co lubi najbardziej czyli domowe wafelki przekładane masą robioną na mleku proszkowym, żadnym tam gotowcem... Na własne pokuszenie chyba to zrobiłam, ale nie zjadłam ani jednego... W ramach eksperymentu zrobiłam też ciasto o nazwie domowy milky way, ugotowałam rosołek na obiadek ot tak żeby zrobić coś miłego dla męża;)

Jutro zamierzam leniuchować, no może nie dosłownie, ale w ramach godzinki tylko dla mnie planuję zrobić skalpel Ewki.... pożyjemy, zobaczymy....

Musze się zmotywować, bo od nic nierobienia waga stoi w miejscu (1kg na +) ale i cellulit mi się pokazuje na nogach - a tego nie chcemy, oj nie chcemy....

Tak więc kończę ten szybki wpis i życzę wszystkim udanego sobotniego wieczoru(pa)

19 listopada 2014 , Komentarze (3)

Tak więc, po nocy pełnej przerw na karmienie najmłodszego D i zaglądaniu do starszego K bo rozkopuje się strasznie, pobudka ostateczna nastąpiła ok 7.30 Nieźle całkiem ;-) może i pospalibyśmy do 8, ale K zwalil się do nas na łóżko no i wiadomo dziób mu się nie zamykał... mimo że szeptał to i tak D się obudził, mam czasem wrażenie że tylko na to czekał by obudzić się i dołączyć do naszych pogaduch swoje agu, bądz babu babu babu....

Potem szybkie ubieranie, najpierw siebie a potem K, na koniec przewijanie D. W międzyczasie popoprawiałam łóżka w sypialni i K pokoju, tak żeby panował w nich względny porządek a mój umysł nie myślał ciągle że jest tam bałagan ;-) Przy okazji zabierając pociechy z sypialoni otworzyłam okno coby się ciut przewietrzyło.... Następnym krokiem było robienie śniadania, K łomotał  w sypialni nurkując w pudle z zabawkami, D siedział w swoim leżaku pyrzypięty pasami, protestujac rozpaczliwie przeciwko takiemu obrotowi sytuacji. Ja jedną ręką podając zabawki najmłodszemu, zerkając na starszego usiłowałam zastawić wodę na herbatę i zrobić kanapki. Dla K koniecznie z obciętą skórką od chleba coby szybciej zjadł a nie żuł w nieskończoność. Śniadanie przebiegło we względnie spokojnej atmosferze, nawet mi udalo się zjeść swoje... Potem trzeba było D wziąść na ręce bo juz tak śpiewał, że nie można było zostać obojętnym... potem wpadła mama, ku mej ogromnej uldze i przejeła opiekę nad D. Ja w tym czasie pozmywałam po śnidaniu, przecierając przy okazji blaty w kuchni, pozamiatałam podłogi w domu, pozbierałam porozwalane zabawki w salonie naiwnie wierząc ze jak skończę K nie dorwie się do nich i z zapałem godnym olimpijskiego zawodnika nie zacznie ich z powrotem wyjmować.... Potem szybko wybrałam w piecu, pozmywałam, poprzynosiłam towaru, coby wieczorem nie latać po drewno, bo G dziś późno wróci... Potem zdyszana wpadłam do domu, ale babcia na szczęście wszystko miała opanowane ;-)
rozrobiłam ciasto na naleśniki - może uda mi się je potem usmażyć, oczywiście dzielnie pomagał mi w tym K... Potem była godzina zabawy i noszenia D na rękach... niestety teraz zęby mu idą tak więc, jest maruda do potęgi... potem usypianie D, jak usnął K wlazł mi na kolana i stwierdził że jest głodny, to mu szybko naleśnika usmażyłam i tak oto piszemy tego maila....
Potem jeszcze czeka mnie obiad, spacer, noszenie marudzącego D i zabawa ze zbuntowanym K. Bo teraz K ma  chyba jakiś bunt trzy latka albo cos takiego. Jak tylko coś nie po jego myśli to beczy i mówi że mnie nie kocha i że jestem niedobra. obrywa się równo wszystkim, nawet jego ukochanej cioci Kasi (mojej bratowej),
Latwo nie jest niestety, tak więc pod koniec dnia jestem wyczerpana i fizycznie i psychicznie... Nerwy mam czasami do granic możliwości wytężone, tak jak choćby teraz, bo nawet maila na spokojnie napisać nie mogę, bo jedną ręką bujam, drugą piszę.... ach szkoda gadać....
Tak więc wygląda mój dzień czasami okraszony jeszcze innymi niespodziankami... No ale staram się dostrzegać pozytywne strony tego wszystkiego i cieszyć się chwilami spędzanymi w gronie chlopaków....
Dziękuję wszystkim co podjeli próbę przeczytania i dobrneli do końca
Mi jest trochę lepiej bo zdjełam z siebie trochę ciężaru jakim jest bycie mamą dwójki chłopaków w wieku do lat 3.
Zapomniałam dopisać że w ten mój dzienny rytuał jest jeszcze wplątana walka ze swoimi słabościami. Drogie vitalijkowe mamy czy wy też tak macie??????
Kończe tymczasem, bo jeden się budzi a drugi się wierci już niemiłosiernie żeby coś z nim porobić....

17 listopada 2014 , Komentarze (3)

Witajcie,(pa)

Dzisiejszy dzień totalnie zalatany.... załatwianie paru spraw na mieście, potem jeszcze siedziałam i robiłam porządki w papierkach... a że ja jak to ja jak już usiądę to chciałabym wszystko zrobić idealnie, żeby potem mieć z głowy i już do tego nie wracać.... ale nie zawsze ze wszystkim się tak da...

Trudno pewnych rzeczy nie przeskoczę:PP

Na mojej liście rzeczy do zrobienia - takich codziennych, przybywa pozycji, a ja zaczynam się stresować, że tyle rzeczy do zrobienia i nie ma kiedy. Opieka nad dziećmi pochłania dużo czasu, bez pomocy innych osób nie jestem w stanie dużo zrobić.... Mąż stara się jak może, ale wiadomo on też pracuje i wraca do domu ok.18... Coś zje, pobawi się chwilę z chłopakami, potem kąpanie maluchów, usypianie no i w zasadzie trzeba iść spać. Tak więc nie mogę tu sobie na niego ponarzekać i ulżyć swoim cierpieniom, bo jednak stara się być dobrym tatą i to bardzo...

Dzieciaki są coraz bardziej wymagające uwagi, szczególnie najmłodszy, który chciałby siedzieć, albo zwiedzać świat na rękach mamy i nie w głowie mu grzeczne leżenie na pleckach i zabawa grzechotkami.... A starszy sam się sobą zajmuje, no ale bądźmy szczere, też potrzebuje uwagi, ciepła, przytulania... Tak więc jak nie jeden to drugi absorbuje moją uwagę.... Dopiero wieczorem mam chwilę dla siebie, pod warunkiem że nie padam akurat ze zmęczenia lub nie zasypiam razem z synkami....

Ostatnio oglądam powtórki "Rodzinki.pl"... Bardzo lubię ten serial, bo motywuje mnie abym była taką zadbaną mamuśką... Choć patrząc na główną bohaterkę Natalię Boską, która jest super mamą, dobrą gospodynią co to obiadki sama gotuje, zawsze ładnie wygląda i jeszcze w dodatku pracuje zawodowo, to zastanawiam się czy jest to możliwe w normalnym świecie i ile godzin musi mieć doba aby wypracować 8 godzin w pracy, wrócić do domu by zrobić obiad, mieć czas na plotki, dla męża i dzieci  itd....

Ciekawe czy jest to realne? Jeśli tak to sama chciałabym kiedyś być taka Natalią ;-);)

Jedzeniowo - nawalam na całej linii... Niby godziny posiłków zachowuję, ale same posiłki nie są najzdrowsze, no i znowu podjadam słodkości.... Niech mi ktoś da kopa na lepszą motywację!!!!

Ćwiczeń tez oczywiście nie robię, bo lenia mam takiego, że hej!

Mam spadek formy, ogromny i nie ma na kogo zwalić!

Mam tylko nadzieję, ze niedługo będzie mi się chciało tak jak mi się nie chce i dam radę... Tymczasem idę poczytać prasówkę, może odzyskam wenę do działania.

Spokojnej nocki życzę i oby ten tydzień przyniósł nam same spadki wagi:D

16 listopada 2014 , Skomentuj

Witajcie(pa)

Dziś szybko..... Sobota miała być spokojnym dniem... ale niestety wyszło jak zawsze... sprzątałam prawie cały dzień... z przerwami, ale jednak... bo a to temu daj jeść, ponoś, uśpij a to drugiemu zrób jeść, pobaw się, porysuj, a to ugotuj obiad, a to w międzyczasie nasmaruj stopę mężowi- bo zwichnął tak że spuchnięta jak bania... Nic nie użyłam, a nawet miałam ochotę się wyprowadzić... choć na chwilę.... Dziś mąż pracował, więc dopiero teraz udało mi się wydębić moją "cotygodniową godzinkę" ale mały już kwęka więc pewnie niedługo będę musiała nakarmić i utulić... Ach Ci faceci, nieważne czy mali czy duzi, trzeba przytulać i ciągle być blisko....

No ale co poradzić, jak się zostaje matką to często nie ma się czasu i sił na siebie....

czasami marzą mi się wakacje od całego tego mojego majdanu - wtedy wiem, że jestem już przemęczona i potzrebuję chwili relaksu....

Niestety na wakacje nie mogę sobie pozwolić, na zwolnienie tym bardziej.... 

Jedzeniowo niestety nie było za dobrze,  zrobiłam rafaello i niestety nie oparłam się kilku kawałkom, przez co czuję się jakbym miała w brzuchu balon... Dobrze mi tak jak się jest głupim to się za to płaci.... Waga raczej nie będzie łaskawa.... No ale jutro poniedziałek.... a kiedy najlepiej zaczynać wszystko od początku jak nie w poniedziałek?:PP

Tak więc od jutra znowu wracam na dobre tory...

I tym pogodnym akcentem kończę moją pisaninę.

Pozdrawiam serdecznie(pa)

14 listopada 2014 , Skomentuj

Witajcie(pa)

Dziś moja waga wskazuje 64,3kg. Tragedii nie ma, ale fajnie byłoby zobaczyć te 63kg. Nic to damy radę:) W każdym razie zauważyłam, że odkąd przestałam ćwiczyć, mimo iż ważę tyle samo (no ten kg w tą czy w tamtą) to znowu pojawił mi się celulit na udach, poza tym brzuch po zjedzeniu czegoś większego, np obiadu, a już na pewno wieczorem, robi się okrąglejszy... nie jest tak płaski jak z rana... wnioski???? Chyba moje mięśnie zwiotczały do reszty i nie trzymają tak ładnie jak gorset.... W związku z tym trzeba je odbudować... Wczoraj już trochę poćwiczyłam, mam nadzieję że dziś też mi się to uda. Trzymajcie kciuki(senny)

Powtarzam sobie jak mantrę, że lepiej codziennie choć przez 15 minut poćwiczyć, niż wogóle... Może nie osiągnę dzięki temu spektakularnych efektów, no ale zawsze to jednak coś.....

Jedzeniowo się trzymam, choć czasami wpadnie kawałek gorzkiej czekolady... Trudno jestem nałogowcem, ale z tego co się orientuję to nie ma żadnych grup anonimowych słodyczocholików????(mysli)

A teraz zmiana tematu. Wczoraj dokonałam odkrycia na miarę Kolumba(smiech), a mianowicie dotarło do mnie że do świąt zostało nie całe 6 tygodni!!! Zaraz zacznie się całe wariactwo z tym związane - aczkolwiek bardzo przeze mnie lubiane (zakochany)

Na początek zakupiłam kilka gazet, coby trochę weny zdobyć... W gazetkach co roku prawie to samo, kalendarz urodowy, by na wigili błyszczeć urodą nie ze zmęczenia.... w co się ubrać, itd... przepisy czytelników na potrawy.... jak ubrać choinkę, pomysły na ozdoby stołu.... Wszystko to bardzo lubię, bo daje dużo pomysłów, ale czasami mam wrażenie że już to czytałam rok temu;)

Jedyne co u mnie się sprawdza (ale to dlatego, że ja lubię mieć wszystko uporządkowane, zapisane, itd) to jest kalendarz czynności co robić do świąt.

Co roku sobię taki tworzę, mając przy tym ogrom przyjemności... Zapisuję co muszę zrobić i tak mniej więcej kiedy, żeby do świąt wszystko było zrobione, a ja żebym nie padała na pysk. W tym roku też taki stworzę, podzielę zajęcia na te co mogę zrobić już i te co przed samą wigilią. Inna inszość, że świąt zaledwie trzy dni a roboty od groma....

A dziś w planach mam zakupy - takie spożywcze i takie bardziej przyjemne, planuję wybrać sobie garnki - mój prezent urodzinowy od męża:D

Wpadne tez do pepco po parę pierduł..... jak już szaleć to na całego:D

Potem sprzątanie, coby mieć sobotę dla rodziny i dzień zleci piorunem.

Tymczasem pozdrawiam serdecznie i dużo słoneczka życzę(pa)

12 listopada 2014 , Komentarze (6)

Witajcie(pa)

Weekend choć długi zleciał mega szybko... Imprezka się udała, goście dopisali, jedzonko smakowało, wszystko zgodnie z planem... Tort mi wyszedł i wizualnie i smakowo, więc jestem z siebie dumna(puchar)

Niestety szwankuje moje zdrowie, głos powoli odzyskuję ale męczy mnie kaszel okrutny.... Chyba bez lekarza się nie obędzie.... Oby tylko najmłodszy niczego nie złapał... Ach, jak nie urok, to przemarsz wojska.........

Dietowo bywa różnie, wczoraj zrobiłam pizze i choć zjadłam tylko kawałek - długo zalegała mi w żołądku, musiałam wspomóc się kroplami żołądkowymi. Widać mój organizm potrzebuje detoksu po imprezie a nie kolejnych porcji niezdrowych kalorii.

Na szczęście ciasta już powyjadane:) nie będą kusiły..... Szkoda tylko że szafka słodyczowa znów się zapełniła - goście w prezencie dali i mi i małemu. Trudno wyniosę, żeby nie kusiło...... Zawsze pod górkę..... Na wadze 1kg na plus..... Waham się strasznie (jojo????), ale już się biorę za siebie... Kurdę czy tak będzie wyglądać już moje życie???? Co się zapomnę to znowu kilogramy idą w górę, muszę się jakoś wyrwać z tego kieratu, ale nie mam pomysłu....

Póki co od dziś znów staram się jeść lekkostrawne posiłki, dużo pić i nie jeść po 18. Powinno pomóc:)

Planuję codziennie powrót do ćwiczeń i niestety z marnym skutkiem:< brak mi weny.... może dziś się uda???:? (czy Wy też tak macie że najlepiej wam się planuje dietę i ćwiczenia gdy zajadacie czekoladę albo coś pysznego? bo ja się przyłapałam że ja tak mam, jak jem coś słodkiego to sobie myślę, ale od jutra to na pewno zero słodyczy, dywanówki i za miesiąc będzie widać choć trochę zgrabnego tyłka. Tymczasem posiłek się kończy i wena moja też(szloch) do bani!!!)

Tymczasem kończę swoje wywody i życzę wszystkim udanej środy(pa)

8 listopada 2014 , Komentarze (2)

Witajcie,(pa)

Dziś jak w tytule, moje święto.... Zamiast leniuchować, pachnieć i być rozpieszczaną latałam jak szalona ze ścierą, mopem, robiłam sałatkę, gotowałam zupę, marynowałam kuraka i robiłam torta dla synka... Z tortu jestem zadowolona, bo jeszcze nigdy nie stworzyłam takiego w kształcie samochodu:D Zobaczymy co powiedzą goście...

Tak więc jutro imprezka, a ja żeby nie było nie mogę mówić, chrypy dostałam, gardło pobolewa... Normalnie płakać się chce.... Nic to dam radę, twarda jest ze mnie skorpionica...

Tymczasem pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu(pa)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.