Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zakładając ten pamiętnik byłam osobą pozbawioną wiedzy na temat diety i treningu. Sukcesywnie zaczęło się to zmieniać i dziś chcę zwiększyć masę mięśniową przy jednoczesnej utracie tkanki tłuszczowej. Oczywiście są wzloty i upadki, sukcesy i porażki, ale nie poddaję się i walczę dalej :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20094
Komentarzy: 331
Założony: 12 czerwca 2013
Ostatni wpis: 19 września 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rusz.w.roz

kobieta, 31 lat, Kraków

166 cm, 54.10 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 października 2013 , Skomentuj

Nie zapomniałam o moim planie odchudzania. Wakacyjny wyjazd do Anglii miał mi w tym pomóc, ale się poddałam, lub nie miałam wystarczająco dużo siły/motywacji by dać radę. Teraz, po powrocie do Polski znów wzięłam się za siebie, ale niestety od 2 tygodni nie mam kontaktu z siłownią. Znów choroba, znów antybiotyki..
Cóż, nie poddam się, nie teraz! W szafie leżą nowe dresy, buty do biegania, odżywki. Mam plan diety, który będę powoli wdrażała w życie sukcesywnie. Żadnych drastycznych zmian. Nie mam zamiaru stosować jakiś głodówek, odmawiać sobie wszystkiego. To ma być mój nowy styl życia, zdrowszy przede wszystkim! Nie zależy mi już na spadku wagi, a na przyroście masy mięśniowej, dlatego.. kolejno odlicz! 
Zaczynam od początku :)

18 lipca 2013 , Skomentuj

2 tygodnie mnie nie było..
2 tygodnie 'utracone' - nie przestrzegam diety, jak na początku, nie ćwiczę tak dużo. Nie mam na to czasu. Kiedyś myślałam, ze nawet najbardziej zapracowany człowiek przy dobrej organizacji i odrobinie chęci jest w stanie wygospodarować trochę czasu na przyjemności, ale dopiero na własnej skórze musiałam się przekonać, że czasami jest to niemożliwe..
Znalazłam w końcu pracę i nic więcej sie dla mnie nie liczy.
Ale myślę ciągle o moich brzuchu, nowym ciele, pięknej sylwetce. W końcu to w Anglii miałam stać się 'tap madl'. Wewnętrznie staję coraz bardziej pewna siebie, ale.. te boczki.. podobno przy seksie spala się dużo kalorii, więc dopóki nie wrócę do Polski, będę molestowała mojego A. ! :)

4 lipca 2013 , Skomentuj

Nareszcie! Nareszcie, kiedy staje na wadze nie boje sie cyferek!!!
Teraz czeka mnie najciezszy etap, poniewaz od 54 kg zawsze bylo mi ciezko zejsc jeszcze nizej, ale kiedy patrze na moj brzuch i widze, ze jest coraz mniejszy, a talia jest wyraznie zarysowana, to az chce mi sie zyc i odchudzac dalej!!!

..wiec ide biegac ;)
milego dnia!

1 lipca 2013 , Komentarze (1)

Mam nadzieje, ze prace znajde tuz tuz.. 


Codziennie przygotowuje lekkie posilki. Wydaje mi sie, ze jem zdrowo - koktajle owocowe, duzo warzyw, mieso i ryby pieczone na parze, brak jasnego pieczywa i tlustych przekasek, ale ale... Moj organizm wyraznie ma mnostwo toksyn, bo doslownie nigdy nie bylam otumaniona tak jak teraz  Ciagle chce mi sie spac, mowie co innego, a mysle co innego. A. mowi, ze to od tego angielskiego jedzenia, bo wyraznie widac, ze wszystko wyrasta na sztucznych nawozach, antybiotykach i innym swinstwie :/ teraz doceniam Polske pod wieloma wzgledami..

A. ciagle zagoniony, wiec sama radze sobie z cwiczeniami. Mowi, ze juz wyrabiajá mi sie miesnie na brzuchu!!! a ja widze, ze moje uda nie sa juz takie tluste. Moje male osiagniecia zauwaza juz waga, ktora pokazuje coraz mniej cyferek i to niezmiernie mnie cieszy! :)

 A teraz mam do Was pytanie - po jakim czasie zauwazylyscie wyrazne efekty diety? 


27 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Dziś minie tydzień od mojego przyjazdu do UK. Nie spodziewałam się takiego stresu, choć byłam psychicznie przygotowana na to, że może nie być łatwo. W końcu zaczął się sezon, agencje pracy mają ręce pełne roboty i ludzie cały czas dojeżdżają. Wczoraj drugi dzień maszerowałam po agencjach i nic nie załatwiłam. Kazali tylko się zarejestrować, zadali kilka pytań i powiedzieli, że oddzwonią. 

Szwędzam się wiem ulicami i patrzę na ludzi, którzy mnie otaczają. Oni mają pracę, pieniądze, perspektywy, a ja czuję się coraz gorzej.. Nawet spadek wagi mnie nie cieszy.. Nie czuję się dobrze. Ciągle dokucza mi alergia, a biorę już za dużo leków. Mogłabym spać po 10-12 h dziennie i dalej mi mało. W ogóle nie mam energii, czuję się zmęczona i wczoraj już przez głowę przeleciała mi myśl, że może czas zacząć się pakować i wracać.. 

W ręku mam słuchawkę i dzwonię do agencji. Ciągle włącza się sekretarka, a ja mam coraz mniej siły.. Każdego dnia boję się coraz bardziej, a już tak niedużo dzieli mnie od sukcesu.. 


Wiem, że powinnam pisać o diecie, jak mi idzie, ale szczerze - nijak. Samym jedzeniem się nie wyrzeźbię. Ciągle mam wrażenie, że jak pójdę na tę siłownie to będę chora.. A chyba potrzebuję się "wyżyć". Tylko jak, skoro wciąż A. wykłada na moje utrzymanie, znajomi piszą czy już znalazłam tę cholerną pracę, a mama w domu pewnie domyśla się dlaczego się nie odzywam i już zaciera ręce na mój przyjazd. Ale ja przecież nie mogę się poddać. Tym wyjazdem miałam sobie uświadomić kim na prawdę jestem; miałam odłożyć pieniądze i wyjechać na wymarzone wakacje.. Cóż, idę dzwonić jeszcze raz. Ale tak mi się nie chcę, bo chyba opuszcza mnie już nadzieja..

24 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Wczoraj załatwiłam z A. dres, buty i wejściówkę na siłownię do końca lipca. Jakaż była moja radocha, kiedy weszłam na bieżnię i zorientowałam się, że z moją kondycją nie dzieje się nic złego! Oczywiście nie był to wycisk, a delikatne wprowadzenie do regularnych ćwiczeń. Moja radość jednak nie trwała długo, bo od wczorajszego wieczora zmagam się z bólem gardła.. Dziś zostaję w domu, w łóżku i się kuruję, bo nie chcę się załatwić, jak ostatnio, zwłaszcza, że w tym tygodniu muszę już znaleźć pracę. Jak to dobrze, że nie jestem tu sama..

Co do diety - idzie mi coraz lepiej. Ostatnio wypisałam sobie niewskazane produkty dla diety zgodnej z grupą krwi; przepisałam przepisy i... A. kupił parowar! :) Myślałam, że jedzenie z niego będzie smakować, jak woda, ale okazuje się bardzo smaczne i szybkie w przygotowaniu. 

Niestety, ale nie ważyłam się. Pierwszy powód - bałam sie zobaczyć na wynik, a dwa, że do domu zwaliła się rodzina jednej z lokatorek, w związku z czym salon, gdzie jest waga, ciągle jest okupowany, a krępuję się ważenia przy kimś ..

Z resztą, ciągle jestem krytykowana przez moich nowych lokatorów za dietę, którą wprowadzam. Uważają, że przesadzam, że dobrze wyglądam, a zdrowe odżywianie to mój kaprys i zrobię sobie krzywdę. Śmiać mi się chce.. Nigdy nie osiągnę efektów, jeśli będę zajadać się ciastkami, jadła smażone mięso i mizerię z majonezem.. Ale jak widać, do niektorych ludzi pewne fakty nie docierają, albo.. zazdroszczą, że ktoś się za siebie bierze hehehe 


22 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Kiedy zobaczyłam brzuch A. i to jak schudł od razu poczułam się jak słoń. Zrobiłam sobie nawet zdjęcie, by za kilka miesięcy mieć porównanie jak/czy zmieniło się moje ciało. 

Na razie korzystam z wolnego czasu i czytam o zdrowych połączeniach z różnych grup żywieniowych. Dziś na obiad będzie łosoś pieczony w folii z brązowym ryżem i sałatką ze świerzych warzyw oraz krem z brokuł z gotowną piersią z kurczaka. Na wczorajszych zakupach wrzuciłam bardzo mało produktów do koszyka, by nie kusiło :)) I A. podarował mi nowe reeboczki do biegania i dres :D Już nie mogę się doczekać jutra - pierwszy oraz od 17 dni pójdę na siłownię! :D

Jestem pełna zapału do rozpoczęcia mojego nowego rozdziału. Co prawda boję się o pracę, ale z dobrym nastawieniem to i to może stać się błahostką ;)

Pozdrawiam i życzę miłego dnia! :)


P.S. Dziś pierwsze ważenie od tygodnia. Nastawiam się na... brak spadku, ale w Polsce pozwoliłam sobie na małe grzeszki w związku z czym musi być kara. 

21 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Anglia przywitała mnie deszczem i chłodnym wiatrem. Lot nie należał do najprzyjemniejszych - ciągłe turbulencje, płaczące dzieci i włączona klimatyzacja, przy której zaczęło boleć mnie gardło.

Noc, pomimo mojego zmęczenia, również nie była udana. Miałam płytki sen, było mi duszno, a gdy otworzyłam okno trzęsłam się z zimna. Za to od rana z A. sprzątamy pokój i usuwamy z niego zbędne rzeczy. Aż mi ulżyło, bo on trzyma tyle dziadostwa, że ja już dawno bym to wyrzuciła na śmietnik :P

Obecnie czytam stronę poświęconą zdrowemu odżywianiu i jestem pod wrażeniem, jak jedzenie wpływa na nasze życie. Przy dobrej diecie możemy pozbyć się bóli i różnorakich dolegliwości a także poprawić samopoczucie.. Przeraża mnie tylko płynna głodówką, którą prędzej czy później będę musiała przejść, dlatego psychicznie już się na nią przygotowuję..

A popołudniu idziemy na zakupy, do agencji pracy i na siłownię. Boję się jeszcze ćwiczyć, szczególnie, że znów dokuczają mi zatoki, ale będę na siebie uważać i wykonywać drobne ruchy, by się nie przemęczyć.

A teraz uciekam do mojej strony. Jeśli bedzie warta polecenia, wstawię linka ;)

20 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Bilet wydrukowany, walizka spakowana, dokumenty przygotowane.. Nie sądziłam, że się na to odważę, ale jednak. Lecę.. Nie wiem na ile, ale wiem, że już tęsknię za domem. Jechałam dziś ulicami miasta i żegnałam się z latem, słońcem, kamienicami, które zwykle mijam.. W Anglii nie będę miała upału, swojego własnego prywatnego balkonu, czy psa, z którym zawsze mogę wyjść na spacer. Ale trudno. Nie ja pierwsza i nie ostatnia, a czuję, że muszę coś zrobić ze swoim życiem, które na razie stoi w miejscu. Boję się, jak cholera, ale z drugiej strony, kiedy mam takie rzeczy robić, jak nie teraz? Jestem młoda, nie mam rodziny, pracy. Tylko studia i 3-miesięczne wakacje. 
Jadę tam nie tylko zarobić. Jadę tam rozpocząć walkę o moje nowe ja! Raz - ZAPOMNIEĆ O PRZESZŁOŚCI, niepowodzeniach, byłym facecie, Dwa - SCHUDNĄĆ, wyrzeźbić ciało. Chciałabym tu wrócić i oczarować wszystkich, wzbudzić ich podziw. Szczególnie, że nie będę sama z moją dietą i ćwiczeniami. Mój przyjaciel również chce zmienić swoje ciało, więc we dwoje będzie nam raźniej. Jutro zrobię zdjęcia, by oceniać efekty. Oby tylko były.. :P Bo jak będę musiała stamtąd wrócić szybciej niż myślę, to w rodzinnym domu mama będzie mnie karmiła domowymi obiadkami :P
Trochę mi smutno i przykro jak patrzę na mój dom, który pewnie też się zmieni, gdy tu wrócę.. Kolejne lato ucieknie przez palce, a ja nie zdołam zatrzymać czasu. 
A teraz już idę.. Kolejny wpis będzie pisany z zupełnie innego świata..

19 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Nie patrzę dziś na to, co jem. Powiedzmy, ze to będzie taki rytuał żegnania niezdrowego odżywiania bez wyrzutów sumienia.

Jutro wylatuję. Zaczynam nowe życie. Walkę nie tylko o swoje szczęście, ale przede wszystkim szczupłą, wysportowaną sylwetkę.
Nie mogę się dopakować. Muszę zmieścić się w bagażu podręcznym, więc siadam na walizce by wszystko upchać, a zamek się zacina..Dwadzieścia razy zastanawiam się nad tym, czy wzięłam rzeczywiście to, co najpotrzebniejsze, ale tak. Czemu te wymiary muszą być takie małe :/

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.