Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

lubię spacery i podróże, kocham męża i słodycze, nie lubię ćwiczeń i niestety nie jestem systematyczna :) operacja kolana i kilkumiesięczny "zakaz" wyjazdu w ukochane góry obudziło we mnie postanowienie ......... muszę coś z tym zrobić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2875
Komentarzy: 50
Założony: 27 listopada 2013
Ostatni wpis: 18 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
bosta66

kobieta, 58 lat, siemianowice śląskie

164 cm, 120.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 kwietnia 2016 , Komentarze (6)

Nie wiem czy to wiosna, czy co ale jak co roku znowu tu zawitałam, po pełnym roku znowu szukam wsparcia i towarzystwa wśród Was, ostatnio się nie udało myślę że trochę ze względu na brak moich "dawnych" znajomych z którymi kiedyś wspólnie zmagałam się z trudnościami i którzy ze mną świętowali wzloty i ciągnęli za uszy kiedy upadałam, nie gościłam tu długo tylko jeden wpis i wszystko wróciło do "normy" czyli nic nie robienia w temacie zejścia poniżej 100 kg jedne szczęście że waga za ten rok nie wzrosła chociaż były wahanie w jedną i drugą stronę. W każdym razie zaczynam (po raz kolejny) z tego samego miejsca w którym skończyłam rok temu. Zobaczymy może tym razem uda mi się chociaż tutaj być systematyczną. Nie ukrywam że liczę na Waszą pomoc i na to że mnie przygarniecie do swojego towarzystwa. Pozdrawiam i do "zobaczenia"

15 lutego 2015 , Komentarze (6)

Witam Serdecznie

Wszystkich znajomych i nie znajomych, tych którym się udało pomknąć do przodu i tych co to się "zakopali" w puszystym ciałku jak w pierzynce i marząc o wiośnie nic nie robią - tak jak ja :P

Otóż moje kochane Vitalijki i kochani Vitalije oczywiście - wróciłam po równym roku jakby nigdy nic, no i moja waga też wróciła praktycznie do punktu wyjścia. Nie będę czarowała chociaż bywałam Czarodziejką na różnych forach społecznościowych teraz nie czas i miejsce na czary, postanowiłam (po raz nie wiem który) wziąć się za swoje kilogramy które rosną niczym moje ulubione ciasto drożdżowe. Jednego jestem pewna, bez waszej obecności podczas codziennych zmagań i bez waszego wsparcia (tego krytycznego też) nic nie dam rady osiągnąć dlatego pokornie proszę

"przygarnijcie mnie raz jeszcze"

Pozdrawiam ciepło

20 lutego 2014 , Komentarze (5)

Witam Was wszystkie Serdecznie
Długo mnie nie było a i jeszcze chwilę nie będzie gdyż, ponieważ , bo.... ZUS Wszechmogący wysłał mnie w trybie pilnym na miesięczne "wczasy" do uzdrowiska w pięknej mieścinie zwanej Rymanowem Zdrojem żeby nie było :)
I takim oto sposobem kuruję się, wdycham górskie powietrze i jod (którego tu ponoć więcej niż nad morzem) oraz odpoczywam od wszelkich dóbr cywilizacji takich jak internet, telewizja czy nawet komunikacja miejska.
Waga wskazuje o 2 kilosy więcej niż pasek ale myślę że to różnica w wadze - technicznie
bo przyjechałam tu o te dwa kg cięższa niż byłam w domu (raczej w 5 godz jazdy az tyle nie przytyłam) i na szczęście waga się utrzymuje na tym samym poziomie.
Jedzenie mamy tu bardzo kiepskie więc trudno nie podjadać ale myślę że po powrocie do domu i po wyczytaniu wszystkich Waszych pamiętników ochota do pilnowania diety będzie bardzo duża. Trochę mi przykro że nie znalazłam tu dzisiaj Zyfiki i jej pamiętnika ale mam nadzieję że wróci i będzie nadal podtrzymywała mnie na duchu i może mi też uda się czasami być jej pomocną. Buziaki i do "zobaczenia" w marcu

31 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Tak ogólnie niby nic się nie dzieje, ani złego ani dobrego chociaż mogłam dzisiaj zmienić pasek z wagą bo udało mi się odrobić to co "nadgoniłam" w okresie Świąteczno - Noworocznym
Poza tym innych pozytywnych nowin nie mam jestem podrażniona i odbija się to na naszej codzienności, czepiam się pana R na każdym kroku a on nie pozostaje mi dłużny i oddaje z nawiązką ( jednak znam go dobrze i wiem że taki właśnie jest) sposób na niego jest jeden - nie prowokować i masz faceta marzenie. Normalnie takie zachowanie nie przychodzi mi specjalnie trudno jednak ostatnimi czasy "zaczepka" to moje drugie imię.
Z dzieciakami też ciągle jakieś spięcia - zastanawiam się jak oni ze mną wytrzymują skoro sama już mam siebie dość.
Za tydzień wyjeżdżam, nie będzie mnie cały miesiąc a nie mogę się zmobilizować żeby chociaż wstępnie przygotować to co zabiorę, pewnie ten wyjazd i w sumie pierwsza tak długa rozłąka z panem R mają swój wkład w te moje wahania nastroju od złego po jeszcze gorszy
Z cyklu rzeczy miłe i do puszczenia w eter robiłam dzisiaj kotlety z kaszy gryczanej i twarogu wg przepisu który zamieściła Zefika i powiem Wam że jestem zachwycona i gorąco polecam


25 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Witam Was kochane i przepraszam
Jak zwykle przez "nicnierobienie" nie mam czasu na rzeczy ważne, od powrotu z wojaży Swiąteczno-Noworocznych ciągle coś lub ktoś mnie absorbuje na tyle że nie mam czasu na nic - dosłownie na nic.
Tak właśnie ostatnio tłumaczę sobie wszystkie stracone dni a jest ich coraz więcej, nie mogę się pozbierać od kiedy nie pracuję, na początku wydawało mi się że będzie fajnie odpocząć trochę, poleniuchować w domu, jednak tak nie jest pierwsze kilka tygodni po operacji kolana skupiałam się tylko na tym kiedy przestanie boleć potem kiedy pozbędę się kul a później okazało się że mój wspaniały szef nie zamierza być już "moim szefem" poza tym już nie było czym zająć myśli więc zaczęłam powoli zsuwać się w dół, wszystko się do tego przyczyniało, brak pracy, spory ubytek finansów bo jak u wielu innych pracowników moja umowa opiewała na najniższą (reszta pod stołem) kiedy wylądowałam na zwolnieniu lekarskim moje dochody spadły czterokrotnie, sądziłam że to "chwilowe" okazało się że chwila potrwa trochę dłużej
Znowu udawałam że zwolnienie z pracy to nie koniec świata,  nie ta to będzie inna, planowałam zacząć poszukiwania zaraz po nowym roku i wyszło jak zwykle Zus Wszechmogący postanowił wysłać mnie na miesięczną rehabilitację.... niby fajnie bo kto by się nie cieszył z miesięcznych wczasów w górach w środku zimy - np ja ??? bo nikt normalny nie szuka pracy w styczniu wiedząc że cały luty spędzi na "wczasach" więc mój dołek robi się coraz głębszy a ja moszczę się w nim coraz "wygodniej"
jakby tego było mało mojemu ślubnemu zaraz po nowym roku "odjęło" ręce, lekarz badania, prochy, zastrzyki, kolejny lekarz kolejne badania kolejne zastrzyki i tak przez 3 tygodnie,  mój R nie ma prawa jazdy (dla zainteresowanych nigdy nie miał ) wiec woziłam go dwa razy a czasami częściej, okazało się że to kręgosłup a ściślej jeden z dysków tak się "wytarł" że kręgi uciskają na nerw i stąd te bóle i blokady barków
Nie wiem co mam napisać ale obiecałam sobie że wywalę z siebie wszystko szczerze a więc pomimo ogromnej miłości i prawdziwego strachu o jego zdrowie nie mogłam przestać myśleć że jego chorobowe jeszcze bardziej uszczupli nasze kiepskie już dochody, ja naprawdę nie jestem aż taką zołzą.....chyba
A tak w temacie właściwym temu miejscu - w końcu zaopatrzyłam się w baterię do wagi mój pasek nie jest zgodny z prawdą (miesięczne odstępstwo od diety zostawiło swój ślad na mnie) ale nie zmienię go póki waga nie będzie mniejsza a wiem że będzie.
Od poniedziałku znowu pilnuję diety i mam nadzieję że wyjazd na przymusowe wakacje uda mi się zamienić na zrzucenie kilku kolejnych kilogramów
Wyrzuciłam to z siebie może teraz uda mi się odessać od tego ciasnego dołka w którym utknęłam.
Pozdrawiam wszystkich którym udało się dotrwać do końca moich nudnych wynurzeń


2 stycznia 2014 , Komentarze (9)

Witam Was Serdecznie i Noworocznie
Święta święta i po świętach  (wyjątkowo obfite i dłuuugie w tym-tamtym roku) pora wrócić na przedświąteczne tory.
Ja dopiero dzisiaj wróciłam do domku po Świąteczno Sylwestrowych wojażach :) Spędziliśmy z panem Mężem wiele cudownych chwil razem, co na co dzień bywa trudne w związku z jego pracą w systemie zmianowym :(
 Jeszcze się nie ważyłam po tych wakacjach od diety mam zamiar zrobić to jutro ale i tak wiem że świąteczne smakołyki i wizyta u Mamy ( właściwie teściowej ale ta kobieta nie zasługuje na tak oschłe nazewnictwo) zostawiły swój ślad na mojej wadze, nie rozpaczam i nie żałuję, zresztą byłam tego świadoma i nic nie jest w stanie obniżyć mojego zadowolenia z tego magicznego okresu.
Dzisiaj tylko sprawdze czy już wróciłyście tu po świętach i poczytam ewentualne wpisy.
Pozdrawiam i do następnego :)



20 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Niech ten wariacki tydzień "przed swiąteczny" się już skończy.
zaczęłam przygotowania do świąt z dość dużym (jak na mnie) wyprzedzeniem, zwykle wszystko odkładam na ostatnią chwilę ale stwierdziłam że skoro mogę pilnować tego co jem, dlaczego nie pilnować planu przygotowań, no i popilnowałam 
Na początku wszystko szło wg planu - umyłam okna, wysprzątałam kuchnię (dokładnie jak nigdy) nawet prezenty prawie wszystkie udało mi się zakupić i od poniedziałku zaczęło się pod górkę, najpierw dopadło mnie to wstrętne choróbsko (na marginesie dalej mnie trzyma) trudno cokolwiek robić trzymając chustkę przy nosie i łapiąc powietrze jak ryba wyciągnięta z wody ale jeszcze próbowałam, kolejny atak przypuściły wizyty lekarskie zaplanowane na ten tydzień, nagle okazało się że mam trzech lekarzy na ten sam dzień i prawie na tą samą godzinę tylko że w różnych miastach no bo niby dlaczego nie, zawsze miałam się za zaradną kobietę   więc poprzestawiałam godziny, spędziłam całe przedpołudnie z telefonem i smarkatką w ręku ale ogarnęłam.
Już spokojniejsza że dopiero środa południe (lekarzy mam na piątek) więc jeszcze coś z tego tygodnia wyrwę na moje założenia i plany,  kiedy przyszedł listonosz i przyniósł mi........wezwanie na kontrolę do ZUSu na dzień następny (mój wolny czwartek) nadmienię tylko że od ostatniej kontroli w tej szacownej instytucji minęło dokładnie 28 dni
Ja się nie czepiam że oni mają taką pracę, ja to nawet mogę zrozumieć ale kiedy wezwali mnie na pierwszą kontrolę byłam na zwolnieniu szpitalnym był to 11 dzień po operacji kolana wiem bo miałam iść wyciągnąć szwy a wylądowałam w ZUSie i czy ktoś kto posłał mi to kolejne wezwanie sądził że zoperowałam to kolano na niby i teraz naciągam ich na zwolnienie lekarskie, brak mi słów ale wtedy chyba przelała się miarka mojego spokoju na dodatek @ postanowiła dołączyć i sprawdzić ile jeszcze wytrzymam.
Nie wytrzymałam i wybuchłam, oberwało się jak zwykle "przypadkowym" osobom a tym razem był to Pan mąż i moi Rodzice bo napatoczyli mi się razem w (nie)odpowiedniej chwil. Oczywiście kiedy już mi ulżyło postanowiłam dać sobie na luz - przecież i tak nie mam na to wpływu na jaki egzemplarz trafię w ZUSie (a trafiłam na wyjątkowo przyzwoity) tylko ja zawsze w czasie @ mam chcicę na słodycze, kiedy jestem zła lub smutna mam chcicę na słodycze a tu dieta i marzenia żeby do końca roku chociaż zbliżyć się do 110 kg.............
I wiecie co zwariowany tydzień się kończy ja ogarnęłam wszystkie poboczne przeszkody wprawdzie nie dokończyłam sprzątania (łazienka) i prezenty mam jeszcze nie zapakowane a to pochłania "trochę" czasu ale nie złamałam się (słodycze) i jestem z siebie dumna.
Trzymajcie się cieplutko i nie dajmy się zwariować

18 grudnia 2013 , Komentarze (5)

Witajcie Kochane

Dopadło mnie choróbsko, temperatura i kaszel który na siłę próbuje mnie udusić ale się nie dam, dzisiaj ważny dzień w moim odchudzaniu -właśnie mija miesiąc jak postanowiłam że tym razem to ja wygram walkę na kilogramy.
Muszę przyznać że jestem zadowolona na pasku i wadze (oraz na mnie) 7 kg mniej, chęci mnie nie opuściły a wręcz przeciwnie dzięki Wam i waszym wpisom czuję się silna i wierzę że tym razem mi się uda.
Znam to uczucie, tą świadomość płynącą gdzieś ze środka mnie. Kiedy rzucałam palenie (też po kilku próbach) coś w końcu we mnie zaskoczyło i pchało mnie w obranym kierunku, jakby to drugie ja motywowało mnie "słabą istotę" do wytrwania w postanowieniach i jak napisała któraś z moich mądrych współdietujących "tylko szczera rozmowa ze samym sobą daje kopa do dalszych sukcesów"
Drobne porażki i upadki były jak najbardziej ale dzisiaj cieszę się że tu nadal jestem i że nie poddaję się nawet kiedy upadam i zatapiam się w otchłani czekolady :)

16 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Witam Was wszystkie Vitalijki chudnące i te co chcą chudnąć.

Poniedziałek o dziwo nie zdołował mnie a wręcz przeciwnie czuję chęć do życia, gdyby to jeszcze przekładało się na chęć do sprzątania ( a szczególnie mycia okien) byłabym prze szczęśliwa.Myślę że mój organizm przywykł do obecnego trybu życia ( trzeci miesiąc siedze w domu) i już nie reaguje alergicznie na poniedziałki no bo na co reagować jak co dzień jest niedziela :) a ja wszystko przekładam "na jutro"
Jednak wykorzystam ten dziwny błogostan i wezmę się za te okna bo drugi taki dzień może się nie zdarzyć w tym roku.
Powiem Wam że pilnuję dietki na ile rozsądek pozwala - no bo chyba nikt by nie wytrzymał na diecie kiedy cały gar gołąbków stoi w kuchni ( ja przynajmniej się rozgrzeszyłam) i w ostatnich czasach to było jedyne odstępstwo od diety z mojej strony. Waga też mi te gołąbki darowała :) bo nie zauważyłam wzrostu a nawet systematyczne opadanie (ona chyba tez lubi gołąbki) i za to ją kocham i będę znów grzecznie dietkować do Świąt.
Wiecie....w pewnym momencie waga skoczyła do góry i cięzko mi było wrócić do tego co na pasku ale dzisiaj zmieniłam pasek bo...mało że go dogoniłam to jeszcze zeszłam o 2 kg w dół - piękny widok 
Kiedyś napisałam ze chciałabym do końca roku złapać 110 kg i jeszcze spróbuję, nie twierdze że mi się to uda ale wiem że mogę się do tej wagi zbliżyć.
Z innych nowości to przestałam liczyć kalorie, to Zyfiko też dzięki Tobie (przekonałaś mnie że tak też można chudnąć) przez trzy tygodnie spisywałam i liczyłam każdy gram z tego co zjadłam i teraz już wiem wizualnie i objętościowo jak powinny wyglądać moje posiłki żeby waga pomalusiu schodziła w dół, moje największe dwa problemy to nadal zero chęci czy nawet prób wysiłku fizycznego, a drugi to nie potrafię jeść 5 razy dziennie, trzy to już wysiłek dla mnie chociaż jakiś postęp bo przedtem jadłam raz.....a dobrze (czyli od 17-22ej ciągle)
Dobra dziewczyny myje te moje witryny póki słoneczko świeci a potem wrócę i poczytam co tam u Was ciekawego słychać. Buziaki

4 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Potrzebna mi pomoc
moja motywacja jest jak najbardziej na miejscu, tym bardziej po przeczytaniu pamiętnika Zyfiki nabrałam wiary w siebie i moje nieudolne (jak dotąd) próby rozstania się z tym czego wystarczyłoby w zupełności na drugą ja, gdyby ta pierwsza ważyła przyzwoicie :P
więc w czym tkwi problem....drugi tydzień jem (staram się) nie więcej jak 1200 kalorii dziennie- wiem bo je na razie liczę żeby ogarnąć co i ile ich posiada
jednak tylko jedna część mnie (pewnie te 60 kg które mogłabym ważyć) chce schudnąć te drugie 60 tak się do mnie przywiązało że próbuje wszystkiego żeby tylko zostać i właśnie ta druga ja kusi mnie i to bardzo skutecznie żeby w tych 1200 kaloriach było jak najwięcej "rzeczy dobrych" czyli słodkości, słodkości i jeszcze raz słodkości
Moje posiłki w ogromnej większości to coś na słodko, potrafię w 5 minut przed posiłkiem zmienić zdanie co będę jadła i na szybko upichcić racuchy albo upiec bułeczki drożdzowe, fakt że nie zjem ich tyle co jeszcze kilka tygodni temu ale nie wiem jak sie to ma do wyników (wagi) odchudzania, inny wybryk mojego drugiego ja (dobrze że jest na co lub kogo zwalić winę) to zjadanie kostki lub dwóch czekolady zamiast jabłka albo kolacji :(
Sama nie wiem co o tym myśleć

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.