Aktywny i dobry dzień.
Poranna joga, szklanka rumianku po przebudzeniu, dobre jedzonko w ciągu dnia, 6km na wioślarzu i 17tys kroków.
🥳👌
Znajomi (9)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1104 |
Komentarzy: | 49 |
Założony: | 19 września 2024 |
Ostatni wpis: | 26 listopada 2024 |
kobieta, 33 lat, Kraków
165 cm, 73.10 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Aktywny i dobry dzień.
Poranna joga, szklanka rumianku po przebudzeniu, dobre jedzonko w ciągu dnia, 6km na wioślarzu i 17tys kroków.
🥳👌
W garażu mojego teścia dziełam na wioślażu a na ścianie typowy kalendarz z lat 90tych. Czy to ma być dla mnie motywacja 🤔
Kolejny plan i pomysł zawiódł na powrót do biegania. Analizuje błędy oraz to czego nie zmieniam oczekujac że coś sie zmieni.
Przez pracę fizyczną oraz brak czasu dla siebie przestaje cisnąć z marzeniem o powrocie do biegania. Nie umiem tez się zmotywować. Może na wiosnę..
W sobote odkryłam swoją marchewkę na osła.
Jest nim netflix. Będę oglądać seriale ale tylko na ergometrze wioślarskim. Połączę przyjemne z pożytecznym. Okresu mam 3dzień i jest lżej dlatego zrobiłam pierwszy trening z 5sezonem Miłość jest ślepa.
Moim obecnym celem jest ćwiczyć 3x w tygodniu po 30-50min aby wzmonić ciało i budować kondycje.
Chciałabym aby w końcu coś mi wyszło...
Od wczoraj miażdży mnie pms.
Stan depresyjny wchodzi w butach.
Szukam czy to przez braku czasu dla siebie, robienie tego co nie daje spełnienia czy przez endometriozę?
....
Wyjechaliśmy w sobotę po mojej pracy. Najpierw odwiedzikismy moją przyjaciółkę która wróciła z Norwegii po 5latach. Cóż to było za cudowne spotkanie :)
Przez ostatnie lata (ok10) nie byłyśmy ze sobą blisko, teraz już wiem, bo jej "przyjaciolka" tak obrobiła mi i innym d... że w konsekwencji ucierpiało wiele relacji. Ale do tego musiała dojść ona sama bo ja o niczym nie wiedziałam.
Sytuacja jest już oczyszczona, a ja cieszę się ze wzruszeniem że odzyskałam bliską mi osobę.
***
Wieczorem zameldowaliśmy się na nocleg w Kościelisku aby rano wyjść na spacer w Tatry.
Moja kondycja to dno... biodra, uda, łydki, ramiona, było mi ciężko.
Z okazji pierwszej rocznicy ślubu weszliśmy na Przełęcz Kondracką. Z ciekawostek: 146 pięter.
Pogoda i warunki były jak na zamówienie :)
Są dwie osoby na tym świecie które jak nikt, w krótkim czasie są w stanie mnie zagotować:
moja mama i teściowa.
Moja mama zepsuła mi połowę dnia. A tesciwa druga połowe.
Nic już nie mówię bo w środku cała krzyczę.
Marzę o wlasnym domu, ale ... na to musimy poczkać.
***
rano waga pokazała 73.1
Dietetycznie dzień ok. Starałam się z piciem wody. Nie podjadałam. Kolację zjadłam z resztek a nie na mieście.
Miałam iść pobiegać wieczorem ale musiałam zająć się pakowaniem na weekendowy wyjazd i w miarę wcześnie położyć się spać ze względu na braki.
Zrobiłam depilację - bo zarastałam jak niedźwiedź na ziemę i nałożyłam samoopalacz bo choć troche chciałam poprawić swój (pasztetowy) wygląd i samopoczucie, możliwe że w niedziele wpadniemy na termy z mężem.
Na koniec pomalowałam i lulu.
Ps. Znalazłam swoją formę relaksu:)
47 dni do nowego roku /czwartek
Wstałam bez budzika o 9tej 🫠 Baaaardzo mi tego brakowało. Umyłam włosy po tygodniu 🫣 zrobiłam pyszne jedzonko a później pojechałam po bratanice męża i razem chillowałyśmy 🥰 bez telefonu i pracy. Ugotowałam dla naszej czwórki obiad i zrobiłam ciasto jogurtowe. Casto wchodzi jak złoto. To już drugi na przestrzeni dwóch tygodni. A jutro robię trzeci z podwójnych składników dla mojej rodzinki :)
nie ważenie się ale po ubraniach i twarzy widzę jak się zaokrąglam.
nie mogę już na siebie patrzeć... spuchłam jak balon...
wieczorem wyszłam z domu w celu wpłacenia kasy do banku na suszarkę bembnową
były przyjemne 4stopnie dlatego założyłam strój i ze swoją zerową kondycją 🫣 coś potruchtałam.
Nie wysypiam się, kiepsko jem, mało się ruszam, psychicznie jestem w trybie przetrwania.
Tak od conajmniej dwóch tygodni.
niech to się już skończy 🫣😥
Jutro mam dzień wolny od pracy zawodowej. Sporo obowiązków do nadrobienia. Spróbuję też do Was zaglądnąć. Mam nadzieje że u Was "świeci slońce" .
plany planami. czas ucieka. frustracja braku zmian i efektów narasta...
Podjęłam decyzję i walkę ze słodką szafeczką, przez którą pogrążam się każdego wieczoru.
Zapowiedziałam się już mężowi. Że nie kupujemy słodyczy. Wyrabiamy je sami.
Wczoraj zrobiłam ciasto jogurtowe z owocami i stwierdziałam jednogłośnie że to 1000x lepszy wybór. Kalorycznie może być to samo ale nawyk już jest inny.
Ps. I znowu jestem tymczasową ciocią :)
Prawie bo wyciągam wnioski.
W środę był kolejny dzień pełen grabienia liści. We czwartek ledwo żyłam. Ciało koszmarnie zmęczone. Nie poradzilam siebie z nim. Nie wyszłam na trening biegowy. Nie zrobiłam nawet jogi.
Dziś jestem opuchnięta. Moja twarz to dramat. Dwa nowe wypryski i jak księżyc w pełni.
wnioski:
muszę przypilnować się i chodzić spać o 22ej.
jeśli nie zapiszę co chce zjeść następnego dnia to powodzenie w diecie spada do 2%
niezależnie czy chce czy nie to muszę przypilnować aby regularnie pić wodę.
otrzepuje kolana i wracam na dobry tor 🙏🤞
Ciężki poranek. Nie mogłam się dobudzić. Nie zrobiłam porannej jogi. Ledwo zdążyłam na pociąg. Dopiero trzecia kawa mnie obudziła.
Dietetycznie w ciągu dnia ok. Ale wieczorem wpadła garść chipsów z mężem- zaczęliśmy oglądać serial: ślub od pierwszego wejrzenia. Jak dla mnie to zdecydownie wolę Love is blind.
taaak... też je widzę... znowu liście. Środa będzie pod hasłem: trening z liściem.