Stanelo na Krakowie. Loty wykupione, nocleg ogarniety. Rozwazam wizyte w wieliczce i saunarium. Ale nie chcialabym by jakos napiety byl harmonogram a kopalnia soli to juz cala wyprawa. Wpierw tam, potem 3h tam. I znowu spowrotem komunikacja. Szukam tez fajnych knajp gdzie V nie musialby jesc salatek. Sniadania ogarniemy sami ( juz sie ciesze na wiejskie serki i swieze buleczki!!!). Wpadlo mi w oko sushi miejsce dla vegan, cale zestawy.. ale chyba jednak wybierzemy jakis ramen..
Pogoda do bani. Mam nerw od rana (pms) i boli mnie wszystko. Powiedzialam V zeby ograniczyl dzis ze mna rozmowe do minimum bo sie zetniemy - jak na zlosc ma wolne! Mielismy isc na randke, na market. Ale mam taki nastroj ze najpiej zaszylabym sie w kartonie. I nie wyszla do konca dnia.
Jednak jesc trzeba. Robie wiec ziemniaczki zapiekane w smietanie, buraczki z zasmazka i do tego zaraz ide polowac na "klopsy" Jak nie znajde gotowych, to zrobie. Do tego grzybowy sosik i bedzie po polsku. Moze humor mi sie poprawi;)