Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alexsaskee

kobieta, 40 lat, Oslo

182 cm, 92.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 czerwca 2017 , Skomentuj

Mija 6 dzien kiedy odstawilam kompletnie alkohol. Kiedy przygotowuje  zdrowe posilki.Kiedy patrze co jem i jaka to ma wartosc kaloryczna. I latwo nie jest. Upaly koszmarne..marzy mi sie szklaneczka zimnego spritzera rose.. no ale twardym trzeba byc i jakos do konca miesiaca zakasac rekawy.

Wrocilam do biegania. W terenie. Trudno mi sie przyzwyczaic do nierownej powierzchni..patrzenia pod nogi i wiatru wiejacego z kazdej strony. Ale staram sie znalezc na to czas. Poki co plan zaklada 2 wyjscia z domu w tygodniu.Jesli mam 2 dni wolnego.

Moze tu wspomne ze moja praca utrzymuje mnie fit i sa dni kiedy przechodze 15km ... ale chodzenie a bieganie to juz inna para kaloszy. Samej sobie przyznac sie musze ze nie podoba mi sie ilosc wypijanego wina..

Gdzies trzeba zaczac. I Od czegos trzeba sie odbic by gdzies dojsc. A cel jest jeden - byc moze W KONCU w pazdzierniku pojade do Indii i zamierzam tam wygladac bosko. Tymbardziej ze przyszlych tesciow mam spotkac..

Wiec wracam na vitalie. Dla siebie. Zeby te wszystkie bzdury ktore lataja mi po glowie mialy jakies ujscie.

Namaste

19 lipca 2015 , Komentarze (1)

Kalkulator mowi ze minimum na zycie to:1554 kcal 

Aby utrzymać wagę:2409 kcal

15% białka: 361 kcal = 90 g

55% węglowodanów: 1325 kcal = 331 g

30% tłuszczu: 723 kcal = 80 g

Wyliczone, wyczytane tu:

http://kulturystyka.pl/co-jedza-ladies-sfd/

http://potreningu.pl/calculators/bmr

 1 030 kcal

80 g B 139 g W 17 g T

Malo..gdzies mi 1000 kcal ucieklo chyba...hahah.. dopiero jak wbilam w program co zjadlam to sie za glowe zlapalam.. tak to nie ujedziemy,.. A i tak ilosc wegli strzelila w kosmos po butelce wina i butelce toniku (Upaaaal to dobra wymowka by sie napic:D) Musze poczytac z czego tluszcze wycisnac ..bo skleroze mam straszna i wszystko co kiedys wyczytalam zwyczajnie zapomnialam..

Dobrze ze pol dnia przespalam..bo nie wyobrazam sobie tak malo jesc codziennie.. W ogole to czytalam ostatnio gdzies taki fajny artykul o tym ze jesli podswiadomie masz ochote np na tluste czy slodkie czy rybe czy wieprza to jest to sygnal od organizmu ze czegos Ci brakuje - bede musiala wyprobowac te teorie w praktyce bo brzmialo interesujaco;D

* * *

Dzis w planach wielki steak na lunch! Juz nie moge sie doczekac! Wbijam sie wiec w kiece i lece:D

18 lipca 2015 , Komentarze (2)

Zakwasy po bieganiu mam takie, ze (a dzis juz sobota SIC) ledwo wczoraj doszlam do domu po pracy...widzialam ze jedzie bus ale nie mialam sily poderwac nog  i biec..co dziwne najbardziej boli mnie wewnetrzna strona ud.. reszte jakos przeboleje..

Co do bolu dzis (z racji faktu ze od 2 dni nie tknelam alkoholu i dospac nie moglam z wrazenia) zwleklam sie z lozka juz o 8. Czas nie pieniedz..na ulicy nie lezy:D

Wyzwania na dzis:

JogaMel B
(puchar)(puchar)

Czemu joga? Wpierw moze powiem ze to absolutnie nie w moim stylu, bo daleko jej do spinningu albo body pumpa (co uwielbiam) ale na chwile obecna i nieprzechodzace zakwasy wydaje sie to byc rozsadne rozwiazanie..i oby pomoglo.

Nie wiem czy tak u Was jest,ale ja po cwiczeniach czuje taki wewnetrzny spokoj...tak blogie to uczucie ze najlepiej poszlabym dalej spac..:D

* * *

Wczoraj w koncu odebrali mi wyniki TSH z ostatniej wizyty w PL... I znowu kiepsko (3,92) I gdzie to 0,5 ucieklo?:) Widzialam ze wlosy wypadaja jak psu na wiosne.. ze sie nie wysypiam, ze w brzuch juz nie taki plaski..ale zbicie tego gowna znowu do niskiego poziomu to juz nie taka prosta sprawa.. No ale co mnie nie zabije to mnie wzmocni..:D

Z nowosci - polubilam owsianki - blyskawiczne  - 2 min w mikrofali i voila! Cieple, szybkie..akurat przed wylotem na bus co dzien rano:D Mimo ze przy niedoczynnosci tarczycy powinnam unikac nabialu... cos w koncu trzeba jesc..juz i tak chleb wycielam z diety..

O "diecie" mowiac - ide dzis po parowar. Ostatnio jadlam warzywka z tesco z mikrofalii - z maslem czosnkowym - doslownie 1kg moglabym tego pochlonac....w zwiazku z faktem ze nie kupuje miesa (bo jem w pracy co daja..nie bede wybrzydzac i na glodniaka pracowac ale w lodowce nie mam..) postanowilam ze parowar to dobra inwestycja - szczegolnie ze uwielbiam groszek i fasolke..

Wiec moze w koncu w mojej lodowce znajdzie sie cos innego niz ogorek, pomidor,, pol masla i mleka...:D

17 lipca 2015 , Komentarze (1)

Motywacja osiagnela punkt szczytowy i w koncu ruszlam sie z domu i poszlam biegac. Do parku. A dodam moze ze NIGDY w zyciu w parku nie biegalam...jedynie na silce zdzieralam buty na biezni z koszulka tak mokra ze mozna bylo ja wyrzynac...no ale do rzeczy.

Od ostatniego wpisu wiele sie dzialo.. 3 razy zmienilam prace i w koncu sie przeprowadzilam. W koncu mieszkam w centrum (jesli tak mozna nazwac pierwsza strefe) i dojazd do i co najwzaniejsze z pracy zajmuje mi maxymalnie 45min. Co w nocy tobi taka roznice ze w koncu (po 1.5 roku) czuje sie wyspana i mam czas na jakies zycie (chociazby wpis tu:D)

Przez prace nie mialam sily ani glownie czasu na nic. W ostatnim miejscu tyralam niczym niewolnik na fix salary i mimo ze umowa zakladala mniej wiecej 45h w tyg ZAWSZE srednio wychodzilo ok 60. I tak 3 miesiace..Szaleniec ktory ukladal grafik powinien wyladowac w celi z pedofilami.. praca po 15h na dobe..obcinane przerwy.. przyjdz szybciej zostan dluzej. Bez prosze, bez czy mozesz, big NO NO NO! A wlasciciel to taka szycha.. kazdy o nim slyszal..kazdy o nim wie... jesli chcesz zjesc rybke w Londynie wiesz gdzie isc.. Tymczasem realia byly iscie niewolnicze. Nigdy wiecej nie wdepne w rybny biznes ani w prace na sztywnym wynagrodzeniu. 

Z obecnego miejca jestem (poki co a mija 5 tydz pracy) zadowolona.. ani razu nie wrocilam do domu z poczuciem beznadziejnosci..zdenerowania..a wrecz przeciwnie. Ciagle nie moge sie nadziwic ze istnieja miejsca takie jak to, gdzie ludzi sie szanuje, gdzie szef jest mily a grafik konczy sie na piatku:D

Tak wiec w koncu sie ogarnelam i nadmiar czasu zaczynam poswiecac na wysilek...na silownie poki co jeszcze nie patrzylamm bo w okolicy jest tylko jedna,..ale nie wyglada zachecajaco z zewnatrz wiec nawet nie zamierzam zagladac do srodka...:D

Poki co plan jest nastepujacy:

- Nie zrec glutenu ( tarczyca) - co bedzie dosc ciezkie bo w pracy nie ma alternatywy na sniadanie..

- Ograniczyc alkohol (to dopiero bedzie wyzwanie...!)

- Biegac 3x w tyg 

- Zaprzyjaznic sie z treningami na utube

Znajomy stwierdzil ze wygladam bosko a nie widzielismy sie 4 miesiace.. brak stresu zadowolenie z pracy mowie... ciut przytylas mowi ale wygladasz lepiej niz kiedykolwiek..usmialam sie.. ale pozniej wzielam miarke i faktycznie to tu to tam przybylo cm.. i czas to ukrocic:D

Ps. zakwasy trzymaja mnie 2 dzien.. ledwo co moge z lozka wstac..starosc nie radosc kurna:D

9 lutego 2014 , Komentarze (2)

Tak jak wspominalam ostatnio sprawy z V nabieraja wreszcie jakiegos normalnegoooo (no wzglednie tempa.. - odbyla sie pseudorandka nr 2... czemu znowu pseudo? mmmhmm.. znowu lazilismy po sklepach, bylismy cos zjesc...tym razem mielismy spedzic razem wiecej czasu..ALE. Zawsze kurna jakies ale musi byc... tym razem - strajk metra.

Umowilismy sie po mojej pracy..niedaleko...on juz byl w drodze jak ja wychodzilam...taaaa..ladnie to brzmi byc w drodze..kiedy caly londyn stoi w korku..czekalam w mega krotkiej kiecce...i plaszczu 1h! JEDNA GODZINE!! Nic to ze wialo...ze zaczynalo kropic..ze sie sciemnialo..sms mnie rozgrzewaly..wiec stalam jak taka debilka z wiatrem pod plaszczem, z bananem na ryju czytajac to co pisze...:D

Polazilismy po sklepach...chcialam kupic kiecke,mial mi doradzic..ALE. Okazalo sie ze wyplata jeszcze nie wplynela...wsciekla bylam, bo znowu skonczylam w roli experta z pustymi rekami i cietym jezykiem:D A ten zadowolony z siebie 2 siaty targal..w jednym ze sklepow mnie wola..saszka saszzka chodz....(ludzie juz sie gapia...) . Podchodze, on stoi przy polkach z kalesonami i podkoszulkami..i sie pyta, jakie mam wziac? Mowie, a bierz co chcesz...a on bardzo glosno: ALE JA NIE WIDZE ZADNEJ ROZNICY...wybierz cos:D Myslalam ze sie spale tam ze wstydu..faceci wokol...kolejka do kasy, a ten zadowolony z siebie stal i sie smial,a ja z burakiem myslalam tylko o tym zeby uciec stamtad czym predzej..

Cos przekasilismy i czas byl wracac do domu...3h busem kazdy do siebie...sama przyjemnosc..siedzialam tylko dlatego, ze wsiadlam na poczatkowym przystanku..na przesiadce ledwo co wepchnelam sie do busa..w najblizszy piatek-ndz znowu powtorka z rozrywki...ostatnio poniewaz tylko czesc drogi udalo mi sie przejechac pociagiem, czesc musialam przejsc. ZNACZNA czesc...1,5h z lacza szlam i szlam i szlam....zeby zdazyc do pracy na czas..bo bus nie jechal albo jechal pelen i nawet sie nie zatrzymywal...jak juz doszlam do pracy to najchetniej bym sie od razu polozyla spac..:D

Niebawem walentynki... on ma wolne, ja gnije w pracy. Gdybym wiedziala ze COS bede robic,to jeszcze jest szansa ze moge sie zamienic..poki co tylko mu napisalam ze on ma wolne w pt (bo jego nie bylo jak wywiesili grafik) ..i w zwiazku z tym, jak planuje mi dac walentynkowa kartke skoro go nie bedzie:D  To tylko sie rozesmial...no ej.. nie taka miala byc odp:D Zobaczymy.

Dzis spojrzalam na telefon..a tam opcja - najczesciej konatkowane osoby - V. hehe..dobrze ze mam do nuego darmowe sms bo bym z torbami poszla...sa dni (a wlasciwie bardziej noce) kiedy po 30-40 sms.wysylamy..uff..

Dobra...dosc o nim, bo w koncu to moj pamietnik. Dzis bylam na mega udanych zakupach...kiecka na impreze firmowa kupiona...bede lady in red:D Chyba sie zakochalam w mango..buszowalam tam dzis o wiele za dlugo..kasa poleciala,..ale szczescia sie kupic nie da:D

jedna z dzisiaj zakupionych kombinacji (bluzka ma skorzane wykonczenia..)


Kolejnym razem wrzuce zdjecie kilku sukienek...to moze mi doradzicie w co sie ubrac za tydzien na impreze firmowa..:D

3 lutego 2014 , Komentarze (2)

uffff... nie wiem kiedy zlecialy te 3 miesiace... czas jakos przyspieszyl,albo doby sie krotsze zrobily...nie odzywalam sie bo ... dieta lezy. Cwiczenia leza... nie mam czasu na wystarczajaca ilosc snu..ze o czasie dla siebie nie wspomne..

Zwariowane to byly tygodnie,zeby nie powiedziec miesiace. Okres swiateczno-noworoczny przywitalam z takim kacem,ze od tamtej pory tylko 1 piwo wypilam i 2 kieliszki wina.. obudzilam sie w busie na koncowej stacji...o 7 rano..z tobolami z pracy..dobrze ze nikt mnie nie okradl ani o zgrozo nie obzygal:D Siedzac z 6 facetami przy jednym stoliku stwierdzilam ze naprawde lubie ta prace....darmowy alkohol, smiechy... wszystko pieknie dopoki nie zobaczyl tego V. I jakby to delikatnie powiedziec - szajba mu odbila. Pocisnal mi ze jak to wyglada ze ja siedze z 6 facetami??i ze pije?? no jak tak mozna..ze powinnam sie nad soba zastanowic (a to byl sylwester) ...wiec ze tak powiem moj wkurw osiagnal gorna granice i zalalam sie w trupa jak juz poszedl... ufff...

Kolejne tygodnie mozna by okreslic mianem zimnej wojny. On do mnie ani slowem sie nie odzywal przez 14h..myslalam ze zwariuje. Jak mozna tak pracowac?? Nie mozna. A przynajmniej ja nie moglam....wiec poszlam do managera (ktoremu nawrzucalam ze jest leniwym gnojem i nikt go nie lubi w sylwestra...:D) i powiedzialam ze prosze zeby mnie z nim nie dawal na zmiane..bo tak sie nie da pracowac. Ten go od razu wzial na rozmowe...ustawil odpowiednio..po czym V przyszedl do mnie z textem czy napisalam do szefa sms ze nie chce z nim pracowac... i znowu jatka..ze po co,ze ze jak to. blabla..ale w koncu sie odezwal..

jego zona. Czy raczej jej brak. Ktos mi powiedzial ze ma zone. Spytalam sie go na samym poczatku ..powiedzial ze nie...a tu pacch. Slysze ze ma. Wiec pytam znowu masz czy nie masz. Bez odpowiedzi. Wiec pociskam sms, o  tym jak to nie jestem zabawka..ze tak byc nie moze..ze udaje wolnego a zonka w domu spi..ze pisze mi sms do 3 w nocy a ona tam obok niego sie kreci.. Znowu zimna wojna wybuchla. Trzymalam taki dystans ze odleglosc pokoju to malo bylo. Zadnego patrzenia. Zadnego zblizania. Czysty prifesjonalizm....On dalej ani nie potwierdzil ani nie zaprzeczyl. Mysle, na bank ma zone..niech to szlag. znowu...agrrr...

Az tu, w zeszlym tygodniu podchodzi do mnie i mowi... nie mam zony. nigdy nie mialem, nie spotkalam jeszcze dziewczyny z ktora moglym sie ozenic..wez moj telefon, pogrzeb sobie, tu bedzie odpowiedz na to pytanie... biore wiec ten telefon, grzebie grzebie..i nic. zadnych zdjec poza grafikiem , jego wlasnymi .. posmialam sie troche bo niektore glupie albo brzydkie byly..:) Ale zadnego z laska..albo laski..nie bylo.

2 dni pozniej, paach! Randka. No..pseudorandka..Ale to taki krok do przodu ze az nie moglam uwierzyc ze faktycznie sie spotykamy...polazilismy po sklepach..pokrytykowalam wszystko co chcial kupic az przymierzyl taka kurtke ze prawie sie obslinilam...:D Poszlismy cos zjesc... bylo uffff... nawet nie wiem kiedy ten czas zlecial... zadnego dotykania, zadnego calowania..a ze wypilam wczesniej 2 drinki (on niepijacy) to juz bylo mi wszystko jedno wiec tylko oparlam sie o stol i zamiast jesc pozeralam jego wzrokiem....zreszta on lepszy nie byl...

Dobra. dietowo. Poza tym ze ostatnio szalalam i po nocy pozeralam pringelsy do filmow i  batoniki..(co mnie napadlo??)wszystko pieknie;D Male porcje, zdrowo, i na cieplo.zadnego chleba i ziemniakow.waga stoi. Miesnie na nogach od lazenia po tych cholernych schodach niedlugo jak  kolarz bede miec...

a teraz wygladam tak (sprzed miesiaca)
..
Fajne rekawiczki nie? :)W tle widok na londyn z podwieszanych cable cars..gdzie zabralam mame jak przyjechala podbijac londyn..ale to juz kolejnym razem wam opisze bo musze sie zbierac do roboty;D

4 grudnia 2013 , Komentarze (1)

ahhhh..

Na twarzy banan, w tv swiateczne hity, jutro wyplata. Same powody do radosci!! Nie ma to jak zaczac dzien z dobrym nastawieniem...bo jest powod do radosci - nastepny. Zadziwiajaco jak wszystko dobrze sie uklada...jakas dobra passa? mhmmmm....

Wilk. Wilkiem byłam ja. Upatrzyłam sobie faceta w pracy (wczesniejsze wpisy..;D), i przez cale 8 tyg robilam podchody...wspolne zmiany (wyproszone u szefa), wspolne lunche, sms ..proby umowienia sie.. Slyszalam tylko ze za szybko, ze to zly czas, ze moze za jakis czas.. Tymczasem, nagle paaach! Nie musze robic juz nic:D Role sie wrocily.

Nie moge sie od niego odgonic..jak to kumpela stwierdzila, jak Cie widzi to az mu sie oczy swieca..z pana niedotykalskiego ( teksty w stylu- chyba stoisz za blisko?) zmienil sie w sprytnego wilka, ktory nie przepusci zadnej okazji zeby przebywac razem czy trzymac sie za rece.. Sms? prosze bardzo. Na dzien dobry, na dobranoc.Komplementy? Na zawołanie.

Teraz znowu mogę być nieśmiałą owieczką, co nie wie czego chce..co chciałaby a boi sie....hahahahah
Czuje sie jakbym w leb dostala..bardzo fajne to uczucie...poczatki zawsze zostaja w pamieci najdluzej..nie wiem dokladnie tylko czego jeszcze jest to poczatek, ale grunt ze ogień w końcu płonie tak jak powinien a nie jakimś tam zduszonym czymś:D

2 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Śniło mi się...

Ze weszłam na wage, a tam 71,9 ...patrzyłam z niedowierzeniem, niby do góry nogami  usmiechałam się do siebie - to był sen, chociaz moze cos prawdy w tym bedzie - tyle ze nie mam gdzie tego sprawdzic...dopiero w PL, za 3 tygodnie. Boszzz..jak szybko zlecial ten czas. Dopiero co przyjechalam, a juz swieta. Uwielbiam swieta....jedzenie, choinke, atmosfere, alkohol i ogolne wluzowanie:D Tylko 5 dni wolnego bede miec, wiec na maxa zamierzam ten czas wykorzystac i nie robic absolutnie nic - no moze tylko male zakupy:)

Mierzenie - zaliczone:)
nawet wykresik wrzucam..! nie tycie jest motywujace..:))

W pracy zarobiona na maxa po zeszlym tygodniu jestem...pol niedzieli odsypialam pozny, a wlasciwie wczesny (3:40 rano) powrot z pracy...i przepracowane chyba z 60h. Nic dziwnego ze wymiary leca...miedzy miska ryzu a obiadem wybiegam tam chyba ze 30km dziennie:) Z tego co rozmawialam z ludzmi co am pracuja, to prawie wszyscy cos zrzucili. Mniej lub wiecej,ale jednak...jedna leniwa przytyla...zauwazalnie, i nie powiem cieszy mnie to niesamowicie bo laska dziala mi na nerwy jak czerwona plachta na byka..wiec kazdy ma to na co zasluzyl:))

W tym tygodniu wyplata - nowiutki samsug galaxy s4 juz wkrotce wyladuje w moich lapskach...!! Ahhh nie moge sie doczekac:))

24 listopada 2013 , Komentarze (3)

chciałam się Wam pochwalić, że ...dziś byłam na małych zakupach i w końcu, powtarzam, w końcu udało mi się kupić czapkę! w której w dodatku nie wyglądam jak jajogłowa kretynka:D Ile to się nałaziłam, namierzyłam, .....a że robi się coraz chłodniej, a moja obecna kurtka jest raczej wczesno-jesienna niż winter-ready, to czas był w końcu przestać biadolić i wybrać coś.. Jak już tak łaziłam, to wpadły mi w oko czarne sweterki...i tu uwaga, wbiłam się w 40!! Bo rękawy długachne..więc w końcu mam coś obciskającego (idealne do pracy kiedy otwieram z V, i przez 2h możemy sie krecic w swoich ciuchach:)

No wlasnie V - w koncu sie doczekalam rozmowy o tym czego on chce, a wlasciwie bardziej o tym co on moze, a czego nie moze. Czas & messy life. tak sluchalam tego co mowil, i wypalilam, a co jesli ja lubie complicated & messy? Chyba go zaskoczylam. Taka przynajmniej mial mine. (ze ja nigdy nie moge tego niewyparzonego jezora trzymac za zebami!:)

Bo nie oszukujmy sie, wszystkie moje zwiazki (poza jednym), byly tak pokrecone, ze nadaja sie na film. Przesladujaca mnie domniemana tesciowa knujaca jak to mnie zepchnac ze schodow, ..podroze po 400km zeby sie z kims spotkac co 2 tyg, mimo ze wiedzalam ze to jest bez szans na dluzsza mete, by wreszcie zostac z niczym, poza zlamanym sercem. Wiec czemu tym razem w koncu nie mogloby latwo?

Kogo ja oszukuje, kreca mnie zakazane owoce...jesli rozumiecie o co mi chodzi:D Im bardziej ktos jest na tacy, tym bardziej ja sie odsuwam..jak najdalej. Im ktos jest dalej, tym mnie ciagnie jak magnes. Zycie. Nikt nie powiedzial ze bedzie latwo:)

Co do latwosci. Cm pieknie stoja w miejscu. Powod do zadowolena jest:D 

19 listopada 2013 , Komentarze (4)

Hey!
Plan był bardzo ambitny - miałam wybrać się na siłownie...i już nawet miałam wyciągać nike z walizki, kiedy... spojrzałam w lustro a tam odrosty..wielkie odrosty...do tego soczewki ktore zamowilam jeszcze nie dotarly, a nienawidze cwiczyc w okularach... Tak wiec, plan przelozony. Soczewki powinny jutro dotrzec, a farba na leb juz nalozona.. pierwszy raz nakladalam ja sama i ciekawa jestem jak mi to wyszlo..staralam sie nie ubabrac lazienki, ani siebie za bardzo... tyle ze martwi mnie troche, ze owy ciemny braz bardzo powol sie ujawnia...gdy wczesniej nakladano mi na leb farbe np garniera, loreala czy palette, kolor byl prawie od razu...a tu tak sie skrada i skrada ze az sprawdzilam czy aby zlej tubki nie wcisnelam do dozownika...

Zdrowe zywienie - jestem na tak! Po tygodniu przerwy skusilam sie na cos macznego - jakos  lepiej mi po sniadaniach na cieplo niz po kanapkach...wracajac z drogerii nawet przez mysl przeszlo mi,zeby wpasc na jakiegos vege take awaya..ale stwierdzilam,ze w domu zrobie sobie wrapa na wypasie...z sosem z nandos:D 
Tak wiec wszamalam pyszne w kurczakowo-nandonsowe wrapy z fura salatki, do tego szklaneczka bezalkoholowego picia i cala zadowolona z siebie leze na kanapie. 2 pralki wstawione, wiec uznaje dzien za zakonczony:D

Korci mnie piwo..albo chociaz szklaneczka wina. Tym bardziej ze mam jakies resztki w lodowce..ale po sobocie kiedy to V walnal mi przemowe o tym czy musze pic..( jakbysmy co najmniej byli razem, o czym oczywiscie mu wspomnialam..to od razu swierdzil ze tak tylko mowil...) po czym gdy dostalam piwo od szefa po pracy za super zmiane..strzelil wielkiego focha az mu gula chodzila..i wracajac na nocny bus w ogole sie do mnie nie odzywal...stwierdzilam, ze nich mu bedzie. Nie musze pic. W sumie mi to na zdrowie wyjdzie (ze o cm nie wspomne:) 

Sprawy z V - gdybym miała napisac ze wydarzylo sie cos przelomowego to chyba kaktus by mi na rece wyrosl za to klamstwo:D Jak on to okreslil - cierpliwosci. Taaa...to chyba jedno z jego ulubonych slow.. a potem sie bedze dziwil czemu wlosy farbuje (jak mi siwe wyskocza:D) Jedlismy razem lunch..w sensie on przysiadl sie do mnie i zagadywal. Pierwszy raz. Moze nie ostatni..;)

Lista zakupow swiatecznych - ofcjalnie rozpoczeta...! I to nie byle czym, bo siostra wyskoczyla z ZADANIEM (bo inaczej nie mozna tego nazwac) ze mam kupic siostrzencowi co dopiero sie urodziil nosidelko gorskie jakies tam firmy...bo oni planuja wyjazd w alpy w wakacje...500zl. Auc.
Na rodzicow nigdy nie szkoda mi pieniedzy (tym bardziej teraz:D) ale szlag mnie trafia, jak to palma do lba jej walnela...jakbym byla w pl to zabawka jakas tam by byla ok..ale ze jestem w Uk, to masz babo placek - nosidelka sie zachcialo (bo przeciez kazdy kupi zabawki i ciuszki..)

Dobra, dosc gledzenia..czas spojrzec w lustro czy farba w koncu przezarla sie i z czegos sraczkozielonego zmienila na braz...bo jak nie to bedzie problem:D Udaje sie Wam farbowac wlosy samej? Ja mam krotkie (no powiedzmy)..przy dlugich jakos sobie tego nie wyobrazam....ani stanu lazienki pozniej:D


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.