Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alexsaskee

kobieta, 40 lat, Oslo

182 cm, 89.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 sierpnia 2013 , Komentarze (9)

hey,

Za 3 tygodnie przyjeżdza z UK moja przyjaciółka. Jak widziałyśmy się ostatnio udało mi sie zrzucić 3 kg i na powitalne hello usłyszałam, O BOŻE JAK SCHUDŁAŚ!! A tak naprawdę z wagi zesżło mi tylko 3kg:D (ale modelowanie wypadło jak cycuś-glancuś) teraz mam nawrót tarczycy i dopiero od kilku dni biorę lepszą dawkę..ale nie oszukujmy się - szału to już nie zrobię... mam chociaż nadzieję, że ona trochę przytyła...(chudzina z niej niesamowita, a biceps wyćwiczony że drewno mogłaby małym palcem przerzucać:D), bo inaczej będę czuć się GRUBAAA! Poczekamy zobaczymy.

Tymczasem kilka fotek, jak wyglądam teraz:

 

Ogólnie rzecz ujmując - cieszę się sobą!! Wiem, że to głupio brzmi,ale od kiedy chodzę do pracy w spódnicach od razu jakaś taka ładniejsza, sexi się czuję... uwielbiam to uczucie - uczucie że mogę wszystko! Skończyłam z rozpamiętywaniem starych czasów - chrzanić to - życie toczy się dalej i czas brać je za rogi! Fajne ciuchy, soczewki zamiast znienawidzonych pixów i jazdaaaa....Czy zrzucę znowu te 3-5kg? Może tak, może nie..Ale działania w tym kierunku są. A to przecież najważniejsze!Do mojego domniemanego wyjazdu do UK, pozostało 6tyg. I ani jednego momentu nie zamierzam zmarnować na smuty i smęty. Czas spinać poślady - atrakcyjnym ludziom jest o niebo łatwiej w życiu, więc zamierzam zrobić wszystko żeby podobanie się samej sobie trwało jak najdłużej! I

Dziś po raz kolejny mam w planach uderzenie na galerię handlową ...po 20stej... żeby w ciszy i spokoju coś tam wybrać..trzymajcie więc kciuki


11 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Zauważyłyście, że teraz ludzie oceniają człowieka głównie po wyglądzie - najlepszy przykład - w piątek w aptece - ja wciśnięta w sexi spódnicę do roboty, dopasowaną bluzkę..lenonki na głowie, i boom, bardzzzooo fajny koleś wpuścił mnie w kolejkę...aż w wrażenia zrzuciłam foldery reklamowe..:D Z kolei kiedyś będąc w PDT w glanach i czarnym matrixie do ziemi, sprzedawczyni chodziła za mną krok w krok....jakbym miała zamiar coś ukraść...
Tyle się słyszy, że nieważne co jest na zewnątrz, ważne jest wnętrze...a tymczasem? Gówno prawda. Dobry ubiór to już więcej niż połowa sukcesu... Na siłowni czasami to aż mi głupio, że ośmieliłam się przyjść normalnie ubrana..wobec tych wyflakowanych lasek w sukienkach, w obcasach, w pełnym make up..

Siebie jakoś za brzydule nie uważam, i faceta też nie chciałabym mieć rodem z Dzwonnika z Notre Dame. Czy to znaczy że jestem zła i zepsuta? Nie oszukuje się przynajmniej że wygląd nie ma znaczenia. Chociaż przy brzydszym kolesiu,laska robi się jeszcze ładniejsza:D Każdy ma jakieś wymagania odnośnie tego, czego oczekuje...charakter jest ważny,ale ...lustro prawdę Ci powie:D

Znacie - Ne-Yo - Beautiful Monster? Zajebiście się do tego ćwiczy!
Więc klikamy tu  i ruszamy dupska z kanapy!

10 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Kiepska pogoda.........bo wiadomo że chciałam jechać na budowę do brata i się opalać w przerwach....! Ale żeby ruszyć 4 litery ruszyłam na siłkę... A wieki, dosłownie WIEKI nie byłam w sobotę... takie pustki, tak przyjemnie się ćwiczyło, bez sapania za plecami, bez odgłosów godzillii... bez trejkotania lafirynd w szatni. Spokój ducha, wycisk ciała..! Stęskniłam się za bieżnią...oj stęskniłam:D

Oczywiście kiepska pogoda = tłumy ludzi w galeriach handlowych! W środę wpadłam tam po treningu (po 20stej) i atmosfera była fantastyczna - zero ludzi, ekspedientki robią swoje, nie zadają durnych pytań "jak mogę pomóc?".. cisza, puste przymierzalnie..dzisiaj chciałam się ostatecznie zdecydować na coś......ALE. Kolejki do przymierzalni, tłok, i kolejka do kasy - skutecznie mnie odstraszyły:D

Ale ale... mierzyłam w Zarze super spódnicę....elastyczną ołówkową za kolano..do tego jakaś tam bluzka...i poczułam się świetnie, jak milion dolców dosłownie!!... szkoda tylko że 250zł musiałabym na to wydać...może po zmianie pracy...albo 6 w tottka:D


9 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Dzisiejsza wizyta u lekarza pierwszego kontaktu nie wiem czy bardziej mnie rozbawiła, czy wkurzyła... czekałam w kolejce. Przede mną była tylko jedna kobieta....wpierw się nie odzywała, a potem zaczęła się żalić na jakieś tam bóle...od tego już gładko przeszła do szerszego wywodu. Kilka ciekawostek w które ta Pani wierzy:
- skrzywienie kręgosłupa u dzieci to wina rządu!
- niewychowane bachory, polityka bezstresowego wychowania - wina rządu!
- tanie parówki i kiełbasy (bez mięsa a z czegoś zrobione) - wina rządu (hahaha;D)!
- studenci, którzy ukończyli studia i w poszukiwaniu pracy, powinni płacić za edukację!
- Komorowski po chamsku jeszcze na ciepłych zwłokach Kaczyńskiego bezwstydnie miał czelność kandydować na prezydenta
- Smoleńsk to był zamach! Zaplanowany zamach!Nie żadna katastrofa.....!

Na moje kilka zdań, że to wszystko jedne wielkie brednie i Jareczek jest tylko marną karykaturą Lecha, babie aż gula chodziła...sama siebie nakręcała..krytykowała wszystko do góry do dołu...

Przezabawne to było 25min...Nie wiem jakiej telewizji się baba naoglądała, bo w kółko powtarzała, że o tym czy o tamtym wie z telewizji,ale jeśli takie bzdury gadają ludziom w Tv Trwam?

Co do lekarskiej wizyty - nie ma bardziej zadowolonego człowieka, niż taki który wróci z urlopu! Tabsy które chciałam dostać - dostałam z uśmiechem! Tarczyco drżyj! Nowe leczenie w toku od jutra! Już widzę jak waga znowu leci i w końcu stawy przestaną boleć...  

8 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Zabić czas a nie wyjść z domu? O tak! Można! Wywaliłam część ciuchów na podłogę i powoli przekopuje się przez te sterty ubrań z szuflad, wieszaków itd...zastanawiając się co by tu zostawić a czego się pozbyć..i wbrew pozorom nie jest to wcale łatwe zadanie.. do części łachów mam sentyment, do części nie mogę się zdecydować, dla części jest jeszcze nadzieja, że się wcisnę...dla części może ktoś z rodziny będzie chętny, część mnie krzyczy: ZOSTAW! część: MUST GO!! I tak tkwie w tym burdelu w 30 stopniach (dzięki bogu za kamienicę! Nie wiem jak ludzie znoszą mieszkanie w blokach w takie lato?) i przez 2 godziny niewiele ubyło...a tshirta i stanika, które odpowiedzialne są za rozpoczęcie mojego poszukiwania - do tej pory nie znalazłam - i niewiele wskazuje że jeszcze się pojawią...bo zakamarków ubywa!


Sportowy duch odszedł przy tej pogodzie w niepamięć. Chyba że często prysznice można zaliczyć do aktywności?;) Wczorajsze pumpy nie dały tak popalić moim kolanom jak ostatnio, więc jest nadzieja, że obejdzie się bez lekarza... 


4 sierpnia 2013 , Komentarze (4)



Składniki:
  • 1 i 1/4 szklanki mąki
  • 1 jajko
  • 1 i 1/4 szklanki maślanki
  • 1/4 szklanki cukru pudru
  • 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody
  • 1/4 szklanki oliwy
  • szczypta soli
W blenderze miksujemy wszystkie składniki na gładką masę o konsystencji gęstej śmietany. Rozgrzewamy patelnię i na średnim ogniu smażymy pancakesa z dwóch stron. Podajemy z syropem klonowym i serkiem waniliowym.

Szybkie, przepyszne  i takie niedzielne:D

Smacznego!

3 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Zagadka na dziś:
Co to jest:
- wystarczy 5sek i cieszysz się jak dziecko
- wystarczy 5sek i wątpisz czy robisz dobrze
- wystarczy że stracisz to z oczu na pewien czas i życie jest piękne

Odpowiedź..........


Jest spadek!! W piekielny upał właśnie lecę na rodzinnego grilla, ale zanim to nastąpi - chwalę się...!!!!! Waga powolutku leci, bez dietowania, bez biegania... jest nadzieja na więcej!! Żeby tylko noga nie bolała to byłoby super....chociaz 35plus, grill, opalanko i książka na trawie..w zasadzie czego chcieć więcej... no może jakiegoś prywatnego niewolnika do smarowania mazidłem do opalania:D

2 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Hey,
Jaki tytuł taki nastrój...Siłownia w tym tygodniu przeleciała mi przez palce. Tylko 2 razy udało mi się wyrwać, przy czym za każdym razem PO, leżałam i kwiczałam z bólu... kolano jakby chciało pstryknąć w którąś stronę ale się zdecydować nie może.. rozruszanie na spinie nie pomogło, dźwiganie na pumpach nie pomogło... a noga jak bolała tak boli.
W pracy nowa dyrektorka sieje zamęt. Póki co muszę pracować tyle ile powinnam a nie ile faktycznie potrzeba, co nie dość że marnuje mój czas (kiedy można by się np opalać?) to jeszcze jest śmiertelnie nudne... no ale póki nie wróci kierowniczka, kwestia moich godzin jest poza dyskusją. Nie zamierzam od razu podpaść babsztylowi, który podobno ma naprawdę wredny charakterek...
News jest taki, że .....od tygodnia chodzę do pracy w spódnicach. Co wzbudza wielkie LOL! ze strony pracowników, którzy bardzoooo rzadko mieli póki co okazję mnie widzieć w czymś innym niż spodnie..

Takie dowartościowanie samej siebie:D I dowartościowaniem jest też najnowszy zakup - buty  na 6cm obcasach! Nie wiem jak ja w nich dojde do roboty (pieprzone kocie łby na starówce!!) i ile ludzi się będzie gapić (bo już i tak 182 cm mam i co tu kryć - komplex na tym punkcie!) ale buty były tak cudne że musiałam, po prostu musiałam je kupić :D

W kwestii butów - ostatnio rozwalił mi się sandał.. poszłam więc do szewca, a złodziej (bo nie ma tu innego słowa!!) wziął za naprawę zamka 25zł (a zamek miał może 5cm!). Odbierając buta, koleś mówi że ma dla mnie propozycję - może mi zrobić buty na miarę (tak mam wielką girę:D).. gadka szmatka za ile i jakie i jak OBUCHEM W ŁEB! 600zł za baleriny i 400 za sandały.i to wcale nie jakieś fikuśne...najzwyklejsze...chyba zwariował!!! Nie wiem czy pełen make up, spódnica i biała bluzka, zrobiły ze mnie z wyglądu bogaczkę???!!!
W przypływie amoku, pojechałam do sieciówki i kupiłam 2 pary butów, za łączną cenę 128zł! I kto się teraz śmieje??? Wielka gira czy nie, idiotką nie jestem żeby dawać sobie  tak drogie buty robić......(mam jedne na miarę za 169zł z przesyłką i są git! Więc te za 600 to musiałyb chyba latać?:D)

25 lipca 2013 , Komentarze (2)

NIE! - usłyszałam jak dziś metodą podchodów (bo butelce vodki żurawinowej) próbowałam dać do zrozumienia mojej matce, że chce znowu jechać do UK. I to niedługo,ale to akurat przemilczałam, czy też może bardziej nie dała mi dokończyć... Nie chce żebym wyjeżdżała. Wiadomo. Zostanie sama z mężem, z którym nie potrafi czy bardziej NIE CHCE się dogadać. I żal mi ich obojga, ale do cholery to moje życie. I muszę coś zmienić. Wykaraskanie się z poprzedniego bólu serca zajęło mi 3 lata. 3 długie lata lizania ran i podkulania ogona. Pierdole. Nie mogę więcej. Nastał czas, kiedy po prostu muszę iść dalej...powiedziałam jej, że muszę ułożyć sobie w końcu życie, TAM, na co ona - znowu z jakimś rozwodnikiem??!! Nie, kurwa. Sama.Żadnych dzieciatych kłamliwych frajerów......

Kolejna przeprawa będzie cięższa..Ale wpierw muszę załatwić długaśny urlop z pracy. Potem już poleci...

Eh. Żeby tak raz było dokładnie tak, jak człowiek sobie pomyśli. CHOCIAŻ RAZ!

24 lipca 2013 , Komentarze (2)

Wirus sprzyja spadkom...Jak szkło pokazywało złowrogie 78 plus, tak teraz łaskawie podkula ogon i powoli leci w dół..., 76kg jest już prawie namacalne!!! Tyle że mam już dość mięty i zielonej herbaty! Chce dewolaj'a z furą surówki i bez bólu żołądka już w trakcie jedzenia..

Dostałam od znajomej z pracy, podobno rewelacyjny przepis na szarlotkę, która ZAWSZE się udaje....i wiadomo (jak to ja)  muszę zaraz zrobić bo aż mnie ręce świeżbią, a tu dupa. Nie zrobię NIC, póki żołądek nie wróci do normy...

Dziś czytałam pamiętniki na V (jakoś czas trzeba zabić leżąc nie?) i powiem Wam, że jakkolwiek to źle zabrzmi, dobrze to działa na moją zrytą psyche! Inni mają gorzej, laski są nagminne porzucane bo są grube, zdradzają je koleżanki z ich facetami, szukanie dobre porady, masa fotek mniej lub bardziej wstydliwych albo po prostu bez gustu... trochę na Vitalii zrobiło się jak w gazetce-szmatławcu " cienie i blaski" którą kupowałam jak jeździłam na rodzinne wczasy 10 lat temu. Fajnie się czyta..a jak szybko leci czas. Tyle, że bardzo mało tu we wszystkim męskiego punktu widzenia....a szkoda:)

Wieczorem siłownia, a potem nura w wannę dam i "Bones" przyjemnie się będzie oglądało z pachnącymi bąbelkami piany wokół

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.