Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alexsaskee

kobieta, 40 lat, Oslo

182 cm, 89.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 października 2013 , Komentarze (3)

Kiedy przed chwila pokazalam matce fotki, z ktorymi dziele sie z Wami jej komentarz brzmial tak: CZY TY DO CHOLERY MOZESZ ZACZAC JESC?! Na co ja wybuchnelam smiechem...bo co jak co, ale akurat ze nie jem to powiedziec nie mozna (dzisiaj burito z ryzem, pizza, 2 paczki, jajko, bagiel,owoce...) no ale ona wie lepiej. Mowilam jej ze w pracy dostaje pelnowymiarowe obiady, ba! nawet ostatnio zaczeli dorzucac owoce albo platki z mlekiem albo jogurtem na sniadania:) Ale ona dalej wie lepiej....i tylko czeka kiedy jej podam adres zeby mogla mi paczke wyslac...niedoczekanie:D

a foty prezentuja sie tak


Oczywiscie przegrzebalam dysk, ale fotek dla pelnego porownania nie moge znalezc. Niech to szlag! No ale chociaz obecny stan bedzie widoczny ku potomnosci:D

Na marginesie - jestem CIOTKĄ! Moja młodsza siostra urodziła chłopczyka.. i przy całej mojej olbrzymiej niechęci, wręcz uczucia BLEEE na widok dzieci, ten mały wygląda (na fotkach) słodko..Ciekawe czy na żywo jak spotkamy się w grudniu też będzie mi się jeszcze podobał...czy też zdaży już mnie obsikać albo obżygać na dzień dobry:D

A wygląda mały Bartuś tak:

Jak to stwierdziła moja matka, widząc go dzień po urodzeniu - taka ładniutka laleczka:)))

Czas na pranie i zbieram się do roboty...znowu kropi a parasola brak..ale nowe buty są, więc nie jest źle:D

27 października 2013 , Komentarze (2)

Hey,
Notke ktora zdazylam napisac trafl szlag - a nic tak nie podnosi cisnienia....jak pisanie od nowa! Tymbardziej ze juz i tak mam podly humor. 
W pracy niektorzy doprowadzaja mnie do szalu. Przez 2 dni musialam sie nasluchac zjebow za cos co nie do konca bylo moja wina...bylam doslownie o krok od tego,zeby tam wybuchnac - bo slyszac text ze jak nie chce to nie musze tu pracowac, pomyslalam a pies cie jebal, odchodze..skoro tak ma byc ze ja mam po kims cos sprawdzac, robic 2 raz, a potem jeszcze sluchac? no bez przesady.. No ale potem mi przeszlo. Perspektywa 2 dni odpoczynku naprawde byla mi potrzebna. 
Z V mielismy pseudospacer. Dlaczego pseudo?Bo razem wracalismy na metro.. fajnie bylo. Zaczepialismy sie cala droge..Pogadalismy, stwierdzil ze jestem dla niego wazna, pokomplementowal...jak zwykle pozeganalismy sie usciskiem dloni... i nic sie nie rusza z miejsca, Nie wiem czy ja chce za duzo? Za szybko? Zaczynaja mnie draznic te podchody... Jakby to takie halo bylo zaproponowac lunch czy kawe. A ja kolejny raz sie nie bede wychylac.....Moja anielska cierpliwosc zaczyna sie konczyc. Tlumaczylam mu ze ma sie nie bawic w ogniem,.. on ze chce.. zaczepia mnie w pracy, niby przypadkiem dotyka...a i tak nic sie nie rusza z miejsca.I dupa.

Za tydzien wyplata. Zyje oczekiwaniem:) Koniec smetow, bo musze wracac do nauki menu... juz niby kojarze co i jak i z czym jest, ale powtorek nigdy za malo;)

20 października 2013 , Komentarze (4)

konkrety! Bo na sciemy nie ma czasu:D

W koncu nadejszla ta wielkopomna chwila - mam CENTYMENT!! Dorwalam dzisiaj malutki zestaw ratunkowy dla krawcowych...paskudne nici w takich kolorach ktorych chyba nigdy ne uzyje (Zarowiaste...), agrafki, igly  miarka! W koncu: Wiec raaach ciach! Sytyacja wyglada tak:
  Wage to na oko strzelam..bo podobnie wazylam podczas poprzedniego wizualnego spadku...ale jak gdzies dorwe maszyne to na nia wskocze:D W koncu kupilam tez pasek do spodni - kolejnego dnia z podciaganymi gaciami bym chyba juz nie wytrzymala...Wiec jestem juz dobrze wyposazona na najblisze kilka dni w pracy:D

Mialam wrzucic fotki porownawcze - ale jak to ja! Aparat wzielam,ale zapomnialam kabla ...a nie mam adaptera..wiec znowu wyprawa do sklepu na poszkiwania..a dzis juz mi sie ne chce, wiec w kolejne wolne...ale fotsy beda! Jak sie chwalic to na maxa:D
W nowym ciele czuje sie super! I nie nie, to zadna glodowka- normalne sniadanie (jajecznca+kawa), obiad (co dadza w robocie zazwyczaj miecho+surowka+ryz), przekaska (jablko, banan)  cos malego na kolacje  (bo o 2 w nocy z reguly...:D),  hektolitry wody i ze 2 kawybo ciagle cchce mi sie tu pic......:)) 
 
Wiecie jak pyszne sa bataty? Normalnie z miejsca sie w nich znowu zakochalam...:D

18 października 2013 , Skomentuj

hello.

Czas - zdecydowanie mi go brakuje. Majac do wyboru cokolwiek a spanie - zgadnijcie co wybieram?;) I byloby pieknie gdyby nie ze sasiedzi na parterze postanowili zaczac remont i sa wlasnie na etape wymiany okien - czyli od 8 rano walenie mlotkiem i halas szlifierki... Nic to ze wczoraj mialam podwojna zmiane, i naprawde musialam sie wyspac...ehh, moze jutro sie uda:)

Optymistycznie pomiary na oko - kg polecialty. Spodnie doslownie mi spadaja z tylka..Nie pamietam kiedy mialam tak plaski brzuch - wiadomo idealnie to jeszcze nie jest,ale jak patrze na niego w lustrze to chyba juz przestaje mnie draznic...co jest niewatpliwe krokiem do przodu:D Musze gdzies dorwac miarke.... Obeszlam juz tesco ale nie moglam znalezc...Czas na zakupy, bo dosc mam ciaglego podciagania!! Bo paska oczywscie zapomnialam spakowac..

Z randkowania na chwile obecna nici......zaprosilam V na pseudo randke - odmowiil. A zachowuje sie jakby chcial ......nie rozumiem faceta.Zle znosze odrzucenie...jest wino, flapjack i dół. A jutro czeka mnie konfrontacja w pracy.Olac go.Amen.

Dobrze ze dzis wolne - chociaz nie musze go ogladac i malam szanse w koncu poszukac nowych spodni do pracy - 5h spedzilam lazac po sklepach...ogladajac tylko spodnie...zebym wiedziala ze tak trudno bedzie znalezc cos taniego i w miare fajnego to bym wyszla z domu duzo wczensiej:D Ale grunt ze sie udalo..co prawda mierzylam te gna jeansy gacie o juz mi sie nie chcialo czekac do przymierzalni (to by zajelo wieki) ale mam nadzieje ze nie beda spadac...a ze sa na guziki to w razie czego jeszcze troche mozna przesunac..taka ze mnie spryciara..;)

13 października 2013 , Komentarze (4)

Biegne....biegne...a razem ze mna ze 30 innych osob...ostatnie schod w dol, potem w gore i jestesmy na platformie..gdzie stoi juz ostatni pociag do domu...ale kierowca nie otwiera drzwi...mimo ze stoimy tam jak kretyni, zasapani, zadyszani...majacy nadzieje - ale nie. Bo byla 01:02:38. 8 sekund spoznienia....na platforme wbiega kolejna porcja ludzi z ostatniego metra...a pociag odjezdza w pizdu:(( To spotkalo mnie wczoraj, myslalam ze sie potne czyms tepym...Co za cham! Tyle ludzi bieglo-metro mialo 5min opoznienia- ale nie, kretyn nie mogl poczekac chwile..mimo ze to juz ostatni pociag na dzien......agrrrrrr....Przez nocna jazda busem, zamiast byc w domu o 1:20, dotarlam po 2ej. Super...
Bieg to zdrowie, owszem ale nie z mantkami, w kurtce i w nocy:)

Jazda nocnym to tez nie przelewki....czulam sie srednio dobrze. Lacznie nas (bialych) bylo moze 5. Reszta paciata albo czarna. Polowa busa pijana..Nie widzialam gdzie wysiasc.I czy ulice ktore sie wyswietlaja to sa doslownie nastepne czy te przystanki na ktorych bus staje...dosc niepewna to byla podroz

* * *
Anyways, sprawy z V. nabieraja tempa. 2dni z rzedu pracowalismy na tym samym pietrze i byl to bardzo fajnie spedzony czas. Czegos tam sie mialam szanse od niego nauczyc, ale wiekszosc czasu przegadalismy...mam juz jego nr komy,wiec sms ida pelna para! Nudno nie jest! Powiedzialabym ze wrecz przeciwnie:))))

Dostalam 2 prace.Od grudnia...Sie okzalo ze szefami beda 2 gracze ManU, wiec wielkie szychy, samo 2 interview bylo bardzo zabawne, a tu fragmenty, mianowicie:
S: kim sa faceci na okladce? (pokazal mi gazete)
J:pojecia nie mam
s:a jesli powiem ci,ze to wlasciciele cafe football,to wiesz jak sie nazywaja?
J:pojecia nie mam
S:to Gary Neville i Ryan Giggs(super slawni gracze ManU)
J:naprawde? nie wiedzialam, nie interesuje sie pilka nozna:)
S:Nie?a co mozesz powiedziec o footballu?
J:no...ze jest pilka i 2 druzyny co za nia biegaja (hahahaha)
(tu inne nudne pytania)
S: powiedz dlaczego mialbym zatrudnic wlasnie ciebie? dostalismy 400 podan..a ty nawet nie interesujesz sie pilka!
j: no to dobre pytanie. Ale..to w do mnie zadzwoniliscie i zaprosiliscie na 2 interview, wiec wy tez jestescie mna zanteresowani (hahahaha)
S:no to fakt. To co chcesz ta prace?
J: taaa
S: chcesz czy nie?
J:taak, czemu by nie:D

2 dni pozniej email, ze dostalam robote:D
Nie wiem co zrobic, na razie pracuje u  hindusa.. zobacze jaka bedzie wyplata, napiwki...za miesiac trzeba sie bedzie zastanowic..Jesli z V. cos do tego czasu sie ruszy z miejsca  to zostane, jak nie - witaj Cafe Footbal i druzyno ManU na zywo:D

8 października 2013 , Komentarze (3)

W koncu mam chwile czasu zeby cos napisac dluzszego, bo nastal ten dzien, kiedy mam wolne:) Pomysl z silownia dalej lezy i kwiczy, bo nawet jesli juz bedzie mnie na to stac, i znajde czas (mam 2 dni wolne w tyg), to poki co tak bola mnie nogi od lazenia po schodach w pracy, ze mowy nie ma o jakims wysilku...jeszcze body pump to moze daloby rade bez cwiczen na nogi,ale spin czy bieznia - na razie odpadaja..Poczekamy, zobaczymy:)

Dieta. No to ciekawy temat poruszylam:)) W obliczu tych wszystkich take away ktore mijam na kazdym rogu i olbrzymich dzialow z gotowa zywnoscia  w tesco - idzie mi nadzwyczaj dobrze:D Dopiero dzis kupilam pizze i bro - trzeba uczcic piekna pogode, dzien wolny:))

W pracy - poki co jesr GIT! W zwiazku z tym ze to nowy biznes, wszystko jest nowe i ladne i kazdy sie stara. Zachowuja sie tez troche tak jakby nie znali jeszcze potencjalu tego miejsca- skoro moze na raz jesc 100 os, to chyba wiadomo ze 200 os lekko tez by weszlo, zakladajac ze kazd stolik bylby zajety 2x? No dla nich to chyba nie jest takie oczywiste..i przezywaja jak stonka wykopki ze mieli az 110 rezerwacji.....w poprzedniej pracy z 90 miejsc wyciagalismy 140 os a otwarte bylo dopiero od 17stej...

Prywata. Tak tak..!! Juz ktos mi wpadl w oko:)) Spedzilismy razem w robocie 2 zmiany i zdaje mi sie ze mogloby cos fajnego z tego byc .... Ale wpierw musze obadac, czy oby jakas obraczka ukryta nie jest w kieszeni - po ostatnim razie moja podejzliwosc siega gornych granic:D Ale koles jest naprawde hmmm....SŁODZIAK!  oczywiscie hindus - nie wiem co oni w sobie maja ze tacy wpadaja mi w oko..niepijacy,niepalacy,wegetarianin. Czyli calkowite przeciwienstwo mojej osoby...ale mam nadzieje cos z tego ze tak powiem ukrecic:D

Dziwnie szybko nawiazuje tu przyjaznie. Juz z 3 osobami mam o czym pogadac i sie posmiac - jak nie ja.W Pl takie zachowanie nie mialoby chyba szansy....:)


Ufff..tone w papierach do wypelniania przy podpisaniu umowy,ze o nauce menu nie wspomne, bo poza tym co juz kojarze z ostatnich dni, musze wykuc 7str a4 z opisami jak kazde danie jest robione i z czego. Gdyby jakas lajza chciala sie dokladniej dowiedziec ..agrrr..samo menu koktali to mala ksiazeczka...a od win to juz kniga..ale wszystko po kolei.

Zegnam Was wiec i ide sie pouczyc, jakbym znowu na studiach byla..hah:) Dzieki ze trzymaliscie kciuki - jak widac podzialalo REWELACYJNIE 

4 października 2013 , Komentarze (7)

Hello,
Witam Was w jakże radosnym nastroju, mimo że styrana jestem po wczorajszym dniu próbnym..! Jak można zrobić restaurację na 2 piętrach a zmywak na samym dole? Agrrr...coś czuje że w ramach znoszenia brudnych naczyń, mięśnie na nogach pięknie się wyrzeźbią..Bo..

MAM PRACĘ!!

I cieszy mnie najbardziej to, że dłużej nie muszę się martwić z czego zapłacę następny czynsz, co zjem a na co mnie nie stać..wolność wyboru - brakowało mi tego:)) Jestem w UK równo tydzień, od poniedziałku w londynie, i już pożegnałam się z bezrobociem - jak tu nie kochać tego kraju? Jak tu za nim miałam nie tęsknić? :)))

Kilka słów o pracy. Nie zachwyca.Jak to wszystko za najniższą krajową - ale nie wybrzydzam:D Restauracja, w której będę pracować znajduje się w jednej z najbogatszych dzielnic londynu - na Mayfair. I taka tam też przychodzi klientela...i oczekiwania też są takie hmm..z górnej półki - mam być na każde skinienie, dolewać wody, dolewać wina, składać serwetki jak wychodzą do toalety czy na papierosa... Przynajmniej bezstresowo - póki co nie muszę udawać że mam taką bubbly osobowość, od której osobiście chce mi się żygać:D
Szef,a właściwie szefowie wydają się być spoko. Kolesie co tam pracują też - bardzo pomocni, otwarci, normalni. Laski - zdziry takie, że jednej bym już najchętniej strzeliła z liścia za samo to, jak się na mnie patrzy - jakbym miała gówno na twarzy...agrrr... Zawsze jakoś lepiej dogadywałam się z facetami, i ZNOWU nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić.

Ndz wolna. Trzeba coś będzie zaplanować - dużo, dużo ruchu! Dobrze że zamiast sukienek i butów imprezowych wzięłam buty do biegania i strój na siłkę:D Muszę - po prostu muszę się poruszać....!!

3 października 2013 , Komentarze (2)

Walcząc sama ze sobą, omijajam polki z alkoholem w tesco.. zachowuje trzezwosc umyslu i ducha! :D Postanowilam nie pic %% dopóki nie będzie powodu do świętowania - czyli dopóki nie zacznę pracować...dzis mialam interview. Wpierw teścik z pytaniami ogólnymi apropos restauracyjnego burdelu, a potem pogadankę o sobie samej. Jeśli przejdę do 2 etapu rozmów, o czym dowiem się do piątku..to jest szansa na pracę ale DOPIERO od połowy grudnia....a do tego czasu i tak muszę czegoś szukać - dlatego też bardzo ucieszyło mnie dzisiejsze zaproszenie na kolejną rozmowę na poniedziałek gdzie indziej :))

Dziś też dzień próbny w restauracji. Napięcie, stres i jeszcze raz stres..:D
Jesli nie dostane tej pracy, jutro ide na wycieczke po londynie. Jesli ja dostane,to chyba w ndz sie przejde. Kusi mnie zeby odwiedzic muzeum historii naturalnej po tym jak ostatnio leciala noc w muzeum w tv. Bylam tam juz kilka razy wczesniej,ale lubie am wracac.Wspomnien czar:)

Z innej beczki.Patrzac na zawartosc lodowki,to chyba bede wegetarianka przez jakis czas. Warzywne sosy i ryz, zapchaja tak samo dobrze zoladek, jak mieso + sos:D Testuje opcje bez ziemniakowa..jeszcze zdaze zatesknic za tymi bulwami...poki co ryz + warzywa. Mini dieta..

Wiecie co.. chyba mi brakuje kogos do pogadania.w sensie ze znajomymi mam kontakt,ale tylko przez fb albo whataspp, kurna od pon, poza kilkoma zdaniami z nikim sobie nie pogadalam...agrr..czas to chyba zmienic. No dzis, na dniu probnym pewnie sobie pogadam..jak beda mi tlumaczyc co i jak i poznam kogos..dla odmiany:)

Dobra koniec zali, aaaaaaaaa! chce na silownie!! To juz tydzien mija, i zaczyna mnie nosic!!! Ani miarki, ani wagi, calkowite wyzwolenie...a jakis rygor byc przeciez musi, bo skoncze ze spodniami na gumke...hahaha:))

1 października 2013 , Komentarze (2)

Troche mnie nie bylo - przeprowadzka zaprzatala mi glowe! W pt pojechalam obejrzec pokoj. Jak tam wchodzilam, tak sobie myslalam ze fajnie by bylo, gdyby moja wspollokatorka byla biala. Razniej bym sie czula. Chinka czy indyjak tez by byla ok, byleby nie czarna......taaa... zyczenia zyczeniami,a zgadnijcie kto otworzyl mi drzwi? Murzynka:D

Mieszkanko jest male, ale przytulne. Pokoj tez jest maly,ale na poczatek taki byc musi, i tak mam tylko torbe i plecak, wiec luksusy mi niepotrzebne:)

Pierwsze wrazenie. Bardzo sympatyczne. Co u mnie, i mojej szybkiej ocenie ludzi, bardzo dobrze wrozy. Po 5min,wiedzialam ze biore ten pokoj. Zreszta wielkiego wyboru nie mialam, nie chcialo mi sie umawiac z innymi ludzmi, ani jezdzic i ogladac. Za te pieniadze, nie ma co wybrzydzac. Ona sie chyba zdziwila ze tak szybko sie zdecydowalam..:) Ustalilysmy ze wprowadzam sie w poniedzialek, tj wczoraj.

Po czym dzwoni do mnie w  ndz popoludniu i mowi ze nie wie jak to bedzie, bo musi wyjechac z pracy poza londyn i nie bardzo zebym sie teraz tam wprowadzala..wiec juz cos nie halo mysle..Chciala referencji z poprzedniego adresu, a przeciez nie bede dzwonic do ludzi u ktorych mieszkalam 3 lata temu...Wiec szybki telefon do siostry, napisala jej email jaka to ja super bylam jak od niej wynajmowalam, i 15min pozniej babka dzwoni ze poniedzialek jest jak najbardziej aktualny i do zoba wieczorem. Ulga. Ulga niesamowita, ze mam gdzie mieszkac;)


Takiego balaganu jaki tu mam na codzien - nie widzialam nigdy. A uwierzcie ze nie jestem osoba ktora codzienie sprzata...ale na boga...gary w zlewie , gary na blatach, pranie jeszcze wilgotne lezace w pralce od wczoraj zamiast wywieszone... klejacy stol w salonie.. wszedzie leza ciuchy! wszedzie! w korytarzu, w salonie, pod blatami w kuchni...a obok nich reklamowki ze smieciami...cos rozlane i zaschniete. ..wiem ze zrzedze, bo mowila ze duzo pracuje i czesto nie ma jej w domu,ale do cholery...sa jakies granice...!!

Anyways. Jutro mam rozmowe o prace:D A pojutrze dzien probny w innym miejscu. ta 2 praca, bylaby w samym centrum, wiec daleko od domu,ale szansa na duze napiwki MUROWANA, a ta jutrzejsza praca- od listopada dopiero,ale 15min pociagiem od miejsca gdzie mieszkam.Napiwki?Hmm..jakies tam powinni byc,ale to nie bedzie takie posh miejsce jak to pierwsze....

Tak czy siak, trzymajcie kciuki, bo zaczyna mi sie juz nudzic w domu i fajnie byloby cos ze soba zrobic od piatku:D  Tydzien wolnego w zupelnosci mi wystarczy! W ogole juz sam fakt, ze mam zaproszenia na rozmowy i dzien probny kilka dni po przylocie w porownaniu do tej torunskiej beznadziejnosci i braku odzewu, jest bardzo przyjemny:D BARDZO! ;D

All for now:D

Ps. sprawdzalam ceny silowni w okolicy.........hmmm...albo dupsko przeciagne po ulicach i bede biegac..albo na razie nic nie bede robic. Zwyczajnie mnie nie stac....a na 12 mcy nie ma mowy, nie podpisze umowy. Kto wie, kiedy bede sie przeprowadzac....:) 

21 września 2013 , Komentarze (5)

Chciałam się Wam pochwalić, że ....... chyba znalazłam sobie pokój! Cena jest bardzo ok, lokalizacja szału nie robi (Londyn wschodni), ale 5min od domu jest stacja kolejowa i w 20min już się jest w okolicy gdzie sensowna praca być powinna. Więc jest dobrze:D Babka, z którą będę się widzieć w pt, wydaje się być spoko, fotki mieszkania mi przesłała, więc to nie jest żadna melina:D Jeden problem chyba z głowy...:D

Będąc w UK, mieszkałam w kilku miejscach. 
Wpierw z Polakami, jak to mówiliśmy później z polusami. Było nas 6, i jak na to teraz patrzę to był to najbardziej chory układ w jakim kiedykolwiek byłam. Melinowskie imprezy po nocach, dragi, krzyki, chamskie odzywki. Kupowanie tylko tego co jest marki Tesco value, żeby odłożyć każdy grosz. Nigdzie nie pojechać, bo szkoda kasy, nic nie zobaczyć bo szkoda kasy. Awantury o głupie 4f na internet, awantury o to że chcemy (w 3) się wynieść i że nie oddadzą nam depozytu. Po prostu syf i malaria. Nigdy więcej powiedziałam sobie, nigdy więcej mieszkania z polusami!

W kolejnym z domów, właścicielkami były 2 stare siostry (ok 70tki), które nigdy się nie pojawiały (bo mieszkały daleko) ...ale jak się potem okazało miały swoich szpiegów mieszkających na naszej ulicy i wiedziały wszystko (że mieszka nas więcej niż dwoje, że pracujemy do północy, gdzie robimy zakupy, że kupiliśmy materac...paranoja!!)

Następny dom, był w przeciwieństwie do poprzedniego nowoczesny - rodzina wyjechała na południe i chcieli go od ręki wynająć - a my bardzo chcieliśmy tam mieszkać. W końcu była tam wanna, na tyle czysta i nowa że można było się bez problemu w niej położyć i leżeć w bąbelkach bez obawy o jakieś choróbsko! Luskusy. Ale że zmieniłam pracę, trzeba się było przeprowadzić. Do Londynu.

Tam, mieszkanie dzieliłam z parą dziwnych ludzi (wpierw wydawali się normalni). Mieszana para. Litwinka i Egipcjanin. Wszystko było dobrze dopóki nie wyszło na jaw, że ich wyobrazenie o doładowywaniu gazu = 2 osoby płacą tyle co ja mam płacić sama. Niedoczekanie. Od tego czasu rachunki i jej ciąża, skutecznie uprzykrzały mi życie. A landlord mimo moich gróźb nie chciał ich wywalić. Więc spakowałam się pewnego dnia i po prostu wyszłam. Potem mnie ścigali z rachunkiem za prąd ..ale to już inna historia:D

W kolejnym domu babka - wpierw wydawała się spoko, na rozmowie o pokój, powiedziała że nie ma problemu z tym żeby ktoś do mnie wpadał co jakiś czas. Nocować to nie może, ale odwiedziny są Ok. Coż, okazało się że nie są, kiedy zaczęła mi walić w ścianę i kazała się wynosić w cholere bo sobie tam niby sprowadzałam różnych gachów...i ona i jej syn (który pojawił się znikąd), są tym zgorszeni...Zgorszona to byłam ja, kiedy wyciągnęła mnie prawie za łachy do salonu, i kazała opowiadać o moim życiu seksualnym (jak się okazało ona jest rozwódką - cóż, nie dziwie się z takim nastawieniem:D)

W ostatnim domu było, co tu dużo kryć - rewelacyjnie. Miałam wielki pokój, łazienkę na swoim piętrze a obok był tylko 1 pokój, który przez długi czas był pusty. Było ciepło, nie musiałam się martwić o ciepłą wodę (jak u poprzedniej psychopatki). W kuchni (która miała chyba ze 40 metrów), miałam własne szafki, pół wielkiej lodówki i zamrażalnik. Widywałam się z rodziną (młode małżeństwo) rzadko bo pracowałam po 12h, i kiedyś nawet przyszli do mojej pracy zobaczyć czy faktycznie jeszcze żyje, czy może gdzieś wyjechałam, bo się martwili.. słodkie to było:D I żałuje że musiałam się stamtąd wyprowadzić..

Tak więc jak widzicie, znalezienie właściwego pokoju oraz właściwych współlokatorów zajęło mi szmat czasu. Trzymajcie kciuki, żeby Ashleigh była normalna:D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.