Dzień 167
Witajcie Kochane!
Dzisiaj postanowiłam, że wracam na dobre do dietki...biegam pomimo upału wieczorkiem, troszkę mniej ćwiczę...no i smak na piwko w taki upał przychodzi mi bardzo często. Ale muszę się zmobilizować i wierzę że mi pomożecie
Obecna moja waga to 63kg, wyznaczam sobie cel 1
61kg czyli przegonić pasek do 31 sierpnia
to niewiele bo dwa kilo ale muszę się rozkręcić, wolę być mile zaskoczona niż niemile rozczarowana. Dlatego do roboty!
Dzisiaj na śniadanko była owsianka, kawka i 4 plasterki cieniuśkie polędwicy. Zaraz wsiadam na rowerek i jadę odwiedzić mamę do drugiego miasta ok 4kmx2 a wieczorkiem bieganie i pośladki i nogi z mel.b
Szybciutko jeszcze Wam napiszę że byliśmy na Mazurach oglądać działki, które kupiliśmy oraz pozostałe które jeszcze można nabyć (dogodny system, lokata pieniążków oraz dochód pasywny) ale jak zobaczyłam tereny z boćkami, żurawiami, jelonkami i kormoranami oraz jeziorami i niezliczoną ilością stawów to już mi chodzi po głowie żeby stanął tam nasz domek (działeczki nabyliśmy z myślą dalszej odsprzedaży z zarobkiem, jeśli jesteście zainteresowani to chętnie przybliżę temat, warto,większość mojej rodzinki już nabyła tam ziemię). Piknikowaliśmy przez tydzień na działeczkach, cisza, natura, jeziorko, spaliśmy w naszym pick-up-ie bo mąż razem z teściową uszyli specjalny namiocik nakładany na pakę, spanko super, ciocia natomiast z mężem w namiociku i tak sobie leniuchowaliśmy, oglądali kompleksy działeczek, grilowali no i oczywiście piwkowali.... Mąż cioci ma firmę budowlaną i już snuliśmy plany ... gdzie byłby taras....gdzie ogród....gdzie salon....rozmarzyłam się....dobrze jest mieć marzenia....pierwszy krok za nami....działeczki już mamy zobaczymy co dalej....
Albanię w tym roku odpuściliśmy ale wybieramy się do Danii odwiedzić naszego kuzyna, zostaliśmy zaproszeni z czego się cieszę bo wpadniemy też do Berlina, później na prom, zwiedzimy Kopenhagę, później Szczecin i może jeszcze Międzyzdroje.
Aha no i mój starszy syn był w Szkocji u swojej sympatii z którą zna się od dwóch lat...poznali się na skypie...byliśmy z mężem ciekawi czy będzie rozczarowanie czy wielkie uczucie...i jest Miłość, już planują następne spotaknie...cieszę się że jest szczęśliwy, rodzice go przyjęli miło, zabrali na obchody Edynburga, spędzili wspólnie czas.
Jechał z przygodami: wyjeżdżał pod naszą nieobecność, znajoma go odwoziła na dworzec, oczywiście obudziła go, pojechał bez śniadania, na dworcu pociąg miał dwie godziny opuźnienia, mało co nie zdążyłby na lot z Wa-wy, stresu trochę było, w drodze powrotnej zaś pożegnania były dłuuuugiee i spóźnił się 40minut na samolot ale miał tyle szczęścia, że samolot też był opuźniony...ale cóż, nic nie jest w stanie zniszczyć wielkiej Miłości...