Wstaję rano z postanowieniem, że się odchudzam.. Z kazdą godziną moja determinacja i motywacja słabną, a wieczorem to już są takie myśli typu: "a po co masz to robić?" "Nie wysilaj się." "Lepiej zjedz, dlaczego masz sobie czegokolwiek odmawiać?" " Czemu masz żyć inaczej niż chcesz?" ... I tw wszystkie myśli doprowadzają mnie do tego, że zaczynam jeść..Gdy już "tradycji" stanie się zadość pojawiają się wyrzuty.. I tak jest caly czas.. Nie umiem w sobie znaleźć chęci do dalszej pracy nad tym, a powody są proste:
Nie mogę zorganizowac ogolnie swojej pracy, czuję się sama w domu, bo moja mama od niedlugiego czasu zaczela pracować i te pustke zapelniam jedzeniem, jem- żeby nie myśleć o obowiązkach no i jem, żeby sprawić sobie jakąś przyjemność.. Chyba wychodzę własnie z tego założenia: "Muszę jeść, bo to moja jedyna rozrywka" Co Wy na to?
Boli mnie, że Was i samą siebie ciągle zawodzę, ale nie mam nikogo- tak jak wcześniej byla moja mama- kto by mnie zmotywował i przypilnował...