Hej. Nadszedł czas, aby wyznać co przez te pół roku korzystania z portalu Vitalia tak na prawdę się ze mną działo.. Otóż, jak pewnie niektóre z Was pamiętają, odkąd tylko do Was dołączyłam bardzo zainteresowała mnie modna tutaj wtedy dieta 1000kcal. Szybko stwierdziłam, że jest ona dla mnie idealna tak więc na nią przeszłam.. :) Wszystko szło GENIALNIE! Trzymałam ją przez cały miesiąc, waga ciągle leciała, co dodatkowo motywowało mnie, do tego żeby nie zaprzestawać tego dzieła..
I w końcu to się musiało stać- UJRZAŁAM NA WADZE MOJE UPRAGNIONE 48!! Nie wiem jak według innych wyglądałam tak na prawdę , ale sama patrząc w lustro nie widziałam w swoim ciele pozytywów, lecz nadal według mnie przeważały negatywy.. Narzekałam na nogi, pośladki itd. Wszyscy powtarzali mi, że już wystarczy, nie chudnij- WYGLĄDASZ JAK WIESZAK!! Ale- kto jest najmądrzejszy? JA.. Więc jeśli nadal wydawało mi się, że nie jestem idealna, to automatycznie też dalej robiłam swoje.. Warto tutaj zaznaczyć, że jestem raczej perfekcjonistką i jeśli coś zaczynam- zazwyczaj jest to później przeze mnie bardzo dokładnie wykonane.. Dlatego też chciałam, aby i mój wygląd był IDEAL.
Niestety nie wiedziałam wtedy, że już niedługo przyjdzie mi pożegnać się z moją obecną masą ciała.. 4-ego maja przyszło mi wyjechać do Niemiec- taki tam integracyjny wyjazd.. I jak na tego typu wycieczkach bywa wróciłam do starych nawyków żywieniowych.. BAA!! Obżerałam się na maaksa.. Pewnie się już domyślacie czym to zaowocowało.. W ciągu tygodnia przytyłam 4 Kg!!! hehh, nie przejmowałam się tym za bardzo, bo w końcu już nieraz sobie udowodniłam, że jak chcę- to potrafię osiągnąć swój sukces, tak więc znów grzecznie powróciłam do TYSIĄCZKA i tak ładnie schudłam, hm.. do 50kg.. Jednak wtedy właśnie zaczęły się te PRAWDZIWE kompulsy, które objawiały się ogromną ochotą na jedzenie.. Jakimś cudem, udało mi się nie przytyć więcej niż 2kg, ale sytuacja i tak miała się później dramatycznie zmienić.. Moje skłonności spożywania dużej ilości pokarmów powracały co jakiś czas.. Ja co jakiś czas również wracałam do tejże wstrętnej diety.. Wyglądało to mniej więcej tak:
Tygodniowe obżarstwo- +2kg
Dieta- -2kg
Obżarstwo +3kg
Dieta -2kg...
Już na pierwszy rzut oka widać, że to całe odchudzanie wcale mi się nie kalkulowało.. Ale jednak.. Nie byłam w stanie i nie jestem pogodzić się ze swoją wagą, więc zdesperowana ciągnęłam to wszystko... Oczywiście pragne tutaj dodać, że większość z Was powtarzała mi ciągle jak mantrę, że mało jem itp.. ale wiecie, jak już się na coś uprę.. To wydaje mi się, że wszyscy chcą mi swoimi radami tylko krzywdę zrobić :(
I wiecie co Wam powiem tak na podsumowaniu? Cały ten cyrk trwa do dziś.. W tej chwili faktycznie jestem o tyle mądrzejsza, że spożywam więcej niż 1000kcal, ale to nie zmienia faktu, że nadal choruję.. I pomimo tego, że staram się dietować zdrowo- kompulsy wracają...
Założyłam sb dziennik, odchudzam się już 8 dni, w przeciągu których zdążyłam się już 2 razy nażreć wszystkiego co tylko możliwe.. To tylko dowodzi temu, że jestem niewolnikiem wiecznych diet i wiecznych zmagań z własną wagą...
Także nie dajcie się temu zwieść.. nawet jeśli teraz na tej diecie czujecie się wspaniale, to wcale nie znaczy, że tak będzie zawsze... Więc może jednak warto się zastanowić i zadać parę podstawowych pytań zanim wgl przystąpi się do jakiegokolwiek odchudzania:
1.Czy faktycznie wyglądam źle? Może po prostu wystarczy parę ćwiczeń, żeby ujędrnić ciało?
2. Czy to wszystko jest konieczne? Może jestem w stanie się zaakceptowac taką/ takim jaką/kim jestem
3. Czy liczę się z tym, że może pójść coś nie tak i w rezultacie, będę wyglądać gorzej niż na chwilę obecną..
...
Nastel