dawno nie pisałam swoich dywagacji na temat odchudzania. Ale jak czytam te noworoczne postanowienia zmusiło mnie to aby coś Wam skrobnąć. Nie każdy to potrzebuje ale niestety wielu może się to przydać.
No więc swoją zabawę zaczęłam (jak ktoś nie wie w listopadzie 2012) od ciężkiego przemęczenia w pracy - przez odwodnienie. streś i pracę po kilkanaście godzin dziennie 7 dni w tyg przez kilka miesięcy doprowadziłam swój organizm do:
w sierpniu ważyłam ok 70 kg i mieściłam się w ciuchy - nie było fajnie i zapisałam się na siłownię
w listopadzie 76 i wszystkie ubrania były za ciasne - w pasie osiągnęłam 99 cm co było więcej niż obwód w biuście
w październiku nie przyszło @@@@@
złapał mnie kaszel (trzymał do kwietnia)
poszłam na początku listopada do lekarza - zapalenie gardła, potem przerodziło się to w zapalenie oskrzeli i tak 2 tygodnie dochodzenia do siebie aż przyszła @@@@. Bo przez te 2 tyg odespałam i funkcje życiowe wróciły. Wtedy powiedziałam sobie ostatni raz. Koniec z tym jak mam zmienić garderobę to na mniejszą.
Ponieważ w pracy były jazdy bez trzymanki i wszystko się na mnie kumulowało bo szef męski szowinista i debil a do tego zatrudnił dyrektora który po wysłuchaniu wszystkich za i przeciw zamiast trzymać stronę szefa zaczął trzymać stronę teamu 3 osobowego - czyli mnie w centrali i 2 osób z Brzegu które tylko rykoszetem obrywały a ja byłam dziewczynką do bicia bo pod ręką. Z tych powodów siłownia była dla mnie recepta na chodź trochę rozładowanie emocji frustracji i relaksacji (nabawiłam kontuzji i innych problemów bo przeginałam nie znając swojego ciała). Ale wracając do tematu
miałam wszystkiego dość i myśli destrukcyjne wszystko było przeciwko mnie więc wpadłam na genialny plan:
1) małymi krokami nie zauważę kiedy znajdę się na szczycie
2) kilka powodów aby wziąć się za siebie
3) różnorodność bo adhd nie lubi monotonii
3 punkty które uratowały mi życie.
Ale co to tak na prawdę oznaczało:
1) co miesiąc nowy cel - przebiegnięcie dłuższego dystansu, spróbowanie nowego rodzaju ćwiczeń itd. Coś co było na wyciągnięcie ręki- wymagało systematyczności, lekkiego pomyślenia i ułożenia planu jak do tego dojść ale nie było to rzucanie się z motyką na słońce - proste ale wymagające systematyczności 2-3 x w tyg - nie za dużo bo czasu brak. Bardzo pomocne jest wychodzenie na siłownię, klubu fitness bo poznaje się tam nowych ludzi i jak się ćwiczy w grupie i nas nie ma przez chwilę słyszy się: jak to fajnie że wróciłaś brakowało nam Ciebie.
2) postawiłam na odprężenie, poprawę kondycji, wydolność płucną i wzmocnienie szkieletu (bo praca przed kompem tyle czasu i czołówka z tirem spowodowały bóle kręgosłupa), nabranie siły
3) co miesiąc dodawałam sobie nowe zajęcia zmniejszając ilość poświęconych godzin na maszynach cardio bo mnie to nudziło - ale jak w grudniu były 3 dni cardio i 1 dzień trening funkcjonany typu fire to w styczniu były 2 dni cardio, 1 x trx i 1 x fire, w lutym 1 cardio, 1 trx, 1 fire, 1 crossfit, marzec 2 x crossfit za to brak cardio..... znalazłam swoją miłość sportową i poleciało
Zmiana myślenia.
Na początku mi było wsio ryba z czego i gdzie chudnę bo mnie było wszędzie dużo poza wzrostem - kuleczka którą łatwiej przeskoczyć niż obejść
brzuch dość szybko zaczął lecieć i ramiona (do czasu) nogi nadal w udzie nic nie szło, nawet dupa sukcesywnie leciała a uda i łydki ni huhu
no więc zaczęłam szperać w necie co jeść czego nie i co robić aby poszło w cholerę i z nóg,,,
Odżywianie - najpierw uważałam że trzeba jeść zdrowe produkty i tylko wyeliminować te niezdrowe i się ruszać. No fajnie tylko że ja milion lat na dietach nie jadłam białego pieczywa, smalec dawno zastąpiony olejami, dużo warzyw i nabiał = ale jak wyżej napisałam jadłam zdrowo zgodnie z tv i kolorową prasą czyli zdrowe jogurty owocowe, czasem (ale bez przesady lody czy ciacho), unikałam ziemniaków...itd
potem nastały kolejne po sobie zmiany w myśleniu.
schudłam 8 kg od listopada do marca
od marca do lipca 0,5 kg.
no kurde o co kaman? jem zdrowo, ćwiczę a tu lipa
trener mówi jedz mniej - drugi licz kalorie - ja nie uważałam że to konieczne bo trzeba się nauczyć jeść zdrowo bez liczenia....
no ale w końcu pomyślałam a przeliczę ile ja jem bo nie wiem= no i wyszło szydło z worka - 1200 kcal doba i za mało tłuszczu i białka :)
no to zaczęłam liczyć wg wskazówek trenera po urlopie na początku sierpnia się wzięłam za liczenie i waga z 67,5 przez miesiąc spadła do 64= podniosłam kaloryczność i pilnować zaczęłam makrosów. Podane dane nie były zbyt zdrowe ale ja laik byłam,
W miedzy czasie zmienił się priorytet bo czułam brak siły - najważniejsze było móc normalnie funkcjonować na treningach cross.... dieta redukcyjna nadal ale mniej ciężka i postanowiłam że jak będę miała siłę to będę robić słynne cardio najlepiej interwały no i wtedy się zaczęło bo zeszła w lisstopadzie do 60, 5 miałam dużo energii i jak zaczęłam w 20 min robić interwały na steperze paląc nadprogramowe ponad 500 kcal to mój organizm zaczął się buntować i zatrzymało się wszystko.... i znów zastój = ale dlaczego
aż przyszły świeta i dostałam od świetego pulsometr i wszystko stało się jasne - jem mniej niż spalam na treningach - czyli znów zatrzymałam metabolizm
itd.
potem przeszłam przez wiele tajników dietetycznych postanowiłam sprawdzać wpływ żywności na mój organizm (leczenie przez jedzenie) i wyrównałam ostatnio cykl do 28 dni (wcześniej było powyżej 31), poprawiłam wygląd skóry włosów i paznokci (nie jest rewelacyjnie ale jest lepiej). Czasem ważę więcej czasem mniej ale moja waga waha się między 60 a 65 kg.
z rozmiaru 48 wlazłam w 36 (portki) bluzki zależy czy cyc mały czy większy od 38 do 40/42. Ale nic się nie wylewa nie wisi mi skóra i wszystko wygląda coraz lepiej.
Dajcie sobie czas i myślcie o tym co robicie 3 punkty planu noworocznego wystarczą aby dojść do wymarzonej sylwetki a ona i tak się zmieni w głowie w miedzy czasie.
Ja na początku chciałam schudnąć gdziekolwiek jakkolwiek a w życiu nie myślałam że tyle osiągnę i nigdy wcześniej nie myślałabym o 6paku na brzuchu.....