Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

'Nie warto rezygnować ze swoich celów tylko dlatego, że osiągnięcie ich wymaga czasu. On i tak upłynie.'

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 119384
Komentarzy: 413
Założony: 4 listopada 2006
Ostatni wpis: 5 kwietnia 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ola1979

kobieta, 45 lat, Warszawa

160 cm, 61.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

26 sierpnia 2008 , Skomentuj

Zadzwoili.
Będę pracować.
Czwartek godz. 11. Rada pedagogiczna.
Yes, yes, yes. 

24 sierpnia 2008 , Skomentuj

Pojechałam na weekend do Wiesi, miało być fajnie a wyszło jak zawsze, popsułam humor nie tylko sobie ale i Wiesi a ona przez to wszystko pokłóciła się z Grześkiem. Chciałam pogadać ale najnormalniej nie potrafiłam złapałam doła i wyszło jak wyszło. Do bani jednym słowem.

18 sierpnia 2008 , Skomentuj

    Dziś mnie coś dopadło, że jednk chyba nie będę pracować bo do mnie nie zadzwonią ale czemu ja już panikuję jak w tamtym roku dzwonili dopiero 27 a dziś jest 18 sierpnia wiec czego ja chce. Muszę sobie powtarzać będzie dobrze bo inaczej znów wyląduję w hospital.
    Mam doła.

13 sierpnia 2008 , Skomentuj

    Pada deszcz, jest pochmurno, nic sięnie chce i zaraz złapie kolejnego doła. Z jednego jeszcze się nie wygrzebałam a tu za rogiem już kolejny czycha na mnie.
    Wiesia jedzie dziś na kilka dnni nad morze. Fajnie jej. Wczoraj nawet zaproponowała mi żebym z nimi pojechała ale chyba dziewczyna nie przemyślała tego co mówi. Po co ja im tam jestem potrzebna, będę się tylko niepotrzebnie plątała i ich krępowała. Dziś już  chyba to przemyślała i nawet o tym nie wspomina. I dobrze, Grzesiek nie chciał się z nią kłocić i chciał być kulturalny to co miał powiedzieć - zgodził się, ale napewno tak nie myślał. Może kiedyś.
    Dostałam zaproszenie na wieczór panieński Marty, kolejny niewypał, choć powinnam iść bo i tak na sobotę mam jechać a na wesele i ślub się nie wybieram to chociasz tam powinnam się pokazać i zrobić dobre wrażenie. Ale ja już jestem chora jak tylko o tym pomyślę a co dopiero tam jechać.
    Jedno jest pocieszające i to mnie cieszy - moja waga idzie w dół.

7 sierpnia 2008 , Skomentuj

    Po miesiącznych wojażach wkońcu dotarłam do domu, choć jeszcze nie wykluczone że na kilka dni zrobię mały wypad,  końcu do końca miesiąca mam jeszcze wakacje.
    Do ślubu Marty coraz blirzej a ja nie mam z kim iść, a pozatym to też mi się nie bardzo nie chce ale nie wiem jak się z tego wykręce.
    Wczoraj wskoczyłam do Wieni, oglądałyśy fotki z Jarosawca i z jej wakacji ze Słowacji. Ona nadal nie wie co zrobić z Grześkiem. Fakt nie jest najpiękniejszy i mogłaby się postarać a ładniejszego - ale to tak łatwo się mówi- wiem.
    Beata wróciła z anglii - na stałe, i potrzebawała roku żeby poznać  faceta choć ten na dzień dobry wyjechał do Bułgarii a jak wroci to ona jedzie z Madzią do Ustki.
    A ja miała prpozycję kolejnego wyjazdu w góry ale odmówiłam, i tak poszalałam a to by był hart -  kor. Tak więc postanowiłam nie rezykować i nie kusić losu.

25 lipca 2008 , Skomentuj

Ja zdążyłam wrócić i już mnie nie ma w domu, chwilowo jestem u rodzinki w stolicy a gdzie mnie za dwa dni wiatr wygna tego jeszcze nie wiem. Wienia wyjechała z Grześkiem wczoraj na Słowację na 10 dni. Panikowała niesamowicie przed wyjazdem , aż chciało się jej przylać ale z drugiej strony ją rozumiem, ja bym pewnie nie pojechała, musiała bym to wszystko odczekać a ona wolała załatwić to na gorąco - też dobry sposób. Mam nadzieję że już im obojgu przeszły dąsy na siebie i już jest ok i z każdym dniem będzie tylko lepiej. Szkoda tylko że nie włączyła roamingu w tel bo tak nie ma zasięgu i dupa, muszę czekać na jaką kolwiek wiadomość do jej powrotu. Ja jak byłam w tamtym roku to nie miałam z zasięgiem problemu sam mi się zmieniał nawet jak nie byłam na Słowacji a tylko w pobliżu granicy i już ściągał nawet na Kasprowym. No to pozostało i ćwiczenie cierpliwości, będzie ciężko bo i tak co chwilę patrze na tel czy aby nie doszedł do niej poranny sms, a to dopiero pierwszy dzień. Oby do niedzieli potem i ja będę miała już zajęcie to będzie mi łatwiej.

22 lipca 2008 , Komentarze (2)

    Szkoda było wczoraj wsiadać do pociągu ale cóż wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć.
    Wyjaz okazał się inny niż poprzednie i dał mi dużą lekcję pokory i wogóle, pokazał drugie oblicze mojej jak mi się wydawało przyjaciółki. Ludzie potrafią mieć dwa oblicza. Może tak powinno być. Pewnie to już było widać wcześniej tylko ja jak zwykle nie chciałam tego widzieć ale teraz już nie będę taka ślepa.
    Zrobiłam też parę głupst jużna same dzień dobry i teraz nie będę mogła spojrzeć kumplowi w pracy bo strzelił na mnie focha ale ja w takiej sytuacji bym zrobiła to samo więc doskonale go rozumiem.
    Jedne znajomości, przyjaźnie się kończą a inne zaczynają i oby były trwalsze i przetrwały próbę czasu.
    W czwartek wyjazd w drugą stronę też pewnie na jakieś 14 dni. Najzabawniejsze jest to że jeszcze walizka z gór nie rozpakowana nic nie przeprane, i nie przygotowane, jutro będę robiła wszystko na wariata ale to co jakoś to będzie bo i musi. Nie ma innego wyjścia.

10 lipca 2008 , Komentarze (1)

Za godzinę wyjeżdzam.
Zakopane wzywa.
Bądzie bosko, musi być bosko.
Wracam 28 lipca.
Na dwa dni nawet bez bagażu i wracam dalej.
Trzeba korzystać z wolnegoooooooo.

9 lipca 2008 , Skomentuj

    Jak mi się nie chce. Już miałąm wczoraj jechać, nie pojechałam, dziś też mi się nie chce, to były dwa dni rezerwy gdzie mniałam po drodze odwiedzić rodzinkę w wawie ale to nic muszę się zebrać i zacząć pakować a raczej wżucać wszystko co powykładałam na łóżko do walizki i w drogę ale to dopiero jutro więc jeszcze mam czas. Po powrocie do nich zakręcę bo i tak muszę.
    Jak mnie boli głowa, nie mogę już sobie z tym poradzić, mam tylko jedną myśl, żeby nałykać siętych prochów może wtedy coś mi to pomoże znaczy rozwiąże te moje wszystkie problemy ale chcę jeszcze zobaczyć moje kochane góry więc się póki co powstrzymuję tylko nie wiem jak długo jeszcze to mi się uda.

7 lipca 2008 , Skomentuj

    W piątek wrócili z Jarosławca, i ja zaraz pojechałam na weekend do Wieni. Miałyśmy różne plany jak spędzić ten czas ale i tak nigdzie się nie ruszałyśmy z domu a raczej z łóżka, nawet jak zamówiłyśmy sobie pizze to wyszłyśy do pana w pidżamie !!!! Bosko, w niedzielę spałyśmy do 14 !!!
    Wienia w Jarosławcu zakochała się w Rafim, ma motylki w brzuchu i szaleją jej na maxa, wczoraj chciała mnie odwieść do domu żeby zobaczyć bociany tn. gdzie mieszka Rafał.Ciekawe co z tego wyjdzie, myślę że Wienia zaszaleje i pójdzie na całość.
    On to nawet nie wie ile ma szczęścia i ile dziewczyn za nim się ugania, a on nadal jest sam, chyba???
    W czwartek ruszam w góry a t pogada zaczyna się piepszyć, nie tak miało być.
    No i jeszcze ten cały Karolek chyba dam sobie z nim spokój, to nie dla nie. Dobrze mi jest tak jak jest.
    I jeszcze jedna nowina, najprawadopodobniej zdecyduję się we wrześniu na operację a raczej zabieg hirurgiczny(chemia w tabletkach i laser). Czas żeby w końcu coś się zmieniło. Mam nadzieję że się z tego nie wycofam, choć będzie ciężko bo czeka mnie 5-10 zabiegów co 4-8 tyg. , no i ten miesiąc przed te przygotowania, chyba będę musiała iść na zwolnienie bo jeszcze tydz. może wytrzymam ale  potem to już się nie pokaże nikomu.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.